Miłość do…

Ludzie najczęściej łączą się w pary z powodu miłości. Do siebie. I trwają w swych związkach (nie)wiernie również z jej powodu. Choć zapewne nie tylko, bo równie silnie scementować związek może nie tylko miłość. Tylko czy bycie razem, życie we dwoje ma sens bez odwzajemnionej miłości? Albo bez miłości w ogóle?

Naprawdę uważam, że życie to rzecz dla dwojga, że potrzeba miłości jest tak samo naturalna, jak konieczność oddychania. 

Ale! Czy za wszelką cenę warto iść przez życie we dwoje? Oczywiście, że ta cena, dla każdego ma inną wartość, że w imię miłości, a raczej strachu przed samotnością, układaniem sobie życia na nowo, można mniej lub więcej poświęcić, zaakceptować, znieść. Wypracować kompromis, po to tylko, aby życie pozornie nie uległo zmianie.

Trudno jest ocenić obiektywnie czyjś związek, czyjeś życie, motywy postępowania. W sumie powiedzenie jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz ma sens, a innym nic do tego.

Tyle że…

Na wsi jesteś na świeczniku, czy chcesz czy nie. Och, owszem, są tacy, o których się nie mówi wcale bądź rzadko,  bo nie zagląda im setka par oczu pod kołdrę, no, chyba że są to oczy najbliższych sąsiadów. Gdyby tak popełnili jakiś mord, to pewnie pozostali pluliby sobie w brodę, że się wcześniej nie zainteresowali i nie są w centrum sensacji, pierwszym źródłem informacji.

Na wsi  nic się nie ukryje- no prawie nic- prędzej czy później i tak wszyscy wiedzą. Najczęściej więcej i lepiej.

Również w tym przypadku wszyscy wiedzą, że On zdradza Ją- kiedy, gdzie i  z kim.  Sama zdradzana też wie i nic z tym nie robi, choć trwa to już kilka lat. Co  ją trzyma przy niewiernym partnerze, z którym nie ma ślubu ani dzieci?  Miłość? Przyzwyczajenie kilkunastoletniego związku? A może status? Pieniądze? Wygodne życie na wysokim poziomie?

Kiedy się z nim związała, był wdowcem z dwójką dzieci, które po śmierci matki wychowywali byli teściowie.  W trakcie rozwijania prężnej  firmy, przynoszącej duże dochody.  Ona nic nie miała, oprócz swej młodości i urody.  Po jakimś czasie zatrudnił ją u siebie, a raczej  otworzył kolejną firmę-córkę- na jej nazwisko. Pewnie to ich połączyło skuteczniej niż zawarcie małżeństwa. Biznes, układy, drobne machlojki, tajemnice…Ot, życie.

Zdradza ją z rozwódką starszą od niej o kilka lat.  Nie kryjąc się z tym za bardzo: wiedzą o tym dorosłe dzieci obojga kochanków. Panie dość często  widują się na naturalnym gruncie, choć gdyby tylko chciała, uniknęłaby większości  spotkań, ale być może sprawia jej satysfakcję, że to Ona wciąż go posiada ( wszak wraca do domu)  a nie tamta, więc  z podniesioną głową, z fryzurą jakby dopiero co wyszła od stylistki, modnie ubrana, z szerokim uśmiechem  przyklejonym do twarzy wysiada z wypasionego suva i wchodzi w „paszę lwa”.  Od czasu do czasu  przejdzie się w miejscu publicznym pod rękę z niemężem, żeby zamknąć usta tym, którzy na ich związku postawili już krzyżyk.

A gawiedź ma temat do gadania 😉 Wszak miłość jest ślepa, ale czy aż tak? I czy to wciąż jest miłość do niego czy raczej do czegoś?

*

Święto miłości, świętować czy nie?  Jasne, że to dzień mocno skomercjalizowany, co drażni wielu- bo miłość od święta, na pokaz, bo zapożyczone i takie tam. Nie muszę świętować, żeby się w tym dniu uśmiechać, bo to radosny dzień. Zamiast krytykować, kup sobie lizaka w kształcie serca i uśmiechnij się 😉

Dużo miłości dla Was!

