Żyjemy…

…w 21 wieku. Sławojka już właściwie to tylko w skansenie lub w postaci nowoczesnego tojtoja na masowych plenerowych imprezach. W każdym razie zakładam, iż 95% społeczeństwa w naszym kraju ma dostęp do wc ze spłuczką. Na co dzień. A 99,9999% miało styczność z tym ustrojstwem.

Szpital. Oddział kobiecy. W toalecie na ścianie vis-a-vis sedesu ktoś powiesił kartkę o przecudnej treści:

68839063_350366502520391_6263636886938451968_n

Uśmiechnęło mnie to, mimo smutnej refleksji, że trzeba było taką kartkę powiesić.

 

Uśmiechnął mnie też widok Kasi i Lili, choć je mój chyba bardziej. Dziewczyny męczą się z kolejną dożylną chemią, a ja je podziwiam za hart ducha. Szczególnie Lilę, bo przyjeżdża sama pociągiem, co tydzień dwa razy, a potem przerwa dwutygodniowa, z miejscowości jeszcze dalej położonej od DM niż moja. I tak naprawdę od czterech lat nie ma przerwy bez chemii, nie licząc pół roku brania tych samych piguł co ja. Ech… A Kasia doczekała się prawnuczka 🙂 I tak mi serce ściska i mam gulę w gardle jak pomyślę o nich, a z drugiej strony miód na serce płynie w postaci wypowiedzianych przez nie słów do mnie.

 

W piątek musiałam wstać w środku nocy, czyli o piątej, bo na ósmą TK- za to już około dziesiątej wyszłam ze szpitala 🙂 Głodna, bo poprzedniego dnia skończyłam dzień tajskim jedzeniem z Dzieckami Młodszymi około 18, a potem już tylko woda i pogaduchy z PT. Ewakuowałam się szybko z miasta, coby uniknąć korków, a i tak utknęłam, bo akurat remontują nawierzchnię, z tym że, gdybym wyjechała później, to stanie byłoby dłuższe, bo przecież piąteczek, wakacje, słońce, więc okoliczności przyrody wzywają, a co niektórzy wracają z pracy do domu jak co dzień.

O wpół do szesnastej byłam pewna, że jest już co najmniej dwudziesta, a o dwudziestej to oczy już mi się same zamykały i przysypiałam. Piguły wzięłam na prawie całkowitym śpiku o godzinę wcześniej niż zazwyczaj i zgasiłam światło. Fakt, że coś mnie musiało brać, bo wczoraj rano kaszel i katar i takie ogólnie byle jakie samopoczucie, ale nie rozłożyło mnie, więc nie jest źle. I tak sobie myślę, że jednak wolę być sową a nie skowronkiem. Jeszcze tak do godziny trzynastej to sobie myślałam, że fajnie, bo dzień wydawał mi się dłuższy, ale jak zobaczyłam panią z rozłożonym parasolem nad głową, która po bliższym przyjrzeniu się była panią z psem na smyczy… uznałam, że nie służy mi nocno-ranne wstawanie, bo już późnym popołudniem nie kontaktuję… z rzeczywistością 😉

 

32 myśli na temat “Żyjemy…

  1. Rozwaliła mnie kartka w toalecie. Czyżby to pani sprzątająca miała takie poczucie humoru?
    Bardzo chciałabym stać się na powrót skowronkiem, ale ja rano w ogóle nie kontaktuję. To znaczy wiem co mam zrobić, gdzie jest kuchnia, łazienka, (tak, spłuczka też) ale szklanki i talerze z rąk mi lecą, potykam się, przywalam w drzwi…

