Zapachniało normalnością…

Przez chwilę.

Każdy pacjent chciałby doczekać w końcu tej dobrej zmiany we wszystkich płaszczyznach kontaktu z opieką zdrowotną. Jak jest, to wszyscy wiemy, i to co powinno być normalne, często bierzemy za cud, bo działa sprawnie. Tak jak e-recepty.

Alarmujący sobotni telefon od Taty, że otóż od pięciu dni nie ma jednego leku z tych pierdylion, które łyka, bo się okazało dopiero po jakimś czasie, że to iż nie ma go w niektórych aptekach, to nie do końca jest prawdą, bo w końcu jeden z aptekarzy ujawnił nieodkrytą prawdę, iż tego leku w ogóle nie ma na recepcie. E- recepcie. Czy z winny rodzinnego lekarza, który przeoczył na liście zamówionych leków do wypisania, czy zamawiającego, bo na przykład przy tym leku nie napisał dawki, czy tego, kto tę receptę realizował, tego nawet już ewentualnie zatrudnienie detektywa bądź powołanie komisji śledczej nie rozwiąże 😉 W każdym razie Tato był poddenerwowany i chciał, żebym załatwiła receptę od Rodzinnej i mu ją przywiozła. Czym z kolei mnie zdenerwował, bo przecież nie po to wprowadzili e- recepty, żebym ja z papiórem goniła 120 kilometrów. W międzyczasie Misiek uruchomił sieć kontaktów i dostał lek bez niczego, obiecując, że receptę dostarczy w możliwie jak najbliższym czasie. Trafiła na jego telefon, zaraz po tym, jak Rodzinna znalazła się przed własnym komputerem. Tata podziękował, ale co się nasłuchałam, że teraz robią wszystko, żeby tylko utrudnić, to moje. No cóż, akurat mam całkiem odmienne zdanie w tej kwestii 😀
A potem czytam, że niektórzy lekarze bronią się rękami i nogami  przed podłączeniem się do systemu. Noszzzz…

Zapach jest niestety ulotny, a jedna jaskółka wiosny nie czyni…i takie tam… Bo tak naprawdę to, co się dzieje w opiece zdrowotnej w naszym kraju, jest przerażające. I tylko patrzeć jak cały system posypie się jak domek z kart. W wielu szpitalach zamykane są poszczególne oddziały, bo albo są nierentowne, albo brak personelu. Nigdy nie musiałam korzystać z publicznej opieki zdrowotnej, kiedy moje dzieci chorowały, wyczekiwać w przychodni w długich kolejkach, aby dostać się do lekarza w sezonie grypowym, przeziębień, panujących wirusów. Chwytałam za telefon, pakowałam do auta bądź Rodzinna przyjeżdżała do nas. Zanim się wyprowadziłam z DM, to do Tuśki miałam prywatną p. pediatrę, która przychodziła do domu, jak tylko była taka potrzeba. Bo na miejscu i szybciej, ale przede wszystkim miałam do p. Doktor duże zaufanie, tak jak do Rodzinnej. Dziecka Starsze również korzystają z usług pediatry prywatnie- niestety przyjmuje tylko w swoich gabinetach w Miasteczku i ŚM, ale zawsze to bliżej niż do Rodzinnej i jest jakąś alternatywą. O naszym ośrodku zdrowia w środku wsi, wolę przemilczeć. Jak czytam czasem wypowiedzi rodziców małych dzieci, którzy zmuszeni są do korzystania z publicznej opieki, szczególnie w nocy lub w święta, to włos na głowie się jeży. W zaś normalny dzień często wizyta jest możliwa dopiero za kilka dni. Ale jak może być inaczej, jak brakuje ok. 60-70 tysięcy lekarzy. Niestety, bywa również, że w prywatnych placówkach nie można udzielić pomocy dziecku od razu w dniu rejestracji. I to jest niepokojące, bo zostaje SOR lub wizyta w prywatnym gabinecie.

