Nieodzowna córka swego ojca…;)

Dlaczego nie mam okularów? Zapytałam się moich chłopaków, jak już z całym majdanem dotarliśmy na grób Mam, od którego mieliśmy zacząć swą wędrówkę po cmentarzu (na szczęście tylko jednym) bladym świtem tak gdzieś koło 9.30. Przez moment pomyślałam, że może zsunęły mi się z nosa i je zwyczajnie zgubiłam, ale od razu odsunęłam tę absurdalną myśl, łapiąc się kurczowo innej, że zostawiłam w domu, gdy przed wyjściem wciągałam sweter przez głowę. Misiek stwierdził, że jak „zgubiłam”w domu to się znajdą i zajęliśmy się wsadzaniem kwiatów do wazonu, w którym poprzednie ciut trochę przymarzły. Ustawiliśmy donicę z chryzantemami i zapaliliśmy świeczkę, po czym udaliśmy się w głąb cmentarza na kolejne groby- sztuk 4.

Kiedy już wróciliśmy, ja poszłam od razu do domu, a OM z Miśkiem do Babci. Już w korytarzu przy wieszaku zobaczywszy, że okularów nie ma na szafce, pomyślałam sobie, że jednak musiałam je zgubić. Aczkolwiek przeszukałam górę i dół łudząc się jeszcze, że być może dopadła mnie pomroczność jasna i nie pamiętam, co z nimi zrobiłam. Taaa… Chce mi się ryczeć, ale Kota mi nie pozwala, ładując się na kolana, łasząc się i mrucząc i domagając się głaskania. Dzwonię do Miśka z informacją, że patrzałki dalej mają status zaginione, syna deklaruje przeszukanie auta i podwórka. Dzwonię do Taty, który kotłował się ze mną przy wyjściu, ale nie jechał z nami, tylko pieszo szedł do Dziecków Starszych, żeby przeszukał wszystkie swoje kieszenie. W nim moja ostatnia nadzieja. Płonna. Wsiąkły jak kamfora. OM mi nie wierzy, że znikły z mojego nosa, a ja z każdą chwilą jestem coraz bardziej przekonana, że tak właśnie się stało i to na trasie auto- grób. Ale! Jak można nie zauważyć momentu, w którym opuściły mój nos? Syna moja kochana wierzy mamusi i od razu (uprzednio jeszcze raz sprawdziwszy cały dom) wyraża gotowość jazdy w celu przeszukania każdego centymetra kwadratowego odcinka trasy, którą przeszliśmy od zaparkowanego auta. Minęły już co najmniej dwie godziny… Misiek pojechał, ja zaczęłam szykować do obiadu, bo Dziecka Starsze z Najmłodszymi wraz z Wujostwem mieli przyjechać po bytności na cmentarzu do nas. Zeszłam po ziemniaki, a po chwili zbiega do mnie OM i podtyka mi mój telefon pod nos, bo przyszedł MMS od Miśka. Przecież nie widzę, mówię do niego ciut podenerwowana, bojąc się tego co zobaczę powykręcane, połamane, zbite szkła bądź całkiem obce, ale przecież jest możliwość powiększenia zdjęcia. Tak naprawdę to nie jestem pewna, no ale jakie jest prawdopodobieństwo zgubienia okularów na określonym odcinku drogi w tym samym dniu i o tej samej porze przez inne osoby? Zero! To muszą być moje.

Zniecierpliwiona czekam na powrót syna, jeszcze nie do końca dowierzając, że za chwilę będę miała swoje patrzałki, i kiedy staję w drzwiach, słyszę: tylko się mamuś nie denerwuj. Matkojedyna… myślę sobie… zjechały z mojego nosa prosto na chodnik, przez który przemaszerowały całe tłumy, depcząc po stokroć albo i więcej… ale przecież widziałam zdjęcie, wprawdzie bez okularów na oczach, ale szkła wyglądały na całe i trzymające się w oprawkach. Dostaję je w końcu w swoje ręce i widzę, że jeden zausznik całkiem wykrzywiony, nie da się ich założyć, ale tak poza tym to nie doznały jakiegoś większego uszczerbku. Trudno, będę musiała nazajutrz pojechać do optyka, mówię, i cieszę się, że czeka mnie tylko jeden dzień bez czytania czegokolwiek. OM chyba w ramach rehabilitacji, że mi nie uwierzył, iż okulary znikły bezpośrednio z mojego nosa, wziął w swoje ręce i trochę je naprostował, na tyle, że mogłam je założyć. Wizyta u mojego optyka i tak mnie nie ominie (w ŚM tylko nieznacznie mi poprawili, zasłaniając się, że może pęknąć oprawka, więc powinnam to zlecić u tego optyka, u którego robiłam okulary), ale najważniejsze, że się znalazły, bo nie dość, że musiałabym wyłożyć sporą kasę na nowe, to jeszcze pewnie z dwa tygodnie nie tylko drobny, ale i gruby druk byłby dla mnie niedostępny.

