Nie ulec pokusie…

Wcale nie jest łatwo. Szczególnie kiedy własne moce przerobowe są takie, że wygodne łóżko- obecnie leżak w cieniu- i tak zwane nicnierobienie kusi i bardzo łatwo jest temu ulec.  Bo to nic nie kosztuje. I można  się usprawiedliwić, zgonić na kiepskie samopoczucie, brak energii i szereg innych dolegliwości. Nikt się nie zdziwi, jeszcze będzie skakał z troską wokół ciebie.

Nawet jeśli się coś chce, zaplanuje, to trzeba z tą niemocą walczyć, a to wcale proste nie jest. Bywa trudne logistyczne, i czasem z tego powodu niemożliwa jest jakakolwiek aktywność.  A najczęściej jest tak, że konieczne codzienne czynności do wykonania wyczerpują tak, że zwyczajnie nie ma człowiek sił na więcej.  Łatwo wtedy się poddać, odpuścić sobie, zrezygnować.

Otrzymuję dużo słów uznania, że tak dobrze sobie radzę. Że wciąż korzystam z życia, wyciskając z niego ile się da, nie unikając nowych wyzwań. Że tyle we mnie wciąż energii. (Och, zobaczylibyście jak mnie nosi po dostaniu świeżej krwi ;)). Tak naprawdę nie mogłabym tyle, gdyby nie Bliscy. To oni mi umożliwili życie własnym rytmem. Nic nie muszę, a wszystko mogę. To daje duży komfort. OM przejął wszystkie obowiązki zawodowe, a Tuśka mu w tym pomaga, więc on teraz więcej pomaga w domu i może częściej spędzić czas ze mną poza nim. Gdy Tuśka zwalniała się ze swojej pracy, mając wprawdzie poważne argumenty do tego, to jednak miałam obawy, czy postępuje słusznie. Chciałam, żeby pracowała od-do, z wolnymi weekendami, z wykorzystaniem całego urlopu, czyli nie na swoim. Wystarczy, że wszyscy w rodzinie  są pracodawcami i jednocześnie pracownikami, i u żadnego z nich nie jest to praca od-do…Z drugiej strony, przyjście Tuśki do firmy nie jest na stałe, i sądzę, że to było bardzo mocno przedyskutowane za moimi plecami ;). Doceniam to, że teraz częściej się widzimy o różnych godzinach dnia, więc możemy nawet zjeść wspólnie drugie śniadanie i napić się kawy:). Że Pańcio nie musi chodzić w wakacje do przedszkola, bo trzy domy są w stanie zaopiekować się nim na zmianę i zapewnić mu wakacyjne atrakcje. Nawet ja, bo często towarzyszy mi LP ze swoim niewiele starszym synkiem i wnuczką, jeśli wyruszamy gdzieś w plener. Czuję się wtedy pewniej, bezpieczniej, bo zwyczajnie mam pomoc oprócz kapitalnego towarzystwa :).

Każdy wypad muszę odleżeć, odespać, szczególnie w ostatnich dniach, bo oprócz anemii mam jeszcze jakieś dziwne skoki ciśnienia. Ale nie rezygnuję z żadnej okazji, choć dbam o to, żeby nie paść i już nie powstać 😉 Dlatego rozsądek przede wszystkim. Przynajmniej się staram.

Tak jak wczorajszy, kiedy wraz z Pańciem wsiedliśmy do pociągu, a właściwie do szynobusu czy jak to się nazywa- nigdy wcześniej tym nie jechałam, a funkcjonuje u nas już kilka jak nie kilkanaście lat- i pojechaliśmy  do ŚM na przedstawienie dla dzieci na scenie letniej  Teatru. Oczywiście nie sami, ale właśnie z LP i dzieciakami, a pociągiem, żeby była większa atrakcja. Cieszę się ze zmienności pogody, bo nie wiem, czy zdecydowałabym się przy 30. stopniowym upale w samo południe, a tak pogoda nie pokrzyżowała  nam planów :). Dzieciaki żywo reagowały na to, co działo się na scenie i bardzo im się podobało, a widownia frekwencją naprawdę dopisała. Potem oczywiście były lody, pizza, kalmary, które Pańcio polubił od pierwszego kęsa, mrożona kawa w restauracji na bulwarze  rzecznym.  Pięknieją nam polskie miasta, i w DM i ŚM bulwary są fajnym, atrakcyjnym miejscem, szczególnie te w DM oczywiście ;p

