Mam pytanie…

Najpierw miałam dylemat czy pytać, czy nie.  Nie muszę się utwierdzać we własnej opinii, ale jestem ciekawa, ile osób ma inne zdanie/ podejście do sprawy.

A mianowicie:

Jaki facet ( w domyśle żaden)*  pozwoli sobie na to, że żona zostawia go z dzieckiem i jedzie na dwa dni do miejscowości, w której: skończyła liceum i studia,  ma rodzinę i własne lokum, spotyka się z koleżankami, czasem na imprezie? I robi to kilka razy w roku.

*Ktoś mnie przekonywał, że właśnie tak jest: ŻADEN!!!

A Wy jak myślicie?

Zostawiam to pytanie na blogu zamiast konkretnego ( opisu)  postu na ten temat, bo mnie fizyczność dopadła. Ból gardła i ogólne rozbicie, które mnie dziś dopadło, jak tylko otworzyłam oczy- skutecznie uniemożliwiają jakąkolwiek działalność umysłu i ciała,  natenczas 😉

31 myśli na temat “Mam pytanie…

  1. Hm, nie wiem?

    Jej, jaka głupia odpowiedź mi wyszła. Ale chyba nie znam odpowiedzi. Albo nie pojęłam pytania 😀 Ale ja też dziś nie w formie 😛

    O już wiem, chyba to kwestia indywidualnych ustaleń między małżonkami 😀

    Polubienie

    1. Asiu, no…ech…pewnie zagmatwałam, bo powinnam postawić pytanie: czy facet powinien się zgadzać/tolerować czy nie…? Ale tak mi postawiono pytanie, sugerując już odpowiedz, że żaden. Więc automatycznie, według tej osoby, żona jest tą, która tak robić nie powinna. Niestety ja mam inne zdanie, choć przyznam Ci rację, że powinno to się odbywać za obopólną zgodą- dla dobra związku.
      Ech…mam nadzieję, ze coś rozjaśniłam, mimo mojej pogarszającej się formy ;(

      Polubienie

  2. A dlaczego nie miałby sobie na to pozwolić? Sobie i żonie. Jeśli jest to możliwe organizacyjnie, to w czym problem? Wprawdzie nie zostawiam męża z dzieckiem, bo takowe już dawno opieki nie potrzebuje, ale nigdy nie ma problemu, gdy jedno z nas chce wyjść czy wyjechać w pojedynkę, żeby się spotkać ze znajomymi lub rodziną. Wszystko zależy od relacji miedzy małżonkami.
    Pozdrawiam – również dotknięta niemiłą fizycznością:)

    Polubienie

    1. No właśnie! Dlaczego? Pytanie trafiło na zły grunt, bo mieszkając 25 lat na wsi, a mając Przyjaciół, Rodzinę, Znajomych w DM, bardzo często wyjeżdżałam sama. I wciąż to robię, co nie znaczy, że wspólnie też nie jeździmy 🙂 Masz rację, że wszystko zależy od relacji, gorzej, gdy komuś w rodzinie lub obok się to nie podoba i mąci w głowie podsuwając różne insynuacje. A dzieckiem oprócz tatusia- co najczęściej się zdarza- ma się kto zaopiekować, gdy mamy nie ma. A takich wyjazdów bez dziecka, by spotkać się z Bliskimi Koleżankami tylko we własnym gronie jest kilka w roku, a mąż owe koleżanki zna. No mnie takie postawienie sprawy- wiedząc, że wcześniej nie było żadnego problemu- zwyczajnie zbulwersowało. A mojego OM zatkało 😉

      Ojej. Pewnie też choróbsko…No, ja nie mam pojęcia, gdzie się tak zaprawiłam. Owszem, niedziela spędzona na świeżym powietrzu, ale odpowiednio ubrana, mimo ciepła. Nic nie piłam i nie jadłam zimnego- wręcz odwrotnie…
      Zdrówka!
      Serdeczności 🙂

