Szopka z kopert, których nie było…

Z pewnym zażenowaniem stwierdzam, że komisja do wyborów kopertowych to show dla gawiedzi.
Gdy we francuskim Strasburgu popaduje deszcz i są przerywane mecze, to idę do ogrodu tu i ówdzie podsypać korę bądź kamyczki, obciąć przekwitłe kwiatostany, wyrwać chwasta, strzelić zdjęcie…

kwitnąca pęcherznica z przekwitłą forsycją

…posiedzieć na ławeczce, na trawie bądź na leżaku wcinając bób, łupiąc orzechy (na zaś), a pomiędzy gotuję obiad i zerkam czy mecz został wznowiony, a jak wciąż pada deszcz, to przełączam na obrady komisji.

Może nie będę obiektywna, bo nie śledziłam jej w ogóle- może ze dwa dni obradowania na początku, potem już widziałam tylko fragmenty z powtórek, również poprzedniego przesłuchania dziadersa z Żoliborza- bo z góry założyłam, że niewiele z niej wyniknie, za to będzie polityczny cyrk. I żeby było jasne, absolutnie jestem za by przerywać, wykluczać, prostować pisdzielskich chamów, cyników, złodziei, kłamców, hipokrytów, tyle że bez dodatkowych utarczek słownych, wycieczek osobistych, również do zarzutów jakże ciężkich, ale nie dotyczących tej komisji. Innymi słowy, ze strony komisji a konkretnie od członków koalicji rządzącej oczekiwałam profesjonalizmu. No cóż, najbardziej rozczarowujący jest przewodniczący. Nie umniejszam mu zasług w tropieniu afer i nagłośnieniu pisdzielczych przekrętów, ale jak dla mnie nie sprostał zadaniu… Owszem, trudno nie zostać sprowokowanym i powstrzymać się od uwag, ale jest to tak nagminne, że aż żenujące, choć prawdziwe. Taki paradoks.

W każdym razie ja tego cyrku nie zamierzam więcej oglądać. Fragmenty, konkluzje i tak do mnie dotrą. Zresztą od niedzieli zaczyna się paryski turniej, więc jeżeli tylko nie będzie padać, to jeśli już zasiądę przed telewizorem to po dobre sportowe emocje.

No i dopadło mnie pokłosie zastrzykowe, a co gorsza tym razem nie 10 a 12 muszę sobie zapodać… Dziś też neuropatia dała mi się we znaki, a rezultat to zbite dwie miseczki.

I jakie to słodkie, pierwszy prezent na Dzień Mamy…

Żłobek w ogóle służy Misience, nie tylko w aklimatyzacji społecznej, kreatywności, ale i zdrowotnie.

Trochę mi w tym roku zmarniały, nie wiem dlaczego, ale już dochodzą do się…

i kawałek nuszki w kaloszu 😉

Dobrego weekendu dla Was i niech burze omijają, a słoneczko świeci (u mnie chmurki mile widziane ;)) 😀