Co mi daje napęd do działania? Zawsze byłam zadaniowa, do wszystkiego tak podchodzę. To nowy czas w walce z chorobą. Jest kolejna remisja, ale wciąż jestem na chemii, która ma swoje skutki uboczne. Na szczęście nie takie jak chemia dożylna, bo ta mnie rozkłada na łopatki i wyklucza z intensywnego życia. Tym razem nie jest to takie proste jak za każdym poprzednim razem: leczenie, koniec leczenia i życie. Teraz końca nie widać. Teraz o końcu nawet nikt- lekarze- nie mówi. Mając świadomość, że może być tylko gorzej, a nie lepiej (nie mam tu na myśli anemii i innych dolegliwości), wykorzystuję swój czas, z przyspieszonym kursem życia z permanentnym niedoborem sił witalnych, jak tylko potrafię. Zawsze chcę więcej, niż mogę. Czasem- na szczęście rzadko- rezygnuję, bo niemoc wygrywa. I chyba nie ta nawet fizyczna, bo choć nieraz łzy polecą z bezsilności, niemożności, spowolnienia, to jednak wiem, że swoim rytmem w końcu dojdę do celu. To psychika, którą i tak uważam mam silną, bywa, że  szwankuje, i szepcze, odpuść sobie, łóżko czeka. Czasami naprawdę ciężko się z niego zwlec ;p  Szczególnie dla kogoś takiego jak ja, co kocha spać ;p

Piszę o tym dla tych wszystkich, którym się wydaje, że nie są tak dzielni, silni, energiczni, że nie potrafią myśleć pozytywnie, kiedy dopada ich choroba czy inne nieszczęście. Też nie jestem cyborgiem. I codziennie walczę ze swoimi słabościami. Pozwalam sobie też na regenerację sił, kiedy tylko poczuję, że muszę, a to mi właśnie umożliwiają moi Bliscy. Bez wyrzutów sumienia 🙂

Nie każdy ma takie warunki. Inaczej choruje się, kiedy są małe dzieci w domu. Ja przeszłam wszystkie etapy (małe dzieci, nastolatkowie, dorosłe), więc wiem, mam porównanie. Pomijam już, że każdy etap choroby, czy też kolejna bądź wznowa, to za każdym razem jest inna sytuacja, niby ten sam, a jednak inny rodzaj emocji…Trudniej się choruje, jeśli nie ma się poczucia bezpieczeństwa, choćby finansowego, nie mówiąc o zrozumieniu czy wsparciu bliskich.

Życie się toczy, z jego radościami, smutkami, sukcesami, kłopotami. Jak u każdego. Mnie też nic nie omija. Nie pozwalam sobie ulec pokusie z wyautowania się z niego.

***

Wracając do poprzedniego postu…Wzruszają mnie te tłumy ludzi na ulicach. Cieszy fakt, że 55% społeczeństwa chce weta. Potrójnego. Nie mam złudzeń, co zrobi PAD, choć nadzieja umiera ostatnia. I nigdy nie zrozumiem tych, co chcą upolitycznienia sądów.

