Kicha i kichanie…;)

U Pańcia ospa, więc mimo iż jestem już w domu, jeszcze szkraba nie przytulałam ani nawet nie widziałam, nie licząc fotki bidulka wysmarowanego w kropeczki. Z moją obniżoną odpornością mógłby się jakiś półpasiec przyplątać, więc kwarantanna zalecana. Szczególnie że Rodzinna na jakimś sympozjum lekarskim po Afryce się włóczy. Więc kicha… I kichanie, bo mnie napadło- to mi zapewne sprzedał Misiek.  A starał się jak mógł, bo do szpitala po mnie to nawet w maseczce przyjechał.

Tym razem zmieniłam lokum: po raz pierwszy nie dość, że nie na „swoim” łóżku, to nawet nie na „swojej” sali. Moje łóżko było zajęte przez panią, która już leżała kolejny dzień, więc  żadne negocjacje nie wchodziły w grę, a salę zmieniłam, bo nie zamierzałam marznąć z powodu nieszczelnego okna. I tak znalazłam się w 4. a nie w 6. osobowej sali z dwiema „starymi” koleżankami i jedną nową. Drugą noc spędziłyśmy już we dwie, z panią- o której wspominałam w poście „ku przestrodze”- dla której jak sama mówi, jestem autorytetem. No cóż, Ona dla mnie jest klasycznym przykładem, jak nie powinno się postępować. Teraz przyznała się, że leczenie po wznowie- tej po 13 latach- powinna  rozpocząć…prawie dwa lata temu. Fakt, jedne guzki się pojawiały inne znikały po suplementacji- według niej- witaminą B17  i ziołami. Ale kiedy pojawił się guzek w śródpiersiu (o ile dobrze pamiętam), który według p. Doktor bezpośrednio już zagrażał życiu, i leczenie było już koniecznością, to w końcu skapitulowała. No cóż, akurat niechęć do leczenia jestem w stanie pojąć. Sama- w 2008 roku- kiedy usłyszałam, że mam skorupiaka, to oczywistością była dla mnie operacja, ale leczenie już nie. Wszystko się we mnie buntowało przed nim. I myślę, wiem to na pewno, że bardziej mnie ono przerażało niż sam skorupiak. Jednak jak przyszło co do czego, wiadomo, że się poddałam. Zresztą moja wiedza, moja świadomość nie pozwalała na żadne negocjacje. W tej chorobie czas ma ogromne znaczenie. Nie można liczyć na cud, że coś zniknie tak od sobie, bo połykamy witaminki. To, że markery spadają, niekoniecznie musi mieć odzwierciedlenie w tym, że skorupiak zostaje pokonany. Nawet obraz TK nie daje nam gwarancji, bo tych najmniejszych zmian nie uchwyci. Dlatego zawsze, kiedy lekarz zaleci leczenie chemią czy radioterapią jest to konieczność. Jeśli chcemy żyć, jeśli chcemy to życie sobie przedłużyć, jeśli chcemy pokonać raka.

Już któryś raz leży z nami pacjentka lat 72. Nasz rozbawiacz 🙂 Fryga, którą energia rozpiera. Nie sposób się przy niej nie śmiać. Sąsiadka namawia ją, żeby się zapisała na Uniwersytet 3 Wieku, a Ona mówi, że jest wciąż w pierwszym wieku ;D Widząc na łóżku jednej z pań kosmetyczkę wypchaną kosmetykami do pielęgnacji urody, mówi, że ona szybko rezygnuje z tej młodości, bo szkoda czasu na pacykowanie się. Pośpiewałaby, bo lubi, ale nie jest melodyjna 😀 Rozmawiałyśmy na temat wyników, brania suplementów i wit. D3 na kości i nagle pani zeszła na temat seksu. Śmiałam się, że nie nadążam ;P

Tuśka przyjechała do mnie w sobotę i przenocowała. OM był codziennie oprócz poniedziałku. Oprócz PT (Aliś na wakacjach) odwiedziły też mnie moje dawne koleżanki- dobre dusze 🙂 Przy nich żarty i śmiech, mimo, czasem poważnych rozmów, to  standardowy wypełniacz. Nie widziałam się z nimi dwa lata, ale to nie miało żadnego znaczenia. Czas w DM szybko mi zleciał, mimo iż to nie był łatwy tydzień. Z różnych powodów. A wczoraj z LP spędziłam całe popołudnie i wieczór.