    Polubienie

  2. Ha, bardziej sową niż ja chyba być nie można (no chyba , że na myszy zaczęłabym polować )
    a czasem zazdroszczę słowikom , bo szczególnie zimą mają dłuższy dzień . Za to te ciche , długie wieczory, powolne żegnanie dna , który minął i ta cisza w całym domu , mają taki urok , że nie potrafię z tego zrezygnować.
    Wstawanie o 5.00- 6.00 to strasznie nieludzkie jest i nic dziwnego , że padłaś wieczorem .
    Tylko skrócić by wypadało , bo aż tak długo w tą ciszę wsłuchiwać się codziennie nie muszę :p
    Kartka rewelacyjna , zapewne nie bez powodu (niestety) napisana ; oby spełniała swoje zadanie.
    A tu lato wróciło w całej krasie i można jeszcze poudawać , że zimy nie będzie 😉
    Nie daj się wirusom , mocno ściskam :***

    Polubienie

    1. Tyś ewenement nawet wśród (ludzkich) sów! 😀 Jak pisałam Oli… to mnie ciut żal poranków letnich, nie żeby tam zaraz ze wschodem słońca, ale o tej ósmej już być przytomna to fajnie by było- u mnie rozruch trwa czasem do 12. (Wciąż jeszcze w piżamie jestem, ale już potowarzyszyłam moi Dziewczynom, bo przyszły na śniadanie)
      Upalnie jest! A ja zakatarzona🙁 i perspektywa nagrzanego jak piekarnik mieszkania w DM przede mną. Wciąż obmyślam strategię wyjazdu. W ramach nie dania się łykam Sinu… raz dziennie, bo to nie zatoki, ale na katar może pomoże 😉
      Buziaki😘😘

      Polubienie

  3. Wcale mnie ta kartka nie dziwi. Nawet sobie nie wyobrażasz, w jakim stanie ludzie potrafią zostawić po sobie toaletę. Tu powinien być wykrzyknik,ale mam za mały rozstaw palców i nie sięgam, a piszę na laptopie jedną ręką.:-)

    Kilka godzin spędzonych na SORze pokazało mi, że wspłóchorzy potrafią okazać sobie wiele ciepła i serdeczności. Pewien pan, który przywiózł tam swoją znajomą, podobnie jak ja połamaną, zaoferował, ze mnie odwiezie do domu, bo widział, ze jestem sama. Podziękowałam, bo nie potrzebowałam pomocy, ale jego gest na pewno do końca życia zapamiętam.

    Z wiekiem potrzebuję coraz mniej snu i wieczorem jestem sową, a rano skowronkiem. Dzień jest wtedy przyjemnie długi.

    Czy ja Ci już mówiłam, że powoli wracam do pisania? Jakby co, to maskakropka2.blogspot.com

    Fajnej niedzieli:-))))

    Polubienie

    1. No nie mówiłaś!!! Ależ się cieszę! 😘

      Wyobrażam. Raz weszłam do takiej na cmentarzu w Miasteczku, ale i w szpitalach bywa różnie, tyle że częściej tam są sprzątane.

      Ależ to miłe. Każdy życzliwy bezinteresowny gest niesienia pomocy jest bezcenny. Tym bardziej, gdy oferuje go nam zupełnie obca osoba. Dobrze wiedzieć, że są tacy wokół nas.
      Ja wciąż odczuwam brak jak nie prześpię tych 7/8 a najlepiej 9 godzin. Pewnie przez anemię. Może gdybym potrafiła się zdrzemnąć w ciągu dnia…
      Niedziela była bardzo rodzinna i bardzo fajna.
      Miłego poniedziałku 🌻

      Polubienie

  4. Ciągle pracuję nad tym, żeby przerobić się ze sowy w skowronka, ale idzie mi… bardzo nierówno. Kiedy Przemka nie było, dawałam radę, a ostatni tydzień – siedzenie po nocy i wstawanie koło 10 :/

    Jakiś czas temu czytałam historie z WC w galerii bodajże w Dzierżoniowie. Damskie kibelki, a strach wchodzić. Tak że niestety XXI wiek, ale u niektórych (kobiet i mężczyzn, bez różnicy) mentalnie najwyżej XIX…

    Dużo energii ślę. Zapowiada się cudowny, ciepły tydzień 🙂

    Polubienie

    1. Bo to łatwe nie jest, jeśli nie ma się nad sobą bata… w postaci regularnej pracy na etacie od do.
      Ano… taka żenująca kibelkowa historia, na którą w publicznych miejscach wciąż można natrafić.