Miłego weekendu 🙂

32 myśli na temat “Nie ulec pokusie…

  1. Nigdy wcześniej się tym tak nie interesowałam, ale to straszne, że maksymalną karą jaka można dostac za niszczenie własnego kraja to 3 lata wiezienia. Tak czysto teoretycznie, tak przewiduje prawo za działania łamiace Konstytucje i demokrację . Nie jestem prawnikiem, ale… 3 lata to tyle co grozi tez jakiemuś drobnemu złodziejaskzowi np. Ewentualne kary za tak okropne przestepstwa jak zamach na własny kraj powinny byc kilka razy surowsze, żeby „władcy” mieli się czego bać. Bo na razie nie mają tak naprawdę…

    CO zrobi PAD to wiadomo, nawet ręka mu nie zadrży jak będzie zarzynał wolne sądy. Mam nadzieje, że prędzej czy później za to zapłaci.On i inni też.

    Polubienie

    1. Mam ogromne obawy, że tych rozliczeń nie będzie w ogóle, a na pewno nie karnych, nawet jakby władza się zmieniła. Obym się myliła!
      Ogólnie do każdej władzy mam ograniczone zaufanie, a zepsuć prawo jest dużo łatwiej niż je potem naprawić, szczególnie takie, które otwiera furtkę do władzy absolutnej.

      Dlatego tak ważne jest świadome społeczeństwo, które angażuje się i kontroluje, wyraża swój sprzeciw. Nie można milczeć!
      Chyba już dziś każdy wie. nawet zwolennicy obecnych rządów, że ta władza nie konsultuje niczego z nikim, a na pewno nie z suwerenem, mimo że wciąż mówi co innego. Tylko idiota uwierzy, że na spacer wyszli ubecy, esbecy, komuniści, kanalie, i ich potomkowie etc…Nawet idiota widzi ile agresji jest w retoryce rządzących, jak pomiata tym suwerenem…Smutne, że niektórym to nie przeszkadza, i tę agresję powielają w pseudo dyskusjach.

      Polubienie

  2. Na temat tego, co się ostatnio dzieje, brak mi słów! Tez sie wzruszam, patrząc na te tłumy.
    A takie osoby jak Ty podziwiam. Pisałam nie jeden raz o tym u Rybki. I daje przyzwolenie na nicnierobienie:)

    Polubienie

    1. Prawda? To jednocześnie radosne i smutne wzruszenie!

      Dziękuję Iza!:***
      Gotuję obiad, i co chwilę idę na górę odsapnąć ;pp co się nachodzę to moje, ale na tarasie za gorąco!!!

      Polubienie

  3. Kochana radzisz sobie fantastycznie! Jestem pełna podziwu, bo Twoje doświadczenie robi wrażenie! Lubię czytać Twoje literki, bo płynie z nich taka mądrość!

    Każdy ma prawo do zmęczenia, gorszych dni, odpuszczenia sobie. Najważniejsze, żeby potem umieć się podnieść i przeć dalej do przodu, choćby miał to być przyspieszony kurs życia! :*

    Polubienie

      1. Iza,
        Laila ma rację!:)
        Najtrudniej u siebie dostrzec, bo kto jak nie my sami, wiemy ile razy mamy wszystkiego dość? I wydaje nam się, że nie radzimy sobie, bo pozwalamy na takie emocje jak smutek, żal, gniew, złość…rezygnację…Ale potem każdego dnia wstajemy i boksujemy się z życiem! Dajemy radę!
        Ty też! :*

        Polubienie

          1. Nieważne kto jakiej jest, bo to bardzo subiektywne odczucie i nie ma co robić porównań 🙂 Najważniejsze, że każda z nas codziennie stawia się na ring 😉

            Polubienie

    1. zaraz tam mądrość ;p
      dziękuję:***
      tu na blogu/ blogach też mam ogromne wsparcie, ale przede wszystkim od każdej z Was też się dużo uczę!

      Dlatego pozwalamy sobie od czasu do czasu na pomarudzenie, dobrze wiedząc, że to jest czas przejściowy i tylko nowe okoliczności na moment przygniotły, więc i nastrój siadł.

