(Nie)zdrowe wakacje ;)…

Lato, lato wszędzie… wakacje- przede wszystkim dla dzieciaków- zbliżają się wielkimi krokami…Woda, słońce, las… czekają! I sen! A konkretnie spanie jak długo się chce! Ja tak miałam, że w wakacje nikt mnie nie budził, nawet babcia na wsi, gdzie wszyscy chodzili spać z kurami i wstawali bladym świtem, pozwalała mi spać nawet do 12, po czym zaglądała do pokoju, czy żyję 😀

Niedawno byłam świadkiem rozmowy, jak mama dwójki dzieci w wieku 11 i 7 lat głośno zastanawiała się jak rozwiązać problem wakacji dzieci i własnej pracy. Stwierdziła, że nie będzie zrywać dzieciaków tak jak do szkoły i wieźć do dziadków, tylko poczeka na ich telefon, aż sami wstaną. Niech sobie pośpią chociaż w wakacje. Babcia od razu zaprotestowała i bynajmniej nie chodziło jej o to, że dzieci zostaną same, ale jak się wyraziła, to niezdrowo tak długo spać. O mateczko! Moja Mam i obie babcie za nic miały moje zdrowie, pozwalając mi spać do woli. Jak i ja, pozwalając swoim dzieciom. 😉

Jedna z moich Przyjaciółek uparcie mi wmawiała, że dziecko do 10 lat, nie może samodzielnie poruszać się po drodze publicznej, w tym po chodniku. Uwierzyłam, bo to ona ma dziecię w odpowiednim wieku, nie ja, i to ona codziennie przez trzy lata zawoziła i przywoziła autem, pokonując ok. 200 góra 300 metrów do budynku szkolnego, widocznego jak na dłoni z jej posesji. Na moją sugestię, że mogłoby dziecię tak samodzielnie, wyciągała argument ciężkiego kalibru, czyli konsekwencje karne. Kiedy nasz Pańcio zaczął sam przyjeżdżać  na rowerze (po chodniku) najpierw do nas (500m), a potem do drugich dziadków (3km), to czułam się jak ta wyrodna matka (pod spojrzeniem koleżanki), co to własnemu dziecku (Tuśce) do rozumu nie potrafi przemówić. A jakże, próbowałam tym samym argumentem, czyli wiekiem Pańcia. To znaczy, zapytałam się, czy moje dorosłe dziecko wie… nie, nie o zagrożeniach, bo przecież bezmyślna nie jest, ale o prawnych konsekwencjach w razie „wu”, tfu, tfu…Szczerze? Tak naprawdę, to mam  ambiwalentne uczucia, bo jestem za wdrażaniem samodzielności u dziecka od najmłodszych lat, lecz z drugiej strony jest strach o bezpieczeństwo. To naturalne. (Najpierw czekasz, aż dziecko stanie się choć trochę samodzielne, a potem to już martwisz się nieustannie… aż do jego dorosłości, choć to nie takie pewne, że wtedy całkiem przestaniesz ;p). Bo co nam będzie po dumie, że Pańcio potrafi z zachowaniem ostrożności (uczyliśmy/uczymy, obserwujemy) pokonać tak długą trasę sam rowerem, jeśli jakiś pacan(ka) nieostrożnie będzie wyjeżdżał ze swojej posesji… Więc niepokój jest, ale nieparaliżujący, żeby od razu zakazać. I kiedy w telewizji usłyszałam pana policjanta, który mówił, że ośmioletnie dziecko może się poruszać po ulicy bez opieki osoby dorosłej, to odetchnęłam z ulgą. Wprawdzie Pańcio nie ma jeszcze 8. lat, tylko skończone 7, ale to znaczy, że intuicja nas nie zawiodła, że dzieci w tym wieku są w stanie przyswoić zasady bezpiecznego poruszania się po drodze. I uczenie samodzielności, to nie jest puszczenie dziecka samopas, szczególnie w dzisiejszych czasach wszechobecnej techniki. Pańcio ma przy sobie telefon z włączonym GPS, i Tuśka przez całą drogę monituje, gdzie jest. Nie jeździ też ot tak sobie po wsi, dla pojeżdżenia, tylko konkretnie z punktu A do punktu B, gdzie się melduje u dorosłych. 