A dziś kicham…:(

***

Mikołajkowy dopisek.

Tuśka podesłała mi wideo jakie dla Pańcia przygotowali na jutro dzięki http://www.listymikolaja.pl/?gclid=COOqisOb3dACFYIxcgodBwQEgg.

Naprawdę fajna rzecz :))) Szkoda, że tak późno, bo może którejś z Was by się przydało, no ale jeszcze mamy święta, więc…

A dla WAS szczodrego jutro, o ile oczywiście byliście grzeczni ;p

 

 

20 myśli na temat “Kicha i kichanie…;)

  1. ” Zresztą moja wiedza, moja świadomość nie pozwalała na żadne negocjacje. W tej chorobie czas ma ogromne znaczenie. Nie można liczyć na cud, że coś zniknie tak od sobie, bo połykamy witaminki. To, że markery spadają niekoniecznie musi mieć odzwierciedlenie w tym, że skorupiak zostaje pokonany. Nawet obraz TK nie daje nam gwarancji, bo tych najmniejszych zmian nie uchwyci. Dlatego zawsze, kiedy lekarz zaleci leczenie chemią czy radioterapią jest to konieczność. Jeśli chcemy żyć, jeśli chcemy to życie sobie przedłużyć, jeśli chcemy pokonać raka.”
    Biore sobie te slowa gleboko do serca.Mam duze watpliwosci co do mojego leczenia .Teraz sie zastanawiam czy podpisac zgode na 2 RTG w tym roku.Jestem jak juz pisalam po 3 tomografie.Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Renatko,
      jak już pisałam również jestem po 3 TK i PET-cie a przede mną kolejne. Mam wątpliwości, wiem, że nie służą mojemu zdrowiu, ale są koniecznością by lekarz mógł zadecydować co dalej.
      Za wcześnie, żeby składać broń.
      Uściski 🙂

      Polubienie

  2. No strzeż się faktycznie wirusa ospy bo pólpasiec to podobno masakra…

    Trzymaj sie ciepło:*

    p.s. oby takich straszych pan bylo wiecej, swiat bylby lepszy:)

    Polubienie

    1. Od wczoraj już nie ma żadnej nowej krostki, więc pewnie pod koniec tygodnia już nas odwiedzi 🙂

      Coraz więcej jest takich z uśmiechem, co to nie narzekają, mimo że los ich nie rozpieszcza. ( Ta Pani najpierw kilka lat temu pokonała raka płuc a teraz walczy z rakiem jajnika).

      Polubienie

  3. Witaj
    Do mnie prezenty już dziś zawitały, kończę 53 latka !
    A Tobie przede wszystkim zdrowia życzę i uśmiechu na co dzień:)
    Pozdrawiam gorąco:)

    Polubienie

  4. Dzięki lekceważeniu witamin, a zwłaszcza wit. C (naturalnej, a nie syntetycznej), lekceważeniu natury i ślepej wierze w boska nieomylność lekarzy, mamy co mamy, czyli wysyp nowotworów.

    Polubienie

    1. „Wysp nowotworów” na pewno nie jest spowodowany „nieomylnością” lekarzy- oni co najwyżej przyczyniają się do smutnej statystyki nie wyleczalności.
      Odżywianie, tryb życia, stres, geny, odporność, etc, to są przyczyny…
      Widzę, że moda na wit, C lewoskrętnej ma się dobrze 😉 Naukowo nie jest udowodnione, tak jak wit. B17. Moda i ślepa wiara w witaminy te niechlubne statystyki jeszcze bardziej zwiększają, bardziej niż „nieomylni” lekarze. Pacjent powinien mieć elementarną świadomość i być czujnym. Zawsze można skonsultować z innym lekarzem, a nie wierzyć w” cudowne naturalne leki” i nie podejmować leczenia.

