Znaki na niebie…

Bociany odlatują. Ewidentny znak, że coraz bliżej jesień ze swoimi mglistymi porankami i chłodnymi wieczorami. Nawet ta najpiękniejsza- złota- nie jest w stanie zrekompensować odejście lata. I o czym ja będę pisać? I nawet nie chodzi tu o wysokie temperatury, ale że dzień coraz krótszy i w powietrzu unosi się nostalgia…

Ale! Jak na razie lato trwa i ma się dobrze. Susza też. Ja wiem, że pewnie nie u wszystkich, ale nawet z hucznie zapowiadanych burz i ulew, to u nas spadło co najwyżej pięć kropli albo dosłownie nic. W zamierzchły czasach już by szukano winnych tego stanu i gdyby w takiej wiosce mieszkała wiedźma, czarownica, inaczej mówiąc kobieta trudniąca się zielarstwem, wróżeniem, to już za stratę plonów, przedłużającą się spiekotę smażyłaby się na stosie. Wszak winny musi być.

Z tym przypisywanie winy zostało nam do dziś. Mechanizm znany od wieków i wciąż ten sam. Wystarczy skierować niechęć na jakąś grupę, taką, która nie zagrozi władzy, ale wystarczająco istotną, żeby zadowolić pospólstwo. Sami podpalą stos…

*

Uprzątnęłam taras z wysuszonych kwiatów. Moja i nasza wspólna nieobecność oraz wysokie temperatury mocno dały im się we znaki. Nie wszystkim, ale niektóre już nie były do odratowania. Smętniej się zrobiło, mniej kolorowo, więc w pierwszej chwili miałam ochotę dokupić, ale za niedługo kolejne wyjazdy, więc… I pomyślałam, że jak wrócę, to kupię… wrzosy. I ten fakt i odlatujące bociany uświadomiły mi, że jesień już przegląda swą szafę, planując podróż w te strony…

Dzisiejsza noc- noc Perseidów. Warto nie spać i spoglądać w niebo obserwując deszcz meteorów. Wypowiedzieć życzenie, może nawet niejedno, a nuż się z iści. W końcu to zaczarowana noc 😉

 

50 myśli na temat “Znaki na niebie…

  1. Noc Perseidów? A u mnie pochmurno 😦

    To oskarżanie … jakie to faszystowskie … właśnie dzisiaj mi się zagotowało podczas rozmowy z przyjaciółką, bo wspomniała coś o białym vanie, który rzekomo porywa dzieci, mówią na FB, znaczy Oni porywają. Też zauważyłam te łańcuszki, ale albo sprawdzam źródła, albo ignoruję. Ale dzisiaj już trzech znajomych się tym podnieciło i opublikowało, a myślałam, że akurat u mnie na FB w znajomych nie ma aż tylu wioskowych kretynów … a jednak. Więc w czasie tej rozmowy klik klik … ile mi to zabrało, osiem sekund? I już znalazłam info, że to fake news. Osiem k*** sekund. Tak, to dziecko, które znaleziono bez nerek gdzieś tam porzucone to też fake news. Bułgarzy jeszcze u nas nie wycinają nerek … kurcze, dlaczego ludzie tak rzadko sprawdzają źródła? Skoro nie są w stanie zrobić dwóch kliknięć w sprawie takiej pierdoły, jak się ma ich kompetencja na temat leczenia raka, szczepionek czy samodiagnostyki co ich w dupie strzyka? AAAAgggrgrgrgrggrhhhh … mówię Ci, zagotowałam się!

    Polubienie

      1. Ja mieszkam przez całe życie na wsi. To figura retoryczna 😊 na wsi mieszkają zapewne też wioskowi geniusze, niestety przypadek białego vana pokazuje, że wśród moich znajomych jest ich przynajmniej o trzech mniej.

        Polubienie

          1. Sama już dłużej mieszkam na wsi niż w mieście i jestem bardziej wiejska, niż niektórzy rdzeni mieszkańcy, ale nie raguję na to stwierdzenie, które jest schematem myślowym alergicznie. Bo „ wsiok” dla mnie to nie jest automatycznie mieszkaniec wsi, choć nie zaprzeczam, że ma pejoratywny wydźwięk. Tak sobie myślę, że więcej dystansu i mniej dosłowności w odbiorze. Życie nie jest sprawiedliwie. Np. szczury i świnie rownueż są obrażane😉

            Polubienie

            1. Wydaje mi się, żee mnie jest dużo dystansu, ale słowo to słowo:). Może zrobić dużo szkody. Dystans, każdy stara się go mieć,choć to pierońsko trudne. Nie ma co od razu obrażać się za zwrócenie uwagi. Oczywiście wiem, że na swoim blogu można robić/mówić wszystko… pozdrawiam wieczornie.