*

Mocno ostatnio przygrzewało, więc wieczorna burza była jak zbawienie, szczególnie że nie była porywcza, a potem dość długo padało… U nas, po w ŚM była gwałtowna ulewa zalewająca ulice z podtopieniami, a to przecież niecałe 30km od nas. Piątek przyniósł wytchnienie po żarze, który lał się z nieba nieustannie przez pięć dni. Jednak temperatury z trójką z przodu to nie dla mnie… Wykorzystałam pochmurne niebo i mokrą ziemię do posadzenia kwiatów i przy domu i na grobie Mam…

 

 

57 myśli na temat “(Nie)zdrowe wakacje ;)…

  1. Kochana
    A u nas kilkudniowe upały, bez kropli deszczu.
    Niezdrowe dla jednego, dla innego akurat.
    Jeśli chodzi o spanie, nie potrzebuję i tak było zawsze- go dużo, ostatnio późno chodzę spać, a budzę się o 5.00.
    Dzieci nigdy wcześnie mnie zrywałam, bo nie chodziły do żłobków, ani przedszkoli za wcześnie, tylko jako 6-latki.
    Pozdrawiam serdecznie, zdrówka życzę i uśmiechu:)
    U mnie z tym ostatnim coraz trudniej!

    Polubienie

    1. Ooo to niefajnie, bo deszcz potrzebny, nie tylko dla chwilowej ochłody.
      Dla mnie ranne wstawanie zawsze było trudne i chyba już tak zostanie. Zmieniło się tylko to, że nicą już długo nie podiedzę jak kiedyś.
      To wysyłam dużo uśmiechu, niech uśmiechnie Ci dni😊

      Polubienie

  2. W obecnych czasach, jako rodzic niechybnie wylądowałabym w więzieniu. 😀
    Za wysyłanie dzieci do sklepu naprzeciwko od 3-3,5 r.ż. (zdarzało im się sprawniej już liczyć od sprzedawcy), za ich grupowe zabawy na podwórzu, gdy były jeszcze młodsze, za ich buszowanie po całym osiedlu – bez telefonu w kieszeni, masz pojęcie? 🙂 Za to, że 4-latkia bywała czasem odbierana z przedszkola przez 6-latkę wracającą z zerówki…
    Ale wtedy życie na (wielkim w sumie) osiedlu było stadne, dowolny rodzic siedzący akurat z maluchem w piaskownicy „miał oko” na wszystkie dzieciaki w okolicy, a i doraźną sprawiedliwość zdarzało mu się wymierzyć bez strachu o awanturę z rodzicem ukaranego. Albo w trybie natychmiastowym doprowadzić delikwenta do rodziców z zarzutem „zdurniał(a) chyba”. 🙂

    U nas poprzedniej nocy lało równo – a ponoć w drugiej połowie miesiąca też mają być deszcze. :O Jest nadzieja, że ten step znowu się zazieleni… Ale większość owoców na targowisku znowu kosztuje nieśmiertelne 1 €/kg, yupiii 🙂
    Chwilowo ma być parę dni chłodniejszych – nie będę tego definiować publicznie, tak na wszelki wypadek. 😀

    Polubienie

    1. A z Tobą tłumy innych matek 😀 Takie czasy były, że dzieciaki na osiedlach ganiały samopas, a matki ewentualnie z okien się darły:obiad, kolacja, do domu!!!😀

      Ty nic mi nie mów o targowisku, bo tylko zgrzyt zębów …
      Nas czeka kolejna fala upałów, jeszcze większa niż była… a tak fajnie jest!

      Polubienie

  3. Zanim dzieci wyszły z domu myślałam, że nie wychowuje ich do samodzielności
    Nie pracująca mama wyrecza dzieci na wielu polach

    Teraz już wiem, że samodzielność to stan umysłu a nie doświadczenia
    Pirwszy syn pojechał do Londynu i 4 lata bez mamusi pięknie dal sobie radę. Nawet jakbym chciała, to bym nie mogła bo wspomóc, jako że to był mój rakowy rok
    Córka podobnie, od prawie 6 lat sama ogarnia rzeczywistość

    Syn moich znajomych zaczyna studia na jesieni, mama miała wyjechać do męża co zaczął pracę za granicą, ale postanowiła, że musi zostać, żeby pomóc dziecku
    Kurtyna