Moja PT z zawodu terapeutka ciągle powtarza, że parom teraz nie chce się odbudowywać związków, pracować nad relacjami. Dziś dużo łatwiej jest odejść, jak coś  nie pasuje, uwiera, a nie daj buk, jak pojawi się fascynacja kimś innym. Tyle że nie ma gwarancji, że ten drugi/druga spełni nasze oczekiwania, dlatego warto popełnić wysiłek i zamiast od razu przekreślać, wyrzucać z życia, to odkurzyć, przypomnieć sobie wszystko to, co kiedyś nas w partnerze/partnerce pociągało…Zastanowić się, czy aż tak bardzo się zmieniliśmy, że już nie potrafimy żyć ze sobą, czy raczej tylko na chwilę oddaliliśmy się od siebie…

 

27971630_1692320267503221_5013981301557305067_n

 

Pamiętacie tę pierwszą, najpierwszą?

Jak byłam na uroczystościach z okazji Dnia Babci i Dziadka w przedszkolu, to pani Przedszkolanka powiedziała,  że w grupie jest para  wierna sobie już trzeci rok :))) Ja w tym wieku ( przedszkolnym)  miałam już przygodę…łóżkową 😀  Wpakowałam się do łóżka kumplowi ( mieszkał w tym samym domu, dzielił nas tylko korytarz, więc mogłam wpadać do niego zaraz po przebudzeniu się; razem chodziliśmy do przedszkola, a nasze mamy się przyjaźniły i pracowały razem), a na sugestię jego mamy, że to nie wypada, odparłam, że mama  z tatą mogą to ja też;p Aczkolwiek chyba bardziej go traktowałam jako starszego o rok brata niż kandydata na męża.;) W każdym razie miłość do płci przeciwnej pojawia się dość wcześnie, ale powiem Wam, że ostatnio mnie zatkało, jak dowiedziałam się, że chłopak zrezygnował z treningów piłki nożnej z powodu…dziewczyny. I może nie byłoby to tak dziwne, ale chłopak ma niecałe 9 lat 😀

 

 

 

 

36 myśli na temat “Miłość do…

  1. Przez ostatnie kilka lat przed wyjazdem z Polski mieszkalam w malym miasteczku, gdzie wlasnie tak bylo ze ludzie zyli zyciem innych, musieli wszystko wiedziec, kontrolowac, doradzac, krytykowac. Mnie to bardzo meczy takie wtracanie sie w moje zycie, i nie wazne czy to ciotki czy kuzynki czy kolezanki, tutaj mam spokoj.

    Polubienie

    1. W małych miejscowościach nic się nie ukryje, a plotki hulają na wietrze…Wtrącanie się a obgadywanie, choć mają wspólne punkty, to jednak nie to samo. Jak świat światem ludzie lubią sobie pogadać. Jak nie życie sąsiadów ich absorbuje to pochłania ich świat seriali, i tak żyją czyimś życiem 😉

      Polubienie

  2. Łączenie się w pary to bardzo przyjemne zajęcie, ale życie w pojedynkę również może być satysfakcjonujące. Weźmy za przykład siostrzyczki zakonne.
    Jako mieszkanka wielkiego miasta stanowczo zaprzeczam, jakoby tylko na wsi wiedzieli sąsiedzi jak kto siedzi. Na moim osiedlu również wszyscy się znają, przynajmniej z widzenia, a to wystarczy, aby zaobserwować to i owo. A w budynku, zamieszanym przez ponad 100 rodzin, wszyscy wiedzą o sobie niemal wszystko. Jeśli nie z pierwszej ręki, to z domysłu.
    W skuteczność w terapeutów nie wierzę, jeśli oboje pragną naprawić relacje, to nie potrzebują do tego osób trzecich.
    A łączenie się w pary ze strachu przed samotnością… jakie to humanitarne wobec wybranka – ha ha ha 😉