      Polubienie

  4. Szalenie lubię takie osoby jak Ty. Mogłabyś usiąść i siedzieć, i nikt by Ci tego nie miała za złe, a Ty żyjesz. Ja jestem straszną marudą, ale kiedy przychodzi co do czego, też się mobilizuję.
    Strasznie też nie dzierżę upolityczniania wszystkiego co się politykom pod rękę nawinie.

    Polubienie

      1. Na razie siedzę wakacyjnie w domu (znaczy może nie dosłownie, ale poza pipidówkę ruszam się tylko na chwilę) i już mnie nosi, a co dopiero osiemnaście lat. Jesteś wielka, dziewczynko! :))

        Polubienie

        1. Zaraz tam wielka 😉
          dzięki 🙂
          jurto wyruszam odpocząć ( nie wiem po czym ;p) choć najchętniej pojechałabym w innym kierunku trochę pokrzyczeć 😉

          Polubienie

  5. Twoja postawa jest dla nie wzorem
    sama troche taka jestem, że nie łątwo aje się mnie połozyć w chorobie
    czego czasem żałuję:p

    prezydent jest miernotą, na nic nie liczę z jego strony

    Polubienie

    1. Trochę?? 🙂
      Jesteś tak samo dzielna, ale przede wszystkim mądra, i dajesz dobry przykład wielu osobom!

      :))) powiem tak, egoizmu w chorobie uczę się od 3 lat, wcześniej to było zawsze: ja mu, wam pokażę! ;pp i całą reszta ważniejsza niż ja 😉

      myślę, ze PAD nie podpisze wszystkiego jak leci, ale zastosuje manewr, który i tak nie przeszkodzi PIS-owi , wdrożyć te ustawy.

      Polubienie

  6. Jestem pełna podziwu dla Ciebie, bo rzeczywiście radzisz sobie świetnie. Trochę z obserwacji, a trochę z własnego doświadczenia wiem, że trudno jest się w chorobie ustawić tak, żeby jak najmniej przeszkadzała w realizacji planów i marzeń. Wspaniale, że masz wokół serdeczne osoby. Najgorzej się choruje, gdy zamiast pomocy czy dobrego słowa dostaje się zniecierpliwienie, złość, pogardę.
    I pamiętaj, że zawsze może być lepiej. Kiedyś nie było piguł. Dziś są. Kto wie, co będzie jutro?
    Miłej niedzieli, Wspaniała Kobieto! :))))

    Polubienie

    1. To jutro trzyma mnie w ryzach. Nigdy nie ulegałam( na dłuższą metę) czarnym myślą, bo na nie zawsze przyjdzie czas, więc szkoda nimi zatruwać teraźniejszość, która przecież nigdy nie jest różowa 😉 Taka spychologia, ale skuteczna 🙂

      Nie jestem wyjątkiem, wiele wspaniałych kobiet dzielnie walczy, i pięknie żyje mimo choroby. Bardzo, bardzo ważni są ci, co są obok. Niech to będzie garstka nawet, ale taka, co potrafi wesprzeć , a ich wsparcie trzyma chorą osobę w odpowiednich torach…

      Dziękuję Kochana! nie wiem czy na wszystko zasługuję, ale takie słowa dodają skrzydeł!
      buźka.

      Polubienie

  7. ♥ Ja Cię podziwiam, ale równocześnie daję Ci prawo do pomarudzenia, bo czuję, że to tylko przejściowe chwile i za moment staniesz z głową podniesioną do góry i ruszysz do dalszej walki. ♥

    Polubienie

  8. Dziękuję za ten post.
    Mobilizuje mnie do wstawania ,łazienki ,ubrania i działania.A tak często mi się po prostu nie chce.
    Od pażdziernika mam wrócić do pracy ,ale szaro to widzę.Może na mniejszą ilosc godzin ,ale to z kolei mniejsze pieniądze.Mam tzw.państwową posadę ,ale bardzo ją cenię i lubię.
    Roksiku ,jesteś suber babeczką i „stylówą” jak określiła Cię córka w jednym poście.Styl i klasa to jest to! W każdym momencie.
    Zawsze uważłam ,ze kurki są twarde i nie jadłam ich chyba ze 20 lat.
    Uściski,stylówo.

