Gdy nie ma dzieci ;)

Rozjechały mi się dziecka, to znaczy wakacjują się. Wszystkie. Młodsze wyskoczyły na weekend na jedną z gorących hiszpańskich wysp tak jakby smażenia na własnym strychu nie mieli dość, po czym jak wrócą to lecą na Sycylię. No i tu troszku zazdraszczam, bo uświadomiłam sobie, że od trzydziestu lat tam wracam i wrócić nie mogę. Do Włoch. A konkretnie do Neapolu, w którym zakochałam się bardziej niż w Rzymie. Na samą myśl o ichnich (włoskich) lodach ślina cieknie mi po brodzie. Nie wspomnę o pizzy czy wszelkich makaronowych ucztach. I te widoki, i ten klimat- rozgadanych, gestykulujących, trochę krzykliwych, ale uśmiechniętych i życzliwych wszystkiemu co się rusza Włochów. Ach…

Starsze Dziecka zapakowały auto po dach wszelkimi niezbędnymi manelami i z dwójką dzieci przeprawiły się promem na naszą rodzimą wyspę i wypoczywają nad Bałtykiem. I tak Zońcia jest na swoim pierwszym wakacyjnym wyjeździe. Szybko dziewczyna zaczęła 😉  Czasy się naprawdę zmieniły. Pamiętam, że my wybraliśmy się po raz pierwszy z trzymiesięczną (a nie z trzytygodniową) Tuśką w podróż samochodem z DM na wieś, czyli gdzie obecnie mieszkamy. Zimą. Srogą. Ale do przyjaznego, rodzinnego domu OM, pomimo tego jak dziś pamiętam, że się stresowałam, choć nie bardzo wiem czym. Nie było wtedy żadnych fotelików dla dzieci, więc jechała w becie (czy dziś w ogóle becik- nie rożek, ale taki piernat- jest w ogólnym użyciu dla maluszków?) na tylnym siedzeniu. W sumie wygodnie, choć mało bezpiecznie. Kurczę, no przecież ja niejedną podróż odbyłam sama z dwójką dzieciaków na tylnym siedzeniu, które często wstawały i ględziły mi nad głową, a ja przez całą drogę prosiłam, żeby spokojnie siedziały, oczy mając wkoło głowy, ale z przewagą na drogę, bo zawsze bez uszczerbku auta i własnego docieraliśmy do celu. Sama zresztą podróżując jako dziecko z rodzicami w góry, gdzie do pokonania mieliśmy ponad tysiąc kilometrów, w tym żaden z nich autostradą, bo ich nie było, to część drogi leżałam sobie na tylnym siedzeniu z nogami opartymi o szybę. Dziś nie do pomyślenia. (Dziś też często podróżuję z nogami na szybie, ale na przednim siedzeniu pasażera, przypięta pasami).

Nie pamiętam najwcześniejszego wyjazdu z Miśkiem, ale pewnie było to w drugą stronę, czyli do DM, do moich rodziców. Pańcio po raz po raz pierwszy dłuższą podróż na wakacje odbył jak miał 7 miesięcy.

Tak że tak.

Czasy ewidentnie się zmieniły w tej kwestii. Dziś wyjazd na wakacje z maluszkiem  jest dużo łatwiejszy, bo po pierwsze jedzie się do cywilizowanego miejsca, a nie pod namiot w jakiejś głuszy, a po drugie w pielęgnowaniu jest tyle udogodnień, począwszy od pieluch jednorazowych, których ja dla swoich dzieci używałam od święta, właśnie tylko w czasie podróżowania, bo były nie do zdobycia, więc się oszczędzało, po szereg innych…  Ale dla mnie najważniejszy jest telefon!!! Ha! Mam codzienną relację, z foto włącznie. I jestem spokojniejsza 😉

Ale i tak odetchnę z ulgą, jak już wszyscy szczęśliwie wrócą do swoich domów.

A jak już wszyscy wrócą, a ja będę po badaniach (kolejny TK), to wyruszamy my z OM na wakacje. Kierunek: Przyjaciele- Bieszczady- Lwów- Muszyna. Takie są plany, które już raz były zweryfikowane, więc mam nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie.

Niewielu rzeczy w życiu żałuję, ale gdybym mogła cofnąć czas, to na pewno częściej wyjeżdżalibyśmy w czwórkę na wakacje. Bo wtedy rodzina jest razem przez 24h, w innych bardziej słonecznych i radosnych okolicznościach, bez bagażu codzienności, która czasem przecież uwiera.