    Polubienie

    1. Tak, to przede wszystkim stan umysłu, ale on się kształtuje właśnie poprzez wychowanie. Dzieci dużo biorą z nas…
      Hmmm… a co syn na to? 🤪
      Są dorosłe dzieci, którym jest trudno odciąć pępowinę, bo jest im tak wygodnie. Nie nauczeni odpowiedzialności i chyba ze strachu przed nią…

      Polubienie

      1. A propos „co syn na to?”, to mieliśmy w LO (czyli w czasach zamierzchłych) takiego kumpla, co mamusia za nim jeszcze w klasie maturalnej ganiała albo z „czapeczką” („Mareczku, zapomniałeś czapeczki” – stały tekst), albo z drugim śniadaniem, albo… z czymkolwiek. Biedny on był bardzo i zahukany nieprzytomnie. 😦
        Mógł zostać w domu i studiować wybrany kierunek na miejscu, ale nie wiedzieć czemu 😛 wolał do Wrocka bryknąć. Zdumiało nas wszystkich, że mamusia mu na to pozwoliła. Chociaż nie wiem, czy aby mamusia do Wrocka też nie jeździła z czapeczką…

        Polubienie

  4. zależy jakie dziecko, ale przecież nawet na to bardzo samodzielne i rozsądne uważa się, bo różnie może być, i jestem pewna, że na początku obie z córką stałyście w oknie patrząc, czy da radę i jedna do drugiej dzwoniła – dotarł!
    Porównuję w pracy – jedne dzieci są rozważne i samodzielne, inne rozpuszczone i roszczeniowe, i w sumie to nie wiem które mają lepiej, bo część jest nauczona, że ma obsługę i skrzętnie z tego korzysta, myślę sobie, że tak mogą robić całe życie

    Polubienie

    1. Oczywiście!
      Nie tyle stałyśmy w oknie, co wychodziłyśmy na ulicę, „przejmując” go i jednocześnie sprawdzajac jak zachowuje się podczas przejścia przez drogę.

      Najlepsza byłaby równowaga, bo w tym wszystkim nie można zapomnieć, że to wciąż jest dziecko.

      Polubienie

  5. Wiesz, w dzisiejszych czasach, gdzie co rusz słyszy się o kolejnych zatrzymanych pedofilach i innych zagrożeniach czyhających na dzieci żadna ostrożność nie jest przesadzona. Mieszkam na osiedlu gdzie każdy każdego zna, gdzie droga do szkoły jest prosta i nie ma ruchliwych dróg a i tak rodzice swoje dzieci prowadzą/wożą… Lepiej być nadmiernie troskliwym niż potem płakać…

    Polubienie

    1. Dlatego potrzebna jest edukacja dzieci, również w szkole o „złym dotyku” i jak się zachować wobec różnych zachowań dorosłych. Pedofile najczęściej są wśród bliskich rodziny… O bezpiecznej drodze z i do szkoły, zabawie na placu zabaw…
      Nadmierna troskliwość, zakazy również mają swoje negatywne skutki, gdy dziecko wkracza w dorosłość i nie potrafi się w niej odnaleźć.
      To pozwalanie na samodzielność powinno być adekwatne i do wieku i warunków wokół i stopniowane. Tuśka najpierw zaczęła od nie odprowadzania Pańcia do wejścia do przedszkola- już jakiś czas temu- wypuszczając z auta i czekając jak zniknie w budynku, po czym już rozebrany w szatni, pomacha jej z okna na piętrze, gdzie jest jego sala i wychowawczynie.

      Polubione przez 1 osoba

  6. Wychowanie dziecka to nie lada challenge:)) przypominam sobie zdarzenie jeszcze z czasow dzieciństwa mojej córki,otóż na ogolnie dostępnym placu zabaw pewien tatuś ppomagal może dwulatkowi wspiąć się na najwyższą zjeżdżalnię,absolutnie nie przeznaczoną dla takich małych dzieci.Tata stał dumny,inne dzieci zadzierały głowy patrząc z podziwem i zazdrością,aż do czasu,gdy pewnego dnia malec zachwiał się na gorze i spadł na ziemię:)
    z dość dużej wysokości,zabrało go pogotowie.
    Wnuczka jest dość ostrożnym dzieckiem,ale traci swoją rozwagę,gdy rozpędzi się na hulajnodze – ja się boję patrzeć:) Wszelkie dyskusje z czterolatką nie są łatwe,bo dzieci probuja na wlasna reke rozgryźć i uporzadkowac rzeczywistość,za nic mając przestrogi mądrzejszych i bardziej doświadczonych:)
    Aż się boję rozmów o bogu,wierze..,mała juz się interesuje tematem ..:)
    Serdecznosci,Roksano, u mnie gorąc,ale nie tragiczny,taki w sam raz:)

