Zdiagnozowana anemia + chemia całkowicie wykluczyły mnie z jakiejkolwiek działalności. A tu wiosna i święta. Wszystko wokół się zmienia, pięknieje…Chciałam i ja 😉 Porządki domowe i przydomowe bez żalu scedowałam na innych, bo sami chcieli 😉 Tacy wyrywni. A święta u starszych dzieci (Tuśki i zięcia), już tradycyjnie kolejny raz. Pozostało coś zrobić z sobą. Tylko co?
Od jakiegoś czasu- patrząc w lustro i przez okno-dojrzewała we mnie myśl, że muszę się udać do salonu fryzjerskiego. Po nową fryzurę. Zimą i zimną, chmurną wiosną, czapa od czapy może być, ale…No właśnie, nie jestem smerfetką, a ciepłe dni tuż, tuż. Przyznaję, myślałam, że obejdzie się. Że i owszem, wybiorę się, ale nie po zakup, a z wizytą upiększającą = uformowanie tego, co wyrosło. A tu kicha. Wszystko przesunięte w czasie, a w szafie dwie koafiury: krótka, ruda sprzed 16 lat ha, ha) i długa, czarna sprzed 6 lat. Znienawidzone obie. Czemu więc je nie spaliłam, pocięłam, wyrzuciłam? Nie wiem, słowo! Przed zakupem trzeciej się broniłam, aż…dojrzałam.
Miałam okienko jednodniowe, pomiędzy badaniami a przyjęciem do szpitala. A moja PT w tym dniu, miała godzinne okienko, pomiędzy wizytami pacjentów. Podjechała pod blok, zeszłam do auta i ruszyłyśmy do konkretnego salonu fryzjerskiego. Trafiłyśmy bez problemu. Powiedziałam mniej więcej, co chcę i za chwilę już miałam nową fryzurę na głowie. PT się podobała, ale ja pokręciłam głową i właścicielka salonu wyciągnęła z szafy nową 🙂 Przymierzyłam, potargałam, odgarnęłam i…zaakceptowałam kartą płatniczą 😉 Z salonu wyszłam w nowej fryzurze. Nigdy tak krótko (około 15 minut) nie byłam u fryzjera, i nigdy tak drogo (ostatnia była dużo droższa, ale nie z salonu fryzjerskiego) nie zapłaciłam 😉 No cóż, zmiana wizerunku kosztuje. I nawet nie mogę powiedzieć, że zaoszczędzę na szamponie (kupiłam specjalny+ odżywkę).
Oczywiście do szpitala udałam się w smerfetce, ale zakupem pochwaliłam się współtowarzyszkom i R.( przesympatycznej pielęgniarce). Nie minęło półgodziny, jak podekscytowana R. wpada na salę i mówi:
– Zakładaj koafiurę na głowę i maluj ust korali, telewizja jedzie…
– Ależ moja koafiura zdobi wazon w mieszkaniu, a ust korali nie malowałam już przez pół roku- śmieję się.
– Zwariowała, wazon zdobi- wszystkie na sali parsknęły śmiechem, widząc zdegustowaną minę R.
I tak miałam okazję wystąpić w całej okazałości w ogólnopolskiej telewizji, a tak wystąpiły tylko moje nogi i korpus 😉 Po ustaleniu z operatorem. Kto oglądał, ten widział. Ja widziałam moją piżamkę na szklanym ekranie 😉
Konkluzja wykluła się sama: Dziewczyny, na wiosnę trzeba być przygotowaną na wszystko ;P
RODZINNYCH I POGODNYCH!!!
U mnie wbrew zapowiedziom od rana słońce świeci :))))) Podziwiam przez okno, w pozycji horyzontalnej, bo moje czerwone krwinki opuściły mnie i poszły szukać wiosny 😉
No toś się udała! Nową fryzurę oddać wazonowi! Mogłaś robić za gwiazdę TV, mogłaś stać się celebrytką! Taka szansa na karierę, a Ty pół głowy zostawiłaś w domu! A może to było tak specjalnie, żeby nogi pokazać? Ot, nie wiadomo, co myśleć – czyś Ty gapcia czy spryciulka?…
Kochana! Życzę Ci pięknych świąt, pogody ducha, rychłego powrotu czerwonych krwinek, cudnego wyglądu w nowej fryzurze, dobrego humoru, Wiary, Nadziei i Miłości – odnowionych i silniejszych niż kiedykolwiek.
Uściski przesyłam ze słonecznych, choć wietrznych Pomorzan:)
PolubieniePolubienie
Ha, ha…zostawienie było całkiem zamierzone, a co do występu, hi, hi, nie chcieli wywiadu, to i nie dostali mojej face ;D
Dziękuję pięknie za piękne i tak ciepłe życzenia 🙂
Pędraczek był zachwycony nowym wyglądem baby 🙂
Tobie też kochana życzę cudownego świątecznego czasu, pogody ducha i tej za oknem. U nas może nie do końca wiosennie, ale na pewno nie zimowo 🙂
Ściskam 🙂
PolubieniePolubienie
Mialaś szanse zostać giwzdą i tak to zaprzepascic!:P
PolubieniePolubienie
I to już drugi raz 😉 Za pierwszym razem w lokalnej TV. No, ale moja piżamka była w głównych Faktach- sama widziałam ;P
Może powinnam wystąpić o tatiemy..? 😀
PolubieniePolubienie
Na wazonie, no wiesz co? ;)))
Koafiurę sobie wyguglałam, bo niby domyślałam się co to, ale słowa nie znałam.
Pozdrawiam serdecznie w zachmuraną niedzielę :)))
PolubieniePolubienie
Kurczę, no wiem, ale zawsze mogło być gorzej ;P teraz ozdobiłam dwie rolki papieru toaletowego ;D
Od pozdrawiam słonecznie 🙂
PolubieniePolubienie
Tylko kobieta potrafi tak głowę stracić 😉
U mnie świątecznie – śnieżnie, deszczowo, wietrznie, słonecznie….prawdziwie kwietniowo – pletniowo. Od lat tylko domowo, bezwyjazdowo….czyżby starość?….wszak urodziny kolejne odgwizdałam w tygodniu 🙂
Cieszę się, że mogę Cię tu dziś świąteczną nocą czytać. Uściski :-)*
PolubieniePolubienie
Witaj Małgosiu 🙂
Jaka starość???!!!! Cudnie, że się odzywasz ( Ty wiesz, że o Tobie myślę). Wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin i świąt! Spokoju, radości, spełnienia…
U nas też się przeplata, ale słońce górą! Chmurki tylko przelotne, a deszczu tyle co ksiądz kropidłem…;)
Ściskam Cię serdecznie 🙂
PolubieniePolubienie
A jakby tak winka czerwonego na krwinek podbudowę co nieco przemycić, hę?:)
Kłaniam nisko i zdrowia życząc, za zdrowie wypiję:)
PolubieniePolubienie
Waćpan w moich myślach czytał czy co? 🙂 Całą niedzielę o tym winku myślałam, a w poniedziałek skosztowałam – na zdrowie!
Dziękuję bardzo!
PolubieniePolubienie
W sumie to u mnie juz po swietach, u mnie neisttey cudne jesli chodzi o pogode nie byly, i jesli chodzi o emocje…
PolubieniePolubienie
Lenka, u nas cudów w pogodzie nie było, ale była dużo lepsza niż wcześniejsze prognozy. Było jednak zimno. A święta minęły spokojnie, ale tego chciałam…
PolubieniePolubienie
Buziaki po świętach przesyłam!
PolubieniePolubienie
Dziękuję bardzo i odwzajemniam 🙂
PolubieniePolubienie