Miłego weekendu!:)

P.S Wróble ćwierkają, że lato ma być co najmniej do listopada!

P.S.1 Z tego powodu, a właściwie z powodu suszy straszą drożyzną w sklepach.

P.S.3.

Ech. Brak mi słów. Na obrzydliwy hejt. Utonęła trójka dzieci, rodzeństwo, ale niektórzy nie mogą sobie darować komentarzy w stylu „odpłynęło 500+”; zmarł nagle twórca znanej diety i trener w odchudzaniu- i tu też teksty typu „zagłodził się na śmierć, dieta mu nie posłużyła”… Schamieliśmy doszczętnie, że nawet śmierć, tragedia nie jest w stanie powstrzymać przed nienawiścią do drugiego człowieka. Bo to jest nienawiść.

 

 

 

41 myśli na temat “Gdy nie ma dzieci ;)

  1. Pierwszy wyjazd z synem 2 miesiące w Bieszczady. Długa droga
    Dziecko w gondoli od wózka 😲😲😲
    Karmione piersią więc co chwilę przystanki.

    Też bardzo lubię Włochy. I Włochów😉

    Nie tyle schamieliśmy co daliśmy sobie prawo do wyrażania tego co myślimy. Kiedyś był wstyd powiedzieć to czy tamto. A teraz powód do dumy niemalże:((

    Polubienie

    1. Ooo to szybko zaczęliście wspólne wyjazdy. Karmienie piersią sporo ułatwia.

      Aż dziś sobie zrobiłam włoski makaron😉 No chciałabym jeszcze Toskanię zobaczyć i do Neapolu wrócić.

      Tak, niektórzy nagle stali się odważni w wyrażaniu tego, co myślą. A że nie mają do nikogo i niczego szacunku… Niektórzy uważają, że tylko nazywają rzeczy po imieniu. Dziś najważniejsze jest, żeby komuś dowalić, co tam dyskusja na argumenty, a im bardziej dosadny język w użyciu, to dla niektórych świadectwo (ich)inteligencji. Przecież wyzwanie przeciwników od debili i bydła to odważne wyrażanie myśli…
      Przykład idzie z gôry, publicznie wzajemne wylewanie pomyj na siebie ma naśladowców. Ja się pytam: jeśli cię oburza, że minister nazywa „paradę równości”„marszem sodomitów”, to dlaczego nie oburza cię, że ktoś zwolenników pisu lub samych ich posłów nazywa „bydłem”? No właśnie… I to się rozlewa na inne relacje. Chamstwo jest teraz modne i publiczne. ☹️

      Polubienie

  2. A propos dłuższych wyjazdów z dziećmi mam w oczach dwa obrazki:
    1. Trójka małych dzieci (najstarsze niespełna 7 lat), manele dla nich na 2 tygodnie (spartańskie domki kempingowe nad jeziorem), nas dwoje… i Fiat 126P. 🙂 Podróż jak podróż, ze 200 km, ale miny zgromadzonego tłumu, jak zaczęliśmy to wszystko zewsząd wypakowywać – bezcenne. 😀 Ni stąd, ni zowąd otoczył nas wianuszek gapiów…
    2. Jakieś pole namiotowe, nasz namiocik za mały na całą piątkę, oczywiście deszcz… i nasza ukochana wówczas Skoda 100, w której po rozłożeniu przednich foteli i kanapy robiła się wielka, całkowicie płaska powierzchnia do spania dla co najmniej dwójki dzieciaków, a do zabawy to i dla piątki. Mieliśmy dobry powód do kochania tego auta, i puściliśmy je w świat dopiero po uzyskaniu pełnoletności. Przez auto, oczywiście. 🙂

    O tamtych rodzicach też dobrze nie myślę, ale nie ma to żadnego związku z jakimikolwiek pieniędzmi, tylko z bardzo polskim olewaniem wszelkich ostrzeżeń. „Jakie przepisy, panie, co mnie jakieś przepisy obchodzą…? Że nie wolno? Jak „nie wolno”, to znaczy, że trzeba szybko, i tyle… :P”

    Polubienie

    1. Zaś co do wakacyjnego wyjazdu Zońci, to mój wnuk urodził się 3 miesiące wcześniej i tylko dlatego wyjechał o te 3 miesiące starszy. Ale za to z Małopolski nad Bałtyk… 🙂
      Natomiast pisząca te słowa wybrała się kiedyś samotnie z 3 dzieci, w tym jedno w głębokim jeszcze wózku, od siebie do Słupska. Ówczesnym PKP, z przesiadką. Jak widać, wszyscy żyją nadal. 🙂

