Jak już musi…

Znana osoba (dziennikarka, pisarka…) ogłosiła na własnym profilu w mediach społecznościowych, że właśnie przeszła profilaktyczną mastektomię. Było dużo komentarzy, post ten został udostępniony (przedrukowany) przez różne media na portalu. Zrobiło się głośno na temat. Temat mnie jak najbardziej interesujący. Pod kątem świadomości kobiet. Dlatego też, poczytałam niektóre komentarze pod publikacjami.

Niektóre osoby, a mam wrażenie, że kobiety w tym przodują, niestety, uważają, że mają prawo pouczać, strofować, dawać rady typu „ciocia dobra rada”- NIE POPROSZONE. I to one dobrze wiedzą w jaki sposób ktoś, kto chce coś zakomunikować bądź uświadomić swoją społeczność, powinien to zrobić. Jak chce to niech… Raz, że nie powinna to robić celebrytka, a dwa… z łóżka. Bo w taki sposób to pokazuje tylko swoje ja i ego. No cóż, niektórym umyka ważność takiej decyzji, jak również waga, że się z nią ktoś dzieli ze światem. Z przykrością stwierdzam, że wciąż o profilaktycznej mastektomii kobiety niewiele wiedzą. Pomijam głosy, że ta moda przyszła z Ameryki, kiedy to Angelina oznajmiła, że się poddała operacji usunięcia piersi, bo Onkologiczne Poradnie Genetyczne rekomendowały taką profilaktykę już na długo przed (sama miałam operację w 2001 roku), ale wciąż są głosy, że w Polsce nie refundują takiego zabiegu. Refundują od 2019, a wcześniej dzięki różnym grantom właśnie po skierowaniu z OPG. Jestem tego dowodem, jak również Tuśka. Ale nie w tym problem, bo to są przynajmniej komentarze, z których cokolwiek potem wynika. Nie rozumiem tylko tego, że przy tak ważkim temacie, sporo kobiet ma dylemat, po co to ogłaszać. A już z łóżka? Bo co za tym się kryje- pomoc, czy własne ego, bo chcę się pokazać, nieważne jak, aby pisano… Słodki jeżu, ktoś naprawdę ma duży problem ze sobą i w postrzeganiu, odróżnianiu, co w tym świecie jest istotne. Nasze kobiet- ale i nie tylko- zdrowie.

Nigdy nie czułam, że należę do wspólnoty Amazonek. Nie miałam takiej potrzeby. Operacja, leczenie i całkowity powrót do zdrowego życia, które wchłonęło mnie całym sobą. Moją grupą wsparcia byli Bliscy- zdrowi. Rozumieli mnie jak nikt, bo otwarcie z uśmiechem rozmawialiśmy o wszystkim. Nawet udokumentowana wiedza o obciążeniu genetycznym, nie skłoniła mnie, żeby szukać takich kobiet jak ja. Kiedy zakładałam bloga (pięć lat po diagnozie), to nie wyszukiwałam blogów ze skorupiakiem w tle. Fakt, że założyłam go z myślą, że kiedyś zadedykuję go moim Bliskim. Ale wszyscy, co mnie już dłużej czytają, to wiedzą o tym. Nie udzielałam się ani nie udzielam się na żadnych forach onkologicznych. Dawno temu z polecenia na pierwszej stronie Onetu kilka razy trafiłam w sieci na post w temacie onkologicznym; nawet zostawiałam komentarz, ale nie wracałam, nie śledziłam blogów typowo rakowych zdominowanych tym tematem. (Oprócz Miriam, ale to zupełnie inna historia). Przypominam o tym, bo mimo takiego podejścia, uważam, że warto się dzielić swoim „doświadczeniem” w tej chorobie. A osoby znane i lubiane mają większe przebicie. To tak właśnie działa.

Wczoraj zadzwonił do mnie Wujek. Oboje z Ciocią są 70plus i oboje bez terminu na szczepienie. Zgłosili się do systemu i spokojnie czekali na SMS-a, który do dziś do nich nie dotarł. Myślę, że chcieli poczekać, mieć czas na rozeznanie się, co do skutków tych szczepień, dlatego na początku nie panikowali. Wujostwo wie, że mój Tata jest zaszczepiony już drugą dawką, a dzień przed telefonem do mnie oglądali SK, a tam znany i lubiany satyryk oznajmił, że został zaszczepiony i czuje się bardzo dobrze, oraz wszyscy seniorzy w jego rodzinie również. I Wujek postanowił wziąć sprawy w swoje ręce…czyli za telefon. Tak działa magia przekazu, obrazu. Dopóki nie usłyszysz i nie zobaczysz, że ktoś coś… Świadome osoby to wiedzą. Dlatego, nawet jeśli często mają jakieś wątpliwość, czy dzielić się w końcu jakby nie było intymnymi przeżyciami, to robią to. A potem muszą czytać farmazony od paniuś, co to wiedzą jakie były intencje takiej decyzji i uzurpują sobie prawo, żeby mówić komuś jak ma postępować. Bo jak już musi, to niech... nie robi tego z łóżka.

Wysypało mnie. Być może to przez antybiotyk. Jeszcze w trakcie brania mocno zaczęło mnie swędzić całe ciało, no a od wczoraj wysypka- 6 dni po skończeniu brania leku. Przynajmniej już tak nie swędzi. Rodzinna przypomniała mi, że mam w swojej apteczce (jakiś) lek przeciwalergiczny, w razie potrzeby. Ale mam wrażenie, że uczulenie jest już w odwrocie.

Miłego weekendu! 🙂