      Ja tam nie wiem, czy cudowny (smarkam), ale upalny na pewno, co mnie ciut przeraża w kontekście pobytu w tym czasie w DM.
      Dziękuję! 🌻

      Polubienie

  5. Poetyka kartki – wymiata. 😀
    Ja sowa, więc o 5 rano to owszem, można mnie gdzieś dostarczyć, ale bez mojego czynnego udziału. I NIE TUPIĄC!!!
    A wiesz, że z takich przyjaźni z oddziału patologii ciąży to jedna mi się ostała do tej pory? 🙂 Nasze dzieci za chwilę będą mieć 34 lata… czas leci…

    Polubienie

    1. Aż musiałam to puścić w świat 😉
      Tuśka mówi: a nie mogłaś zwrócić uwagę taksówkarzowi, na co ja, że jeszcze spałam i byłam zdolna tylko do otulenia się swetrem 😆 Wszak jechałam na nocnej taryfie, więc…
      Wiem, wspominałaś, ale warto przypominać, bo mnie zawsze uśmiechają takie wieloletnie przyjaźnie. Może to głupie, ale ludzie którym udaje się przyjaźnić przez dekady, wzbudzają u mnie zaufanie.
      😘

      Polubienie

      1. Nie, żeby ta przyjaźń bardzo „gęsta” była w tej chwili. Ale jak się spotkamy raz na te 2-3 lata (spotkań „w przelocie” nie liczę), to nadrabiamy gorliwie cały wieczór i pół nocy. 🙂 I znowu mamy te 25+ lat…
        Ale, ale, ja przecież nie z tym tu przybiegłam, tylko z tym, ło: https://tiny.pl/t1qs6

        Polubienie

  6. Są naprawdę dzielni ludzie na tym świecie…

    Przy okazji mojego ostatniego gownianego problemu rozmawialiśmy o slawojkach…

    A jeszcze jedno
    Jak słyszę krytykę uchodźców że nie potrafią się zachować….

    Polubienie

      1. Ekhm… Wypisałaś mnie z pokolenia? O, Ty niedobra… 😀 😀
        Nie wiem, czy wśród moich tutejszych znajomych jakikolwiek kraj pochodzenia się powtarza (pomijając Polaków) 🙂
        Moja szkoła jest wściekle wieloetniczna. Uchodźczyń z Iranu i Pakistanu multum – nie mają ochoty nosić niquabu i już. Ich ojców czy mężów było stać na bilet do Europy dla nich… A obok nich siedzą Indonezyjki w abajach i chustach na głowie (albo bez) – i też nikomu to nie wadzi. A jakie cudownie kolorowe sukienki noszą dziewczyny z Ghany…!
        Z jednym z Syryjczyków czasem jesteśmy w jednej grupie, czasem w różnych, zależy jak wyjdzie. Tak w ogóle to jest weterynarzem, ale procedura nostryfikacji dyplomu trwa wiele lat, więc póki co pracuje jako kucharz, a w dni wolne jest wolontariuszem i tłumaczem w Centrum Pomocy Uchodźcom. Przesympatyczny facet, który nie miał ochoty dać się wcielić do żadnej z trzech armii, więc zwyczajnie zwiał.

        Polubienie

        1. Ależ skąd!😉
          Leżałam na oddziale u ordynatora Syryjczyka- znana twarz, bo ma też (obecnie) dwie restauracje w DM i był w telewizorni😉
          Obcowanie z wielokulturowością jest ciekawa i uczy tolerancji do inności.

