Spotkanie…:)

Spotkałam dziś w sklepie byłą wychowawczynię Tuśki klas 1-3. Rzadko Ją widzę, bo mieszka w sąsiedniej wsi. Uczyła też mojego męża i Jego straszą 5 lat siostrę. Gdy oznajmiłam, że właśnie Tuśka pisze biologię, to mocno zacisnęła kciuki, a mnie stanął przed oczami taki obrazek  sprzed 9 lat. Pani wprawdzie o tyle lat młodsza, ale tuszy dość pokaźnej pedałowała ostro na rowerze, w ręku trzymając dyplomy i nagrody i z daleka widząc mnie, krzyczała, że Tuśka zajęła drugie miejsce w konkursie z matematyki  dla klas trzecich w powiecie 🙂 Dziś Pani już nie uczy. Jest na zasłużonej, odkładanej emeryturze. Szkoda, szkoda dla dzieci, bo nie spotkałam lepszego pedagoga w szkolnej karierze moich pociech. Niestety Miśka już uczył ktoś inny. Taka osobowość, kompetentny z powołania nauczyciel, to skarb, szczególnie na początku szkolnej drogi. Dziś z uśmiechem powiedziała do mnie” Ile to człowiek musi przeżyć, żeby wykształcić swoje dzieci.” I wiem, że nie tylko miała na myśli swoją córkę….

Za oknem deszcz i wiatr…czekam na Tuśkę. Pierwsze relacja telefoniczna, że egzamin nie był trudny. I od razu, że szkoda, bo to wcale dobrze nie jest. Masz ci los…Nie dogodzisz 😉

WSZYSTKIM SERDECZNIE  BARDZO DZIĘKUJEMY ZA WSPARCIE I ZOSTAWIAMY BUZIAKI I UŚMIECHY :)))))