      A witaminy naturalne zawsze służą naszemu zdrowiu 🙂 Choć bywa, że i je można przedawkować.

      Polubienie

      1. Nie da się przedawkować naturalnych witamin, trzeba by je zjadać w nieprawdopodobnych ilościach, nie kontrolując ich poziomu w organizmie. Syntetyczne – owszem można, ale sprawa jest o tyle problematyczna, że zawartość witamin w suplementach i ich przyswajalność jest znikoma. Z chorobami genetycznie uwarunkowanymi jest inny problem. Naturalna wit.C (to że jest lewoskrętna nie ma żadnego znaczenia) powinna być stosowana zwłaszcza u pacjentów poddanych działaniu chemii. Na zachodzie stosuje się wlewy dożylne. Odżywianie – owszem, stres – być może, choć wątpię, odporność zabijamy lekami, genetyka jak najbardziej, ale jak wytłumaczyć nowotwory u dzieci, zwłaszcza z rodzin nieobciążonych genetycznie?

        Polubienie

        1. Można. Moja ciocia pochłaniała sporo pomidorów i miała za duzo potasu- lekarz kardiolog na wizycie z wynikami steierdzil.
          Stres powoduje obniżenie odporności -każdy onkolog w zaleceniach pierwsze co mówi to unikać stresu.
          Akurat wir. C trudno jest przedawkować a wlewy stosowane na zachodzie to kolejna moda i biznes. Wit. C nie leczy raka, rownież nie zapobiega przed mim.
          Oczywistym jest, ze zdrowe odżywianie zmniejsza ryzyko, ale nie chroni przed. Sa nowotwory na które jak sie odżywiamy nie ma aż takiego albo żadnego znaczenia.
          Dzieci chorują bo ich komórki sie zmutowany. Dlaczego? To jest dobre pytanie.

          Polubienie

          1. Czy tylko moda? Osobiście znam dwa przypadki w Niemczech, kiedy obyło się bez chemii. Naturalne środki. Ale tam oczywiście wykrywalność jest znacznie wcześniejsza niż u nas i ludzie nie boją się natury.

            Polubienie

            1. I tu jest kliucz: wczesne wykrycie.
              W sieci jest sporo pacjentów którzy zaufali i poddali się naturalnemu leczeniu, rownież wit. C i przegrali, bo nie pomogło. Dlatego do wszelkich takich nowinek należy podchodzić ostrożnie. Można je stosować wtedy kiedy i tak chemii jako leczenia by nie było, bo nie zawsze rak= chemia.

              Polubienie

              1. Jeśli chemia, to dlaczego nie wit. C? Zaszkodzi? Zniweczy działanie chemii?
                Zresztą tu nie tylko o wit. C chodzi, a o inne naturalne środki, niszczące komórki rakowe (tylko rakowe…).

                Polubienie

              2. Tak. Nie przy każdej chemii można wlewy wit.C stosować. Tak jak innych preparatów witaminowych lub ziołowych.
                Mnie akurat o wit.C p. Doktor poinformowała w 2014 przy wznowie. Zresztą nawet o tym wspomniałam na blogu.
                Problem z tymi naturalnymi jest taki, że nie ma badań iż leczą. Są dowody, że „zaleczają”. Bo czy dana terapia jest skuteczna wiadomo jest po latach jak nie ma przerzutów. To że guzy znikają, markery lecą w dół w niektórych przypadkach jeszcze nie jest dowodem na cudowny lek. Takich okrzykniętych już było wiele. Dlatego nigdy nie można ulec i stosować zamiast terapii.
                Z drugiej strony, szkoda, że jak coś jest obiecujące to farmaceuci blokują i tak naprawdę zaprzestaje się badań.

                Polubienie

Dodaj komentarz