          Polubienie

          1. Wiesz, co się okazuje? Że tej inności wcale nie ma, tak naprawdę… 🙂 🙂

            Odmienność stroju? Toż tu nie Korea Pn, żeby wszyscy w jednakowych chałacikach… Naprawdę żałuję, że przy mojej bladej skórze te sukienki z Ghany nie dawałyby tak cudnego kontrastu. A jak pięknie się ubierają zamożne Marokanki… oczy można zgubić.
            Kultura macho u muzułmanów? No, rodowici Hiszpanie nie lepsi w większości. 😀 Załatwia się temat krótko a dosadnie i jest spokój.
            Odmienność kulinarna? Super… Jakie pyszne jest irańskie żarcie, mniaaam… i mają prawie takie kraszanki, jak w Polsce, tylko na swój Nowy Rok. Syryjczycy też parę rzeczy potrafią w kuchni…
            Fakt, że Azjaci nie mieli na liście szkolnych lektur Iliady czy Odysei i nie zawsze łapią, o co kaman kulturowo? A myśmy nie czytali pism Konfucjusza, i też jakoś żyjemy bez tego. Sprawiedliwość w przyrodzie. 😛
            A jak dziecko koleżanki z Kantonu było chore i medycyna europejska przez miesiąc nie mogła wyczuć, o co chodzi, to zawołała specjalistę od medycyny chińskiej (jęcząc, że potwornie drogo) i problem neurologiczny zniknął po dwóch zabiegach. Jak się wzbogacę, to też chętnie do niego się udam. 🙂

            Polubienie

            1. Piękne jest to co piszesz. Choć wiadomo, że nie zawsze jest tak kolorowo, bo są i ciemne strony niekontrolowanego przyjmowania uchodźców.
              A na myśl o jedzeniu aż mi ślinka poleciała 😉Jak dobrze, że w DM są ich kuchnie i rodowici kucharze w nich gotują, to jest jakieś wyobrażenie😉

              Polubienie

              1. Po pierwsze, ono nie jest takie znowu niekontrolowane. 🙂
                Po drugie, Hiszpania chyba nie powiela błędów Francji czy Niemiec, robi to inaczej… W każdym razie nie ma typowych gett, nie ma problemu wzrostu przestępczości. Owszem, chłopaki nielegalnie handlują na ulicach metodami, które my pamiętamy ze Stadionu X-lecia i ludzi to trochę wkurza – ale sama metoda i blokowanie przejścia, a nie fakt, że to robi Nigeryjczyk akurat.
                Po trzecie, jak przyszłość imigranta nie zależy w całości od dobrego łgarstwa, to i motywacja do łgania jest mniejsza. Pewnie, że łgają trochę, ale inaczej to wygląda…
                Po czwarte, lokalna kultura historycznie zaczerpnęła sporo od Arabów, którzy tu ładnych parę stuleci rządzili, więc łatwiej się dogadać przez to – imigrant z Bliskiego Wschodu nie odczuwa tak silnego szoku kulturowego, jak na północy Europy.
                Po piąte… to jest naprawdę tolerancyjny kraj. 🙂 I wśród imigrantów nie ma dominacji liczebnej jakiejkolwiek grupy etnicznej, więc równość panuje. No, Ameryka Łacińska ma trochę lepiej, bo znają język od urodzenia i te kraje mają dodatkowe umowy z ES – ale to by było na tyle. Dzięki czemu w jeden weekend odbywają się na ulicach parady, koncerty i pokazy tańców Ekwadorczyków, bo akurat jest święto narodowe Ekwadoru, a za dwa tygodnie robią to samo Chińczycy czy Ukraińcy. No i fajnie, bardziej kolorowo się robi przez to.

                Polubienie

              2. W Kanadzie też bywają takie dni na ulicach różnych nacji- fajne to.
                Tak, ja nie miałam Hiszpanii na myśli tylko ogólnie, bo ludzie z uchodźcami mają do czynienia w różnych miejscach Europy. Acz najczęściej negatywny stosunek do nich i ocena u tych, co w ogóle nie mają.

                Polubienie

Dodaj komentarz