Ułuda…

Wyjechałam podczas ostrej zimy (-9), a wróciłam niemal wiosną (+7), no dobra przedwiośniem, a raptem nie było mnie dwie doby.

moja dzielnia w poniedziałkowy wieczór 😉

Kiedy bliskie mi osoby lamentują, że podczas tej zarazy muszę regularnie bywać w szpitalu, narażając się na bukwico, to ja za każdym razem mam większy stres jak idę do fryzjera, niż jak zgłaszam się na oddział. No taki paradoks. Ale autentycznie czułam się bezpieczna, widząc całe te procedury od środka. Taa… Dziwnie cicho i pusto na oddziale- we wtorek, który wcale nie okazał się potworkiem- w dyżurce pielęgniarek tylko Gosia, która z marszu pobrała mi krew na badanie i kazała zmykać na salę. Uśmiechnęłam się, bo przynajmniej oczekiwanie na wyniki i decyzję przebiegnie na wpółleżąco, a nie na twardym zydelku na korytarzu. Luksus ten zawdzięczałam…covidowi, który przetrzebił personel, a co za tym idzie zmniejszył „dostawę” pacjentek. Tydzień wcześniej w ogóle wstrzymano przyjęcia, a kogo tylko mogli wysłali do domu, bo personel na kwarantannie i odbywała się dezynfekcja całego oddziału. Pytam się jak się czują „zesłańcy”- w miarę dobrze, oprócz Giny, która dogorywa a zdążyła się zaszczepić, ale… Zarażała chemiczna pacjentka z ujemnym wynikiem testu. Po opuszczeniu szpitala, w którym przebywała dwa dni, miała wizytę w innym szpitalu, gdzie również zrobiono jej test- tym razem wyszedł dodatni.

Trochę mina mi zrzedła, bo wkroczyłam z uśmiechem, przemaglowana na izbie przyjęć (bo przypadek ciekawy, a tu zagraniczni studenci) i z zielonym światłem od młodej pani doktor na zaszczepienie się przeciw covidowi. No! Wiałam z oddziału, jak tylko dostałam piguły, zjadłszy uprzednio zupę, za którą kolejny raz dostałam burę od PT- bo jak już musisz tam być, to nie dotykaj i nic nie jedz szpitalnego! Pewnie bym i nie jadła, ale wspieranie lokalnej gastronomi miałam w zamiarze dopiero wieczorem, razem z Dziećmi Młodszymi, robiącymi za dostawców. W poniedziałek była kuchnia japońska, we wtorek włoska.

gnocchi con funghi e spinaci… zapach i smak leśnych grzybów obłędny! posypane jeszcze parmezanem..

PT mogła się zarejestrować na szczepienie jako pracownik medyczny, ale nie wiedziała o tym i zarejestrowała się jako niemedyczny. Czeka na odzew. Na razie nie ma szczepionek, a niektórzy tak jak OM dostali już termin. Po wyjaśnieniu został anulowany. Wracając do domu, usłyszałam w radiu, że osoby chore przewlekle- w tym na nowotwory w trakcie leczenia- będą szczepione przed służbami mundurowymi. Banan mi się pokazał na twarzy, ale wiedząc, że moja radość może być złudna, bo do tego czasu wyjdzie minister, bądź jego przedstawiciel i oznajmi zupełnie co innego, to cieszę się umiarkowanie. O! Tak, wiem, że być może mój organizm nie wytworzy przeciwciał, ale poprzez zaszczepienie się zwiększam swoją szansą. Nie szczepić się, to tak jak czekać na wygraną w lotto, nie wypełniając kuponu- zero szansy! I może strach ma zbyt duże oczy, ale wolałabym się zaszczepić szczepionką mRNA, niż inną. I szybciej niż później. Zanim do tego dojdzie, to jeszcze się zdążę skonsultować z Profesor.

Na sali były ze mną trzy pacjentki, które oprócz olaparibu (w mniejszej dawce) dostają avastin, bo są w pierwszej linii terapii. Jedna z nich przeszła covid. Żadna jak na razie nie wyraziła chęci na szczepienie. Razem z panią onkopsycholog* (zaszczepioną) przedstawiłyśmy nasz punk widzenia, dlaczego wybrałyśmy szczepienie się. Bez nacisku, namów, po prostu… zwykła rozmowa. Każdy sam musi podjąć decyzję. Jak to mówi PT, która unika konwencjonalnej medycyny jak ognia, to w tym przypadku jest to konieczność wyższa. I już! Jestem z niej dumna.

