Przejście samego siebie ;)

Każdego chyba kiedyś dopadła. Nagle z błahego powodu, irracjonalna. Wściekłość.

Tego dnia złość gotująca się w środku mojego Ja wypłynęła ze mnie jak lawa…

To spotkanie odkładałyśmy już kilkakrotnie, z różnych powodów. Nie było to z tych ważnych, a raczej przyjemnych. W końcu byłyśmy umówione, miałam podjechać mniej więcej w południe pod Jej dom. Pierwszy raz od miesięcy zrobiłam makijaż…eee tam, puder i tusz wielkie mi halo…Ale gdy tak wywijałam szczoteczką po rzęsach, samo to, że mogę to robić, sprawiło mi wielką radość. Gotowa  do wyjścia zaczęłam szukać kluczyków do samochodu, nie znalazłam, więc dzwonię do męża…

-Gdzie są ???-pytam się, a w  odpowiedzi  usłyszałam, że  powinny być na półce…

-Ale ich tam nie ma –mówię jeszcze spokojnie- weź zapasowe –słyszę…Zapasowe nie mają pilota od bramy…W odpowiedzi usłyszałam, poczekaj, zaraz do ciebie oddzwonię. Już  powoli się we mnie wzbiera…

 Patrzę przez okno, na podwórku stoją trzy samochody, klucze do dwóch są, ale bez pilotów. Dzwoni, a ja wiem, co powie, tak ma przy sobie, ale zaraz do kierowcy zadzwoni i ten przyjedzie, bramę mi otworzy…Nie chcę!!! już krzyczę w słuchawkę -Jestem tu jak więzień nie po raz pierwszy, mam dość…Próbuje mnie przekrzyczeć, ale ja tylko słyszę, że przecież to nie jego wina, że nie chciał…że nie zrobił tego specjalnie…Krzyczę, że co z tego, że nic nie rozumie, nie rozumie, że od miesięcy czuję się jak więzień, a gdy w końcu chcę wyjść, to nie mogę,.. w odpowiedzi słyszę tylko Jego Ja…Nie dzwoń, bo wyłączę telefon- krzyczę…Robię to, bo dalej dzwoni.. i zalewam się łzami…tusz rozmazuje mi się po policzkach…

Po godzinie staje w drzwiach…Bałem się o ciebie –słyszę- nie powinnaś się tak denerwować.

Milczę.

-Wiesz, sam nie wiem, chyba przeszedłem samego siebie, mam przy sobie trzy klucze wszystkie z pilotami (zwarty pilot u kierowcy), no dwa to rozumiem…

Wybucham śmiechem…oboje się śmiejemy…

Ważne, że znamy klucz do siebie…