Niezgoda…

Zawsze przychodzi. Na początku. W czasie. Na końcu.  Jej czas bywa krótki, długi… od początku do końca. Objawy to pozorny spokój na zewnątrz bądź zupełnie przeciwnie, niekontrolowane wybuchy. Strach, ból znajdują swoje ujście. Wściekłe, krzykliwe, bezradne…

Niezgoda na to, czego właśnie doświadczamy… zawsze się pojawia i ma różne oblicze.

Czwartek mnie wymęczył okrutnie, uświadamiając mi, że pacjent jest na samym końcu, bo najpierw jest stos papierów, dziwne procedury, które muszą być wykonywane z precyzją chirurga, bo inaczej wszechwładne NFZ nie zapłaci, a oddział już i tak tonie w długach.

Nie mogłaś im tam włazić w oczy i się przypominać- usłyszałam od Giny, jak w końcu dotarłam na górę, po spędzeniu prawie czterech godzin pod gabinetem przyjęć. Mogłam jeszcze tylko położyć się w drzwiach gabinetu- mruknęłam, bo nie miałam siły na tłumaczenie tego, co oczywiste. Już drugi raz z rzędu na izbie przyjęć panuje chaos.

Przyszedłem panią zobaczyć-  słyszę głos doktora, który nagle wyrósł przede mną, kiedy ze spuszczoną głową siedziałam kolejną godzinę tym razem na oddziale, czekając na wyniki. Wyprostowałam się, automatycznie cycki do przodu (w nowym sweterku) i uśmiech na twarz, w głowie myśl, że na głowie fryz świeżo przystrzyżony, a twarz maźnięta pudrem, brakowało tylko ust korali… Prezentacja Się wypadła pomyślnie, bo Doktor stwierdził, że nie będziemy bić się o czerwone krwinki, które sobie lecą w kulki i spadły z poziomu 3 na 2,7, bo jeśli trzymam pion (na siedząco) i idąc, nie podtrzymuję się ściany, to jak pozostałe wyniki będą w miarę dobre, to wypuszczą mnie z pigułami. Oskarowa zadbała, żeby dostarczyć je na oddział przed zamknięciem apteki, tak na wszelki wypadek. Jeszcze tak późno z pigułami nie opuszczałam murów szpitalnych. Mocno i tak opuszczonych, bo obowiązuje zakaz odwiedzin z powodu panującej w DM odry. Wyszłam bez wypisu, więc nie znam szczegółowo parametrów. Wystarczy, że odczuwam ich spadek, na dodatek wróciłam zziębnięta, a dziś kicham i odezwał się kaszel, a na dworze byłam może raptem 3 minuty.

Syna kochana przyniósł mi soczek jednodniowy z buraków, tak sam z siebie. Mam kiwi i zamierzam je użyć w zamiarze niepoddania się żadnej infekcji. Boję się łypnąć okiem z okna na Julka, czy biedak zmarznięty stoi- nie będę się stresować, bo nawet nie wiem, czy mam skrobaczkę. OM przez telefon daje mi instrukcje tak, jakbym nigdy nie jeździła zimą 😉 Ucięłam porady, mówiąc, że zawsze mogę wróci wiosną ;p

Oskarowa zadzwoniła z terminem TK- tydzień wcześniej, niż termin piguł. Ech, no nie pali mi się do wiedzy, co tam u mnie się w środku dzieje… No, ale tu nie ma miejsca na niezgodę, niestety…

Nasza Księżniczka kończy dziś pół roku 🙂 Pańciowi kończą się ferie i trochę mi żal, że nigdzie z nim nie byłam, nigdzie nie zabrałam, żeby urozmaicić mu ten czas… Nawet śniegu u nas nie było, więc nici z zimowych zabaw na powietrzu. Wprawdzie Dziecka Starsze już wcześniej miały plany wyjazdu na narty całą rodziną w lutym,  ale… w tej chwili, to wciąż wielki znak zapytania.

Miłego weekendu! 🙂

 

 

 

 

 

 

43 myśli na temat “Niezgoda…

  1. Jednodniowy soczek?

    Wasza księżniczka ma na imię jak moja córeńka, i w dodatku urodzinowo dzieli je 23 lata i 1 dzień:)))

    i ja się też nie zgadzam….

    Polubienie

      1. No I jeszcze rak że tak polecę czarnym humorem 😉
        Ja będę moją księżniczkę ściskać www środę:))
        I to było najpopularniejsze imię z 2018 roku🤗
        Jak my dawaliśmy tak jej na imię to ludzie się dziwowali

        Polubienie

        1. Ano co fakt, to fakt 😉
          Nasza dostała po babci Zięcia. Tuśka się trochę obawiała, bo tak ma na imię wróg nr1 pradziadka, a my wszyscy się śmialiśmy, że R. miał za mały kontakt z ciotką 🤣 – krzykliwa i kłótliwą osobą, postrachem dzieci.