*Pani psycholog w podwójnej maseczce (pierwsza z filtrami, druga chirurgiczna) powiedziała, że pomimo iż dwa tygodnie po zaszczepieniu się dostała zawrotów głowy (dostała tabletki i zawroty już mijają), to zaszczepiłaby się ponownie mimo tych najprawdopodobniej skutków poszczepiennych. Bo po pierwsze, bardziej obawia się skutków pocovidowych, a jeszcze bardziej, że pracując z pacjentkami już i tak mocno dotkniętymi chorobą, mogłaby ich zarazić nieświadomie (mimo iż testy wykonywane ma co tydzień, jak cały personel medyczny), a gdyby tak się stało, i miałaby kogoś na sumieniu, to zawodowo by się „posypała’… Zna swoje ograniczenia i słabe punkty…

PS. Ach ach… Lady Gaga i The Star-Spangled Banner- i jak tu się nie wzruszyć…Idę spać jakby spokojniejsza o jutrzejszy poranek 😉

43 myśli na temat “Ułuda…

  1. Też zawsze czuję się bezpieczna w szpitalu. 🙂 Choć bynajmniej nie idealizuję staranności wszystkich medyków co do sztuki…
    Pobieranie próbek do testów też wymaga staranności – jak jej zabraknie, to potem ktoś cierpi. 😦
    Moja Duża przeszkolona w tej materii, pobiera w pracy testy wszystkim co tydzień. Cytuję: „Nie każdy ma tak intymne stosunki z własnym szefem, żeby wiedzieć, jak wyglądają jego migdałki” 😀
    A u siebie szczerze współczuję burmistrzowi miasta – najpierw miał śnieżycę stulecia, która mu zamknęła wszystkie szkoły i całą komunikację, potem walczył ze zniszczeniami po (dachy! drzewa!), potem dostał ostrzeżenie, że deszcze spowodują gwałtowne roztopy i podtopienia (kontrola całej burzówki na cito i skuwanie lodu z kratek), a wczoraj miał potężny wybuch gazu w samym centrum. To ostatnie postawiło wszystkie służby na nogi, bo tutaj prędzej oczekujesz terrorystów niż prozaicznego lekceważenia procedur bezpieczeństwa przy naprawie pieca CO. 😛
    A to dopiero pierwsze 20 dni tego roku… Nie nudzi się pan burmistrz, oj nie. 😦

    Polubienie

    1. Tam ideała ze świeca szukać😉
      Raczej w tym przypadku nie brak staranności a czas odegrał rolę. Test jest miarodajny kiedy pobrany jest w 6-10 dniu od zarażenia/kontaktu. Tak samo szczepionka nie uruchamia budowania odporności od momentu zaszczepienia. Gina musiała mieć pecha, że wirus ja zaatakował w „okienku” …

      Może się skończy na 7 plagach 😉… to jeszcze ile przed miastem? 🤪
      Pacz, ja nic nie wiem o wybuchu. Wczorajszy dzień przeleciał mi jak błyskawica. A dziś bank przychodzi do mnie (już drugi raz) cobym sama nie musiała się fatygować. Co za czasy 😀

      Polubienie

      1. Niektórzy to pożyją… 😀 😀
        Nie wiem, ile tych plag, straciłam rachubę.
        Ale upraszam, żeby zaliczyć do nich fakt, że grzebanie w mojej ulicy od połowy czerwca do połowy października najwyraźniej nie wyczerpało czyjegoś zamiłowania do młotów pneumatycznych – znowu grzebią! Wtedy to był Wod-Kan, teraz jeszcze nie wiem, kto i po co. Dziesiątki kierowców dziennie odkrywa, że ulica = zjazd na autostradę, znowu zamknięty. Jak ktoś widzi solidne biało czerwone barierki zamykające przejazd dopiero z odległości 10 metrów, to chyba raczej nie powinien jeździć autem, co? 😛 To samo dotyczy zjadliwie żółtej koparki…
        Wybuch masz tu: https://tvn24.pl/swiat/hiszpania-wybuch-w-kamienicy-w-centrum-madrytu-sa-ofiary-smiertelne-4972133

        Polubienie

        1. Taaaa miałam się zebrać i na 11 godzinę się stawić- wersja wczorajsza- dziś o 10 punktualnie dzwonek do drzwi. Mój OM dba o mnie, bo przecież to on załatwił taką możliwość.
          Doliczam, ale i tak chyba jeszcze nie przekroczyło 7😜
          Jak będę miała chwilkę to zajrzę. Bo u mnie się sprząta, więc przeganiana jestem z miejsca na miejsce, no a teraz chwila na kawę. Ale już wiem z paska, że 4 ofiary śmiertelne.

