Wiara w cuda…

Wierzę, że cuda się zdarzają.

Sama w cuda nie wierzę.

Paradoks? Zaprzeczenie?

Być może, a może niekoniecznie.

Akceptuję coś, co z punktu logiki, wiedzy, nie powinno się wydarzyć, a się wydarza.  Nie ma naukowego wyjaśnienia, natenczas, więc biorę to za cud, a raczej akceptuję, bo z faktami się nie dyskutuje. Sama jednak nie jestem przekonana, że np. modlitwą, dotknięciem czyiś rąk- tzw.uzdrowiciela- czy obrazu świętego…etc…coś uzyskam. Zdrowie na ten przykład. Do wszelkich takich uzdrowień podchodzę sceptycznie. Chyba jestem człowiekiem malej wiary. Co nie znaczy, że się nie modlę (rzadko), nie proszę (jeszcze rzadziej) Boga. Aczkolwiek nigdy nie poprosiłam o uzdrowienie. Standardowo o zdrowie dla bliskich i siły dla siebie.

Byliśmy w Ujkowicach w  prawosławnym monasterze śww. Cyryla i Metodego, Apostołów Słowian.  To Ciocia OM usłyszawszy, że będziemy blisko tego miejsca, zasugerowała, żeby koniecznie je odwiedzić. Nasi Przyjaciele ochoczo na to przystali, bo jednym z mnichów w monasterze jest ich- i naszego dawnego druha z czasów studenckich i późniejszych- kiedyś bardzo bliski kolega, który po wręcz hulaszczym życiu, wstąpił do monasteru, zmieniając diametralnie swe życie.

Przed bramą znaleźliśmy się wieczorem, niepewni czy zostaniemy wpuszczeni. Otworzył nam jeden z mnichów- wysoki, chudy, z brodą- i po pewnym wahaniu wpuścił nas  na teren monasteru, jak również do niewielkiej cerkwi. Pomodliliśmy się i wychodząc nasz Przyjaciel spytał się o mnicha Wołodka. Uczynny mnich poszedł po znajomego, który widząc nas, serdecznie się przywitał i oprowadził po „włościach” i  poopowiadał o monasterze. (Zdjęcia i więcej szczegółów na moich ścieżkach* ). Między innymi o ikonie  wiszącej  w cerkwi, przed którą niepłodne kobiety stają się matkami, chorzy na raka zdrowieją, niewierzący otrzymują dar wiary…

Nie wiedzieliśmy o tych cudach i o ikonie, więc jak mnich Wołodko zaczął sypać przykładami, to OM zapytał się, czy możemy wrócić do cerkwi i pomodlić się przed tą ikoną, bo wcześniej modliliśmy się przed głównym ołtarzem.

Czy modliłam się o uzdrowienie? No nie. Znowu tylko o siłę i zdrowie dla bliskich. Może to błąd, nie wiem…Wierzę, że co ma być, to będzie, bez moich modłów. Cieszę się jednak, że trafiłam do tego miejsca. Napisałam o tym m.in dlatego, bo może ktoś kiedyś będzie w pobliżu i zechce to miejsce odwiedzić.

* w każdym moim tekście słowa w innym kolorze są linkiem, wystarczy kliknąć.

****

Chyba się pośpieszyłam z tym zachwalaniem pogody, bo piątek był czarnym piątkiem, bynajmniej nie z powodu wyprzedaży w sklepach, ale czarnych chmur, z których lał się rzęsisty deszcz i wiał porywisty wiatr. Jakaś masakra na dworze, a przy tym 14 stopni, gdy dzień wcześniej było 27. Nawet burza, która przeszła po południu w czwartek nie zdołała mnie wygonić z tarasu, dopiero zrobiły to pod wieczór niewidoczne meszki, upierdliwie mnie podgryzając, kiedy ja z zapałem wcinałam bób i czytałam książkę.

Nawałnice przeszły w całym kraju, aż serce ściska, ile szkód narobiły. Zniszczony został cmentarz  na Powązkach w stolicy- widok porażający.