    Polubienie

    1. Mieszkałam w bloku 11. piętrowym, w którym ciągle mieszkają rodzice, ale nie znało się wszystkich, chyba nawet z widzenia. Owszem, znało się np. właścicieli psów, bo spotykało się takich podczas wyprowadzenia własnego pupila. Kulturalnie mówiło się „dzień dobry” wszystkim, ale co się działo za zamkniętym drzwiami, to już tajemnica 😉 Zresztą nikogo to nie interesowało. Sąsiedzi z piętra, kilka rodzin bliżej- bo rodzice moich rówieśników, chodzących ze mną do tej samej podstawówki. Uwierz, kiedy sprowadziłam się na wieś, a znałam ogólnie wieś z pobytów u dziadków, to szokiem było dla mnie, jak ludzie żyją tu życiem innych. I bez pardonu opowiadają o innych, mimo że ty tych ludzi nie znasz i nie bardzo cię obchodzą.

      Mam inne zdanie, bo uważam, że czasami trzecia osoba, potrafi pokazać czego nie potrafimy sami dostrzec, nazwać po imieniu. Pomoże uporządkować, określić to czego oczekujemy i potrzebujemy. Terapeuci nie są od tego, żeby powiedzieć nam co mamy zrobić, konkretnie. Nie podadzą nam rozwiązania na tacy. I dotyczy to nie tylko relacji w związkach, ale w ogóle. Nie twierdzę, że uratują związek, ale myślę że bardziej niż my sami czy nasi bliscy, którzy podchodzą tak jak my emocjonalnie, potrafią pomóc podjąć przemyślaną decyzję, a nie pod wpływem gniewu, żalu, czy zafascynowania…

      Związki przechodzą różne etapy, ale dobrze jest się chociaż lubić i szanować, kiedy już mija namiętność.

      Polubienie

      1. Cóż, moja opinia o skuteczności działań terapeuty jest subiektywna, i opiera się jedynie na dwóch przypadkach, co wobec 40 milionowego kraju niewiele znaczy. W pierwszym, związek rozpadł się po kilku tygodniach od dnia, w którym pani terapeutka pogratulowała parze zwycięstwa, a drugi w trakcie terapii, bo z każdą wizytą lista wzajemnych pretensji rosła. Sama nigdy nie korzystałam z pomocy specjalisty, bowiem jako urodzona Zosia Samosia sama rozwiązuję swoje problemy.

        Jestem z partnerem na życie tak długo, że zdążyłam doświadczyć wielu etapów, ale nigdy żadne z nas nie przekroczyło granicy poszanowania drugiej osoby. Teraz jesteśmy na etapie wzajemnej pobłażliwości i kompromisów, ale i tak zdarzają się sytuacje, kiedy któreś trzaśnie drzwiami lub wybiegnie w milczeniu z domu. W końcu jesteśmy gatunkiem (wszyscy ludzie), który kieruje się w życiu również emocjami. 😉

        Polubienie

        1. Może się zdziwisz, ale uważam, że zanim para zdecyduje się na pomoc terapeuty, to powinna najpierw spróbować sama poradzić sobie z naprawianiem związku. Myślę, też, że pewnie więcej po terapii par się rozstało niż zostało razem, ale wcale to nie znaczy, ze terapia była bez sensu, bo podczas niej można się wiele dowiedzieć o samym sobie, i jak już pisałam wcześniej, podjąć słuszną decyzję. Terapia najczęściej pomaga, gdy problem tkwi w nas samych- coś się wydarzyło, depresja i z tego powodu związek zaczyna się psuć, mimo iż ludzie wciąż się kochają. gdy nie ma już miłości,żaden terapeuta nie scali związku na nowo,

          Emocje są fajne! Bez nich życie byłoby nudne. Grunt to nie przekroczyć tej cienkiej granicy 😉