Pochorowały mi się Dziewczyny, obie 😦

33 myśli na temat “Zapachniało normalnością…

  1. Ja miałam taką śmieszną sytuację, że dzieciaki zostały siłą rozpędu w przychodni, do korzystania z której teoretycznie przez parę lat nie miały uprawnień. Ale polegało to na tym, że pediatra mieszkała w sąsiednim bloku, więc jak w przychodni stwierdziła coś niepokojącego, to potrafiła przyjść wieczorem w ramach spaceru i sprawdzić, jak się ma to zapalenie oskrzeli u którejś młodej, na przykład. Ona moje dzieci leczyła, ja jej dzieci uczyłam… wymiana sąsiedzka. 🙂 Jej pacjenci wyrastali z wieku pediatrycznego, a i tak chodzili do pediatry. 😀 Co nie znaczy, że nie miała swoich wad i nie przegapiłyśmy wspólnie paru istotnych rzeczy, które po latach wyłażą…
    A drugą pediatrę miałam jeszcze bliżej, bo za ścianą, więc dziewczyny czasem przechodziły balkonem do cioci Oli, żeby przyłożyła stetoskop i posłuchała, co się dzieje…
    Swoją rehabilitację też załatwiałam niby państwowo, a jednak u swojej byłej uczennicy – „Kaśka, zmieścisz mnie jakoś? Bo znowu jest kiepściej…” I tak ze wszystkim po kolei…
    Natomiast publiczna ochrona zdrowia jako taka… no comment. Swego czasu 1,5 roku z nią walczyłam, doszłam do poziomu ministerstwa, a i tak guzik ugrałam. Że o podejściu do diagnostyki nie wspomnę… Polski lekarz nie ma innego wyjścia, musi być świetny, bo permanentnie ma do dyspozycji ochłapy danych i na tym musi oprzeć swoją diagnozę i leczenie. Jak mnie tu zaczęli diagnozować ponownie i odraportowałam mojemu polskiemu specjaliście, jakie badania są w planie, to zareagował „O rany, czy oni podejrzewają u pani jakiś paskudny nowotwór, że tyle tego?” „Nie, panie doktorze, tutaj to jest standard.” Chyba trochę go osłabiło… 🙂
    A recepty elektroniczne i zunifikowany system na poziomie kraju to jest samo dobro. Żadnemu lekarzowi nie muszę opowiadać swojej historii od początku świata, bo ma wszystko w systemie – diagnozy, wyniki badań, recepty… literalnie wszystko. Recepta na leki permanentne wisi w systemie rok, razem z dawkowaniem, przez co nie kupię też leków na zapas – „ten lek pani kupowała w grudniu, to następne opakowanie będzie potrzebne w lutym, teraz nie sprzedam”, i koniec dyskusji. Ale jak jest faktycznie potrzebny, to wchodzę do dowolnej apteki w kraju ze swoją kartą magnetyczną, i go dostaję, za pół darmo. W Polsce są cholernie drogie leki…

    Polubienie

    1. Tuśkę do roku szczepiłam również w przychodni do której nie należałyśmy za to, w której pracowała nasza p. Doktor, a potem już u Rodzinnej 🙂
      Jak się czyta o funkcjonowaniu opieki zdrowotnej w innych państwach, gdzie być może do ideału jest daleko, ale na pewno bliżej niż u nas, to człowiek tylko wzdycha i zbiera siły, żeby jakoś sobie z tym chaosem i utrudnieniami radzić. U nas jak nawet coś jest w systemie (systemie danego oddziału) to i tak przyjmowany pacjent ląduje z górą papierów. Choćby za każdym razem przy wizycie drukuje się zgodę na leczenie, mimo iż jest się w trakcie tego leczenia. I to w dwóch egzemplarzach! Wszystko to pochłania czas i energię!

      Polubienie

      1. Zgody tutaj się też drukuje, bo musisz podpisać, i to nie elektronicznie, jak na poczcie czy w urzędzie, tylko fizycznie. Dupokrytka wysokiego szczebla, wiadomo. 🙂 Ale odrębne zgody na kontynuację leczenia to jest przegięcie lekkie…
        I nie, system nie jest idealny, kolejki do specjalistów też są, do zabiegów planowych też… chociaż liczą się w miesiącach, nie w latach. 🙂 I potrafią też spierniczyć proste rzeczy, jak choćby założenie gipsu, ale jak robisz raban, że coś jest „nie teges”, to cię nie olewają. L-4 na chore dziecko nie istnieje w ogóle, ogólnie przy standardowych chorobach własnych max. zwolnienia to 2-3 dni, tak samo dla dzieci, jak i dla dorosłych, bo założenie jest takie, że jak kogoś miałeś zarazić, to już zaraziłeś, zanim pojawiły się objawy, a skoro jesteś w trakcie leczenia, to po tych 2 dniach przecież już się czujesz lepiej, a gorączkę masz zbitą lekami, c’nie? Więc w czym problem? 😛
        No i system ubezpieczeń społecznych obejmuje zarówno leczenie, jak i renty inwalidzkie, więc chłopaki umieją policzyć, co im się bardziej opłaca – leczyć, czy tworzyć nowych inwalidów do pobierania renty. Rozdzielenie kieszonek ZUS i NFZ to był najgorszy pomysł świata, po mojemu. To nie my, to kolega pokryje koszty… tjaaa.
        A już renty za wypadek przy pracy wynoszą 100% ostatniej pensji (plus odszkodowanie), czyli nie są uzależnione od łącznych dochodów rodziny, jak zwykłe renty, więc lekarze i rehabilitanci na uszach staną, żeby cię po takim wypadku wyleczyć, bynajmniej nie z poczucia misji, tylko z zimnej kalkulacji. 😀 Wypadki przy pracy to jest w ogóle odrębny system ubezpieczeń i szpitali, nie całkiem państwowy, tylko 50/50 z prywatnymi ubezpieczycielami, chociaż obowiązkowy.

