Przegadany dzień…czyli samo życie!

Poranek święta pracy przywitał mnie deszczem. Zanim zwlokłam swą cielesną powłokę z łóżka, OM już zdążył wybyć z domu- jedni się grillują byczą, inni świętują, a niektórzy pracują. Samo życie!

Zaległabym z powrotem w łóżku, gdyby nie wizyta jednej z Czarownic. Zapowiedziana, oczekiwana. Stwierdziła, że jak się nie możemy zgrać, kiedy ja jestem w DM, to odpali swoją miotłę i przybędzie. Sześć przegadanych godzin przy chińszczyźnie (własnej roboty) i cieście z truskawkami oraz  porzeczkowym (od Sowy) bez kropli wina chlip, chlip, chlip  zleciało błyskawicznie. Na szczęście się wypogodziło i żadne pioruny i inne grady nie przeszkodziły w kontemplowaniu zieleniny za oknem. Za oknem, bo jednak wiatr był na tyle chłodny, że siedzenie na tarasie nie byłoby już tak przyjemne.

Kiedyś przyjeżdżała do mnie grupowo: z moimi przyjaciółmi, dla których pewnego dnia formalnie stała się rodziną, albo z resztą Czarownic. Od jakiegoś czasu jest w separacji (nie od całej rodziny), pewne relacje się pokomplikowały- samo życie!- i choć wciąż się spotykamy w babskim gronie, to już niekoniecznie w szerszym mieszanym. Po raz pierwszy zdecydowała się przyjechać sama, wiedząc, że u mnie zawsze są drzwi otwarte 🙂 Na kilka godzin, bo przecież nie zostawia się trzech kotów na pastwę losu  😉

Miło usłyszeć, że nie rozumie, dlaczego wcześniej nie wybrała się sama, przecież drogę zna od lat, a od kilku jest panią własnego czasu- tylko jej się tak wydaje, bo koty rządzą! Panią własnego czasu nie jest zaś inna Czarownica, najbliższa mi sercu- siostrzana. I choć serce mnie boli na tę okoliczność, bo nie mogę się pogodzić z jej podporządkowaniem się, to rozumiem powody. Kleszcze zależności potrafią ścisnąć tak mocno, że człowiek nie widzi innej drogi jak w nich tkwić. Paradoksalnie dają poczucie bezpieczeństwa. I odbierają wolność. Nawet tę odrobinę, jaka w każdym związku jest konieczna, żeby poczuć się w nim na równych prawach…

a mój trawnik domaga się koszenia, ale jak tu kosić jak mlecze wystawiają swe łepki do słońca?

mlecz

słonecznych dni dla Was 🙂

44 myśli na temat “Przegadany dzień…czyli samo życie!

  1. Wiem o czym mowisz pisząc o zniewoleniu w związku. U mnie na sczęście jest ok, jak chcę coś zrobić sama, pojechać gdzieś, to oczywiście to robię i mam wsparcie.
    Choć ostatnio kiedy tak mi się ułożyło, że każdy wieczór spędzałam poza domem, bo mam swoje życie pozarodzinne, to mąż zaczął strzelać focha i zrobiło mi się przykro. Zapytałam, ćzy w związku zmoją nieobecnością zabrakło mu ugotowanego świeżego obiadu, upranych gaci czy skarpetek w szufladzie?
    Wtedy się zreflektował.

    Polubienie

    1. ech, bo jak się „czas mijania” wydłuża, to i najlepszym się foch zdarzy 🙂 ważne, że idzie się dogadać.
      Gorzej, jak w związku nie ma się nic do gadania, Albo prawie nic, a bez zgody- nie masz bez narażania się na awanturę i permanentnego focha, bo partner bywa wredny i już. Z tą wredotą można walczyć, jak się ma poczucie własnej wartość, ale gdy ono sklęsło- z różnych powodów- to już łatwo nie jest i najczęściej się wybiera względny spokój.

      Polubione przez 1 osoba

      1. No moja męża na pewno nie jest wredotą, nie wiem, jakbym sobie dałą radę z kimś takim u boku, to się nazywa toksyczne związek..

        Polubienie

  2. Szesc godzin przegadanych, niesamowite, kiedys tak, ale teraz koniec, nie mam sily na dlugie wizyty i wszystko jedno czy mowie czy slucham, do dwoch godzin daje rade, a potem nawet glos mi wysiada, i tak ogolnie chce byc juz sama, dobrze jest bo wszyscy juz wiedza i nie mecza.