          Polubienie

  2. Moja lekarka rodzinna powiedziała, że i w Lux są lekarze, cio nie chcą się szczepić. Moja tutejsza przyjaciółka ogólnie jest trochę jak PT, ale ciągle nie wiem, czy się zaszczepi… Mówi, że odporność buduje się mikroelementami i witaminami a nie szczepieniami…

    Polubienie

    1. Niech sobie w ten sposób zbuduje odporność na czarną ospę, dengę albo tyfus. Albo wściekliznę… 😛
      Swoją drogą, jak fachowcy mówią, że w ciągu 10 lat ten wirus powinien zmutować we względnie nieszkodliwą chorobę dziecięcą, to coś mi się robi… Czemu aż 10 lat na to potrzebuje, kurczę blade? Mógłby się pośpieszyć… 😦

      Polubienie

      1. No mógłby!!
        Koleżance mniej więcej to napisałam…
        Niestety, tak myślą ludzie pochodzący z rodzin, gdzie nie ma poważnych chorób, wszyscy żyją sto lat… Pozazdrościć…

        Polubienie

        1. Druga moja przyjaciółka właśnie oprócz kręgosłupa (kilka operacji) to też wychodzi z założenia, że samo przyszło to samo pójdzie. Do lekarza idzie jak już „umiera”, czyli w ogóle. Ale się szczepi!!! I nie miała ani sekundy wątpliwości. Jej rodzice również, i dorosłe dzieciaki. Wczoraj właśnie zdiagnozowałyśmy u siebie podobne bóle głowy, trwające krótko, ale intensywnie. Ona poinformowała swego męża, że jakby miała udar to niech powie lekarzowi, że takie bóle u niej występowały, a ja ze jak mi OM mówi, weź tabletkę, to odpowiadam” odczep się”😀 a rozmowa wzięła się stad, że jak mnie w szpitalu pytają czy mnie coś boli, to mówię NIC- za dużo wyliczania😂
          Konkluzja z rozmowy taka, że w tym wieku musi już boleć.

          Polubienie

    2. W Pl też są.
      Aż tak to nie, bo uznaje dokonania medycyny, a problem polega na tym, że zanim pójdzie do lekarza to lata lecą, bo zwyczajnie się boi. Na profilaktykę tez ją trudno namówić, ale z racji wieku powoli zaczyna się przekonywać. Gastro i kolono ma już za sobą! Co do odporności to tez uważa, że naturalnie trzeba ja nabywać, ale ma też rozum i wie, że na niektóre choroby „miód i cytryna” nie pomogą😉
      Niechęć się bierze tez stąd, że nie lubi lekarzy i … księży 😀
      A ja jestem dziwoląg, bo nie daję zarobić nikomu na suplementach z apteki, od homeopatii też jak najdalej (może dlatego, że Rodzinna nigdy nie szastała lekami na lewo i prawo) i jak teraz usłyszałam od „chemiczki” ze tyle wydają kasy na suplementy, to tylko wzruszyłam ramionami.
      Nie lubię nic łykać, nawet gdyby była piguła na „piękna i młoda” to może bym zakupiła, ale na drugi dzień zapomniałabym wziąć 😉

      Polubienie

      1. Dużo nas łączy, ja też nie wierzę w homeopatię, a z suplmentów to to, co każe mi lekarz.

        Mam koleżnankę, mama umarła na raka jelita a ona lat 60 i jeszcze nie poszła na kolono….
        Truję jej jak opętana, chyba mnie wyrzuci ze znajomych:pp

        Polubienie

        1. Truj, truj może w końcu się przekona.
          Z homeopatią to jest tak, że nic mi takiego nie dolega, żebym musiała ją stosować. A jak już coś dolega, to idę do specjalisty albo mówię Rodzinnej. Może gdybym leczyła coś namiętnie i leki nie pomagały, to szukałabym innych rozwiązań- i nie chodzi mi tu o poważne choroby. Wierzę, że leki homeopatyczne są w stanie pomóc, złagodzić jakieś dolegliwości, tam gdzie leki konwencjonalne nie są koniecznością, ale mając sensowną Rodzinną, wiem też, że ona nigdy z grubej rury nie wystrzeli bez potrzeby i kiedy nie musi, to nie stosuje chemii.