Ech… to chyba obrazuje gdzie i z kim moje myśli były i wciąż są właściwie przez ten czas. Niełatwy. Skupiony też na Tacie, któremu tylko na wspomnienie o Mam łamie się głos. Jeszcze nie potrafimy rozmawiać, wrzucamy jakieś wspomnienie i zmieniamy temat… Obecność Najmłodszych bardzo pomaga.

P.S. Macie jakieś przygody z okularami w roli głównej? 😉 Pochwalcie się, żebym nie wyszła na jedyną niezgułę ;p

 

37 myśli na temat “Nieodzowna córka swego ojca…;)

  1. Roksannko z okularami nie mam, bo w zasadzie prawie nie używam ; ale z telefonem mam przygody.
    Rozmawiałam kiedyś przez telefon i nagle zaczęłam szukać w torebce komórki , coraz bardziej nerwowo, bo im bardziej szukałam, tym bardziej jej nie było (jak mówił pewien Kubuś) . W końcu powiedziałam do Mamy , że sorry musimy skończyć, bo wygląda na to , że komórkę zgubiłam. Rozłączyłam się i dzwonię na swój numer- oczywiście trzymając poszukiwaną komórkę w ręce….
    I powinnam była zapamiętać , bo śmialiśmy się z tego parę dni. Gdzie tam, już chyba z trzy razy powtórzyłam numer, że rozmawiając szukam wszędzie komórki – no obym jej w końcu nie zgubiła.
    Chciałam właśnie napisać , że jak będę musiała nosić okulary to pewnie nieustannie będę szukać, mając na nosie
    i właśnie przypomniałam sobie , że mam !! też zgubiłam (skutecznie i nieodwracalnie) okulary p/słoneczne ale nie z nosa (liczy się ??) -tylko z głowy ; wiesz podniesione w górę i spadły widocznie do tyłu, bo mi ciągle spadają a te dwa razy nie zauważyłam.
    Gubię apaszki, szaliczki , kominy; z szyi albo rękawa- czasem na następnym spacerze znajduję;)

    a ja obstawiałam, że jednak Twój Tata je miał 😉

    Sciskam :**

    Polubienie

    1. Ja się prawie obraziłam, że ich nie miał. Tuśka się śmiała, że Dziadek powiedział, iż jestem zła, że nie wziął 😂
      Trzymając coś w ręce (nożyczki, klucze etc…) nie raz zdarzało mi się szukać, również telefonu, mając go np. w kieszeni, ale rozmawiać to chyba nigdy. Piszę chyba, bo już niczego nie jestem pewna. Gubię też rękawiczki. Okulary szukałam mając je właśnie na głowie… Wyrobiłam sobie nawyk, że jak jestem poza domem czy mieszkaniem w DM, to jak zdejmuję to zawsze do futerału i torebki (bo zakładam np. przeciwsłoneczne tez korekcyjne lub odwrotnie. Inaczej bym całe godziny spędzała na poszukiwaniach bez skutku, bo pewnie bym je zostawiła gdzieś ( w sklepie, u kogoś, w restauracji, w szpitalu)
      Ech…
      😘😘😘