    Polubienie

    1. :DDD

      Dokładnie wiem jak to jest, kiedy się nie chce, mnie to często dopada. Z boku wydaje się, że ktoś radzi sobie lepiej niż my, a to niekoniecznie musi być prawda. Dlatego piszę i o tym, jak boksuję się sama ze sobą, żeby mi się chciało.

      Miałam łatwiej, bo praca na swoim; wracałam do pracy stopniowo. Za pierwszym razem nastąpiło to szybko, bo ja się nie czułam chora! Siły witalne wróciły, po skończeniu leczenia miałam raptem 35 lat i…całe życie przed sobą!- lekarze mówili, że jest do radykalnego wyleczenia. Za drugim razem, obiecywałam sobie, że do pracy nie wrócę. Wróciłam, w okrojonym wymiarze, ale jednak. Od trzech lat, nie pracuję, bo drobne prace komputerowe w domu, to żadna praca 🙂
      Nie każdy ma taką możliwość, i to jest ogromny dylemat, co robić, bo przecież życie kosztuje.
      Osobiście uważam, że powrót do pracy jest bardzo korzystny psychicznie, o ile praca nie jest stresująca. Ale tylko wtedy, kiedy pacjent onkologiczny jest już w pełni sił na jej podjęcie.

      dziękuję za miłe słowa, i jestem pod wrażeniem, że zadałaś sobie trud przeczytania archiwum.

      Uduszone kurki nie są twarde, ale niestety są ciężko strawne, i ja zawsze z pewną dozą obawy je wcinam.

      ściskam i ja :)))

      Polubienie

  9. O tak, piszesz miedzy innymi dla mnie, moze chodzi o to ze tylko chory moze zrozumiec drugiego chorego. Jestem z natury bojazliwa, ciagle nadsluchuje co sie we mnie dzieje, panicznie boje sie powrotu raka, a jakby nie bylo byly dwa, poniewaz jeden byl w zoladku, wiec czesto mnie niepokoi pobolewanie. Staram sie zyc w miare normalnie i byc aktywna na moje mozliwosci i wiem ze musze byc ciagle czyms zajeta zeby nie miec za duzo czasu na myslenie.

    Polubienie

    1. Uprawiam spychologię, spychając czarne myśli, gdzieś tam w czarną czeluść…Musiałam sobie poradzić, bo w mojej sytuacji to nic tylko usiąść i wyć do księżyca…ja miałam od zawsze świadomość, że mogę mieć raka ( bo mama, bo babcia), a potem jak już zachorowałam, i potwierdzono mutację, to doszła świadomość, że Tuśka jest zagrożona…ech…Operacje, leczenia, badania kontrolne wpisały się na stałe w moje życie, ale gdybym jeszcze pozwoliła zdominować się przez strach, to co to byłoby za życie??? Co nie znaczy, że jestem go całkowicie pozbawiona. Nie, ja go oswoiłam i spacyfikowałam. On tylko wyskakiwał w momencie badania, albo odebrania wyniku, w czasie remisji.

      To że wsłuchujesz się w swój organizm, to bardzo dobrze, bo czas w tej chorobie ma największe znaczenie. Zwykłe zmęczenie, które nie jest zwykłe bo pojawia się codziennie, może oznaczać, że coś w organizmie się rozwija. Warto być czujną!

      tak, ten kto przeżył tę chorobę, leczenie, jego skutki, łatwiej zrozumie drugiego, dając przyzwolenie na subiektywne odczuwanie i emocje, bez niepotrzebnych, często niesprawiedliwych porównywań.

      Polubienie

Dodaj komentarz