Przede wszystkim hurtem i każdej z Was osobno chcę podziękować za słowa otuchy…
Przeczytałam je dopiero dziś, kiedy wiem, że Pyziolek może już jutro będzie w swoim domku. W każdym razie leczenie skutkuje.
Wiem, że będzie dobrze.
Bo musi i już!
Wciąż jednak jest coś, o czym nie potrafię napisać. Ubrać w słowa.
Coś, z czym trudno jest mi się pogodzić. Zrozumieć.
Gdzieś w tyle głowy mam myśl ubraną w jedno słowo:
Porażka.
Po raz pierwszy pomyślałam o tym by odejść z tego miejsca. Ukryć archiwum. Jeśli być to tylko u Was i w moich miejscach, gdzie zostawiam tylko lakoniczny ślad.
Z drugiej strony to dobry czas na wyciszenie się, bo
Nie sztuka powiedzieć: „Jestem!”. Trzeba jeszcze być. Lec.
Na razie więc jestem.