              Polubienie

              1. Ależ tu nikt się nie obraża 🙂
                Próbuję wytłumaczyć (może nieudolnie) w jakim kontekście stwierdzenie było użyte. Ale
                masz rację, że użycie stereotypowej przenośni może się nie podobać albo kogoś urazić i ja tego nie kwestionuję. O dystansie napisalam, żeby nie odbierać tego, jako stwierdzenia, że mieszkaniec wsi = tłuk. Dla mnie to oczywiste.
                Pozdrawiam 🙂

                Polubienie

    1. Ja musiałam wyjść na zewnątrz, bo przez okno dachowe widać było za mały skrawek nieba.

      Twojemu wnerwieniu się nie dziwię, bo ogólnie jest tendencja, do wydawania szybkich wyroków. Bez wnikania w szczegóły, a naród lubi teorie spiskowe. Jak coś jest na ten moment niezrozumiałe, niewytłumaczalne, to trzeba znaleźć winnego. (Przecież samoloty nie spadają z prezydentem na pokładzie). Ech… Ja już dawno machnęłam ręką na znajomych, którzy podniecają się każdym fake newsem, bo to ich karmi, i mają pod czym zostawiać swe „błyskotliwe” komentarze 😉 Jakoś nie widzę ich dyskutujących np. pod postami lekarza obalającego manipulacje antyszczepionkowców, bo mając za argument tylko „włącz myślenie” i „koncerny farmaceutyczne to mafia”, na takim profilu zostaliby zmiażdżeni.

      Polubienie

  2. Zatrzymajmy je, nie pozwólmy odlatywać….może wtedy jesień, nie nadejdzie…
    Napisałaś jak zwykle tak sugestywnie, że usłyszałam wycie wiatru za oknem, poczułam zimny powiew za kołnierzem i smagnięcie deszczu na twarzy……brrrrr!!
    Nie mogę powiedzieć, że jesień jest sama w sobie paskudna (czasem bywa nawet słoneczna i miła) ale ma jedną wyjątkowo obrzydliwą cechę, ciągnie za sobą tą gorszą siostrę – zimę….a tej nie znoszę, nienawidzę i z każdym rokiem bardziej się boję. Nie tylko zimna, którego nie toleruję, nie tylko popękanych dłoni, mimo ubierania dwóch par rękawiczek ale także tej upiorniej ciemności i szalejących w naszych drogach oddechowych wirusów. Nawet z ekranu telewizorów szczerzy do nas swoje brudne jak śnieg w mieście zęby w postaci zakatarzonych, kaszlących i wiecznie „niewyraźnych” bohaterów nachalnych reklam.
    Mam nadzieję, że lato potrwa w tym roku wyjątkowo długo jeszcze, tak do końca lutego przynajmniej ;))
    U mnie niestety też na niebie rozgościło się spore stado malutkich baranków i obserwacja nieba jest bardzo utrudniona, niemniej udało mi się pod koniec spaceru, nad naszym domem zobaczyć jedną całkiem długo spadającą gwiazdę 🙂 I jak zawsze stwierdzam, że w tym jest coś bardzo magicznego i radosnego (mimo późnej pory wydarłam się na całe gardło „taaaaaam!” ) Może jeszcze pójdę do ogrodu, może baranki przeszły w inne miejsce i dane mi będzie jeszcze sobie pokrzyczeć do gwiazd 😉
    Kosmicznie pozdrawiam :))

    Polubienie

    1. Mnie martwi jedno, że młode mogą nie dolecieć do ciepłych krajów. Podobno 40% z nich pada po drodze. A w tym roku około dwóch tygodni wcześniej wyruszyły.
      Ha! a nie taki był mój zamiar, żeby straszyć jesienią 😉 I wiesz, (no pewnie, ze wiesz :*) z identycznych powodów nie mogę jej polubić po całości, dlatego najbardziej lubię wiosnę, bo za nią przychodzi lato. Pokręcone to, ale wiem, że rozumiesz.
      Ja chyba widziałam trzy i pół 😉 No deszczu nie było, ale to zaklęty krąg. więc czego się spodziewać?;P Podobno najwięcej miało spaść o trzeciej godzinie. czuwałaś?
      Serdeczności kosmiczne :)*