    Polubienie

    1. Chyba największe i najważniejsze w życiu rodzica😉
      Pańcio tez jest ostrożny, ale na rowerze czy buggy (badzikiem tylko po posesji) zasuwa jak szalony, dobrze że w kasku chociaż. Teraz dostał bmx, bo zwykły rower to za mało, ale bardzo lubi jeździć, to fakt.
      Z dziećmi trzeba rozmawiać, odpowiadać na ich niezliczoną ilość pytań, najgorsze to zbywanie lub stwierdzenie, że są jeszcze za mali…
      Tak, dziś pogodowi dość przyjemny dzień ☀️
      Serdeczności 🙂

      Polubienie

  7. To ja się przyznaję, byłam taką matką co zawozi, podwozi, nie tylko swoje, ale i koleżanki.
    Jak szły gdzieś w liceum i trwać miało długo, to brałam wszystkie 4 i pod domy rozwoziłam. Nawet jeśli chciałam,
    nie potrafiłam inaczej. Odwoziłam też koleżanki, które u nas długo siedziały, żeby same późno nie chodziły, tak mam :-O
    Samodzielności uczyłam w domu (np zostawanie w domu na krótki czas już w wieku 6-7 lat, a my pod telefonem
    dostępni) , nie towarzyszyłam w obiektach zamkniętych , czy też np podróżach (też leciała sama w wieku 14 lat) ale o to bezpieczeństwo na ulicy jakoś bardzo się bałam. Od wczesnego dzieciństwa tłumaczyłam, że nie można z nikim obcym ani trochę znajomym….ale i tak poszła kiedyś odprowadzić koleżankę , bo tamta się bała. Potem gadały godzinę na skrzyżowaniu a ja jej szukałam
    z potrójnym zawałem, bo kolega sąsiad powiedział , że chyba wsiadała do jakiegoś szarego samochodu :-OOo
    Że ja nie osiwiałem tam na miejscu to cud ! Może to tak zadziałało, a może to , że wówczas tutaj bardzo dużo było
    przypadków porwań , zabójstw dzieci na tle seksualnym. Jednego chłopca latem , przed domem około 18 jakiś zboczeniec porwał , tak, że nikt nic nie widział. Tłumaczono wtedy dzieciom, żeby nie podchodziły do żadnego samochodu, np gdy ktoś o drogę pyta ; nasze dziecko już dorosłe mówi , że do teraz ma odruch „nogi za pas” i w długą, jak ktoś się obok zatrzymuje.
    Pozdrawiam świątecznie , słonecznie i serdecznie :***

    Polubienie

    1. O ranciu, no w takiej atmosferze i okolicznościach, to chyba każdy byłby ostrożny. Ale i bez tego „trułam” dzieciom o bezpiecznym przemieszczaniu się.
      Moje dziecka oba czasy licealne i studenckie spędziły zdala od domu, więc podwózka gdziekolwiek była niemożliwa. Ale oczywiście tłukłam, że wraca się grupą i najlepiej taksówką, i się melduje gdzie, z kim i o której. Na miejscu, w wakacje często robiłam za kierowcę na telefon- wiedzieli, że lepiej mnie wyrwać z łóżka, niż samemu wracać po nocy.
      Ogólnie wbrew pozorom, byłam często kierowcą własnych dzieci, bo na wszelkie zajęcia dodatkowe (podstawówka i gimnazjum) choćby do Miasteczka czy ŚM nie było innego dojazdu. Albo zimą codziennie do szkoły i ze szkoły, bo te ponad 3 km w mrozie czy w deszczu to nieludzkie by było😉 To nie oto chodzi, żeby dziecko już zawsze tylko samo wszędzie posyłać, ale żeby była taka możliwość bez większych obaw, jeśli chce i okoliczności sprzyjają.