      Polubienie

      1. To taka teraz pora chyba…ni z gruszki ni z pietruszki w zeszłym tygodniu o 2 w nocy obudził mnie ból ucha z wyciekiem jak z kranu (!) Niby nie przewiało, nie przemarzłam a tu takie cuś. 😛

        Polubienie

    1. No u mnie też. Zresztą nieraz na blogu pisałam, że jadę a nawet opisywałam spotkanie z moimi Czarownicami. A że odległość znaczna, to i pobyt z noclegiem. Ja uważam, że wielu facetów/mężów/ partnerów nie ma z tym żadnego problemu, dopóki, ktoś, kto uważa inaczej, zaczyna takiego uświadamiać.

      Polubienie

  3. Mysle ze to kwestia dogadania sie.Ja spotykam sie z kolezankami raz na 2 ,3 miesiace czasem czesciej.Idziemy na pizze,pogadamy wypijemy male piwko.Na imprezowanie osobno sobie nie pozwalamy ale juz wiekowi jestesmy to i na imprezowanie sie nie bardzo chce. Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Napisałam impreza, mając na myśli babskie spotkanie w jakimś klubie z muzyką- co może zdarza się raz albo dwa razy do roku. Jak ktoś goni ponad setkę kilometrów, to nie po to, by spotkać się na dwie godziny i wracać do domu.
      Ale oczywiście, że to jest kwestia dogadania się, bo są mężowie jak i żony chorobliwie zazdrośni i nie wyobrażają sobie takich sytuacji. Przykład, którego nie opisałam, ale o którym myślę, przez kilka lat funkcjonował na zasadzie zgody na takie wyjazdy. Nagle zrobił się problem, bo wmieszały się osoby trzecie z innym zdaniem. I to pytanie a jednocześnie stwierdzenie ( że żaden) postawiono mnie i nie tylko mnie. Nasze odpowiedzi były chyba bardziej bulwersujące osobę pytającą, niż moja reakcja. A moja reakcja wzięła się stąd, że nagle zrozumiałam kto kim manipuluje i wtrąca się.
      Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

    1. :))) Jasne, że da, a przynajmniej powinien. Myślę, że dziecko było tylko takim dodatkiem, po to, by dodać dramaturgii a może podkreślić nieprzyzwoitość- bo żaden szanujący się facet nie pozwoli na to, by żona się gdzież „bawiła”, a on siedział w domu…bo jako domator nie ma ochoty na wyjazdy.

      Polubienie

  4. Ja co prawda męża niet ale jakieś tam związki bywały. Dla mnie to rzecz jak najbardziej oczywista że…czasami każdy musi się wyluzować i spotkać się tylko w „swoim” gronie (babskim/męskim). Jeśli facet by mi powiedział że nie wolno mi się spotkać z koleżankami z pracy na pizzy z jakimś piFkiem…to popukałabym się w głowę dając mu do zrozumienia gdzie są drzwi. W związku trzeba mieć zaufanie OBUSTRONNIE i trzeba czasami pozwolić partnerowi na spotkania poza domem z innymi człowiekami.
    …zatęsknią i wrócą 🙂

    ps.wsie markery mojej mamuś są w normie!!!!
    W czwartek jeszcze TK PET…mam nadzieję że również nic nie wykaże 🙂

    Polubienie

    1. Martuś, to najlepsza wiadomość!!! Się cieszę i mam nadzieje, że bystre oko Peta nic nie wypatrzy!

      No właśnie, przecież każdy przed poznaniem a nawet w trakcie ma swoich znajomych, i gdy przeprowadzka uniemożliwia częste spotkania ( w domu, na mieście), to konieczne są takie wyjazdy albo przyjazdy, jeśli się chce utrzymać przyjaźnie.
      No właśnie zaufanie, albo jest w związku albo go nie ma. Ale mnie w tym kontekście nawet nie przyszłoby do głowy, że facet o takie wyjazdy możne być zazdrosny. Raczej, że ze zwykłego egoizmu nie chce się na to zgodzić.

