Panie P.

Są młode, uśmiechnięte, pełne entuzjazmu i energii. Zaangażowania.

Jeszcze.

Na oddziale, na którym bywam cyklicznie przynajmniej raz na cztery tygodnie, od jakiegoś czasu widzę nowe młode twarze. To raduje, bo młodość niesie ze sobą zupełnie inną energię. Jej się jeszcze chce. Nie jest obciążona rutyną, i w swojej naiwności rzetelnie, z empatią wykonuje powierzone zadania, wierząc, że tak trudna praca przyniesie satysfakcję. Duchową. Bo materialną to raczej wątpliwe. A czy chcemy czy nie, niezależnie od wykonywania zawodu, wypłata powinna być satysfakcjonująca. Bo praca zawodowa to nie wolontariat, w którym jak ktoś chce pomagać, to zawsze może się realizować. Dodatkowo. I tu jest problem, czy te młode dziewczyny, dobrze wykształcone, z praktyką na jednym z trudniejszych oddziałów, bo praca na chirurgii, naddatek onkologicznej z salami chemioterapii  nie jest tożsama na przykład z tą na oddziale dermatologicznym, a praca w szpitalnych oddziałach z tą w przychodniach, nie zdezerterują. Kiedy widzę zmęczone twarze starszych pielęgniarek, irytację na chaos w organizacji pracy, bo co rusz jakieś nowe procedury, które zamiast ułatwiać, to utrudniają pracę, kiedy słyszę, że aby tylko dotrwać do emerytury... to mam poważne wątpliwości, a raczej pewność, że ten zapał i radość wynikający z podjęcia swej pierwszej pracy, szybko zniknie.

Brakuje personelu medycznego, w tym pielęgniarek, i to nie jest żadna tajemnica. Wciąż słychać głosy dyrektorów szpitali, którzy zatrudniliby „od ręki” kilkadziesiąt osób wykonujących ten zawód do swojej placówki. To szokuje, jakie są rzeczywiste braki. Onkolodzy biją na alarm, że niedługo nie będzie komu leczyć pacjentów, bo nowych lekarzy nie przybywa, a starsi powoli odchodzą na emerytury. W Polsce w ogóle brak jest specjalistów, stąd te kolejki. Ale nie będzie lekarzy, jak również pielęgniarzy, gdy ich praca nie będzie dobrze płatna. I nie po iluś tam latach, ale od razu na starcie. Jeśli ktoś myśli, że lekarze czy pielęgniarze to powinni dla idei, z powołania, to… niech takie myślenie porzuci.

*

I taki kwiatek z lokalnego podwórka. OM dzwoni do gminy i rozmawia z urzędniczką na temat przelewu, który według nich powinien mieć na swoim koncie, a nie ma. Okazuje się, że przelew poszedł na konto innej osoby, ale wcześniej, zanim to ustalił z osobą, z którą rozmawiał, usłyszał pana chyba pogięło na sugestię, że o wysłaniu przelewu powinien być poinformowany.

Szpital powiatowy od piątku zakazał odwiedzin, co uważam za słuszne, bo wirusy grypowe szaleją, a ludzie trafiają z powikłaniami, więc szwendanie się po oddziałach i roznoszenie zarazków przez tłumy odwiedzających, kiedy jeszcze gdzieś tam czyha koronawirus w tle, jest niewskazane. Sama LP ma wnuka i teściową hospitalizowanych, więc sytuacja jest poważna.

22 myśli na temat “Panie P.

  1. Siostra mojej koleżanki studiowała pielęgniarstwo. Rzuciła, bo doszła do wniosku, że chleba to z tego nie będzie, a bogatych rodziców ani bogatego męża nie posiada. Po czym poszła studiować finanse, i stwierdza, że w takiej robocie umrze z nudów. Chętnie by wróciła na to pielęgniarstwo, chociaż studia trudne, bo lubi tę robotę, ale… patrz wyżej. No i tak się miota…
    Tak w ogóle, to nie wiem, czy w systemie publicznym bardziej brakuje pielęgniarek, czy fizjoterapeutów. Oni tam zarabiają jeszcze mniej od pielęgniarek, a „na swoim” – całkiem nieźle, bo społeczeństwo się starzeje i potrzeby rosną. Niektórzy zarabiają tak dobrze, że na własną rękę budują wypasione prywatne centra rehabilitacji. A ci z systemu publicznego mogą tylko planować kolejne strajki… Jednak bez względu na własną sytuację finansową, chórem powtarzają, że „nie tak to wszystko powinno wyglądać”. Tylko co z tego…?

