Siła drobiazgów…

Nie jest tajemnicą, że nigdy nie pałałam miłością do garów. I wciąż jestem stała w uczuciach ;). Moda na gotowanie, ilość programów kulinarnych, blogów, wywołała tylko namiętność…do oglądania ;P. Bo jeść to ja lubię, i doceniam dobrą kuchnię. Tę na ekranie również :). Namiętnie  oglądam Masterchefa: Australia. Na widok potraw wykonanych przez uczestników: ślinię się i mlaskam oczami ;D. Uwielbiam Garego, Georga i Matta jako jury. No i sam fakt, że rzecz dzieje się w Australii, do której mam sentyment od dziecka, po  przeczytaniu Tomka w krainie kangurów. Od tamtego czasu chciałam bliżej poznać ten kraj/kontynent.

Wracając do garów: prawie wrócił mi smak i jeśli cokolwiek gotuję, to sprawia mi to nawet przyjemność, a OM jeszcze większą ;). Może dlatego, że nie muszę? Że, nikt ode mnie tego nie oczekuje, nie wymaga.

Wspólny wypad z Tuśką i Pędraczkiem do ŚR zaowocował  wspólnymi zakupami, wspólnym posiłkiem  i zwykłymi czynnościami, których zostałam pozbawiona od kilku miesięcy. Jaka to radość móc. Nawet ze skutków ubocznych, jakim było późniejsze odczuwalne zmęczenie :).

Radość z posianej sałaty, nie przez się (ja tylko nadzorowałam), ale przez LP (co ja bym bez Niej zrobiła?). Radość z coraz bardziej ukwieconego tarasu (w dużej mierze dzięki LP), która zagłusza „złość” na sąsiada, „złość” na fachowca, „złość” na brak opisu TK. Siadam wygodnie: czytam, piję kawę lub herbatę, patrzę w niebo, patrzę na drzewa (złości na sąsiada już w tym momencie nie ma;)), wsłuchuję się w śpiew ptaków, jem miętowe lub czekoladowe lody, zatapiam się w niemyśleniu albo myśleniu o tym, że w sumie to ja szczęściara jestem…Bo życie jest piękne, nawet wtedy, gdy się złoszczę na nie.

Mocny sen bez snów przy otwarty oknie, zaspanie bez poczucia winy, nieśpieszne śniadanie, by dobrze zacząć dzień.

Kolejny ( nie ostatni! ) spacer pośród świerków, sosen i brzóz; dłuższy od poprzedniego. Rozmowy błahe i przyjemne z maszerującą obok mnie LP.

Radość z emalii w skrzynce, że komuś się chce „tracić czas”  i dzieli się sobą.

Radość, że ktoś się odezwał po miesiącach milczenia.

Radość z przewidywalnych telefonów, wizyt…

Mogłabym wyliczać i wyliczać, bo tych „drobiazgów” jest wiele, dają napęd do życia, nadają mu sens.

Wiele/wielu z nas deklaruje, że dostrzega drobiazgi, potrafi się nimi cieszyć, delektować się w swojej codzienności. Ale czy to nie jest tak, że dopiero wtedy, gdy los z nas okrutnie zadrwi, gdy przeżyjemy ciężkie chwile, gdy dostaniemy drugą, trzecią szansę lub gdy niewiele  nam czasu zostało? Dlaczego niektórzy dopiero wtedy potrafią zatrzymać się i zaczynają na nowo celebrować życie?

Nie warto ciągle walczyć z życiem, kłócić się z rzeczywistością, na siłę próbować zmieniać to, czego zmienić się nie da. Czasem trzeba odpuścić, wyluzować, wtedy tej radości w życiu jest więcej. A my będziemy szczęśliwsi :).

Czy świat nie jest piękny?

mleczowe pole 🙂

mlecz

mlecz

lasmoje wędrówki 🙂

Pięknie słonecznego i ciepłego weekendu :).

