Przystanek…

Kilka łyków zimnej wody zaczerpniętej ze studni na świętej górze, a potem pośród zalesionych gór Beskidu Niskiego chwila rozmowy z Przyjaciółmi przy drewnianym stole, na którym zagościł dopiero co upieczony chleb ze swojskim masłem i serem… Miód w gębie! Tu smakuje najlepiej! Uściski na pożegnanie- za rok, przyjedziemy na dłużej!  Wczesnym wieczorem docieramy do Gospodarzy na Dybawci… Wieczór pełen śmiechu i planów na wspólną wycieczkę ulicami Lwowa..

Ale na razie to jeszcze mam pod powiekami spływ malowniczym Dunajcem, gdzie, żeby przeżyć, objęłam jedynie słuszną strategię- miejscówki pośrodku: niech spadajom te z brzega ;p  Ale dla pewności w pewnym strategicznym momencie wzięłam ster/wiosło/kij w swoje ręce, żeby bezpiecznie spłynąć do celu… I szaloną, samotną wędrówkę wąwozem (myślałam, że będzie bardziej po płaskim) pięłam się ku górze po śliskich kamieniach i gdzieniegdzie metalowych schodach, żeby odbić w bok do kolejki linowej i zjechać nią w dół, bo nie było opcji, że zejdę tą samą drogą. Gnałam jak kozica, którą gonił wilk, bo właśnie sobie ją upatrzył na obiad ;p Po głowie już chodziło mi, że zwichnę/złamię/stłucze/zwichnę nogę/rękę, spotkam niedźwiedzia, w telefonie padnie mi bateria, a mnie dopadnie tu zmierzch i OM będzie (nie wiedział, gdzie jestem, bo miałam iść z parkingu do kolejki i spokojnie wjechać na górę, a potem zjechać) mnie szukał przez TVN. (Nawet jednym takim, co się z nimi mijałam, powiedziałam, żeby oglądali Fakty i dali znać, że widzieli na szlaku jedną taką babę z obłędem w oczach;pp Ten obłęd się wziął z tego, że dowiedziałam się, iż kolejka tylko do godziny 17. Omatkojedyna jak nie zdążę, to zostanę tu na wieki– ta myśl dodawała mi skrzydeł 😉 Szczęście niepojęte mnie ogarnęło, jak w końcu dotarłam do drogowskazu na halę z kolejką i po kilkudziesięciu metrach ujrzałam pasmo trawy, na niej owce i krowy, a w oddali budynek stacji. Gnałam ci ja przez tę halę jak burza, a te owce się na mnie patrzyły spod byka… co za szalone babsko zakłóca im kolację… Zjechałam. Ostatnia. Jedyna. Gdy tylko zeskoczyłam, kolejka stanęła. Ufff… OM do dziś nie wie jaką trasę pokonałam, bo… chyba by mnie zabił ;p

P.S. Pokazałabym, ale w telefonie wyskakuje mi błąd i nie mogę dodać zdjęć… Zresztą za wiele ich nie mam, bo mnie gnało i gnało i bałam się, że telefon mi się rozładuje.