    Polubienie

    1. Jednych i drugich. Oraz lekarzy specjalistów.
      No właśnie, co tego?
      Wszyscy wiedzą jak jest, i nie pomoże zaklinanie przez władzę. Tyle lat zmarnowanych , bo umówmy się, poprzednie ekipy też niewiele się przyczyniły do poprawy sytuacji.
      Społeczeństwo musi dojrzeć, że aby publiczna ochrona zdrowia funkcjonowała, to powinny być na nią większe nakłady, a to się wiąże z podwyżką składki lub innymi formami podatku czy drobnych opłat. Ale! Najpierw rzetelny plan reformy systemu, również dotyczący szkolenia. Taki na lata. Nikt nie zgodzi się płacić więcej, jeśli system jest dziurawy i marnowane są pieniądze. A że tak jest, to sami lekarze o tym mówią.

      Polubienie

      1. Po dzisiejszej (rutynowej) wizycie w POZ tak się zaczęłam zastanawiać, czy naprawdę trzeba by w Polsce większą składkę płacić. Bo u mnie system działa, może nie idealnie, ale działa…
        A jako DG płacę składkę = 30% podstawy oskładkowania, zamiast 43% z kawałkiem, jak w Polsce. Kalkulatory wynagrodzeń etatowców podają kwoty składki rzędu 6,35% wynagrodzenia brutto. O kosztach pracodawcy nie mam oczywiście bladego pojęcia, ale nie sądzę, żeby składka łączna przekraczała te moje 30%. Kwotowo jest to oczywiście więcej, ale nie o kwoty przecież tu chodzi.
        I przy tych %% żaden lekarz ani pielęgniarka nie pracuje na 3 etaty, bo nie musi, a refundacja leków jest sporo większa niż w Polsce – za lek na receptę, który w Polsce mnie kosztował 17 zł, tu płacę 0,22 €.
        Tak, że ten-tego…

        Polubienie

        1. Iza, POZ to zupełnie inna bajka. Widać to na przykładzie przychodni Rodzinnej, bo przecież oni świadczą usługi tylko w ramach NFZ.
          Nie wiem, czy trzeba byłoby czy nie. Jaka jest marnowana kwota z tych, co wpływają ze składek, a że jest to na pewno. Szpitale w większości są zadłużone, bo źle są wyceniane konkretne usługi. Ja pamiętam słowa zaprzyjaźnionego Profesora, który już dawno temu powiedział, że jak można dawać mniej więcej tyle samo pieniędzy na oddział dermatologiczny i neurologiczny…

          Polubienie

  2. Niby rozumiem tę irytację i to przemęczenie, ale jednak wciąż mam w pamięci skwaszone gęby pielęgniarek w ZOL-u i ich podejście do pacjentów. I mimo wszystko to przeważa.

    Polubienie

    1. Oczywiście, że przeraża, gdy odbija się to na pacjentach. Ja akurat od lat (nie tak jak wcześniej, kiedy ordynatorem była inna osoba- już nie pracuje) nie mam zastrzeżeń, bo dziewczyny swój wkurw jak pokazują to w dyżurce, między sobą- a że czasem sobie pogadamy od serca, to ja to widzę- jako ta paprotka przez zasiedzenie 😉
      Ostatnio wprawdzie był zgrzyt, bo pacjentka uparła się na chemię i strzelała fochy, kiedy lekarz zdecydował przerwę, bo nie mogli opanować biegunki. No i odbiło się to na położnych.

      Polubienie

  3. Pierwszą przyczyną braku pielęgniarek jest likwidacja liceów medycznych, które funkcjonowały bardzo dobrze i absolweci ich byli świetnie przygotowani do zawodu pielęgniarki, opiekunki dziecięcej Nauka trwała 5 lat, ale nie wiem komu to przeszkadzało. Na temat wykształcenia teraz kończących studia medyczne pielęgniarek nie będę się wypowiadać. Wystarczy powiedzieć, ze tamte od trzeciej klasy były po dwa, trzy miesiące na różnych oddziałach, na praktykach. Przez pierwsze dwa lata miały zajęcia z typowego pielęgniarstwa w szkole. Ja trafiłam kiedyś w szpitalu na absolwentkę studiów pielegniarskich i byłam przerażona. Ta dziewczyna nie umiała pobrać krwi, a już nie mówiąc o postawieniu baniek. Praktycznie to samo można powiedzieć o lekarzach po studiach, którzy przychodzą na oddział. Kiedyś chętnie i obowiązkowo chcieli uczyć się od najlepszych, a teraz, niema że boli. Dniówka i do domu. Może uogólniam, ale takie sytuacje widzę na oddziałach. Nie ma kto się uczyć od starszej ekipy, bo młodzież, jak skończy studia, to uważa, że już wszystko umie…Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Leczę się w szpitalu klinicznym, więc studentów medycyny oraz pielęgniarstwa widzę tam za każdym razem. Oczywiście, że nawet po ukończeniu studiów muszą być pod opieką bardziej doświadczonych, w tym problem, że często rzucani są na głęboką wodę, bo na dyżurach zostają praktycznie sami z powodu braku personelu.
      Tez uważam, że zlikwidowanie średniej szkoły pielęgniarstwa to błąd. Ale prawda jest taka, że nie zawsze mają od kogo się uczyć, a nie, że nie chcą. Wszystko zależy od szefostwa jak zorganizuje pracę swojego personelu.
      Serdeczności🙂