        Polubienie

        1. Przez dwa i pół roku nie było czegoś takiego i nagle ktoś tam wpadł, że powinno być. Zrozumiałaby jeszcze, gdyby dawka lub lek był zmieniony, a tak? 🙄 Pewnie czytasz jak rządzący przymierzają się do oszczędności w ZUS-e. Wiesz, ja uważam, że u nas zbyt łatwo jest pójść na zwolnienie i jest to nagminnie wykorzystywane, ale nowe przepisy, jak zwykle uderzą w tych uczciwych.

          Polubienie

          1. Czytam, czytam o ZUS, przecież mnie też dotyczy… 😦
            A co do L4, to ja wiem, jak wyglądało pierwsze 1,5 roku w żłobku najpierw Ł., a teraz P. Gdyby nie to, że młoda ma 1. nadający się do tego zawód, 2. w miarę sensowną szefową, dzięki czemu może pracować z domu w razie W, to już dawno byłaby przy nich bezrobotna, bo te 60 dni opieki to by zużyła do końca marca – a co dalej? Teraz jest jeszcze zabawniej, bo czego P. nie przyciągnie ze żłobka, to Ł. przywlecze ze szkoły, czyli dawka wszelkich wirusów jest podwójna. A mamusia też od nich łapie, bo ma obniżoną odporność…
            Jeśli myślisz, że tu jest inaczej, to się mylisz… więc matki kombinują jak koń pod górę, albo dzieciaki idą do żłobka z glutami po pas i na garści leków. Faktem jest, że 5/6-latki już są wychorowane i zasadniczo nie chorują, ale wcześniej… masakra.

            Polubienie

            1. Nie myślę, uważam zresztą, że u nas zwolnienia są nagminnie wykorzystywane. Twierdzę jednak, że zaostrzenie jak zwykle trafi w chorych, którzy nie symulują. Szczególnie niepokojące są zmiany dotyczące zwolnień długoterminowych.

              Polubienie

              1. Coraz częściej wydaje mi się, że jestem za głupia, żeby cokolwiek zrozumieć… oprócz tego, że kasy brak i wszędzie szuka się oszczędności kosztem obywatela, a najlepiej łoić tego najsłabszego.

                Polubione przez 1 osoba

              2. Jakby tutaj to skomentować, żeby bezpiecznie było… Powiedzmy, że czytelnictwo permanentnie zwiększa mój poziom satysfakcji z decyzji sprzed 5 lat.

                Polubienie

  2. W Zamościu, w papieskim szpitalu, był moment że wszyscy chirurdzy złożyli wymówienia! A o dziwo, akurat ten szpital pod względem finansowym całkiem dobrze stoi, ale wiadomo, że każdy chce więcej… U mnie z tą opieka też nie jest dobrze,ale Szczebrzeszyn nie jest za wielką miejscowością, więc i cudów nie ma co się spodziewać. Z przeziębienia jeszcze można sie wyleczyć, gorzej gdy to coś poważnego czy nagłego, wtedy zaczynają się schody. Mnie zastanawia czemu od tak wielu, wielu lat nikt z tym bałaganem w służbie zdrowia nie może się uporać? Czemu minister zdrowia ze swoimi pracownikami nie ruszą w podróż po Europie, nie zobaczą jak to jest w innych krajach gdzie to działa lepiej i nie wdrożą jakiś pomysłów? Lekarzy mamy całkiem dobrych, kasa na to jest, choć wyjątkowo marnie rozdysponowana, więc ze wszystkimi tymi bolączkami można sobie poradzić…

    Polubienie

            1. Za to właśnie bardzo nie lubię Ewy Kopacz. Pod koniec pierwszej kadencji w ramach kampanii prosiła o czas, żeby mogła zakończyć dzieło gruntownej reformy służby zdrowia, nad którą podobno te cztery lata pracowała.
              Była moim zdaniem dobrym ministrem; niestety służba zdrowia okazała się być nieważna i w drugiej kadencji przesiadła się na fotel marszałkowski , zamiast doprowadzić swoje dzieło do końca – byłaby wielce zasłużona i na wieki zapamiętana. A już nie rozumiem , dlaczego , skoro tyle było zrobione , nie przekazała swojego dorobku następcy , koledze z tej samej partii . No ten to już był tragiczny i nic nie robił całą kadencję .
              Teraz to szkoda klawiatury na to co się dzieje , ta zmiana nic nie naprawi tylko najwyżej zepsuje.
              To była jedyna okazja . którą PO paskudnie zmarnowało. Mieli naprawdę wielką szansę , może wszystko inaczej by się ułożyło, kto wie . Niestety osobiste ambicje były u pani Kopacz widać znacznie większe , niż chęć naprawienia tego, co ciągle kulawe.