      Polubienie

  2. Z okularami praktycznie nie mam przygód, bo straciwszy je z nosa, w tej samej sekundzie stałabym się ślepa jak kret, więc tego… nie da się ich braku nie zauważyć natychmiast. 🙂
    Jedyna okoliczność nie-nocna, w której je zdejmuję, to wejście do basenu… No i kiedyś w tejże sytuacji ślubny mi na nich usiadł. 😦 Przerażona byłam nieziemsko, bo początek wakacji za granicą, a tu ja ślepa jak kret. Szczęściem na strachu się skończyło, bo wydatek na wymianę żyłki okazał się symboliczny, ledwie 2,50 euro. Ale radykalnie i na cały życiorys oduczyło mnie to kładzenia okularów na cembrowinie…

    Polubienie

    1. Ja zauważyłam prawie natychmiast, czyli po przejściu jakichś niecałych 100 metrów 😀Tylko że nie musząc niczego czytać i z daleka wypatrywać, to nie mogłam uwierzyć w to, co się naprawdę stało. Z drugiej strony, jakbym je zostawiła w domu, to zaraz po wejściu do auta bym się zorientowała, że ich nie mam, no ale siedziałam na miejscu pasażera, więc jakoś to sobie wytłumaczyłam, jak to, że one mi się dobrze trzymają. A winą było zakładanie kaptura jedną ręką, bo w drugiej miałam kwiaty. Ba! Nawet eksperyment zrobiłam w domu z inną parą i jakoś nie zjechały mi, więc zwątpiłam kolejny raz🙈
      Aaa i ja cały czas twierdzę, że te progresy to na wyrost, bo inaczej reakcja byłaby natychmiastowa 😉 Nawet się odgrażałam, że nowe zrobię sobie tylko do czytania. A tak na serio, to czasem zejdę rano do kuchni bez, i niestety, odczuwam już ich nie obecność przy tak nieskomplikowanej i nieprecyzyjnej czynności jaką jest zrobienie sobie śniadania 😎Tak że tak…

      Polubienie

  3. Okulary jako przedmiot do zagubienia – nie, ale mogę Cię pocieszyć, że wielokrotnie wychodziłam z pracy w okularach do czytania i wtedy dziwiłam się, dlaczego wszyćko jest rozmyte, lub dlaczego słońce mnie oślepia. Do stałego chodzenia mam fotochromy, dwuogniskowe. Za to potrafię schować coś w domu i szukać przez dłuższy czas – ostatnio tak schowałam wkłady do przenośnej lodówki i znalazłam je dopiero, gdy pożyczyłam podobne od Mamci, chcąc odmrozić zamrażarkę. Oczywiście, po rozmrożeniu lodówki… Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Oczywiście 😀 Tak zawsze bywa, że rzeczy znajdują się po fakcie. I zawsze schowek wydaje się być tym oczywistym, czyli jak będzie rzecz potrzebna to na wyciągnięcie ręki. Prawie. I to prawie robi różnicę 😉
      Buziak 😘

      Polubienie

  4. Zdecydowanie powinnaś nosić okulary na sznureczku, wtedy wiele stresu zaoszczędzisz 🙂 🙂 A tym bladym świtem o 9.30 mnie rozłożyłaś 🙂 🙂 My o 4tej rano wychodzimy z Kropką na siusiu i przy okazji gwiazdy podziwiamy 🙂 Lubię cmentarz w listopadzie,ale jeszcze piękniej jest tam zimą, gdy te stare nagrobki śnieżek oprószy…

    Polubienie

    1. Syna mi od razu zapowiedział, że mi taki sprezentuje 😀
      No a nie? Przecież dopiero co się rozjaśnia o tej godzinie 😉
      Nasz „świeży” ale pięknie wyglądał oszroniony… i muszę przyznać, że dzięki granitowi w tym kolorze również i prostocie w formie pięknie wszystko się komponuje.

      Polubione przez 1 osoba

          1. Nie żebym się skarżyła… ale o tej 6 to ja mam jeszcze ze 2h ciemnej nocy przed sobą, nawet po zmianie czasu. 😦 Tutaj ostro myślą, czy nie przejść na czas londyński za te 2 lata, co miałoby niewątpliwe plusy ujemne i równie niewątpliwe plusy dodatnie, jak wszystko zresztą.