      Polubienie

      1. Naszymi drogami to wciąż podróż życia 😀
        Ja rzadko PKP, ale raz z plecakiem i małą Tuśką, która akurat nauczyła się wołać siku, więc z nocnikiem 😂 Podróż pociągiem z dwójką a co dopiero. trójką dzieci byłaby dla mnie zbyt przerażająca z powodu … bagażu. Jak wyjeżdżam nie potrafię wziąć mało rzeczy ;p

        Polubienie

    2. Hi, hi
      „maluch” to bardzo pojemne auto! Rodzinnie w góry jechaliśmy Trabantem” i w Starym Sączu mieliśmy stłuczkę.Jakiś lokalny mechanik coś tam naprawił, oderwał kawałek i żeby klapa nie fruwała to tata drutem zczepił i tak przez całą Polskę do DM- wszyscy się po drodze gapili, bo i tak strzępy fruwały😂Ale Maluchem od nas z bloku na Mazury jeździła bardzo rosła wzdłuż i wszerz rodzina: rodzice +synowie. Oj było na co patrzeć jak się upychali😂
      Tez rodzinnie spaliśmy w aucie, ale to było któreś z naszych kombi. Do Skód mam sentyment, bo zaraz po Trabancie właśnie tata kupował Skody- miał ich kilka, a trzy ostatnie przeszły przez nasze ręce, reszta tez w większości po rodzinie. Tata najdłużej jeździł autem 3-4 lata i tak ma do dziś. Malucha tez miał, ale krótko, bo go wylosował na jakąś książeczkę, nawet przez pewien czas jeździł nim do pracy, ale sprzedał, bo stwierdził, że dwa auta, to o jedno za dużo 😉Maluchem i tylko nim jeździła Teściowa- ostatniego wciąż mamy i Pańcio jest zachwycony😍
      Dzieciaki woziłam Polonezem z paką i Żukiem – jak osobówkę akurat wziął OM. Grunt, że cztery koła 😀

      Wiesz, jak sobie pomyślę jak my będąc dziećmi byliśmy puszczani samopas, nawet jeszcze moje dzieci… Wiem co masz na myśli, że dorośli bagatelizują wszelkie zakazy, ostrzeżenia dając zły przykład dzieciom. Zakaz kąpieli w tym miejscu plus czerwona flaga powinna każdego, kto widział osoby w wodzie uczulić i dać przyzwolenie na zwrócenie uwagi; rodzice powinni zabronić wchodzenia dzieciom do wody!

      Polubienie

      1. Samopas to i moje też jeszcze… 🙂 Ale jednak z paroma bardzo wyraźnymi przykazaniami, nieprawdaż?
        Żaden sąsiad nie zbiedniał przez parę jabłek, szybę się odkupiło i tyle, ale zabawa w miejscu faktycznie niebezpiecznym to był szlaban na tydzień-dwa, czyli trauma pamiętana miesiącami… 😀 A i rozbite kolana się odkażało bez żadnego miłosierdzia, na zasadzie „przynajmniej na drugi raz będziesz wiedzieć, że tak się NIE ROBI i kropka”

        Polubienie

        1. Prawdaż! ja liczyłam, że dziecka mają wewnętrznego strażnika i głupot nie na robią ;p
          Ale co Ty z tymi kolanami? Bez zdartych to nie ma zabawy ;P Sama miałam okres, że ze szkoły wracałam z dziurą na rajstopach, zasłaniając ją workiem na kapcie 😀 Mam ręce załamywała, bo wtedy rajstopy to był towar deficytowa! Ale my na długiej przerwie szaleliśmy na boisku.

          Polubienie

          1. Z tymi kolanami to ja mniej więcej to, że do tej pory mam wypominane, iż przez moją lekkomyślność świat stracił kolejną Cindy Crawford, bo gdybym się jednym z tych kolan przejęła choćby dla przyzwoitości i zawiozła je do szycia, to nie byłoby dożywotniej skazy na urodzie… 😀
            Tylko nie publikuj tego nigdzie, bo teraz prawo działa wstecz i mnie zamkną…

            Polubienie

  3. Pierwsza podróż z synem – on 11 miesięcy, trasa Szczecin -Lublin, pociąg, a potem jeszcze ok. 50 km PKS-em. Z manelami, walizką tetrowych pieluch i wózkiem-spacerówką.
    Potem wiele razy tę samą trasę robiliśmy autem, zwykle nocą, z dzieckiem śpiącym na tylnej kanapie.