      Polubienie

      1. Roksanno, czuję przymus napisania: u mnie pada :Ooo Od pięciu minut i burza jakby nadchodzi/ nadeszła; całkiem dobrze leje – może ktoś odczarował moje miejsce 😉 Normalnie mam wrażenie ,że słyszę śpiew trawy i drzew i wszystkiego zielonego. Tak się z nimi cieszę :DD ( omateńko, w tym momencie cieszenia zobaczyłam na tarasie nowy tekstylny transporter królewicza- ups niestety miał tylko wywietrzeć a zmókł)
        Czuwałam, byłam o 3 i 4 w ogrodzie, ale baranków przybyło i okienka do nieba malutkie były. Nie było szans. Jeszcze się nie poddaję, bo następne dni też są jeszcze gwiazdowe.
        Jasne ,że wiem o co cho. Tak samo pokrętnie myślę :***
        Wow, jak ulewa; czekaj podzielę się z Tobą 😉

        Polubienie

        1. Od razu mi lżej, że u Cię leje! 😉 U mnie jest 20%szansa nocą. Taaa… Ale może coś z tego zachodu dojdzie.
          Tak, można jeszcze obserwować i cieszyć się magią bez konsekwencji 😗
          U nas raz jak padało to Tata miał otwarte okna w aucie, ale nie poszedł przymknąć, stwierdziwszy, że to nieduże poświęcenie, niech pada. Oczywiście, padało wtedy całe 5 minut 🤣

          Polubienie

        2. Ajda,
          aplikacja pokazuje mi, że u mnie pada, więc wyszłam na dwór, z drugiej strony domu 😂😂😂, bo z sypialnego okna przez moskiterę uznałam, że mogę nie dowidzieć…. Taaa OM się śmieje, że zaraz wyruszę na wieś w poszukiwaniu deszczu, wszak ciągnie się kilka kilometrów.🤣Noc ciepła- 24 stopnie, to jakiś obłęd.

          Polubienie

  3. Ajda, to tak samo jak ja:-) Zobaczylam tylko jedna spadajca i i krzyczalam do meza „leci!”Cudne zjawisko, mnie zawsze zachwyca, ale nie mialam czasu na to zachwycanie, za szybko…
    Roksano, no nieee, jeszcze niech ta jesien szafy nie otwiera! Tez kupilam wrzos na balkon, bo za duzo slonca i niektore kwiatki marne.

    Polubienie

    1. Izunia, ja zawsze jak widzę to krzyczę ;)) a że my późno na tych spacerach , to Mąż mi czasem buzie ręką zakrywa. No, tak bezgłośnie z tych gwiazd nie potrafię się ciaszyć ::pp
      I mocno Cię ściskam 😉

      Polubienie

  4. Nie oglądałam, choć pewnie byłoby widać, bo niebo czyste. Siedziałam głównie przy psie, wczoraj było z nią źle, nie jadła, jak ją wyniosłam na dwór, to stała w na miejscu i nie zrobiła siku. Ale dziś wstała, napiła się, na dworze połaziła i załatwiła wszystkie potrzeby. Ale nie je, jest przeraźliwie chuda i głównie przysypia. jestem z nią sama od tygodnia i jeszcze tydzień będę – paradoksalnie tak jest mi łatwiej.
    Obwinianie znam na co dzień. Pewnie jest to jakaś strategia potrzebna człowiekowi, skoro tak się dzieje od początku cywilizacji, to jakoś porządkuje rzeczywistość, zmniejsza napięcie i sprawia, że świat staje się bardziej zrozumiały. Bo jeśli na pewne rzeczy nie mamy wpływu, to czujemy zagrożenie, a tak można mieć złudzenie, że panujemy nad zagrożeniami. U mnie w domu przeszło do historii pytanie zadane przez męża: Kto przepalił żarówkę?! Bo ktoś musi być winny. Ostatnio wypadł mu dżem z lodówki, więc było śledztwo, kto go jadł ostatni, bo na pewno źle odstawił i dlatego spadł. A nawet się nie stłukł. A to są wszystko bzdury, mało istotne rzeczy.
    Tak że tak.

    Polubienie

    1. Aniu, rozumiem, ze siedzisz przy piesku… Wysylam cieple mysli w Wasza strone.
      Znam takie obwinianie z dziecinstwa, to pozostaje w czlowieku:((( Trzymaj sie!