          Polubienie

  3. ZIma mi się topi. Amplituda temperatury dnia na dzień wyniosła 20 stopni!!! A mi mało głowy przez to nie rozsadziło! 😛
    Mam już dwoje członków rodziny po szczepieniu. Monia, pielęgniarka przez 3 dni czuła się jakby rozkładało ją przeziębienie – ale wypowiada się w podobnym tonie- lepiej mieć skutki uboczne szczepionki niż jeszcze raz przejść covid. Wczoraj zaszczepili też babcię – 90 lat. Bardzo się bała, wiadomo , to słaby organizm już. Wygląda jednak, że wszystko ok, jest pod kontrolą Moni, a ja odczułam ulgę. Moja mama w tej kwestii jest mało odpowiedzialna, mieszkają obok siebie, codziennie się odwiedzają. Bałam się, że jej coś przyniesie.

    Polubienie

    1. U mnie tez już prawie nie ma, ale przed chwilą „złapałam”Rudą jeszcze w zimowej scenerii. Pan z banku, który przyszedł, żebym mu podpisała pierdylion papierów, tez się Rudą pozachwycał.
      U nas na razie seniorzy czekają, bo szczepienia tej grupy dopiero od 25 stycznia. Zresztą Mamę OM i Ciocię Rodzinna zaszczepi w domu, musi pokonać ze szczepionkami 50km, ale jest to wykonalne.
      Ja się tylko obawiam reakcji alergicznej, bo nie mam żadnej gwarancji, że takiej nie dostanę. Ale zaufam Rodzinnej, w końcu ma doktorat z alergologii 😀Jakby co, to sobie tak myślę, że to będzie szybszy i mniej bolesny zgon niż na takiego raka🤪
      Ja odetchnę z ulgą jak Tata, który wciąż jest czynny zawodowo, zostanie zaszczepiony i to druga dawką. W tym roku skończy 78 lat.

      Polubienie

  4. Po szczepieniu najczęściej nic się nie dzieje bądź ludzie mają takie same objawy jak po innych szczepieniach. Tak przynajmniej relacjonują ci co dostali. Krsychu po podaniu kilka lat temu dawki na tezec po porządnym skaleczeniu, mial w tym miejscu przez tydzień zgrubienie. Ja po takiej dawce miałam coś podobnego plus bolesność i obrzęk ale co z tego? Ewentualny tężec to okropna choroba, bardzo często śmiertelna, więc rachunek jest prosty. I tak samo z covidem. Chyba lepsze jakieś delikatne niedogodności niż respirator albo trumna.

    Niektórzy tak wyolbrzymiają powikłania po szczepieniach bo nie znają chorób zakaźnych. Nie mieli do czynienia z polio, gruźlica czy tężcem, ale to dzięki temu że się szczepimy od lat na to. Nie rozumieją związku między szczepieniami a eliminacja chorób, które kiedyś prowadziły do śmierci lub kalectwa.

    W końcu i nas zarejestrowałam jako chcących przyjac szczepienie. Termin wiadomo że będzie odległy, mam nadzieję że do tego czasu Krzychowi starczy przeciwciał.

    Polubienie

    1. Absolutnie lepsze. Sama przecież za i przeciw rozważam, bo u mnie to bardziej skomplikowana sytuacja, ale za jest więcej, a że ja nie po raz pierwszy ryzykuję, dając sobie szanse, to decyzja nie mogła być inna.
      No i mnie wciąż coś pobolewa, permanentnie mi niedobrze, więc nie się czy jakiś dodatkowy objaw mi nie umknie w takiej sytuacji 😉
      Trzymajcie się zdrowo! Miejmy nadzieję, że w końcu to się rozbuja. O ile nie będzie marnotrawstwa, bo już prawie 1900 zutylizowano.

