(Nie)wykonalne…

Lubię to zmęczenie na koniec dnia wynikające z nadmiaru powietrza i kroków, gdy pod stopami górskie kamienie, nadmorski piasek bądź leśny chrust… Kiedy po powrocie, wystarczy przyłożyć głowę do poduszki i odpłynąć w senny świat iluzji. Mnie nie potrzeba zbyt wiele by je poczuć, ale się rozkręcam, bo ostatni spacer to 5 km i prawie 8 tys. kroków, ale co ważniejsze… w towarzystwie. Tak, z premedytacją umówiłyśmy się z PT na spotkanie w lesie przy ranczu. To były dwie godziny wolności, gdzie świat ze zjadliwym wirusem z każdym krokiem zostawał gdzieś tam daleko za nami… Siedząc na pieńkach w przepisowej od się odległości, przegadałyśmy wszystkie tematy, które nie zdążyłyśmy omówić telefonicznie, a i tak mogłyśmy pytlować w nieskończoność… ale będąc w lesie, nasza uwaga skupiała się też na tym, co wkoło… Wiedziałyśmy, że gdzieś po lesie kręcą się moje Młodsze Dziecka wraz z psem, bo stało ich auto na parkingu, więc odpoczywając w strategicznym miejscu, doczekałyśmy się ich wynurzenia się z któreś tam ścieżki- dołączyli na chwilę do nas. Cztery osoby i pies… Rodzina, bo PT nią jest… Podczas wspólnej rozmowy padły pytania o ślub i wesele i usłyszałyśmy, że chcą, by byli wszyscy, których kochają…Dziecka poszły do Dziadka, bo Misiek musiał jeszcze przejrzeć jakieś papiery związane z pracą, a my dalej w głąb lasu, ścieżką jeszcze przeze mnie nieuczęszczaną. Dla PT też ten las to wielka tajemnica, mimo iż w nie całkiem dawnej przeszłości (w końcu to miejsce jest „nasze” od niecałych dwóch lat, a Tata w nim bardziej pomieszkuje od 2-3 miesięcy) odwiedziła mojego tatę na ranczo, ale nie zakodowała sobie, że las to jego najbliższy sąsiad, na dodatek tak bardzo gościnny…

Miałyśmy jeszcze jedno bliskie spotkanie, i to zaraz przy głównym tracie leśnym… dostojnym krokiem przeciął nam drogę jelonek… nie uciekając w galopie w głąb lasu, tylko pozwalając się sfotografować, a nawet nagrać filmik (szczęściarze mogą zobaczyć na FB ;)), co było niesamowite, zważając na nasz spóźniony refleks… W takich momentach żałuję, że w ręku mam tylko telefon. Nie zgodzę z tym, że robi tak samo dobre zdjęcia jak profesjonalny aparat (szczególnie ten z teleobiektywem), mimo iż naprawdę aparaty w telefonach są coraz lepsze i w zupełności wystarczające. I również można zrobić nimi piękne zdjęcia. Ale nie, jak chce się zrobić idealne bądź uchwycić pędzące chwile…

Tak czy siak, a raczej tym czy owym, to jednak w naturze wszystko jest i tak piękniejsze! A jakie przeżycie! 🙂

 

Przywitałam dziś kuriera w piżamie, bo usłyszawszy bladym świtem kole 10. dzwonek domofonu, myśląc, że to Misiek, wpuściłam, otwierając szeroko drzwi do mieszkania, jak to mam w zwyczaju (to zwyczaj na czas zarazy)… Kiedyś wpuszczę mordercę zamiast dostarczyciela kryminałów ;pp Dwa razy już złapałam się na tym, że przez całą noc drzwi nie były zakluczone… No i mamy z OM dylemat w sprawie skrzynki odbiorczej, bo nie posiadamy takiej. Jakoś przez ponad 30 lat nie była nam potrzebna. Tuśka też nie posiada, bo cała korespondencja do niej ląduje u nas. OM i Zięć się burzą, że nikogo, prędzej utłuką niczego wieszać nie będą, ale może ich przekona fakt, iż jak dojedzie do tych wyborów, to z listonoszami, nawet tymi zaprzyjaźnionymi, będą chodzić fanatycy PiS-u, bo nikt normalny nie poszedłby dobrowolnie na tę hucpę zwaną pocztyliadą. Ech… Przewidziałam jeszcze zanim naczelny prezes zwerbalizował swoje życzenie, że uchwalą korespondencyjne wybory dla wszystkich. Ale! Nawet ja mam nadzieję, że im to się wszystko rozsypie jak domek z kart, bo nawet jeśli jest to wykonalne, to nie jest. Uczciwie, powszechne, tajnie… I tak jak wiem, co zrobię odnośnie wyborów, to sprawa skrzynki wciąż jest otwarta…

I dodam dla niezorientowanych, bo trudno się orientować we wszystkich zmienionych przepisach, choćby tych pocztowych. Od 22 kwietnia zniesiono obowiązek pokwitowania listów poleconych, również tych administracyjnych (wyłączając sądownicze i komornicze). Wcześniej zwolnieni z tego byli tylko ci adresaci, którzy złożyli odpowiednią deklarację na poczcie i na ich skrzynce był naklejony odpowiedni znaczek.