      Polubienie

    2. No u mnie czyste, ale szału nie było- zamiast deszczu kilka kropel ;p Ale widziałam i to się liczy!
      Aniu, tak mi przykro z powodu Lu. Ona cierpi i Ty cierpisz…
      Tak! To taki mechanizm obronny szukanie winnego. Chyba nikt do końca nie jest od tego wolny. Choćby tylko w myślach… Ale przypisywanie winny przy każdej bzdecie to już patologia.
      Ściskam serdecznie.

      Polubienie

  5. U mnie pory roku odwrotnie, jeszcze zima, ale co to za zima kiedy tak zielono, w moim ogrodzie juz od tygodnia kwitna fiolki, musialam je miec, bo kocham te kwiatuszki, rozrosly sie, mam zielono-fioletowy dywan.
    W niebo nie patrze, zapominam o niebie, dopiero jak wyjezdzam w country nagle widze niebo, ja mam tutaj niebo poludniowe, podobno bardziej usiane gwiazdami i podobno sa jasniejsze.

    Polubienie

    1. Taka zima jest lajtowa, ale myślę, że mi najbardziej odpowiadałaby ta na WK-mogłabym tam mieszkać od listopada do kwietnia😀
      Oj, to ja ciągle gapię się w niebo. Uwielbiam obserwować „baranki” 😉

      Polubienie

      1. Oj, ja również często na spacerze z głową w gwiazdach; czasami niebo jest cudownie wygwieżdżone, takie w 3 D; uwielbiam. Baranki też cudne i kalejdoskop barw przy zachodzie słońca (wschodów w życiu widziałam niewiele, cóż to pora najlepszego snu :pp)
        Patrząc na gwiazdy czuję wyraźniej, jakim pyłkiem jesteśmy tutaj na ziemi. Szczególnie jak jedziemy kilkaset kilometrów, czasem jesteśmy już w przyjaźniejszym klimacie- taki szmat drogi za nami….podnoszę głowę ….a Wielki Wóz dokładnie tak samo nade mną, jak w domu, kiedy stoi zaparkowany nad tarasem. Dla niego nasze 2500 km to nic, żadna odległość 😉

        Polubienie

          1. Jak byliśmy „parę” lat młodsi i jeździliśmy z dzieciakami autem do Hiszpanii pomimo chronicznego braku kasy, zdarzało nam się nocować na takim jednym parkingu między Nimes a Perpignan. Parking był / jest „na samym środku niczego”, ale żaden hotel świata nie zapewniał takiego widoku – aksamitno-granatowe niebo upstrzone milionem gwiazd, miękka, zielona trawa, a zapach kwiatów odurzał… Szkoda było czasu na sen, tak pięknie było… Żadnego hotelu nie pamiętam tak dobrze, jak tego widoku. 🙂

            Polubienie

            1. To prawda! Wszystkie te luksusowe hotele są na jedno kopyto- mogły zachwycić raz, jak człowiek znalazł się w takim pierwszy raz, gdy wcześniej podróżował tylko po komunistycznym kraju😉
              Ostatnia moja noc spędzona pod gołym niebem była kilka lat temu, jak razem z PT pilnowałyśmy Tuśkowego w budowie domu😀Leżałyśmy na leżakach, jadłyśmy holenderskie śledzie i popijaliśmy je, gapiąc się w niebo i gadając o wszystkim i o niczym. Nad ranem deszczyk nas wygonił pod dach. Ech…

              Polubienie

  6. Nie wypowiedziałam życzenia….niebo było zachmurzone,ale może, mimo to, też się ziści? 🙂

    Też obserwuję te coraz krótsze dni, chłodniejsze wieczory i nie mogę się odpędzić od myśli, że lato powoli odchodzi. A szkoda. Bo lubię bardzo!

    Polubienie

              1. Roksanno, ja skarpetki do spania lubię (mam takie słodkie luźniutkie, specjalne śpioszkowe ) ale w ciągu dnia chodzę bez skarpetek, jak tylko długo się da. Czasem już bardzo zimno a ja tylko w bawełnianych „stópkach” W ogóle obraziłam się na dłuższe skarpety, noszę tylko takie mini do pół kostki. Kolanówki czy rajstopy pod spodnie ; nie da się !! Dlatego od jesieni marznę…..brrrrrrrr!

                Polubienie

  7. Chyba, że chmury zasłaniają niebo…
    Uwielbiam perseidowe noce
    ale w tym roku – guzik

    idziałam boścki zbierające się do odlotu
    cóż…
    koło natury się kręcui

    Polubienie

Dodaj komentarz