Nie tylko liście tańczą… ;)

Tydzień minął w rytmie każda mała pszczółka na zabawę pędzi już… nadchodzi Maja… szubidubidu…a teraz obrót…, i w górę ręce… przy akompaniamencie entuzjastycznego śmiechu, wniebowziętego spojrzenia, kołysania bioderkami i tupotem nóżek przeszczęśliwej Zońci. (Babcia też śpiewała i tańczyła, a co!). Był też” kundel bury”, „idziemy na jagody”, „jadą, jadą misie”…cała wiązanka piosenek, które towarzyszyły kiedyś moim dzieciom i wciąż są słuchane i śpiewane przez następne pokolenia, ale to Maja skradła serce Zońci (jakby inaczej- prawnuczka pszczelarza ;)) i razem codziennie robiły niezły show:D Zońcia z powodu kaszlu i inhalacji nie chodziła do przedszkola cały tydzień, więc Tuśka przyprowadzała ją do nas.

Księżniczka lubi już rządzić; widząc dziadka, przegania go do pokoju z komputerem, gdzie razem siadają na obrotowym krześle prezesa bądź do stołu z papierzyskami- w końcu przyszła z mamą do pracy 😉 Ogólnie nie usiedzi w miejscu, trenując naszą cierpliwość, kolejny raz stając na swoim plastikowym foteliku dumna ze swojej sprawności. Ile razy ganiam za nią po schodach, to nie zliczę, więc jak przychodzi pora drzemki, to obie padamy- Zońcia w łóżeczku turystycznym, a ja na kanapie z książką. Pańciem niewiele starszym (miał półtora roku) opiekowałam się trzy dni w tygodniu po 9 godzin, czasem dłużej, a Zońcią co najwyżej 5 godzin, ale widać różnicę, jeśli chodzi o moją kondycję. Ale przede wszystko to ogrom radości, szczególnie że z każdym dniem dziecko nabywa nowych umiejętności w komunikowaniu się, co często bawi i wzrusza.

 

Pogoda sprzyja, wręcz zachęca, żeby jak najwięcej spędzać czasu na świeżym powietrzu, chodzić na spacery, ale też złapać za grabie i pograbić liście, których coraz więcej na trawie a mniej na drzewach. Jeżdżę też na cmentarz, siadam na ławeczce na naszym miejscu obok, pod którą podłoże wysypane jest drobnymi kamykami; wcześniej zmieniam wodę w wazonie, bo choć wszędzie wokół groby pysznią się sztucznością, to ja chcę jak najdłużej przynosić świeże kwiaty. Nie wiem, co wymyślę do wazonu jak przyjdą przymrozki, ale właśnie wpadłam na pomysł, że w doniczki po wrzosach wsadzę laurowiśnię zimozieloną, potem na lato wkopię ją do ogrodu, jeśli przeżyje… Prace przy grobie prawie już ukończone, bo i podłoże wokół grobu z łamanego granitu też, ale trzeba jeszcze go wyczyścić z zaprawy i chyba wy-spoinować (umówiłyśmy się na telefon z odbiorem, więc jak nie dzwoni to znaczy, że jeszcze coś będą robić). W każdym razie wygląda to już dobrze, myję na razie tylko pomnik i nie mam parcia, żeby go zasłonić czy obstawić zniczami, donicami, figurkami…i buk wie czym… a już na pewno nie wywieszę ścierek do suszenia. Tak!- nie przecierajcie szkieł, tylko ewentualnie oczy ze zdumienia:D  Jako i ja przetarłam, kiedy pierwszy raz zobaczyłam powiewający kawałek prześcieradła(?) dość już zużytego. I to nie przy jednym grobie takie atrakcje- z tyłu ławeczki rozwieszony sznurek i przypięta klamerką ścierka. Ktoś wpadł na taki pomysł, inny skopiował i poszło… nowa moda cmentarna 😉

I taką mam refleksję… nie jestem już tak często jak latem na cmentarzu i odkąd jest pomnik, choć wciąż przynajmniej raz w tygodniu rzadziej dwa razy, czasem zastąpi mnie Tuśka innym razem deszcz w podlaniu, ale odkąd obok też postawiono pomniki, to za każdym razem spotykam kogoś z rodziny (akurat żony), a przez kilka miesięcy nie spotkałam nikogo…

 

Tata kolejny raz zaskoczył nas swą wizytą, dobijając się do głównych drzwi, których ja niekoniecznie chciałam otworzyć, bo mimo południa wciąż w piżamie, a OM stwierdził, że to umówiony(??!!) hydraulik, więc zszedł piwnicą… Tatuśko beztrosko oznajmił, że przyjechał, gdyż wczoraj (piątek) rozwalił kolejny raz auto i stwierdził, że jednak zaraz nie będzie mógł jeździć, choć Profesor jest innego zdania. Wypytany, przyznał się, że na dłuższe trasy zakleja sobie oko, a na krótkie odcinki już niekoniecznie- wjechał w słupek na parkingu, kiedy chciał przestawić auto.

Zońcia na widoki Pradziadka wtuliła się w niego na dobre kilka minut. Nic dziwnego, ona kocha ludzi, łącznie z paniami w przedszkolu, więc kilka dni absencji nie robi problemu z ponownym przystosowaniem się do pobytu w nim, ani tym bardziej tulenia się do Pradziadka, mimo iż co najmniej nie widziała go miesiąc, co dla takiego małego dziecka jest długim okresem.