              Polubione przez 1 osoba

              1. Sądzę, że nie miała wyjścia, bo to była decyzja Tuska, który bodajże po aferze hazardowej musiał wyrzucić Schetynę-co do którego zresztą miał coraz mniej zaufania- z marszałkowskiego stołka. Niestety polityka wzięła górę.

                Polubienie

              2. O zupełnie inne były komentarze chyba w Wyborczej , że ona właśnie bardzo chciała tego awansu.
                Myślę , że gdyby rzeczywiście miała już tak dużo pracy za sobą , to za wszelką cenę dokończyła by tego dzieła , bo była to sprawa wielkiej wagi . Koszyk świadczeń o którym całą kadencję opowiadała , że jest w opracowaniu , po prostu zaginął (???), rozpłynął się , ktoś go anulował . Przecież dalej rządziła ta sama partia. A to była podstawa , bez tego , jest jak jest , że pieniądze z systemu uciekają na boki , zamiast służyć pacjentom.
                Gdyby tego dokonała , to naprawdę zapisała by się pięknie w historii polskiej służby zdrowia. Ja myślę , że niewiele (nic?) zrobiła , inaczej nie pozwoliłaby , żeby to się zmarnowało ; bo śladu po tym nie było. Najmniejszego …..a cztery lata gadania o …… Ech …..

                Polubienie

              3. Pewnie masz rację, bo na to wyglada, że gdyby był, to następca by kontynuował, innymi słowy, za tamtej ekipy zdrowie też było na szarym końcu, niestety.

                Polubienie

        1. Często były nieczytelne, jak jednego leku nie było w danej aptece, to trzeba było je przepisywać, no i nie zgubisz jej 😀, możesz też sprawdzić jak przyjmować lek, gdy zapomnisz i nie masz dawki napisanej na opakowaniu przez farmaceutę, i co najważniejsze, że w chorobach przewlekłych nie musisz odbyć wizyty u lekarza, żeby dostać kolejną receptę. Nie mówiąc już o oszczędności papieru 😉

          Polubione przez 1 osoba

  3. Myślę , że wszystko rozbija się jak zwykle o finanse. Chyba dwa lata temu podawano w niemieckiej tv wysokość
    budżetu na służbę zdrowia i wynosił on prawie dokładnie tyle , ile cały budżet w Polsce. To jak to można porównywać. NIe twierdzę , że tam jest idealnie ; lekarzy też brakuje ; no ale różnica jest zdecydowanie na niekorzyść dla nas.
    Pozdrawiam , nie daj się tylko wirusowi !!!!
    Zdrówka dla Dziewczyn i Pańcia :*

    Polubienie

    1. Finanse to podstawa, ale jeśli system nie potrafi racjonalnie ich wykorzystać, to samo dosypywanie nic nie da.

      Dzięki 😘😘 Pańciowi po przespaniu się niestety nie przeszło. Mogą mieć kolejną ciężką noc. Sama też się boję, czy mnie nie dorwie, opycham się ciasteczkami na zapas tak na wszelki wypadek 🙈

      Polubienie

      1. A to oczywiście też ! Dlatego ten żal do pani Kopacz , bo miała możliwość wyprostować i poprawić te bezsensowne , głupie i nieracjonalne zasady , których tak dużo i które pochłaniają ten niezbyt bogaty budżet . Właśnie dlatego , że tych pieniędzy nie ma tak dużo , powinny być wydawane z wielką rozwagą .
        A z tym jest dramatycznie źle !
        O jeny, małe chyba masz szanse , żeby nie złapać ale trzymam kciuki , żebyś się jednak nie dała :*
        Biedny Pańcio :-Oo

        Polubienie

        1. Dokładnie. Wiesz, ja to w ogóle mam ambiwalentny stosunek do lekarzy w polityce. Bo mamy ich tak mało, że każdy, który odchodzi od łóżka pacjenta do polityki ma u mnie minus😉Z drugiej strony chcę wierzyć, że idą do niej po to, żeby zmienić na lepsze, bo na codzień doświadczali tych wszystkich absurdów, na i się okazuje, że to wcale nie jest plusem, że lekarz zostaje ministrem.

          Na razie się nie daję. Trzymaj 😘

          Polubienie

Dodaj komentarz