      Miłego świętowania😘😘

      Polubienie

      1. Bardzo do wielkiego kitu
        Ja prawie rok żyłam z mężem, który był tylko na weekendy, to była trudna sytuacja i konieczna i od razu było wiadomo, kiedy to się skończy

        Niestety
        Część kobiet traktuje mężów jako byki rozpłodowe…

        Polubienie

      2. Pasuje czy nie, do wszystkiego można się przyzwyczaić, jeśli trzeba.
        Kiedyś zliczyłam te okresy, w których byliśmy małżeństwem na odległość – wyszło mi prawie 10 lat…
        Dlatego teraz, gdy już nie odpowiadamy za trójke dzieci – koniecznie razem. Z zestawienia realnych możliwości i indywidualnych preferencji wyszła obecna lokalizacja. 🙂

        Polubienie

        1. Nie jestem z tych,co to sobie nie wyobraża takiego życia, wręcz przeciwnie. Chyba mogłabym być żoną marynarza, choć takiego, co to wybywa na krótkie rejsy 😉 Ale większość (och, te stereotypy 😉) związków raczej nie potrafi tak funkcjonować- psują się.

          Polubienie

          1. Wiesz, co mnie najbardziej wzruszało?
            Jak na którymś tam kontrakcie Małż wsiadał w co drugi piątek po pracy w auto i grzał 800 km do domu po to, żeby być z nami przez 36 h, po czym wsiadał znowu i robił kurs powrotny. ❤

            Polubienie

  8. U nas w przyszłym tygodniu mają być upały po trzydzieści kilka stopni. Karetki już jeżdżą cały czas, więc wnioskuję, że będą mieć tylko więcej i więcej roboty.

    Kurczę, 10-latek to taki duży mi się wydaje. No nie nastolatek jeszcze, ale taki, co potrafi sam przejść przez ulicę, nie mówiąc o chodzeniu po chodniku. Takie podejście (tej koleżanki) kojarzy mi się ze strasznym trzęsieniem się nad dzieckiem i robieniem z niego życiowej niedorajdy.

    To pisałam ja, chodząca przez pola do drugiej wsi do szkoły. Od przedszkola. Dziś pewnie nie do pomyślenia, no ale takie były czasy.

    Polubienie

    1. Do niedawna nawet sam nie bawił się na własnym podwórku, bo przecież trzeba pilnować. Niektórzy wolą pilnowac niż uczyć dziecka, choćby przejścia przez ulicę…
      Ech, fakt, dziś mamy dużo większy ruch, nawet na wsi, ale mimo wszystko jest tu bezpieczniej, więc można pozwolić dzieciom na większą swobodę, moim zdaniem.

      Polubienie

  9. W dzisiejszych czasach moja Mamcia miałaby chyba zabrane prawa rodzicielskie, bo ja od pierwszej klasy musiałam się sama ubrać do szkoły, dołożyć węgla do pieca zimą, sama szłam i sama wracałam z kluczami w kieszeni, a jeszcze często musiałam brata przyprowadzić z przedszkola – 2 przystanki tramwajowe, sporo przejść przez ulicę. Mój Syn od pierwszej klasy sam dochodził do szkoły, bo w tym czasie ja jechałam z córką do pracy, skąd była odbierana przez Męża. Później trzecioklasista prowadził Młodą do pierwszej klasy… Ja zawsze twierdziłam, że dzieci trzeba wychowywać, a nie hodować…😄

    Polubienie

    1. Prawdą jest, że czasy się zmieniły, żyjemy w pędzie wokół i mniej uważnie, ale bez przesady, dzieci trzeba uczyć samodzielności i odpowiedzialności, może nie od razu rzucając na głęboką wodę, ale choćby stopniowo pozwalając na samodzielne porzemieszczanie się. Dziś dużo łatwiej jest kontrolować na odległość 😉

      Polubienie

  10. ze spaniem mam tak samo – sama lubiłam i dzieci nie budzę;D
    Wolałam siedzieć do 4 nad ranem, ale nie zrywać się za wcześnie.
    Teraz mam męża, który wstaje z kurami, ale na szczęście nie budzi.
    Grześ kończy niedługo 8 lat i na razie do szkoły go wożę, ale Junior wstawał sam , na budzik, ubierał się, jadł śniadanie i szedł do szkoły (nie wiem, jak ja to przeżyłam!;D)
    Buziaki