      Polubienie

      1. Iza, ja dziś przeczytałam słowa nauczycielki, która stwierdziła na podstawie obserwacji, że jej żadne wirusy się nie imają, bo swą odporność buduje od lat, więc szczepionka też ją nie interesuje, bo ona nie zachoruje (mąż zachorował, ona nie). A ciężki przebieg mają ci, co się stresują i panikują. Nie uczy biologii… no, ale… maseczki, dystans to kupa śmiechu, bo mąż zachorował, choć przestrzegał obostrzeń…
        No i jak tu tłumaczyć rzeczy oczywiste? To tak jak ktoś powie, że po zaszczepieniu się to od razu już hulaj dusza…
        Nawet się nie chce komentować. Akurat jednocześnie prowadzę rozmowę z Ajdą, która twierdzi, że są osoby, które mając covid nie zarażają- bywają takie sytuacje, że mąż żony czy odwrotnie nie zarazi, a potem gdzieś od kogoś innego ta osobą, która nie przeszła załapie. ( Sama znam takie przykłady). Wciąż za mało wiemy, choroba jest nieprzewidywalna, i takie kategoryczne stwierdzenia, to o kant tyłka rozbić. Wydawałoby się, że nauczyciel to jednak światły człowiek i takich bzdur nie będzie pisać- i nie chodzi tu o żaden strach, ale o świadomość i formę tej wypowiedzi. Być może zgubną. Bo pisanie, że kogoś, kto dba o swoją odporność, żyje bez stresu i nie panikuje, tego covid ominie szerokim łukiem- taki jest sens tej wypowiedzi- jest ( delikatnie mówiąc) niestosowne wobec tych, którzy przeszli będąc do tej pory zdrowymi osobami, i wobec tych, którym się nie udało wyjść z tego, mimo iż nie mieli żadnych chorób współistniejących

        Polubienie

        1. Jakby się dało tego wirusa tak sprytnie zaprogramować, żeby wyczuwał Absolutny Brak Mózgu, to chyba nie byłabym przeciwna… Taniej by wyszło, niż jakaś atomówka. 😛

          Polubienie

        2. Też czytałam tę wypowiedź i też wzbudziła ona we mnie, wstyd się przyznać, nieprzyjazne uczucia. Do tego stopnia, że życzyłam tej pani po cichu, w myślach, zarażenia wirusem. Zaraz to oczywiście w myślach odwołałam i z trudem powstrzymałam się od skomentowania jej wypowiedzi.Są tacy ludzie, którym wydaje się, że są lepsi od innych i nic złego ich nie dotknie, bo oni przecież wiedzą lepiej. Przepraszam, musiałam to napisać, cieszę się, że oceniamy to podobnie. Pozdrawiam serdecznie.

          Polubienie

          1. Każdy ma prawo do swoich przekonań i wiary, o ile tym nie szkodzi innym. I fakt, że stres i panika odbija się na zdrowiu i mogą pojawić się niepożądane symptomy. Oczywiste jest, że warto budować swą odporność. Tylko ta wypowiedź była w prześmiewczym i autorytatywnym tonie- w tym temacie – delikatnie mówiąc- niestosowna. Forma. Bo inaczej nie można było tego odebrać jak tak, że ci co myślą inaczej to strachliwi głupcy. O wirusie nawet wirusolodzy nie wiedzą wszystkiego, warto być ostrożnym.
            Dziękuję za komentarz.
            Serdeczności 🙂

            Polubienie

          2. Spoko.Grunt to nie wierzyć tej pani i czekać na swoją kolej szczepienia i zaszczepić się tak dla bliskich swoich ludzi i dla tych których kochasz. Tak ja do tego Podchodzę i tak zrobię. Pozdro.👦🏻Mariusz.

            Polubione przez 1 osoba

  5. Bez fryzjera możesz się obyć, a do szpitala chodzić musisz 🙂 Wiesz, martwią mnie te powikłania poszczepienne, tym bardziej że w necie nie brak informacji o nich… Z drugiej strony, jak to w necie, nie każda wiadomość jest prawdziwa…. Ale nim doczekamy się swojej kolejki po szczepionkę, sporo się wyjaśni… Tym bardziej że już prokuratorzy się przed nas wepchali 🙂

    Polubienie

    1. Tak jest sporo, ale to nie są powikłania tylko objawy poszczepienne trochę uciążliwe, które mijają. Myślę, ze ludzie ochoczo zgłaszają każdy (ból ręki, mięśni głowy etc…) bo lekarze o to też proszą, gdyż jest ta wiedza im potrzebna, żeby mieć szerszy obraz. wszak i oni się tego wirusa wciąż uczą, niewiele jeszcze jest pewnych danych.
      No ja na razie zostałam wepchnięta przed prokuratorami ;p Zobaczymy na jak długo, bo w tej materii rządzący wykazują wzmożoną kreatywność 😉