Słonecznych dni dla Was 🙂

U mnie kolejny raz (chyba już ostatni) pachnie grzybami prosto z lasu- niezawodna LP zajechała po drodze i zostawiła pełną miskę.

 

 

29 myśli na temat “Nie tylko liście tańczą… ;)

    1. Przynajmniej teraz sztuczne wiązanki bardziej przypominają te prawdziwe, choć zauważyłam, że moda z „salonów” na różne stroiki przeniosła się na groby- co na nich i wokół nich to przekracza moje wyobrażenie 😉 (na płycie niczym na kredensie lub stole) A na cięte chryzantemy do wazonu nie mogę trafić w Miasteczku.

      Polubienie

  1. Jesień cudna kolorowa, pogodna🍁🌲🌞oby tak dalej.
    Obłowią się handlarze chryzantem, zniczy, jak co roku o tej porze.
    Uprawa kwiatów jest kosztowna. Choć kwiaty są nic nieznaczące z okazji Święta Zmarłych!
    Zdrówka kochana, uśmiechu, samego dobra na cały nowy tydzień 🏵️🙋❤️

    Polubienie

    1. Niech trwa takiej odsłonie!
      To raczej naturalne, choć coraz częściej groby wystrojone są przez cały rok. A co do kwiatów, to tradycja już jakiś czas trwa, ale to bardziej dla żywych niż zmarłych.
      Wzajemnie💕

      Polubienie

  2. Moje dziewczyny kochały piosenki z mojego dzieciństwa i miały je na kasetach. Oliwii ukochaną piosenką była „Jadą, jadą dzieci drogą”, wyobrażasz sobie, że słuchała ich przez prawie całą podstawówkę?
    Wzruszyłam się.
    Teraz słyszę zupełnie inne piosenki przedszkolne od Tamalugi, ale też fajne. A w jej wykonaniu to już mistrzostwo.

    Ty poważnie z tymi szmatkami na cmentarzu?! No, ale w sumie widziałam już pranie na klatce schodowej, na dachu auta, to dlaczego nie miałoby wisieć na cmentarzu.

    Polubienie

    1. U nas królował kundel i słonie 😉, u Pańcia misie, no a u Zońci Maja. Ale wszystkie piosenki są fajne, i stare i nowe.
      Serio, serio. Sznureczek, klamerka- full wypas- co tam będą brać mokrą (brudną(?) ścierkę do domu jak mają skrzynkę, ale mokrej nie wrzucą, więc…

      Polubienie

      1. Ale dlaczego „królował(y)” w czasie przeszłym? 😛
        U nas jest tak, że jak się moje mężate i dzieciate dziewczyny spotkają całą trójką (rzadki przypadek), to chóralne odśpiewanie „Czterech słoni” we wspólnym uścisku jest nieodzownym i pierwszym punktem programu…

        Polubienie

  3. Cudne są takie chwile z wnukami.💕
    W tym roku nie będę 1. listopada u Rodziców. O groby zadbałam na tyle, na ile mogłam. Na szczęście jest tam rodzina, która mnie wspomaga w takich sytuacjach.

    Słonecznego tygodnia!💖🍁🌞

    Polubienie

  4. To hydraulika nie można witać w piżamie? 🙂 🙂 Skoro bywasz raz w tygodniu na cmentarzu to nie powinnaś czuć z tego powodu wyrzutów sumienia. Są tacy co chodzą raz do roku i owo sumienie ich nie gryzie… A niedługo Wszystkich Świętych więc będziesz miała okazję 🙂

    Polubienie

    1. Hmm, podobno tylko listonosza można 😜
      Mnie ono nie gryzie, ja nie w tym sensie, tylko wydawało mi się, że przez postawienie pomnika grób już nie wymaga takiej częstej pielęgnacji, więc i bytności z konieczności, a tu u innych wręcz odwrotnie. To tylko takie spostrzeżenie, bo daleka jestem od ustalania jak często trzeba bywać. Jeśli chodzi o Wszystkich Świętych to jeszcze nie wiem, czy w tym dniu będę. Na pewno przed i po. (Może z samego rana, jeśli będzie przymrozek w nocy, bo zamówiłam cięte chryzantemy) Od lat nie bywam w tym dniu w czasie odprawiania mszy, więc…

      Polubione przez 1 osoba

  5. Dzięki Zońci wyrobisz sobie kondycję i masz niezłe zajęcie. 😍
    Ja kiedyś też nie wyobrażałam sobie stawiania sztucznych kwiatów u Taty, ale niestety, jak zostałam praktycznie sama z jazdą na cmentarz do Panów, to przekonałam się, że sztuczne są niezłe, no i nie znikają z grobów po chwili.

    Polubienie

    1. To na pewno. Szkrab nie usiedzi długo w jednym miejscu 😀
      Teraz sztuczne wyglądają często jak prawdziwe, można się pomylić 😉Choć wciąż też są takie, co swoją sztucznością biją po oczach. Rozumiem Cię doskonale, bo jak u Mam były posadzone kwiatki na grobie, to latem przy tej suszy trzeba było być przynajmniej co drugi dzień. W wazonie już inaczej, a i w doniczce tez, bo najwyżej wymieni się na nowe. W każdym razie to już obowiązek, żeby suche badyle nie straszyły. Trzeba mieć czas i siły. Ja go mam. Jeszcze😉Zadziwiają mnie tylko te wszystkie fikuśne stroiki.

      Polubienie

Dodaj komentarz