    Polubienie

    1. Mój Tato to skowronek i mój OM też,a Mam, ja i moje dzieciaki, to sowy. Jak skowronek daje pospać sowie, to talerze nie latają w domu 😉
      Misiu, pewnie jakby okoliczności zmusiły, żeby Grześ musiał sam, to by doskonale sobie poradził, a Ty byś to przeżywała, bo to naturalne. Nie wiemy jeszcze, w którym budynku będzie uczył się Pańcio, ale jeśli przy głównej szkole to będzie dojeżdżał autobusem szkolnym, który jest blisko domu, a po szkole sam szedł (stosowne zaświadczenie od rodziców) do drugich dziadków i dopiero stamtąd będzie odbierany. Jest jeszcze inna opcja, budynek w połowie drogi (uczą się tam klasy 1-3) i wtedy będzie wożony, bo to wciąż spora odległość, choć z czasem pewnie i rower będzie w użyciu przy sprzyjającej pogodzie, choć wątpię że w tym roku. W każdym razie trasę już zna 🙂
      😘

      Polubienie

  11. Jeszcze kilka lat temu marzyłam o wakacjach, żeby się wreszcie wyspać i żeby mieć wolne popołudnia i wieczory. Musiałam być wtedy bardzo zmęczona, bo w zasadzie nie potrzebuję dużo snu. Zdarza się, że wystarcza mi pięć- sześć godzin. Latem bardzo lubię wczesne poranki…

    Już od wczesnej podstawówki chodziłam do szkoły 2,5 km i nikt nigdy ani mnie, ani żadnego innego dziecka nie prowadzał tam za rękę. Zimą wracało się po ciemku i też było dobrze. Jeśli wróciłam ze szkoły, zanim rodzice skończyli pracę, musiałam napalić w dwóch piecach, a wcześniej je wyczyścić, wyrzucić popiół, przynieść z piwnicy węgiel. Jak ja wtedy zazdrościłam koleżankom, które mieszkały w blokach!
    To była niezła szkoła samodzielności.😃

    Dziś jakoś nie mogę się pogodzić z tym, że mój siedmioletni wnuczek bez opieki szaleje na podwórku pod blokiem czy jeździ na rowerze po osiedlowych alejkach. We wrześniu idzie do szkoly, więc już zapowiedzialam synowej, że jakby co, to będę go z niej odbierała, żeby dziecko było bezpieczne.

    Serdeczności!🌷🌷🌷

    Polubienie

    1. W sumie to też bym chciała nie potrzebować tyle, a śpię 8-9 godzin czasem tylko mniej i gdyby nie mus, pewnie jeszcze bym dospała. I rozruch trwa dłużej, aby opary senne znikły całkowicie… ech…

      Nasze czasy były jednak inne, dzieci na ogół miały różne obowiązki, których tak naprawdę nie powinny mieć, dziś z kolei rzadko rodzice nakładają jakiekolwiek, wyręczając we wszystkim…
      Ewidentnie czasy się zmieniły, również jeśli chodzi o zagrożenia…
      Uściski😘

      Polubienie

  12. O, czyli się wzięło i zmieniło. Gdy dziewczyny były małe, to faktycznie do 10 roku życia nie mogły się poruszać same. Co, oczywiście nie do końca przestrzegałam, bo razem chodziły do szkoły. Ale od 8 roku życia, nie wcześniej. Ja byłam z tych dmuchających na zimne. Z drugiej strony byłam w szoku, że koleżanka puszcza syna do przedszkola. Samego. Autobusem.

    Polubienie

    1. Nie wiem, czy się wzięło, ale jak „władza” publicznie mówi, to chyba wie co?🤪
      Koleżanka przebiła wszystkie matki, nawet jeśli dziecko jest już w wieku „zerówkowym”,to podróż autobusem miejskim, to jednak brawura.
      Powiem tak, matki/ ojcowie pracujący od-do szybciej usamodzielniają w tej materii swe dziecka, bo okoliczności w pewien sposób to wymuszają.

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz