Odpalam dziś swą miotłę napędzaną końmi mechanicznymi i lecę na sabat 🙂 Tym razem celem nie jest żadna knajpka czy też mieszkanie któreś z czarownic, ale lokum Miśkowe. Zaprzyjaźnione cioteczki już od dawna nalegały by je zobaczyć i oczywiście opić ;). Oczywiście opijanie to tak przy okazji, bo najważniejsze jest spotkanie 🙂 …Której z nas nie jest takie potrzebne, przynajmniej raz na jakiś czas? Gdzie swobodnie, bo w końcu znamy się już tyle lat, można wszystko przegadać, przeanalizować, a nawet rozłożyć na czynniki pierwsze. Tematy żelazne to: dzieci, mężowie i zwierzaki domowe…Praca, wakacje i…to co lubimy najbardziej: nasze wspólne wspomnienia i osobiste fantazje i marzenia…Bo chyba nikt nie zrozumie bardziej kobiety niż druga kobieta. A taka co nas dobrze zna łapie wszystko w lot nawet to, co zostało niedopowiedziane. I w tym jest największy urok i magia. Niepotrzebne są nam wyszukane menu i trunki…i cała ta otoczka, bo to obecność naszych dusz i ciał tworzy niezapomnianą atmosferę, która zapada na długo w naszych sercach. A głośny śmiech, który zawsze przy tym towarzyszy długo wibruje w naszych uszach… To najlepsza terapia na jesienne chandry i smuteczki. Jesteśmy jak te samochody o napędzie hybrydowym, które mogą długo jeździć na zwykłym paliwie, aż w końcu przychodzi ochota lub potrzeba by ten układ zmienić i wtedy trzeba doładować by dalej pojechać. A naszą energią są właśnie takie spotkania, po których nawet najbardziej uciążliwa droga z dziurami i wybojami, pod górkę i z zakrętami wydaje się łatwiejsza do pokonania. Bo w kobietach jest siła 🙂 I trzeba się tego trzymać :).
Wam też życzę pełnego energii dnia 🙂