      Polubione przez 1 osoba

  6. Melduję grzecznie, że moją Dużą zaszczepili (silnie alergiczna, z astmą włącznie). W sumie jednocześnie 18 osób, część Pfizerem, część Astrą-Zenecą.
    Duża mówi, że ludzie tak pół na pół, z ubocznymi i bez. Ocenia, że po Astra-Zeneca jest więcej skutków ubocznych.
    Ją boli biceps, inni mieli gorączkę, jeszcze inni mdłości albo strasznie zmęczeni.
    Ale wszyscy spokojnie żyją nadal. 😀

    Polubienie

    1. Super! 💪👍
      No wolałabym jednak nie być szczepiona Astrą Z. mRNA mnie bardziej przekonuje. (Choć to oczywiście subiektywne, niczym nie poparte uczucie🤪) W AZ coś było też o mniejszej skuteczności, choć niby wynikającej z błędnego podawania dawek. Zobaczymy, może wezmą pod uwagę mą wybredność w tej kwestii 😀
      Ale najpierw niech się zaszczepi Tata- w biurze u pracownicy test dodatni i objawy typowo grypowe, więc może to jednak tylko grypa- się pocieszamy. Tata był w kontakcie, ale czuje się dobrze. Jeszcze 3-4 dni i odetchniemy z ulgą. Ale pętla covidowa się zaciska…

      Polubienie

  7. Ja chodzę na akupunkturę na NFZ, nie widzę szczególnej dbałości w stosowaniu zasad bezpieczeństwa epidemiologicznego!
    Sama często myję ręce, nacieram preparatami odkażającymi.
    Zdrówka życzę, pozdrawiam serdecznie💖🤗🌼

    Polubienie

    1. Epidemia trwa już prawie rok i tak sobie myślę, że wielu z nas poluzowało sobie przestrzeganie zasad, a przecież, jak na razie tylko to mamy jako oręż w walce przeciw tej epidemii.
      Moc serdeczności i nieustająco dużo zdrowia❤️🍀

      Polubienie

  8. Oby te.onkologiczne sprawy zaszły w dobrym kierunku.Bardzo smakowicie wyglądają te kluski Gnotti.No nas wzięło ostatnio na jewish kitchen.Mają nam znajomi na skype podać fajny przepis na zdrowe i smaczne danie.Na owoce morza mamy ochotę.

    Polubienie

    1. I są smakowite. To takie włoskie kopytka, ale mogę postawić znak równości pomiędzy nimi i kopytkami Mam.
      Lubię owoce morza, no może niekoniecznie małże, ale tylko jako osobne danie, bo jak się pałętają na talerzu w towarzystwie, to mi nie przeszkadzają.

      Polubienie

      1. A U nas wczoraj naszło i zrobiliśmy sobie ryż z warzywami i małżami, polane to wszystko sosem czosnkowym i po jedliśmy do Syta. Muszelki z małży Wojtek umył pod ciepłą wodą i po rozkładał koło telewizora. Pozdro.👦🏻Mariusz.

        Polubienie

          1. Też tak zrobimy następnym razem, gdyż za dużo potem na talerzu jest tego obierania babrania się w tym sosie. Niemniej to był przepis rodem z kuchni jidysz. Pozdro.👦🏻Mariusz.

            Polubione przez 1 osoba

  9. Gdzieś wcięło mój komentarz… Wrrr.
    Mamcia szczepienie będzie miała dopiero 17 marca, bo zrobił się totalny bajzel ze szczepieniami. Nie przychodnia, gdzie mamy rodzinnego, tylko pierwsi, co mieszkają najbliżej. Musiałam szukać. Dobrze, że się dodzwoniłam i udało mi się choć tak załatwić.
    Trzymam kciuki za Twojego Tatę.
    Pozdrawiam i przytulam 😘😘😘

    Polubienie

    1. się z opóźnieniem opublikował.
      Cieszę się bardzo, bo nie każdy 70plus ma termin. Rodzice mojej Aliś też mają na marzec: tata w swojej przychodni, a mama w szpitalu tymczasowym, ale to przychodnia ją tam pokierowała i zapisała, więc przynajmniej tyle.
      Ściskam :***

      Polubienie

Dodaj komentarz