17 myśli na temat “Siła drobiazgów…

  1. Jak to miło zacząć dzień od lektury takiego mądrego tekstu! Dziękuję:)
    Masz rację, że trzeba coś złego przeżyć, żeby nauczyć się cenić każdy dzień, uśmiech, śpiew ptaków, każdy kwiatek, rozmowę z bliskimi. Dlatego tak mnie ucieszył Twój wpis, telefoniczna rozmowa z kuzynką i … okna, które wczoraj umyłam;) Radosnego dnia Ci życzę:)

    Polubienie

    1. To ja dziękuję 🙂
      Tak wiele rzeczy może nam sprawić radość, wywołać uśmiech. Warto o tym pamiętać 🙂
      Niech dni nam mijają radośnie!:)

      Polubienie

  2. O czymś podobnym pisałam u siebie chyba wczoraj. Odkąd boję się, że z Milą może być coś nie tak, cieszy mnie bardziej jej każde słowo czy samodzielna czynność. Dopiero teraz widzę, że tego nie doceniałam. I nie daję sobie zepsuć tej radości…

    Polubienie

    1. Nie daj!
      Wiesz, dla każdego rodzica to jego dziecko jest najukochańsze, najpiękniejsze i pragnienie, by się rozwijało prawidłowo jest naturalne. Obawy, oczekiwanie postępów nie mogą zasłonić osiągnięć dziecka. Zbyt często za wiele wymagamy, oczekujemy niż doceniamy, chwalimy, cieszymy się. Mamy za duże ambicje wobec własnych dzieci. Brak nam cierpliwości. Wiem, że taka nie jesteś, a na pewno starasz się :). Zresztą Mila dostarcza Ci (a i nam za pośrednictwem bloga) wiele radości, podziwu i dumy :).

      Polubienie

  3. Nie wiem czemu tak jest, że – jak piszesz – niektórzy dopiero w takich momentach i w taki sposób uświadamiają sobie jak piękny jest świat, jak piękne są takie małe, niby nieistotne drobiazgi. Zastanawiałam się nad tym wielokrotnie, ale nie umiem znaleźć odpowiedzi.

    Smacznego na zaś! Cokolwiek byś nie jadła 🙂

    Polubienie

    1. Bo ciągle za czymś gonią i bardziej skupiają się nad tym czego im brakuje niż nad tym co już mają, czego tu i teraz doświadczają?

      Dzięki :). Ugotowana młoda kapusta w całości i zjedzona z bułką tartą- proste a jakie smakowite :).

      Polubienie

  4. Jest tak jak napisałaś. Życie jest piękne ze względu na wszystko i bez względu na wszystko. Kiedy możemy czerpać z niego pełnymi garściami, chcemy więcej i więcej i nic tak do końca nie potrafi nas zadowolić. Kiedy zabiera nam te „wielkie radości” – pozostają te małe, których dotąd nie zauważaliśmy. Wówczas się okazuje, że nie są wcale takie małe, a z drobiazgów składa się całkiem przyjemny obraz. Zaczyna cieszyć to co dotąd widziane zaledwie kątem oka, kolor bzu, zapach skoszonej trawy. Ja po raz pierwszy od niepamiętnych czasów dzieciństwa, dwa lata temu usłyszałam śpiew słowika. Czy to oznacza że przez te wszystkie lata nie śpiewały? To raczej ja ich nie słyszałam, straciwszy dziecięcą wrażliwość w pogoni za tym co materialne. I chociaż żal wspinaczek górskich i nawet park linowy już nie dla mnie, do końskiej grzywy mogę tylko się przytulić stojąc obok – tak pięknie pachnie Maj i tak pięknie brzmi, gdy budzi się dzień, a ja z nim. Z małych radości można zbudować wielkie szczęście.

    Polubienie

    1. Mogę się podpisać :).
      Zamiast ubolewać nad brakiem wielkich darów od losu, lepiej być wdzięcznym za drobne, bo to korzystnie wpływa na nas i nasze życie :).

      P.S. Musiałabym całkiem ogłuchnąć, by nie słyszeć śpiewu ptaków, a nocą słowika- wystarczy otwarte okno, mam głośniejszy koncert niż w lesie ;D.
      Mnie najbardziej brakowało cierpliwości, lubiłam pęd, nadal lubię, ale potrafiłam się zatrzymać. Cierpliwości wciąż się uczę.

      Polubienie

Dodaj komentarz