Po trzech tygodniach od  komisji dostałam pismo z ZUS-u potwierdzające otrzymanie renty do 30 czerwca 2019 roku (na dwa lata i dwa miesiące) wraz ze świeżutką legitymacją rencistki. (Mam cel! ;ppp) Nie wiem do czego jest  mi ona potrzebna, bo jakoś bez niej, mimo renty, funkcjonowałam do tej pory. Ale pamiętam jak pierwszy raz dostałam taką legitymację, mając 35 lat ( na rok) i…schowałam ją głęboko do szuflady. Pewnie i ta tam wyląduje 😉

 

 

20 myśli na temat “Wiara w cuda…

  1. Mam podobnie. Rzadko się modlę, a jeśli już to w czyjejś intencji. Miałam koleżankę, która ciągnęła mnie na msze uzdrawiające, opowiadała, że ludzie tam wstają z wózków, wszyscy zaczynają mówić „językami” i wpadają w jakiś trans. Nieco mnie to przeraziło i jakoś nie potrafiłam się przełamać.

    Nawałnica przeszła też przez LU. właśnie byłam w drodze na rehabilitację. Nic nie było widać, przed nami łamały się drzewa spadając na ulicę, a grad tak walił w szyby samochodu, że byłam przekonana, że tego nie wytrzymają.
    Czytałam gdzieś ostatnio, że klimat się zmienia i do tego typu nawałnic powinniśmy się przyzwyczajać.

    Polubienie

    1. No mnie tam by wołami nie zaciągnęli…
      Ale rozumiem innych, bo wiem że z wiarą – niekoniecznie w Boga- łatwiej się żyje.

      Dobrze, że nic się Wam nie stało!

      Podobno za 3 lata jak nie zmienimy naszego stosunku do natury, czyli nie ograniczmy emisji CO2 i innych gazów cieplarnianych, to klimat ulegnie całkowitemu ociepleniu i różne anomalia pogodowe będą codziennością. Trzy lata to tak jakby jutro- strach się bać.

      Polubienie

  2. Jak wiesz, obserwuję teraz te zjawiska codziennie i naprawdę jest coraz gorzej. To co dzieje się w tym roku w Europie jeży mi włosy na głowie!

    Też szanuję czyjąś wiarę. Nie ważne w co. Łatwiej się żyje mając jakieś transcendentalne odniesienie.

    Polubienie

    1. No moje też postawione!
      Jeżeli współczesny człowiek nie zrozumie, że w jego interesie jest zadbanie o naturę, to skutki będą fatalne, dla nas i dla następnych pokoleń.

      Kochaj swoje szanuj cudze!- to odnosi również do wiary.Nie chciałabym, żeby ktoś mnie „nawracał”, więc sama tego nie robię.

      Polubienie

  3. W ten paskudny piątek miałam do załatwienia w mieście dwie sprawy, a ponieważ były problemy z komunikacją, to zasuwałam per pedes. Długo będę pamiętała ten dzień:)

    Cuda się zdarzają, ale ich źródła upatruję w sile ludzkiego umysłu.

    Modlić się warto. Modlitwa często uspokaja i porządkuje nam w głowie priorytety.

    Buziaki:)))

    Polubienie

    1. Ja na szczęście nie musiałam nigdzie wychodzić; gdybym to zrobiła, pewnie porwałby mnie wiatr, więc przesiedziałam cały dzień w domu.
      Na szczęście też żadne drzewo się nie połamało i nie zwaliło.

      Ja nie potrafię się modlić „klepiąc” modlitwy. Zawsze po swojemu, toczę krótkie „rozmowy” i zawsze dziękuję…Ale zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób modlitwa jest kojąca.

      Masz rację, że ludzki umysł ma w sobie niezbadane możliwości…

      Polubienie

  4. Myślę, że wiara jest ludziom potrzebna. Choćby kłóciła się z logiką, to chyba płynie z serca, a serce i logika rzadko idą w parze. 🙂

    Polubienie

    1. Zgadzam się! Nawet bardzo, dlatego czasem nie zastanawiam się, tylko przyjmuję, ze tak jest…bo na tym polega wiara.
      Bez niej i bez nadziei życie byłoby uciążliwe.