Bezbłędnego uśmiechu życzę 🙂

P.S. W naszym mieście w jednoimiennym szpitalu został zakażony personel, który oczywiście poszedł na kwarantannę… Do mojej wizyty w klinice jeszcze/tylko 3 tygodnie…

 

 

 

 

33 myśli na temat “(Nie)wykonalne…

  1. Dużo lepiej spotkać jelonka niż dzika , chociaż nic do dzików ogólnie nie mam , tylko spotkawszy oko w oko , jednak budzi niepokój.
    Prawda , że w odpowiednim towarzystwie i okolicznościach przyrody sympatycznych , można zapomnieć o parszywej rzeczywistości. Pokuszę się nawet na stwierdzenie , że i wyjątkowe kanalie potrafią również odwrócić uwagę od tego co za oknem ; ale zdecydowanie wybieram pierwszą wersję :: pp
    Co do drzwi niezakluczonych to mam na koncie niezamknięte drzwi do domu od strony ogrodu , wejście przez piwnicę (normalnie zabezpieczone jeszcze roletą zew i kratą wewnątrz) które było otwarte jakieś trzy tygodnie.
    Ale i tak podium zajmuje nasza córka , która będąc studentką , nocowała parę dni sama i kiedyś wieczorem wypuściła przed dom na moment psa a sama robiła sobie herbatę w kuchni (na parterze) Pies wrócił zaraz jak wyszedł i towarzyszył jej w kuchni , po czym udał się z nią i gorącą herbatą do jej pokoju na piętrze. Jakież było zdziwienie córki rano , że na parterze tak zimno i dopiero po dłuższej chwili odkryła , że spała z drzwiami otwartymi na szeroko całą noc , od strony ulicy. Niby furtka była zamknięta , ale co to za płot i furtka o wysokości około 1 metra. Opowiedziała mi o tym po paru latach , no i świetnie , bo bym się przy każdym wyjeździe denerwowała.
    O rany 3,30 ……
    wtorek zaczynamy – niech będzie dobry dla Wszystkich 😉

    Polubienie

    1. Też tak powiedziałam i od razu przypomniało mi się, jak w Przemyślu locha z małymi wymusiła na nas odwrót.
      Piękna historia z tymi drzwiami 😀😀😀
      Ja przez lata nie zamykałam na zamek drzwi wejściowych w dzień i w nocy w domu, to się dzieje dopiero od kilku lat, a i tak mi się zdarzy zapomnieć, jak je z jakiegoś powodu od kluczę, bo teraz najczęściej wychodzimy przez piwnicę. A otwarte na oścież były nie raz za sprawką Maksio, który nauczył się je otwierać, a wypuszczony bladym świtem, kiedy ja szlam z powrotem dospać, to zdążył się wybiegać i pewnie z pierdylion razy wrócić. W końcu OM wymienił klamkę na taką okrągłą, której już nie dał rady. W zemście 😉podrapał drzwi wejściowe, jak również szybę od tych tarasowych, bo popełniłam błąd wypuszczając go tez przez taras.

      Dla Cię również dobrego dnia😘🍀

      Polubienie

  2. Roksanko, fajny spacer miałaś, nie dość że w towarzystwie rodziny to jeszcze jelonka 😁 Uwielbiam spacery w lesie, niesamowicie mnie to odpręża.

    Polubienie

  3. Mnie najbardziej martwi, że jak idioci doprowadza do tych pożal się wyborów, to inna niewielka grupka innych idiotów wybierze nam znów Dudopisa. I znów kaczyzm „wygra” dlatego, że przegra (bo mądrzy zostaną w domu, a wybiorą go zaślepieńcy).

    Polubienie

  4. I mnie udało się iść na długi spacerek do lasu 🌳🌲 z psem 🐕 Dzieci.
    Na blogu dodałam zdjęcia, zapraszam🤗
    Pozdrawiam, zdrówka życzę, pogody ducha 🙋🌸🍓☕

    Polubienie

  5. Przeczytałam gdzieś super komentarz dziennikarza
    Coś w stylu
    Nie chciałbym być w skórze człowieka który powie Kaczyńskiemu że wyborów nie da się przeprowadzić.

    To szaleniec.

    Polubienie

  6. Świetny pomysł, bo ciągle zamknięta w czterech ścianach byś zwariowała, a tu nie dość że pooddychałaś świeżym powietrzem, to jeszcze miałaś okazje sie wygadać 🙂 A w lesie nie bardzo jest sie od kogo zarazić 🙂 Sam ostatnio mam świeżego powietrza w nadmiarze, ale słońce dobrze wpływa na moje samopoczucie.

    Polubienie

    1. Myśmy trzymały zalecany dystans, przyjechałyśmy każda swoim autem…choć ja nigdzie nie bywam, a PT pracuje zdalnie. Jedno z Dziecków miało nawet założoną maseczkę w lesie, więc… ech brakuje mi uścisków, bo my lubimy się przytulać na przywitanie…
      Słońce to energia plus odporność w postaci wit. D

      Polubienie

      1. Podejrzewam że będziemy sie tak męczyć dopóki nie wynajdą skutecznej szczepionki i nas nie zaszczepią 😦 Nie wiem co jest gorsze, strach przed zachorowaniem, czy pozbawianie nas bliskości… Ależ czasów dożyliśmy….

        Polubienie

        1. W obecnej chwili bardziej doskwiera mi ten brak. Choć tak jak dziś, kiedy muszę iść spuścić krew, to trochę tego strachu jest…
          Czekam na te szczepionkę, choć sama nie będę mogła się zaszczepić, ale jak zrobią to moi Bliscy to przynajmniej w najbliższym gronie będę bezpieczna.

          Polubione przez 1 osoba

              1. Argumentami się nie przebijesz, bo oni wiedzą swoje. Ja odpadam po tekście, że jak to jest, że ludzie zaszczepieni boją się tych niezaszczepionych, czyżby szczepionki nie działały? No wszystko opada…

                Polubione przez 1 osoba

  7. Ja już mam dość chodzenia w maskach, a moje zatoki już podniosły bunt. Chodzę teraz w apaszkach, a od wczoraj na długie spacery z Gutkiem przyłbicę. Jestem przerażona tym, że jeszcze przez długi czas moja Mamcia i ja nie pojedziemy do wnuczek, ze najmłodszą, która mieszka dwa bloki dalej widuję z odległości czterech metrów, nie mogę ich poprzytulać.
    Dobrze, że choć w lesie mogłaś spotkać się i nagadać z PT, bo taka rozmowa jest inna niż telefoniczna. Pozdrawiam i przytulam. 😉 🙂 🙂

    Polubienie

    1. Ooo to może dlatego dziś moje się odezwały, po dłuższej niż zazwyczaj marszrucie w masce. Mnie to dziś się ryczeć chciało z tego powodu. Maseczki na gębie. Bo z tego, że nie widuję Najmłodszych to pochlipuję co rusz. A w okularach w tej przyłbicy, czy bez? Misiek mówił, że ma jakąś dla mnie profesjonalną maskę, w której trochę lepiej się oddycha, z wymienialnymi filtrami, ale może faktycznie trzeba sobie sprawić przyłbicę.
      ściskam mocno :* i Gutka głaszczę za uszkiem 😉

      Polubienie

  8. Piękny zwierz! Ja ostatnio upolowałam zielonego motyle i dumna jak paw, zadowolona z siebie szalenie chodziłam cały dzień. Jak to małe rzeczy potrafią radość przynieść. Zwłaszcza, kiedy dzieją się na pierwszym spacerze po zamknięciu.
    O „pocztyliadzie” i całym tym cyrku mówić nie będę, bo wieczór jest i wyciszać się trzeba, a nie ekscytować.
    Ściskam mocno, miło tu znów być 🙂

    Polubienie

    1. Mam w pamięci Twoje przepiękne zdjęcia. I cieszę się, że jesteś, bo brakowało mi Twoich misternie utkanych z literek słów.
      Zielonego motyla widziałam może ze dwa razy w życiu, więc tym bardziej gratuluję udanego polowania 🙂 I zazdroszczę 😉
      Ściskam serdecznie 🙂

      Polubienie

  9. Dzisiaj do nas listonosz zadzwonił. „Kto tam?” pyta Tomasz przez domofon. „Od 10 maja posłaniec śmierci” padła odpowiedź. 😀

    Jelonek śliczny. Ja miałam przyjemność i zaszczyt widzieć wielkiego jelenia kilka lat temu, niemalże oko w oko. Jeszcze żył Pan Roniowy, więc go za obroże przytrzymałam i oboje gapiliśmy się jak zahipnotyzowani. Byłam ciekawa czy Tomek widzi, ale nie mogłam się odezwać, żeby jelenia nie spłoszyć. Okazało się, że Tomek w tym właśnie czasie odebrał telefon i odszedł kawałek. Jaki on był później wkurzony, że go przeoczył! Zadzwonił do tego kolegi i bogu ducha winnego człowieka ochrzanił, że akurat wtedy zadzwonił! 😀 😀

    Polubienie

Dodaj komentarz