    Polubienie

    1. Przy pigułach mam różne etapy, większej aktywności podreperowana toczeniem, a potem z każdym dniem słabnę, aż przychodzi czas, ze nie mam siły mówić- głos mam slaby i wszyscy, to słyszą, więc wykorzystujemy ten silniejszy czas na maksa, To była zapowiedziana wizyta, więc się przygotowałam nic nie robiąc wcześniej ;p I sprawiło mi to dużą radość. Sama obecność też by wystarczyła, ale fajnie było sobie pogadać z osobą, która po latach pewnych kompleksów i zahamowań, stała się osobą samodzielną ,która zna swoją wartość i czuje się spełniona…gotowa też na pewne zmiany…silną! I ta siła z niej promienienie! 🙂

      Polubienie

  3. Gaduła! 🙂 Choć znam osobę która przez telefon potrafi 6 godzin gadać 🙂 Ja pierwszy świąteczny dzień przeleżałem, dziś popracuję, a jutro znowu się pobyczę i po majówce 🙂

    Polubienie

    1. Nie tylko gadałam, ale z ogromną przyjemnością słuchałam:) I generalnie obyło się bez polityki, choć zahaczyłyśmy, bo bliska koleżanka pracuje w dużym zakładzie państwowym, a tam, wiadomo nominacje z klucza partyjnego na najwyższe stołki.
      W rozmowach telefonicznych trzygodzinnych jestem wprawiona 😉
      Miłej pracy a potem byczenia się! 🙂

      Polubione przez 1 osoba

      1. Ciężko o politykę nie zahaczać, szczególnie teraz… Dziś awanse i stołki mają przedstawiciele wiadomej partii, reszta jest kopana w d…

        Polubienie

        1. Zawsze tak było,
          nowa władza, nowe kierownictwo,
          ale koleżanka w firmie pracuje już 30 lat, przeżyła niejedną władzę, ale ta, to powtórka tego, co było za ich poprzednich rządów przez dwa lata-brak kompetencji. Poprzednicy kradli, ale firma się rozwijała, dziś jej grozi brak płynności finansowej…

          Polubienie

  4. Ale z Was gaduły 🙂 I to bez wina! 😀

    Bardzo sobie cenię wolność w związku. Nie wyobrażam sobie nie mieć tej własnej przestrzeni, choć mam w rodzinie taką parę, w której mąż nie wypuszcza mojej siostry ciotecznej nawet do mnie, na babski wieczór. Może jechać, jeśli on pojedzie z nią!

    Polubienie

    1. A ja się właśnie szykuję na dziewczyński wieczór przy białym winku. Mało tego mąż mnie zawiezie, żebym mogła skosztować „kfaśnego” wujka.

      Polubienie

        1. ha!
          przypomniało mi się, jak kiedyś zabrałam LP na babski wieczór do DM z moimi Czarownicami. Poprosiła mnie wtedy, żeby nic nie mówić jej mężowi, że wieczór skończył się w knajpce na tańcach 😉 Dopiero po latach się przyznała- dziś nie ma żadnych problemów z wyjściem, czy wyjazdem solo 🙂 A spotkanie wspomina do dziś :)))

          Polubienie

  5. Jak to fajnie spędzić czas na pogaduchach z kimś, kogo się lubi. Do mnie zapowiadała się z wizytą koleżanka (typ wampira energetycznego), ale na szczęście nie dojechała, bo by mi popsuła humor na cały dzień. U nas mlecze już przekwitły.

    Polubienie

    1. Oj, nie mam takich koleżanek- taka znajomość u mnie by nie przetrwała.
      A ta moja koleżanka jest na tyle bliska, że jak przyszła Tuśka, to się przywitała uściskami i słowem: cześć ciocia🙂

      Polubienie

  6. Uwielbiam takie przegadane godziny.
    Ale muszą być spełnione dwa warunki.
    1.Do przegadania potrzebna mi tylko jedna Czarownica.
    2. Musi nadawać na tych samych falach.

    A jeśli chodzi o trawniki – to jasna sprawa, że mleczy się nie kosi. Więc albo się czeka z tym koszeniem aż przekwitną albo po prostu pozostawia takie „wyspy mleczowe.”.
    Jeśli jeszcze nie byłaś – to zapraszam do „Mojego” Zamku…
    :-)..

    Polubienie

Dodaj komentarz