Sentymentalnie… ;)

Pierwszy dzień marca powstał wraz słońcem ogrzewającym szyby, jak na pierwszy dzień wiosny meteorologicznej przystało, i z zapachem rosołu dochodzącym z pyrkającego garnka nastawionego z samego ranka- jak na niedzielę przystało;) Trochę tu naginam, bo z reguły moje poranki niedzielne wyglądają zgoła inaczej, ale dzień wcześniej zaskoczył mnie Tata w drzwiach, kiedy zupełnie kogoś innego się spodziewałam. Szczególnie że wieczór już mieliśmy zaplanowany jako biesiadno- towarzyski, czyli wyjście z domu, więc niedzielne wstawanie miało być późne i leniwe… i dzień bez garów w tle. Ale! To żaden problem, jak się gotuje z sercem, by sprawić komuś przyjemność, nawet jeśli się nie przepada za tą czynnością i kombinuje tak, aby jak najmniej czasu spędzać przy garach. Do tego wkradły się wspomnienia, bo kiedyś rosół co weekend był standardem, gdyż co piątek zjawiał się u nas Tata z pytaniem: jest rosół?, potem już rzadziej (rosół nie Tata), bo przyjeżdżał do swojego wiejskiego domu, a tam w zamrażalce miał pojemniki z rosołem ugotowanym przez Mam w czasie bytności na wsi. Smakował, bo nie ma lepszego niż ten z kaczki dziwaczki francuskiej z własnego chowu. Obdarowany słojem na wynos, szczęśliwe dotarł z powrotem do DM. Mogłam się spodziewać, że w końcu wybierze się do nas sam, bez kierowcy, bo już dwa razy relacjonował mi swój wyjazd do brata na wieś oddalonej 70 km, więc te 50 więcej… Ale wybrał ładną pogodę i czas gdzie ruch na drodze jest niewielki. Komuś, kto ponad 50 lat jeździ własnym autem, trudno jest się przesiąść na inny środek lokomocji. Również- mimo że od półtora roku jest ranczo, to przecież od zawsze większość weekendów spędzał poza miastem, a gdy ja się wyprowadziłam, to każdy- ciężko mu usiedzieć na miejscu, również z powodu samotności i tęsknoty za Mam. I z tęsknoty za Księżniczką i Pańciem.

Wspomnienia i nie tylko, bo moc wzruszeń, gdzie śmiech i łzy przeplatają się podczas każdego odcinka, mam od kilku dni, oglądając serial „Ania, nie Anna”. Moja przygoda z „Anią z Zielonego Wzgórza” rozpoczęła się w wakacje pomiędzy piątą a szóstą klasą i nietypowo, bo od „Doliny Tęczy” i „Rilli ze Złotego Brzegu”- dwie części w jednym tomiszczu. Było upalne lato, akurat spędzałam czas u wujostwa z moimi młodszymi kuzynami i babcią, która wtedy tam z nimi mieszkała. Mam przyjechała do nas na kilka dni i wybrałyśmy się do księgarni, bo już zdążyłam przeczytać książki, które zabrałam ze sobą, a nad morze jeździliśmy popołudniami, po pracy wujostwa. Wprawdzie blisko była rzeka i przecudna łąka, ale babcia obawiała się wypuszczać poza ogród przydomowy z trójką urwisów (11, 7, 3 lat), a tym bardziej puszczać nas samych.

Ciocia z Wujkiem już od dawna nie mieszkają w tym miasteczku, przeprowadzili się do większego i bliżej morza, a teraz od kilkunastu lat mieszkają w DM, ale jeszcze wcześniej zlikwidowano tę niewielką księgarnię, choć ja zawsze z sentymentem patrzę na to miejsce (wciąż to jedna z tras od nas nad morze) i dokładnie pamiętam jej wnętrze. I jak podekscytowana niosłam opasłą książkę z zapewnieniami pani zza lady, że na pewno mi się spodoba. Pochłonęłam z wypiekami na twarzy i uśmiechem błąkającym się na ustach. Oczywiście potem przeczytałam wszystkie części, wypożyczając i kupując. Ale właśnie to pierwsze spotkanie z Anią utkwiło mi najbardziej w pamięci. A teraz pochłonął mnie serial, co jest dla mnie zaskoczeniem, i nie przeszkadza mi zupełnie, że to nie jest adaptacja powieści, a tylko inspiracja nią. Wręcz przeciwnie. Bo serial pokazuje (oprócz całkiem nowych wątków) to, co być może, jako dziecku nie udało się wyczytać „pomiędzy wierszami”. Dodając sceny, których w książkach nie było, ale potencjalnie prawdopodobne. I jeszcze tylko jedno, bo nie zamierzam pisać tu recenzji, choć zachęcam do obejrzenia, aktorka, która gra postać Ani, jest idealnie dobrana! Pod każdym względem: wyglądu i gry aktorskiej. Zresztą cała obsada jest perfekcyjna, według mnie. Jestem w trakcie trzeciej serii, nie wiem, jak się skończy i czym mnie jeszcze zaskoczy, bądź zirytuje (tak były takie momenty, przy stworzonych nowych wątkach), ale wiem, że czeka mnie w każdym kolejnym odcinku moc pozytywnych wzruszeń.