      Polubienie

  5. Bywają tacy mężowie. Jedni mają do siebie zaufanie i nie widzą w tym nic złego, inni – bo nie mają innego wyjścia. chcąc za wszelką cenę zatrzymać żonę, która i tak już wykreśliła go ze swojego życiorysu ( po trzech miesiącach małżeństwa – chłop nie spełnił oczekiwań materialnych). Zastaje grzecznie w domu z dwójką (nie swoich) dzieci, a żona radośnie na balangę do Hamburga. Co prawda nie z koleżankami a z jego kolegami, ale co za różnica?

    Polubienie

    1. Bywają różne sytuacje. Dlatego bywają różnice.
      Pytanie dotyczyło, małżeństw(a), w którym są normalne relacje, nikt przed nikim nie ucieka, i nikt nikogo nie zostawia. Zwyczajnie, przeprowadzka czy powrót w strony rodzinne, powoduje pozostawienie kawał swojego życia a przede wszystkim przyjaźnie i znajomości w dużej odległości. Trudno tak z nich zrezygnować, więc takie wyjazdy, to według mnie rzecz normalna. Mnie dokładnie taka sytuacja dotyczyła i wciąż dotyczy. Dlatego, gdy ktoś mi rzuca, że żaden facet (i nieważne są okoliczności) nie powinien pozwolić- to ręce mi opadają.
      Oczywiście, ze życie pisze różne scenariusze, ale mnie chodziło o sam fakt.

      Polubienie

      1. Dlatego uważam, że ci, co mają do siebie zaufanie, nie mają z tym problemu – tworzą zdrowe, normalne relacje.
        Małżeństwo,to nie cela więzienna, a małżonkowie to nie bliźnięta syjamskie, a dwoje niezależnych ludzi, będących ze sobą z wyboru, niekoniecznie nierozłącznie i poddańczo.

        Polubienie

  6. A dlaczego nie? Gdy facet wychodzi z kolegami, jest dobrze? Mój mąż osobisty ostatnio, gdy zaczęłam świrować sam zaproponował mój samotny wyjazd do najlepszej przyjaciółki do stolicy, bym odetchnęła, a on cyt. zajmie się dziećmi (całą trójką,żeby nie było).
    Tak więc,są tacy faceci i chyba nic w tym dziwnego. To kwestia zaufania i wzajemnej pomocy
    Pozdrawiam,zdrowiej szybko 🙂

    Polubienie

    1. Brawo dla Szczęściarza! A tak serio, masz racje, że to i kwestia zaufania i podejścia do wspólnego życia.
      Gorzej jest, gdy jedna ze stron jest domatorem i rzadko wspólnie się gdzieś rusza a co dopiero samemu. Wtedy ma argument, a raczej inni go mają…ech…
      Zresztą, myślę, że to nie ma znaczenia, bo wtedy mieliby argument, że jak to: jedno i drugie tak osobno bywa?
      Dziękuję, Bużka!

      Polubienie

    1. 🙂 co dla jednych jest oczywistą oczywistością, dla innych niekoniecznie…

      Ach, jak ja bym chciała, żeby takie było, wtedy nie byłoby osób konfliktujących związek….:(

      Polubienie

      1. Najgorsze jest to , że faktycznie znajdzie się taka menda co podburzy jakiegoś faceta/kobietę, A ten/ta, do tej pory ufni zaczynają sobie coś wkręcać….i zaczyna być nie ciekawie w związku. Bo malutka zazdrość może dać troszkę dreszczyku w związku… może też go zakończyć z hukiem.

        Polubienie

        1. „Menda” robi to specjalnie, niekoniecznie nawet tak myśląc, bo chodzi jej/jemu tylko o skłócenie. Są jednak jednostki, które mają takie zdanie i są święcie przekonane, że żona ( ciekawe czy mąż również?) tak nie powinna robić. I taka jednostka wtrąca się w dobrej wierze…
          Rezultat wiadomy…

          Polubienie

Dodaj komentarz