      Polubienie

  4. Ciekaw jestem kogo w dzisiejszych czasach stać by pracować dla idei? Chyba tylko milionerów. W moim regionie też są problemy z personelem i nawet w Zamojskim papieskim, który jest jednym z lepszych ostatnio był spory kryzys a chirurdzy grozili odejściem. Wkurza to, że ten rząd okropnie marnotrawi pieniądze zamiast je puścić właśnie na służbę zdrowia!!! Przeciętny Polak nie ma tak dobrze jak Kaczyński, że nawet kule do domu mu przywożą.

    Polubienie

    1. Zaniedbania sięgają lat. Przerażajace jest, że są miejsca wolne na rozpoczęcie specjalizacji i nikt się nie zgłasza.
      Obawiam się, że władza chce tylko władzy, a żeby ja mieć, nie patrzy na koszty.

      Polubienie

        1. Już nawet pitolić te zarobki… Istnieją w ogóle takie pieniądze, za które zgodziłbyś się zasuwać po 300h miesięcznie latami? Przez miesiąc-dwa to jeszcze można zrobić akcję „zarabiam kupę kasy i zmykam”, ale przez całe życie? A jak się ze zmęczenia pomylisz, to najpierw rodzina pacjenta do ciebie wystartuje z pięściami, a potem masz prokuratora na karku…

          Polubione przez 1 osoba

          1. Ano właśnie. Warunki pracy!
            Rodzinna w swoich pierwszych latach pracowała: pogotowie (dyżury) szpital, przychodnia, a potem jeszcze prywatny gabinet. I to pediatra/alergolog i po drodze doktorat. Zarabia. Ale dopiero jak z trzema innymi lekarkami wzięły sprawy w swoje ręce i wybudowały przychodnię. Jedna z nich odeszła już na emeryturę i musiały wziąć między sobą pacjentów. Wiadomo że na jakiś czas, do zatrudnienia nowego lekarza. I owszem, jest nowa lekarka, ma 120 zł na godzinę, ale…Ha! Już to pokolenie nie chce zasuwać po tyle godzin. Stara kadra przyjmuje do ostatniego chorego w danym dniu( dzieci, dorośli). Dyżury, również weekendowe… Taki lekarz w przychodni to chce od do i do widzenia…

            Polubienie

            1. „Stara kadra” już nie ma w domu małych dzieci, tak po prostu. A kiedy jeszcze miała, pozostawienie 6-latka samego w domu na 2-3 godziny nie groziło prokuratorem…
              Poza wszystkim, młodzi nauczyli się szybciej niż stare pokolenie, że pieniędzy do trumny się nie zabierze, a człowiek spracowany do szczętu staje się dla całej reszty tylko balastem, żeby nie nazwać tego gorzej.

              Polubione przez 1 osoba

              1. Prawda! I to wcale nie jest złe a wręcz przeciwnie. Ale u nas niedobory są ogromne w personelu. Rodzinna zatrudniłaby dodatkowego lekarza, ale nie ma chętnych! To przychodnia na NFZ, więc pacjentów mają dużo, jest też laboratorium i specjaliści. Ale jest to nieduże miasteczko, bo ok. 22 tys plus okoliczne wioski.

                Polubienie

        2. To też nie do końca tak jest, że się nie opłaca, choć czasem do tej opłacalności droga długa i żmudna. Przede wszystkim praca ciężka, bo specjalizacji nie robi się w gabinecie przychodni, a w szpitalach brak personelu, więc dyżur za dyżurem…

          Polubione przez 1 osoba

  5. Przestań tak wychwalać pielęgniarki. Cóż znaczy ich praca w porównaniu z ciężkim znojem takiej urzędniczki. Koronawirus, chaos, piździ i do domu daleko, a tu się czepiają biednej kobiety! Nie na to konto! Nie na to konto! A co to za różnica?! Przekaz poszedł? Poszedł! To niech się cieszy i nie cuduje. 😂

    Polubienie

  6. W szpitalu, w którym miałam operację, doceniłam pracę pielęgniarek na trudnym oddziale neurochirurgicznym.
    Podziękowałam pięknie na koniec.
    Młodziutkie, śliczne dziewczyny, zawsze były bardzo miłe, uprzejme i pomocne:)
    Krzątały się, jak „mrówki”, bo było ich zbyt mało.
    Wiem, że ich wynagrodzenie nie należy do wysokich!
    Zdrówka życzę Tobie i sobie, bo ono najważniejsze w naszym wieku:)
    Serdeczności zostawiam na miły tydzień:)

    Polubienie

Dodaj komentarz