    Internet ośmiela chamów i wszelkiego autoramentu prostaków. Ośmielają ich też tak zwane elity, które nie kryją swej nienawiści do innych, a język ich już dawno sparszywiał.
    Bardzo to smutne.

    Lato do listopada? Ojejku! Lepiej nie!

    Kiedy będziesz we Lwowie, pozdrów, proszę, wieszcza Adama!
    Buźka!😘😘😘

    Polubienie

    1. Autem dla mnie nie jest straszna nawet najdłuższa podróż, bo wszystko co niezbędne można do niego wrzucić i to daje poczucie bezpieczeństwa i komfort, że zawsze można się zatrzymać. Ale ogarnąć małe dziecko plus bagaże w podróży pociągiem czy autobusem, to dla mnie nie lada wyczyn. Może dlatego, że sama jako dziecko rzadko podróżowałam pociągiem i z góry byłam przerażona na taką persoektywę. Zresztą w tamtych czasach w wakacje to działy się dantejskie sceny, w Szczecinie pociąg był podstawiany, więc jak jechałam z Mam w jej rodzinne strony to Tata nas odprowadzał i zajmował miejsce, a zawsze to była pierwsza klasa. W powrotnej drodze, mimo tego, często stałyśmy na korytarzu. Ale jak wyjeżdżaliśmy cała paczką to im było trudniej tym bardziej wesoło- spaliśmy nawet na miejscu dla bagażu 😀

      Tak, to jest smutne.

      Nie omieszkam😉 Będę, krótko bo tylko dwa dni, ale mam nadzieję, że intensywnie.
      😘😘😘

      Polubienie

  4. Kochana!
    My dużo podróżowaliśmy z małymi dziećmi ( bo moja rodzinna daleko) ale autobusami, pociągami. Nie było kłopotu, dzieci grzeczne. Może teraz, dlatego sami dużo podróżują, bo lubią.
    Co do „fali hejtu”, to nie czytam tych bzdetów, szkoda nerwów!
    U mnie powoli wraca radość i uśmiech. Dziś niespodzianie odwiedziła mnie Siostra ( mam jedną ) ze Szwagrem:)
    Tobie życzę kolejnych dobrych dni, słońca w sercu i zdróweczka, nade wszystko:)
    Buziaczki:)

    Polubienie

  5. Moi młodzi właśnie nad Adriatykiem. A my „ogródkowi” – podlewamy raz tu,raz tam:)
    Też mam codzienne fotorelacje:)
    Zupełnie nie mogę sobie wyobrazić,jak to kiedyś bez telefonów było..ze ja nie padłam z nerwów,jak córka na obozy
    różne jeździła,sportowe – krajowe i zagraniczne i nie mieliśmy z nią kontaktu przez 2 a nawet przez
    3 tygodnie.Horror!
    My sporo jeździliśmy z malutkim dzieckiem,najwięcej do moich rodziców,ale to tylko 100 km.Z roczną pojechaliśmy do Puszczy Noteckiej pod namiot:) Trabantem!! Rozbilismy namiot w środku lasu, za płotem leśniczówki.Wodę do kąpieli dziecka brało się z jeziora i grzało w wanience na słońcu:) Młoda zaczynała chodzić,ale przeważnie pełzała wokół namiotu wśród żab i jeszczurek:)) Jedliśmy głównie złowione ryby,po chleb do najblizszej wioski było ok.10 km.Dziecko jeszcze karmiłam piersią.To były jedne z piękniejszych naszych wakacji..Ech,młodość..
    Też jestem „zorientowana na Włochy”,trochę je poznałam,uwielbiam właściwie wszystko,co włoskie,włącznie z językiem,filmami..i butami:)

    Myślę,ze chamstwo,prostactwo były zawsze,internet pokazał tylko skale tegoż..jesteśmy zalewani knajackim słownictwem,jadem,żółcia,pogardą z każdej strony. Oberwac można właściwie za wszystko – za szczęście i straszne nieszczęście,za pochodzenie,poglądy,religię,hobby,za to ile się zarabia lub nie zarabia:)I jeszcze żydzi,uchodźcy,”Pokłosie”…
    Kiedyśprzynajmniej w myśl zasady”noblesse oblige” ludzie wykształceni nie używali jako przecinka słowa „ku…:),a dziś..szkoda mowić:)
    Serdeczności,Roksano