            Polubienie

              1. Ha, tutaj lekcje muszą zaczynać się o 9, bo o tej 8-8:15 to dopiero zaczyna świtać zimą. Jakby zaczynali o 8… 😦
                Pomijam, że i tak wszyscy (z dziećmi włącznie) chodzą wiecznie niedospani, bo jak rodzice z pracy docierają do domu koło 19-20 a chciałoby się jeszcze mieć jakieś życie poza-pracowe, to spanie przestaje się mieścić w grafiku dobowym.

                Polubienie

              2. Jestem ogromną zwolenniczką zaczynania lekcji nie wcześniej niż o godzinie 9. Ja miałam zawsze blisko(oprócz uczelni) i wystarczyło czasem wstać za 15 ósma, żeby zdążyć na 8.15, a w podstawówce o 7.30 na 8, ale najczęściej dzieci muszą wstawać dużo wcześniej- to normalnie znęcanie się na organizmie😉

                Polubienie

  5. Różne etapy krótkowzroczności przechodzikam i bywało, że okulary mi przeszkadzały, więc je zdejmowałam, a potem nie mogłam znaleźć. Wtedy mój Tatko zwykł mówić, żebym pomieszała chochlą w zupie, to może je znajdę.
    Raz też zaczęłam myć twarz i oczywiście zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam, przez sekundę albo dwie byłam potwornie przerażona, bo widziałam tylko białą mgłę.Jak można nie zauważyć, że myje się okulary?
    Serdeczności!😃👓

    Polubione przez 1 osoba

    1. 😀😂🤣
      Uśmiechnęłaś mnie tym myciem. A jednak wszystko jest możliwe jak głowa gdzieś tam w chmurach 😉
      Zdejmuję tylko do mycia i jak coś wkładam albo zamieniam na przeciwsłoneczne.
      Miłego tygodnia 🙂😘

      Polubienie

  6. Przygoda z komórką, dokładnie jak u Ajdy , przytrafiła mi się już kilka razy, ale miałam również przygodę z okularami. Przeciwsłonecznymi 😜Wypadło mi szkiełko, a ja zaaferowana czymś , nie zauważyłam i tak chodziłam sobie z jednym szkiełkiem 😂

    Polubienie

  7. Nie miałam żadnych sensacji z okularami 👓, bo rzadko ich używam.
    Ale Ci co noszą ciągle ich szukają, zwłaszcza na starość.
    Pozdrawiam serdecznie, zdrówka życzę i uśmiechu kochana 🏵️🧡

    Polubienie

  8. No cóż
    Będą w wesołym miasteczku wpadłam w panikę bo zaginęły mi okulary przeciwsłoneczne
    Też wazne!
    Byłam z 8 letnim synkiem i on mi pomagał szukać
    W końcu patrzy mi głęboko w oczy i pyta – a czy to przepadkiem nie są te okulary, które mam na nosie?
    Kurtyna

    Polubienie

      1. Dokładnie
        Syn ciągle mi to wypomina
        Ja się uśmiecham bo byłam kilka miesięcy po chemii i tak mi działał mózg co podejrzewam że u Ciebie też mogło zadziałać
        Ale się uśmiechamy:)

        Polubienie

        1. Mój musk jest podtruwany codzienną dawka chemii, i dziwię się, że w ogóle funkcjonuje, tudzież mój żołądek i wątroba nie wspominając o nerkach 😉
          Nieustannie, choć płakać mi się chciało, że słowo pisane będzie dla mnie nie dostępne przez jakiś czas😎

          Polubienie

  9. Z okularami żadnych historii sobie nie przypominam bo już lata temu zamieniłam je na szkła kontaktowe 🙂 a jeśli chodzi o gubienie rzeczy to mistrzem jest mój mąż – jego klucze i portfel bywały już nawet w lodówce i wielu innych ciekawych i nieoczywistych miejscach, co stawiało nas oboje w pełnej gotowości i zmuszało do poznawania na nowo każdego skrawka mieszkania, samochodów, obejścia wkoło bloku itp. 😀

    Polubienie

    1. OM nie wyjdzie z domu nie wróciwszy się po coś. Zawsze. Szuka. I choć nie gubi w dziwnych miejscach, za to właśnie w takie zagląda, czym mnie irytuje albo rozśmiesza w zależności od mego nastroju 😉

      Polubienie

Dodaj komentarz