      Polubienie

  5. Bardzo bym chciala wierzyc ze jest COS po smierci, ze kiedys bede mogla byc w jakis sposob z tymi co odeszli. Wiem ze sa ludzie ze wierza w zycie pozagrobowe, kiedys mocno probowalam uwierzyc, ale nie potrafie.

    Polubienie

    1. No ja mam podobny problem…
      i unikam roztrząsania go
      czasem się zastanawiam czy w końcu wierzę w Boga czy nie
      czy bardziej chciałabym wierzyć
      bo jedno wiem na pewno, nie we wszystko wierzę co głosi Kościół
      i tak ze swoją (nie)wiarą- egzystuję i „dyskutuję” z Bogiem.

      Polubienie

  6. o różne rzeczy się modlę, ale nie mam śmiałości prosić o cud

    jak miałam 12 lat umarła moja chrzestna
    wtedy modliłam się o jej wskrzeszenie gorliwością dziecka,
    nie mogłam uwierzyć, że Pan Bóg mnie nie wysłuchał

    zawierzam siebie Panu Bogu, a modlę się w intencjach rodziny najczęściej:)

    Polubienie

    1. od matury, a potem egzaminów na studia, nie przypominam sobie żadnej innej modlitwy jak o zdrowie…i silę. Dla innych. Dla się aby to przetrwać.

      Ostatnio najczęściej zwyczajnie dziękuję.

      Nigdy nie zadałam pytania: dlaczego?

      Polubienie

  7. Witam
    Problemy ze zdrowiem też mam, ale na szczęście pracuję, przynajmniej na moje szczęście, a bywało „o krok od renty”…
    Nie miałam szczęścia skończyć studiów, nawet próbowałam studiować zaocznie będąc mężatką i mając dziecko.
    W cuda wierzę i nie wierzę…
    Ale gdy analizuję moje życie, to małe cuda się zdarzały…
    Wiara czyni cuda… Pozdrawiam
    Ewa

    Polubienie

    1. „Wiara czyni cuda”- i to jest credo życia 🙂

      Chciałabym móc pracować. Po prost móc. Dziś potrafię się rozpłakać z niemocy wykonania jakieś czynność, bez odpoczynku.

      Mogę też powiedzieć o małych cudach, choć ja zawsze mówię, że mam ogromne szczęście, pomimo że…

      Serdeczności :))

      Polubienie

  8. Czyli dla wielu był to czarny piątek 😉 legitka może się przydać do ulgowych biletów w komunikacji miejskiej i pkp. Warto mieć taki gadżet.
    Co do samych cudów jam jest sceptyczna. Ale jeśli komuś to dodaje siły do walki z chorobą to nic tylko się cieszyć.

    Polubienie

    1. Może ale nie musi, bo ustawowo nie jest- dla rencistów- zależy od regionu i w sumie trudno się połapać. Tu by się przydała legit. z MOPS.
      Ja raczej nie korzystam z innej komunikacji jak auto, a na taksówki nikt mi nie da ;ppp
      ale może jednak wsadzę ją do dokumentów a nie do szuflady- co mi szkodzi? ;p

      wiara ma w sobie moc, czasem nawet sprawczą 🙂

      Polubienie

      1. Ja tej zusowskiej legitymacji używałam zawsze w przychodni – najszybszy i najprostszy dowód, że jestem ubezpieczona. Poza tym – do niczego innego. Legitymacji PZON natomiast – w komunikacji publicznej. I tyle pożytków. 🙂
        A wiara… jeśli komuś pomaga, nie szkodząc jego otoczeniu swoją obsesyjnością, to miło. I tyle mam na ten temat do powiedzenia. 🙂

        Polubienie

        1. Teraz już mają w systemie czyś ubezpieczony czy nie; o ile się nie mylę, to dzięki nowemu ministrowi wszyscy mają prawo, ci bez też.

          Iza,
          w punkt z tą obsesyjnością i to się tyczy nie tylko sfery duchowej, ale do wiary obojętnie w co…

          Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~roksanna Anuluj pisanie odpowiedzi