Liść i ręce opadają ;)

 Pierwszy dzień nielubianego miesiąca przywitał nas słońcem …W nocy wiatr wyczyniał swawole i tańce…Nie sam, przecież do tanga trzeba dwojga, więc …Sami zobaczcie…    

 

                  

 

        

Liść opadł…tworząc cudny kobierzec, dopóki nikt go nie zdepcze, nie rozjedzie, deszcz nie zaleje…to cieszy oko.

Zawsze i wszędzie można doszukać się dobrej strony, choć czasem naprawdę trudno znaleźć cokolwiek…

We mnie niepokój…i czekanie. Ale przecież człowiek wciąż na coś czeka…

 

…Tak jak na  właściciela pewnej firmy, który ma zdemontować wadliwe urządzenie, zrobić korektę faktury i oddać pieniądze…Gdy na dwukrotny, ustalony wspólnie termin się nie pojawił, wysmarowałam pismo z wyznaczonym dniem i konkretnymi godzinami. Zadzwonił i poinformował, że termin mu nie pasuje i zjawi się dzień wcześniej …bez ustalenia konkretnej godziny…Czekałam i…nie doczekałam się…Dzwoniłam i… w końcu sam oddzwonił i zapewniał, że na 200% dziś będzie…Został jeszcze 1% szansy, że tak właśnie się stanie…

Ręce opadają jak pomyślę z kim się zadaję 😉

 

 …………………………………………………………………………………………………..

 

– Gdzie byłyście – pyta się syn koleżanki.

– W lesie-odpowiadam- Twoja mama uparła się na grzyby, a jej się przecież nie odmawia …

– I co, są grzyby ?

– Nie ma – kręcę głową

– Żadnych??? Nawet naszych polskich??

– Nie…Są tylko te  zagraniczne w czerwonych kapeluszach….

 

 Jakby ktoś miał wątpliwości, trujące to nie nasze są!!!