    Polubienie

    1. Fakt, bez telefonów i jakoś przeżyliśmy, a teraz kiedy szybko nie ma odzewu to człowiek się nerwuje… ech…
      Puszcza Notecka to moje okolice, mieszkam na jej skraju 🙂 Z dziećmi pod namiotem nie byłam, ale z przyczepą kempingową już tak- też w lesie nad jeziorem. Wiesz, w mojej okolicy jest kilka jezior, więc najczęściej jeździło się na jeden dzień i wracało do domu. A kiedy dzieciaki były starsze (nastolatkowie) to same rowerami jeździły na naszą żwirownię- tam zrobiono kąpielisko. Nikt ich nie pilnował. Fakt, zadbałam o to, żeby nauczyli się pływać- kurs w któreś ferie zimowe jak byli w moim DM.
      My tych wspólnych wakacji nie mieliśmy za dużo, bo na DG to raczej się dzieliliśmy urlopami, tak żeby jedno było w firmie. Przekichane.
      Masz rację, oberwać można za wszystko. Nie jestem święta, bo przeklnę sobie nie raz nie dwa siarczyście, nawet nazwę kogoś w duchu idiotą lub gorzej, ale no kurczę nie mogę zrozumieć tej żółć wylewanej, pogardy pod płaszczykiem ironii, która już wcale nią nie jest, jak się używa epitetów. Ludzie się nie znają, a w komentarzach wylewają na siebie pomyje. A już ręce mi opadają, ja argumentem w dyskusji jest czyjś wygląd.
      Cieplutko pozdrawiam 🙂

      Polubienie

      1. Roksano,mieszkasz zatem w przepięknym miejscu;) My zachwyciliśmy się puszczą i okolicami dosyć dawno,pierwszy raz pojechaliśmy większą grupą,pociągiem,z namiotami,plecakami i rowerami.:) Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się to nieprawdopodobnym wyczynem.
        Zdarzało nam się też czasem wyskoczyć na jeden dzień,pochodzić po lesie lub pojeździć na rowerach.
        Teraz często bywamy w lubuskiem,niżej..,ale też przecudnie:)
        Miłej niedzieli!

        Polubienie

        1. Tak, okolica jest bardzo zielona 🙂 No i są jeziora 🙂 I grzyby, choć w tym roku posucha. Był czas, że dużo jeździłyśmy z LP rowerami m.in. po lasach.
          Tobie również miłego niedzielnego już popołudnia.

          Polubienie

  6. Takie maleństwo to najlepszy wczasowicz! Niewiele jej potrzeba, mamusia, jej pierś i śpi sobie słodko 🙂
    My pierwszy raz z Olciem byliśmy zimą gdy miał 6 miesięcy, nad morzem :)I też było super. Bałam się jak to będzie w wakacje bo miał już 11 miesięcy i jest niesamowicie ciekawski i wszędzie raczkuje a okazało się że było wspaniale. Bawił się na kocyku na plaży, dużo spacerowaliśmy z wózkiem, stołował się w restauracji bo chętnie próbuje nowe potrawy.
    Dla nas te wyjazdy wakacyjne są bardzo ważne. Jest dokładnie tak jak mówisz, 24 godziny razem. W domu zawsze ktoś coś ma do załatwienia i ten wspólny czas się rozmywa.

    Na temat obrzydliwych komentarzy w ogóle się nie wypowiadam bo niedobrze mi gdy to czytam. Wydarzyła się straszna tragedia , niewyobrażalna a pierwsze co przychodzi niektórym do głowy to 500+ i oskarżanie rodziców.

    Buziaki roksanko :**

    Polubienie

    1. Ha! Piersi są, ale sztuczne 😉
      Takie kilkumiesięczne jest najlepsze: byłam z LP i jej ośmiomiesięcznym maluchem wtedy, i kilka lat później z naszym Pańciem. Tu raczej miałam pierwszą myśl, że mogli z wojażami poczekać, aż skończy miesiąc chociaż, dla większej odporności Małej, z drugiej strony warunki mają jak w domu, więc… A tak naprawdę to ze względu na Starszaka pojechali, bo wakacje by minęło, a nigdzie nie byli wspólnie- a tak był z dziadkami w górach i z rodzicami nad morzem 🙂
      Buziaki :***

