O relacjach…

…czyli samotności, jakaś ty przeludniona…

Córka Przyjaciółki jest w wieku Miśka. Obie dziewczyny przyjechały do nas w piątek wieczorem. Przyjaciółka, bo tak się umówiłyśmy, a Jej córcia, bo po prostu chciała. Zamiast uczyć się do egzaminu w pustym domu, wolała przyjechać z matką. Bo mnie lubi, a zostanie samej w domu, wiązało się z różnymi pokusami. Towarzyskimi. A wtedy nauka poszłaby  w las 😉 Dziewczę większość czasu spędziło  na górze, a my  obie- OM był wielkim nieobecnym-   pichcąc w kuchni albo leżakując  w salonie, i omawiając po raz kolejny te same problemy, dyskutując o otaczającej nas rzeczywistości, wspominając, i gadając również o niczym. Znamy się od czasów, kiedy jeszcze naszych dzieci nie było  na świecie. We czwórkę( z naszymi chłopakami, a potem mężami)  spędziliśmy  wiele niezapomnianych chwil, budowaliśmy nasze relacje, które po pojawieniu się dzieci mimo naszej- mojej i OM- migracji z miasta, jeszcze bardziej się zacieśniły. Dzisiaj na spacer poszłyśmy we trójkę i mimo ostrego tempa  nie zamykały nam się buzie 😉 Rozmawiałyśmy sporo o relacjach międzyludzkich, a właściwie córcia Przyjaciółki opowiadała nam jak często  nie rozumie postępowania swoich bliskich koleżanek, a wręcz bywa, że czuje się oszukiwana, manipulowana czy rozczarowana. Powiedziałam Jej, że nie jest łatwo stworzyć głębokie relacje, bo to wymaga zaangażowania, ale również i umiejętności zrezygnowania z czegoś dla kogoś drugiego. W czasach gdy ilość znajomych często przekracza  kilka setek osób,  z ułatwionym kontaktem poprzez bycie on-line,  z nawałem wydarzeń, w których koniecznie trzeba uczestniczyć, a przynajmniej wiedzieć o nich, bo inaczej  odstawisz się  na boczny tor relacji towarzyskich, w myśl zasady: nie bywasz, to nie istniejesz- tworzą się powierzchowne relacje, które nie wytrzymują prób czasu. Najczęściej. Bo nie sztuką powiedzieć: „Jestem!”. Trzeba jeszcze być.

Gdyby między mną a moją Przyjaciółką nie było głębokich relacji, to nie byłby możliwy powrót do nich po kilkuletniej nieobecności jej w moim  i mojej w jej życiu. I nieważne co było przyczyną tej nieobecności, ważne, że jedna rozumiała drugą, dlaczego tak, a nie inaczej się zadziało.

13 myśli na temat “O relacjach…

  1. Jakże ciężko w dzisiejszych czasach o takie relacje, gdy wszyscy pędzą na złamanie karku do przodu, nie oglądając się za siebie… Samej w czasach szkoły nie udało mi się nawiązać przyjaźni, które przetrwałyby do dziś… A późnej? Później okazało się, że posiadanie małych dzieci, a co za tym idzie, nie bycie panią swojego czasu, ogranicza kontakty towarzyskie, zwłaszcza, gdy wszyscy są w podobnej sytuacji. I wtedy trudno być… Bo, tak jak piszesz, by nawiązać, trzeba poświęcić odrobinę siebie… A telefon czy portale społecznościowe (swoją drogą czuję się tu jak dinozaur, bo żadnego konta w owych nie posiadam) to tylko namiastka… Ściskam Noworocznie, Roksanno 🙂

    Polubienie

    1. Z żadną z moich 3 bliskich Przyjaciółek nie kontaktuję się poprzez net. Na moje szczęście One nie istnieją na żadnym z portali 🙂
      W dzisiejszych czasach nawiązujemy dużo znajomości, ale relacje są powierzchowne. Niestety.

      Polubienie

  2. To chyba w pewnym sensie modne (przynajmniej w kręgach młodzieży), że liczy się ilość, a nie jakość. Modna jest płytkość i powierzchowność w stylu wszyscy mnie znają, ale tak naprawdę z nikim się nie przyjaźnię. Jestem na wielu imprezach, ale głównie strzelam fotki i wstawiam na fejsbuczka, jak świetnie się bawię zamiast się po prostu bawić. Dobrze, że jednak nie wszyscy tak mają, bo świat stałby się strasznie smutny.

    Polubienie

Dodaj komentarz