          Polubienie

  3. Z kolei ja zupełnie takich układów jak opisujesz nie znam. W dużym mieście,w którym się urodziłam i wychowałam było moim zdaniem anonimowo. Dopóki mieszkaliśmy w bloku/wieżowcu to wszystkim mówiło się „dzień dobry” a parę słów więcej, to tylko z najbliższymi sąsiadami. Myślę, że nawet nie wszystkich znaliśmy z widzenia. Często nie wiedzieliśmy, że ktoś umarł, bo w moim mieście wcale nie było/nie ma, klepsydr (chyba tak to się nazywa),więc trzeba było trafić na nekrolog w gazecie ale przedtem znać nazwisko sąsiada; a z nazwiska znało się tylko nielicznych (z własnego piętra i parteru, przy windzie).
    Tutaj mieszkam w dużo mniejszym mieście, nie mam poczucia, żeby się ludzie interesowali, komentowali. Podobno nasze środowisko polonijne jest dość zwarte i tam wieści krążą; ale ponieważ akurat z miejscowym nie mamy kontaktów(poza zawodowymi ewentualnie) to w zasadzie nic o tym nie wiem i w tym nie uczestniczę. Dlatego mam wrażenie,że ten fenomen nie występuje; chociaż zdaję sobie sprawę, że tylko mam wrażenie ::pp
    Wiele lat temu,podczas naszej nieobecności do gabinetu weszło dwóch młodych Albańczyków i napadło naszą młodą 16 letnią uczennicę.Jak zaczęła krzyczeć to ją puścili i uciekli. Dla dziewczyny straszne przeżycie, ale w sensie fizycznym nic jej nie zdążyli zrobić.
    Po naszym powrocie pacjenci nam mówili,że słyszeli, że nam uczennicę zgwałcili i gabinet okradli :pp
    Co do tego,dlaczego kobiety (nie wiem dlaczego nie myślę tutaj o mężczyznach, pewnie też tacy są) zostają w związku z niewiernym- też mnie to intryguje; rozumiem, że często dla dzieci; ale jak ich nie ma….?
    Miałam obiad robić a się rozpisuję ;))
    Miłego,słonecznego dnia :*

    Polubienie

    1. Też uważam, że miasto daje anonimowość. Zresztą napisałam o tym powyżej.
      Podobno w każdej plotce jest ziarno prawdy 😉 A niektóre bywają prorocze, jak ta swojego czasu, że byłam w ciąży ( w niedługim czasie faktycznie zaciążyłam) 😀 Zaś ta, sprzed 3 lat, ze jest ze mną już bardzo źle i wybieram się na drugą stronę…jak widać wciąż się nie ziściła ;)- karetka stała przed moim domem.
      Najczęściej się mówi, że „czego oczy nie widzą…”…a tu wieś „huczy i buczy”… też nie bardzo rozumiem. W sumie to nie rozumiem obu kobiet.

      Miło Cię poczytać, a obiad nie zając, zawsze może być obiadokolacja ;p

      Dziś u mnie mgliście było:*

      Polubienie

  4. Znam te klimaty z mojego miasteczka, z którego pochodzę. Zawsze strasznie mnie mierziło to zaglądanie przez płot przez naszych najbliższych sąsiadów. teraz w tym miasteczku mieszka moja szwagierka. Kryzy w jej związku trwa od dawna, żadne z nich nie chce pracować nad zmianą, On nie pójdzie na terapię- bo jak to? Wszyscy będą gadać! I tak sobie żyją z dnia na dzień, a wszystko co piękne przecieka im między palcami.

    Polubienie

    1. Na dzień dobry jakbym dostała obuchem w łeb, gdy się z tym spotkałam, po przeprowadzce z DM na wieś. Może dlatego też, nie potrafiąc się w tym odnaleźć, odrzuciłam bliższe relacje z sąsiadami, ale nie tylko. Dopiero po latach zaprzyjaźniłem się z LP, która sprowadziła się z sąsiedniej wsi. Oprócz jeszcze tylko jednej koleżanki ( nasze dzieci chodziły do jednej klasy) nikogo nie wpuszczam do domu, ani sama do nikogo nie chodzę ;ppp
      Przez brak chęci podjęcia terapii u naszych przyjaciół rozpadło się małżeństwo. Jedna strona nie chciała sobie pomóc, kiedy wpadła w depresje po śmierci ojca. Długo trwałą walka Jej o Niego, o związek, aż w końcu musiała zadbać o dzieci i o siebie…

      Polubienie

  5. no ja wiemmmm??? Z tą miłością to bywa różnie. Mój sąsiad mówi że „jest miłość sercowa i miłość łóżkowa i chyba ta łóżkowa ważniejsza, bo przy niej też serce zadrży”. Tu proszę o szeroki uśmiech, bo nie nabyłam wiedzy jak go tu wizualnie umieścić. No ten uśmiech, nie nie daj Boże łóżko. A wieś? Tu jest trochę nudno i jak nasze bezżenne chłopaki (szkoda że gatunek na wymarciu) toczą ze swoimi „dziewczynami” publiczne przepychanki, to nawet ja – urodzony leniwiec, uśmiecham się radośnie. No w końcu niech nam „przybłędy” nie podbierają naszych „Herosów”. No bo wdów to ci u nas dostatek. To tak humorystycznie, dla rozświetlenia uśmiechem, jednostajnej codzienności. Pozdrówka i kochajcie dziewczyny, bo jak „roksanno” piszesz – „życie, to rzecz dla dwojga”… no są i trójkąty. Widocznie co niektórzy kochają geometryczne i nie tylko figury.

    Polubienie

    1. :)))
      Ależ mnie rozbawiłaś :DDD tą geometryczną miłością. Ale jak świat światem trójkąty były, a teraz patchworkowe rodziny to już codzienność. Ja mam problem, bo ja monogamistka z natury- czyli coś się musi zakończyć, żeby zaczęło się drugie.
      Mam sąsiada- jedynak- kawalera, którego mamunia nie spoczywa na laurach i cały czas szuka kandydatki na żonę, i tej rozwódki przeboleć nie może, bo raz już wydawało się, że coś z tego będzie 😉 wnucząt by nie było ( rozwódka już sama babcią jest), ale spokojne starcze serce matki, że syn nie zostanie sam jak palec, kiedy ona odejdzie.

      Polubienie

  6. Pamiętam moją pierwszą miłość bardzo dobrze. Był 4 lata starszym kolegą mojego brata. Ja miałam lat 6 a on 10. I trwało to z kilka lat. Wszyscy się z tego wtedy nabijali. A to było poważne zauroczenie:)))

    Polubienie

  7. Ja nigdy jakos szcegolnie nie obchodziłam tego swieta bo nie potrzebuje Walentynek zeby powiedziec Ukochanemu ze go Kocham 🙂 a dzis wysylalam Walentynki ale kolezankom 😉

    Polubienie

  8. Ludziom zdarza się nazywać miłością inne stany – zauroczenie, zakochanie, namiętność. Z nieumiejętności zdefiniowania własnych uczuć podejmują decyzję o byciu razem, czasem nawet o ślubie, więc nie ma się co dziwić, że po krótkim czasie następuje rozwód. Myślę, że niektórym parom terapeuta przydałby się przed ślubem.
    Zdradzane kobiety często tkwią w małżeństwie ze strachu, że same sobie nie poradzą z utrzymaniem dzieci, często mają nadzieję, że mąż pójdzie po rozum do głowy i wróci pełen skruchy. Ile zdrad, tyle powodów by się rozstać lub nie.
    Walentynki to miłe święto, bo promuje pozytywne uczucia, co w dzisiejszym, zdziczałym świecie, jest bardzo potrzebne.

    Polubienie

    1. Zgadzam się. Bardzo często bierze się za miłość to, co nie do końca nią jest. Z drugiej strony, często są oczekiwania zbyt wygórowane, wydumane- taki hollywoodzki romantyzm.
      Gdy są dzieci, zawsze rozstanie jest trudniejsze, niezależnie od przyczyny.
      I ponownie całkowita zgoda co do Walentynek :)))

      Polubienie

  9. Nie. Bez miłości nic nie ma sensu,
    Ale!
    Jestem w stanie zrozumieć związki zawierane bez niej. Przynajmniej niektóre przypadki. Jeśli kobieta jest po przejściach, np. wreszcie pozbyła się męża alkoholika i powoli wychodzi z długów, w dodatku ma małe dzieci to jestem w stanie uwierzyć, że nie szuka miłości. Szuka spokoju, stabilności, pewności finansowej.
    Nie pamiętam swojej najpierwszej, ale pamiętam swojego pierwszego chłopaka. Miał na imię Rafał. Mieliśmy po 14 lat i byliśmy na kolonii. Na pierwszej randce usiedliśmy na ławce wśród róż, a on zaczął mi opowiadać (z pokazywaniem) o wszystkich swoich bliznach i siniakach… 😀
    Zabawne jakie rzeczy się pamięta… Jestem pewna, że gdybym się dobrze skupiła, to przypomniałabym sobie nawet jego adres.

    Polubienie

    1. Tak naprawdę o udanym związku mówimy wtedy, gdy spełnia nasze oczekiwania, a te przecież mogą być różne, na różnym etapie życia.

      :))) Niedawno mój były chłopak a obecnie kumpel pokazał mi mój list miłosny do niego. SZOK. NIE PAMIĘTAM, żebym go pisała :DDD Drugi szok, że się zachował po ponad 30 latach od napisania.

      Polubione przez 1 osoba

  10. Nigdy tego nie pojmę, takiego życia cudzym życiem. Jedyne wytłumaczenie, jakie znajduję, to totalny brak własnego. A co do trwania przy zdradzaczu… Nie wiem, może to pozostałości myślenia, że bez chłopa (nawet takiej popierdułki) nie ma życia, społecznego, prywatnego, żadnego. Trzeba się go trzymać z całych sił, no bo jak to tak, samej na świecie? Ale to takie luźne dywagacje, bo pojęcia nie mam jak można tego chcieć i woleć żyć w nienawiści i upokorzeniu (on mnie zdradza prawie że oficjalnie, a ja mu jeszcze gatki piorę i obiad podstawiam), niż ułożyć je sobie na nowo.

    Polubienie

    1. Niektórych ciekawość zżera i muszą bo się uduszą. I z nudów, chyba.
      Z boku zawsze wydaje nam się oczywiste: zdradza to wystawiam walizki albo zabieram swoje. A w życiu jak widać nic nie jest proste. Nawet z praniem gatek i skarpetek, bo są tacy co piorą sobie sami- odpowiednio wychowani ;p
      Aczkolwiek przy prawie ostentacyjne zdradzaniu, trudno się nie czuć upokorzoną.

      Polubienie

  11. No ja też kobitki nie rozumiem. Zwłaszcza jeśli faktycznie wszyscy o tym wiedzą i wiedzą też, że gość jest bogaty wiec każdy na bank osądza ją, że trwa przy nim dla pieniędzy, od czego niedaleka droga do nazwania jej… nie powiem jak. Przyznam natomiast, że wiele razy zastanawiałam się co ja bym zrobiła gdyby mnie zdradził Mąż i szczerze – wcale nie wiem czy bym tak o, odeszła i nie wróciła? Bynajmniej nie ze strachu przed samotnością, czy tam poradzeniem sobie samej, o nie! Tylko właśnie przez Miłość, bo nie potrafiłabym chyba żyć bez niego… Nie potrafię sobie wyobrazić, że już go nie ma w moim życiu, że staje się obcy i mam o nim zapomnieć… No, ale z pewnością inną sprawą jest jednorazowy wyskok, skrucha i gdy nie wiedzą o tym wszyscy, a co innego świadomy i ,,oficjalny romans”.. no to to już by było poniżej mojej godności, mimo wszystko… Wszystko ma swoje granice.

    No ale, skoro babce to nie przeszkadza i ta jego forsa wystarczająco ją uszczęśliwia no to cóż. Jej wybór.

    Polubienie

    1. W sumie to seks i pieniądz zawsze odgrywał w związkach jak nie główną to ważną role…
      Myślę, że wszystko zależy od okoliczności dlatego z góry nie ma co zakładać jakby się postąpiło na pewno, bo dopóki czegoś nie doświadczamy, to nie wiemy czy to nasze „na pewno” jest takie pewne 😉

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do roksanna Anuluj pisanie odpowiedzi