Kto oglądał?

P.S. Są takie książki z dzieciństwa, które uważam, są klasyką i KAŻDY powinien je znać. Cykl z Anią bez wątpienia do nich należy. Co jeszcze dorzucicie? Bo ja wiele, ale ciekawa jestem Waszych propozycji. Ale dla przeciwwagi, dodam od siebie serię o przygodach Tomka Wilmowskiego.

 

45 myśli na temat “Sentymentalnie… ;)

  1. Ania, cała seria i wszystko tej autorki, co mogłam dostać. Również Tomek, jak i Karol May. Później cała Chmielewska. Cała seria Ani, Tomka i Chmielewska stoi u mnie na półce. Niestety, ale Karola Maya mam zdekompletowanego i to jest przykre. Pozdrawiam😍🤗

    Polubienie

    1. Chmielewską zainaugurowało ”Wszystko czerwone” jeszcze jak byłam w podstawówce i dziś mam całą kolekcję na półce. Niestety, żądza kasy mnie kiedyś opanowała i Tomka oraz inne kultowe np.Ożogowską, Siesicką sprzedałam. A Ania mi znikła, komuś pożyczyłam w rodzinie i już nie odzyskałam, bo poszła w świat. Maya tez czytałam.

      Polubienie

  2. Oczywiście lubiłam Anię
    Ale Polyanny juz nie czytałam
    Mam męski charakter i jako inzynier lubiłam inne rzeczy
    Wcześnie chyba pochłonęła mnie literatura kryminalna
    btw czytam Wadę, która chyba jest 2 w trylogii a ja czytam jako trzecią
    nie szkodzi
    i tak bardzo lubię

    Polubienie

    1. Przybij piątkę 😀jestem na 373 stronie Wady. Również pochłonęły mnie kryminały, ale w podstawówce czytałam wszystko, łącznie z Krzyżykami, przed podaniem, że to lektura! I lubiłam historyczne, wojenne- do tej pory lubię. Nie trawie tylko obyczajowych- romansideł. I Fantastyki. Do dziś nie mogę zrozumieć, że przeczytałam kilka książek Steel na przykład. Wtedy dla dzieci też były książki o treści detektywistycznej, ale nie pamiętam tytułów.

      Polubienie

      1. Też wszystko czytałam
        Nie byłam lubiana, bo nawet Chłopów kochałam i Nad Niemnem….

        Pan Samochodzik!!!!

        No ja tez Harlekiny…to nie tego, no wcale… Chyba tylko Autora Ps Kocham Cię lubię

        I Fantastyki nie mogę, siostro!!!!

        Polubienie

        1. Ale co rozumiecie przez „fantastykę”, przepraszam?
          Bo jeśli ktoś lubi Anię, a nie lubi serii o smokach Anne McCaffrey (na przykład), to ja już nic nie rozumiem…

          Polubienie

          1. Np władcę pierścieni obejrzałam i było ok ale zrobiłam to dla dzieci. I po książkę bym nie sięgnęła
            Wolę poczytać o porównaniu Fermata;))

            Polubienie

          2. Ania nic nie ma wspólnego z fantastyką przecież. A smoków nie znam, więc…No i na przykład Harrego P. nie przetrawiłam w całości. Pewnie jako dziecko bym to zrobiła, ale jako dorosła najpierw się zachwyciłam, a potem z każdym tomem mniej…
            Mając teraz dostęp do wielu ciekawszych, jak dla mnie pozycji, ja po prostu nie chcę czytać ani oglądać takich Gwiezdnych wojen, Władców pierścieni, ale np. Sagę Zmierzch przeczytałam, ale znów się historia powtórzyła, że pierwszy tom na tak, a potem już mnie znudziła…
            Również nie jestem zachwycona np. Kingiem, choć kilka jego pozycji jest dobrych. Ale nie ciągnie mnie do niego.

            Polubienie

            1. Roksi, ja bardziej o atmosferze ogólnej myślałam, niż o gatunku jako takim. 🙂
              A seria o smokach jest taka… do uśmiechnięcia się, jak Ania, a że smoki? Element dekoracyjny, bym powiedziała, bo i tak chodzi o relacje międzyludzkie. Napocznij jakiś kawałek i powiedz, jak smakowało. 🙂
              Harrego P. nie czytałam – głównie na przekór rodzinie, która się zaczytywała swego czasu. Muszę kiedyś spróbować w tajemnicy przed nimi, tak z latarką pod kołdrą. 😀 To samo z Władcą pierścieni…
              Gwiezdne wojny czytałam ze dwa razy, i wystarczy.

              Polubienie

              1. No teraz to ja nie wiem, czy częściej się śmieję, czy ryczę🤪Ale ten serial, to akurat trochę inna bajka. Biorąc pod uwagę, że ostatnio niewiele pozycji mnie potrafi uchachać, to ja nie wiem. Coś mi się porobiło z tym moim poczuciem humoru. Jest w zaniku, i to mnie martwi 🙃
                Bije pokłony dla podwójnego przeczytania GW. 😀

                Polubienie

              2. Biorąc pod uwagę, że taką Chmielewską czytałam X-dziesiąt razy, to ja nie wiem, czy to takie osiągnięcie. 😀

                Polubienie

  3. Kochałam Anię! Ale w pewnym momencie zaskoczyła mnie mnogość przekładów. Moja córka pisała z nich pracę magisterską, więc ta moja wiedza -tak przy okazji:) Podobno każde pokolenie ma swoją Anię, mnie jednak najbliższa pozostanie ta w przekładzie Rozalii Bernsztajnowej. ( bardzo tajemnicza postać -podobno pod tym pseudonimem kryjes się nie kto inny jak sama Mortkowiczowa!).Te kolejne przekłady wprowadzają nieco zamieszania przy „omawianiu lektury” Bo co zrobić, gdy Małgorzata Linde w innym przekładzie to Rachela? A Ania dodaje olejek pichtowy do ciasta, a nie poczciwe krople walerianowe?:) A w tamtym okresie nie czytałam ani Tomka, ani Maya…lubiłam takie „dziewczyńskie” Przeminęło z wiatrem połknęłąm chyba w V klasie…z wypiekami na twarzy …i chyba nie do końca rozumiejąc, co skonstatowałam przy kolejnym czytaniu:)

    Polubienie

    1. Z sentymentu do „Zielonej mili” co rusz, czytam jakąś recenzję jego książki, żeby w końcu zakupić, i rezygnuję. Ale nie przekreślam. Instytut?, który ostatnio czytałaś i się pochlebnie wypowiadałaś jest w mojej głowie.

      Polubienie

  4. Czytałam wszystko oprócz fanastyki, do dziś nie lubie
    Ale ukochana ksiązka z młodzszych klas podstawówki to „Mała księżniczka”. Prawie na pamięć ją znałam:)

    Polubienie

  5. Wyłamię się i powiem, choć to może zabrzmi okropnie, że do żadnej książki z dzieciństwa bym nie wrócił… Owszem, tytuły które się tu przewijają znam, ale książki wciągnęły mnie w dużo późniejszym okresie i były to zgoła odmienne gatunki niż to z czym miałem do czynienia w dzieciństwie.

    Polubienie

    1. No tak, ja już jako dziecko dużo czytałam. A potem te same książki czytały moje dzieci, więc… Najczęściej z dzieciństwa kojarzą się „te okropne” lektury, ale ja nawet lektury lubiłam. Niektóre czytałam dużo wcześniej i to na wakacjach 😉

      Polubione przez 1 osoba

              1. Kaczkowskiego czytałam, mam dwie jego książki. A kryminałom jestem wierna po przeczytaniu jako nastolatka (jeszcze w podstawówce) Wszytko czerwone i Nieobecni są winni. Ten drugi nie wiem czyjego autorstwa, ale potem to już wsiąkłam.

                Polubione przez 1 osoba

  6. U mnie też rosół, bo chociaż już coś innego miałam w planach i w lodówce, to Oliwia mnie poprosiła. Wróciła zza granicy z gorączką (no panic! no panic!) a jeśli już prosi o rosół to oczywiście zrobiłam na ten tychmiast dla córeczki. Drugie danie też. I upiekłyśmy z Tamalugą ciasto owocowe 😀

    Nie uwierzysz, ale „Rilla” i „Dolina” to były jedyne książki o Ani, jakie mieliśmy na stanie, gdy byłam mała. Także też od nich zaczęłam. 😘 Potem poszła już cała seria, a potem jeszcze raz, i po przerwie znowu.
    Co jeszcze? Miałam duży rozstrzał, bo lubiłam Tomka Sawyera, Klaudyne (Colette), ale do niej musiałam trochę podrosnąć, zwłaszcza, że babcia uznawała to niemal za pornografię… Lubiłam serię Musierowicz, wszystko co wiązało się z Szerlokiem Homesem, Tajemniczy ogród, Polyannę, Mary Poppins, Małą Księżniczkę… Nie no, tyle tego było, że bez sensu wgl wymieniam.

    O twoim serialu nie słyszałam, o! A gdzie on, gdzie on?

    Polubienie

    1. Bosszzz jakie to normalne. Mnie Mam też pytała, co mi ugotować, gdy wracałam z wojaży.
      No przecież, Klaudyna!!! 😊
      Na Netflixie.
      A gdzieżby tam zaraz panika. Jak na razie to jest w moim województwie 😉

      Aaaa Musierowicz mam, choć ostatnich części już nie. I dlatego zdziwiona jestem, że mi Ania zaginęła.

      Polubienie

        1. Już w podstawówce byłam zapisana do miejskiej biblioteki. Miałam też kumpla z piętra wyżej, zapalonego czytacza, no i Mam, więc w domu przewijały się różne treści 😉

          Polubienie

Dodaj komentarz