      Polubienie

      1. Oj tam oj tam, mleczko miałam na myśli, bo na schaboszczaki jeszcze za mała 😉
        No tak, to jeszcze maleństwo ale pogoda sprzyja, warunki jak piszesz domowe, i świeże powietrze 🙂
        A Pancio niech korzysta z podwójnego wczasowania:))))
        ❤️

        Polubienie

        1. Schaboszczaki czy inne takie po wypiciu swojego mleczka pozwala łaskawie w spokoju zjeść rodzicom i bratu😀
          Domowe w sensie hotelowe z udogodnieniami, więc cała organizacja przebiega sprawnie. Świeże powietrze i u nas, ale bez jodu, piasku i morza. I basenu, co dla Pańcia najważniejsze.
          ❤️

          Polubienie

  7. Pamiętam podróże z rodzicami nad morze – 900 km, maluchem, we trójkę na tylnym siedzeniu 😀
    Moja Iga na pierwszą wycieczkę pojechała gdy miała 10 dni – jakieś 150km na pokazy lotnicze. NIe obudziły jej ryki silników, ale już głód tak 😀

    Bieszczady i Muszyna! ❤ Cudowne połączenie 🙂 I ja już się nie mogę doczekać Biesów, ale to jeszcze ponad miesiąc czekania .

    Polubienie

    1. 😀 w tym wieku dziecko interesuje tylko to, żeby mieć pełny brzuszek. Tuśka mi melduje, że Mała grzeczna, więc sprawnie się przemieszczają- mają wszędzie blisko, to na karmienie wracają do hotelu.

      Za to Ty w Biesach będziesz lepszą porą, choć jak lato ma trwać do listopada, to pewnie liście prędzej opadną niż nabiorą rumieńców 😃

      Polubienie

  8. Ojej! Pamietam podroz nad morze pierwszym autem, maluchem:-) My z mezem, dwoje dzieci, bagaze (cale mnostwo, bo dzieci male) i duzy pies. I zmiescilismy sie jakos, a potem byly wieksze auta i zawsze byl problem, czy wszystko wejdzie;) Ale wszyscy razem przez 24 godziny i ten wakacyjny luz…
    Komentarze bez komentarza:( Smutne to wszystko!

    Polubienie

  9. Od razu skojarzyło mi się z piosenką: „Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni… ” 🙂 Heh, sam nigdy poza województwo lubelskie nie wyjechałem, więc i wspominać za bardzo nie mam czego… Co do wspomnianego przez Ciebie hejtu, to za każdym razem gdy myślę że ludzie osiągnęli szczyt zbydlęcenia trafiają się jednostki które wyprowadzają mnie z błędu…Masakra!

    Polubienie

  10. No, właśnie we Włoszech nigdy nie byłam, więc zazdroszczę 🙂 Moja mama ze swoich podróży najmilej wspomina Sycylię. Przede wszystkim zaskoczyła ją niesamowita gościnność mieszkańców, jakiej nie spotkała nigdzie indziej.

    Dużo podróżowałam z dziewczynami, gdy były małe. Nadal razem wyjeżdżamy na wakacje. Oliwia swoją pierwszą imprezę zaliczyła w wieku 11 dni. Pojechałam z nią taksówką do znajomych na urodziny 🙂 a swoje pierwsze dwutygodniowe wczasy w wieku 4 tygodni.

    Oj, wróciłaś mnie wspomnieniami do podróży z dziadkami. Ja też leżałam na tylnym siedzeniu malucha, z nogami na szybie. Kiedyś użądliła mnie osa i dostałam takiej histerii, że do dziś nie wiem, jak dziadkowi udało się zapanować nad kierownicą. 😀

    Tak, smutne to. Też na to zwróciłam uwagę. Strasznie współczuję rodzicom, niewyobrażalna tragedia 😦

    Trzymaj(cie) się, kochana, i oby twoje plany doczekały się realizacji.

    Buziaki!

    Polubienie

    1. Włosi są bardzo serdeczni i gościnni, to fakt 🙂
      No proszę, wcześnie zaczynała imprezować ;P
      Mieliśmy przygodę z osą jak byłam z Pańciem na wakacjach. Miał trzy i pół roku i to był jedyny kryzys, kiedy chciał do mamy. Udało się opanować i wróciliśmy w terminie 🙂
      Mam nadzieję, że nic nie wyskoczy niespodziewanego.
      Buziaki:***

      Polubienie

Dodaj komentarz