          A ja się mogę z Dzieckami minąć w ten weekend, bo właśnie postanowili, że Tuśka przyjeżdża dziś pociągiem do babci, a jutro dołączą dzieci z tatą. Ale właśnie przysłali mi filmik z pełzającą Zońcią 😀
          A ja w podstawówce byłam jedyną na cztery rownolegle klasy, a imię na te czasy popularne raczej.

          No to fantastycznego ściskania i bycia razem!

          Polubienie

            1. Miałam w podstawówce koleżankę o Twoim imieniu. Odbiła mi chłopaka, ale nie miałam żalu, za to ona doświadczyła od teściów lekkiej niechęci, bo oni mieli nadzieję, że zostanę ich synową😀 Z mężem obecnie jej się kiepsko układa- co wiem od niej samej, bo spotkałyśmy się całkiem niedawno, gdyż asystowała przy moim hajpeku.

              Polubienie

  2. Czasem przyjmuje postać rezygnacji , ale może kiedy innych spraw dotyczy. Jak za długo trwa , wszystkie łzy wypłakane, złość wykrzyczana , ból oswojony , przechodzi w obojętność …. ( a może ją tylko udaje?)
    Ech , a miało być szybko i sprawnie.
    O ranciu , ssanie czosnku i wygrzewanie niech przepędzą ten kaszel.
    I krwinki postaw do pionu, noo !!
    Słoneczka i ciepła i letniego wietrzyku bym Ci chętnie przesłała , ale dysponuję jedynie wiosennym śpiewem sikorek , mimo wyjątkowo zimowej aury; więc przesyłam chociaż to jako zwiastun nadchodzącej wiosny https://www.glosy-ptakow.pl/bogatka/
    (już je na prawdę słychać , szczególnie jak nieco cieplej jest)
    Mocno ściskam :***

    Polubienie

    1. Ło matko, przystawiłam telefon do ucha i aż podskoczyłam od tego śpiewu 😀 Jutro się przekonam, czy u mnie na wsi już słychać ptaki, bo widać na pewno.
      Rezygnacja to takie podporzadkowanie się
      bez akceptacji. I tak, często już z braku sił, energii, nadziei…
      Wystarczyliby jakby dziś w nocy i jutro nic nie leciało z nieba, i w niedziele również, bo ja w trasę na wieś a Tuśka do Babci… Jak zacznie przymarzać to nie będzie za ciekawie, a prognozy kiepskie dla naszych dwóch województw. Jak na złość, zima rządzi.
      Uściski😘💕

      Polubienie

    2. Ajda .. zgadzam sie z Toba , dobrze napisane. Mysle ,ze obojetnosc to maska i jedyny sposob zeby choc troche normalnie zyc. Czasami wydaje mi sie, ze jestem na wszysko obojetna ale : dlaczego tak czesto ze zlosci trzaskam drzwiami?:) Talerzy nie rozbijam bo wiem , ze bede musiala po sobie posprzatac , nie chce sobie robic dodatkowego klopotu:)
      Roksanko:) Bardzo mi przykro , ze musisz tyle wysiadywac .Wiele mozna by napisac o polskim systemie zdrowotnym ale sama wiesz najlepiej ..nie bede dorzucac oliwy do ognia . Tylko mnie starszny zal ogarnia i czuje bezsilnosc jak czytam Twoje sprawozdania.
      Wiosny Ci zycze , jesli nie na dworze to w sercu.

      Polubienie

      1. Małgoś,
        ha, z talerzami mam tak samo 😉 Ale muszę sobie krzyknąć w eter, niekoniecznie do kogoś.
        Teraz mi ciężej, bo te wszystkie emocje- etapy- niezgody, przechodzą moi bliscy i różnie to wyglada.
        Sześć i pół godziny bezczynnego siedzenia (pobranie krwi trwa chwilę)- na krześle w korytarzu… Szkoda słów…
        Przydałoby się słońce, może stopiłoby śnieg leżący na Julku 😉
        Dziękuję Małgosiu💕

        Polubienie

  3. Ja od wczoraj kichająca i smarkająca. Nie wiem, gdzie zdążyłam złapać paskudztwo, a jeszcze do tego nie mogłam go wyleżeć, bo musiałam jechać do Mamci, zrobić zakupy i coś podszykować, bo jutro ma mieć gości. Ja dla odmiany jutro i w niedzielę w pracy, od poniedziałku ciut odpocznę, a przynajmniej mam nadzieję na odpoczynek… 🙂 🙂 * * *

    Polubienie

    1. Za szybko nacisnęłam publikuj. Ja tez nie lubię tego wiecznego bałaganu na izbach przyjęć, szczególnie dla osób, które mają tego dnia wyznaczone przyjęcie. Co za trudność by była, gdyby wyznaczając termin wprowadzono wszystkie dane do komputera i tylko później odznaczono, że przyjęty. Chyba to jest za trudne dla naszych informatyków…

      Polubienie

      1. Bogusiu,
        moje dane są wprowadzone, gdyby nie były, to nie wiem, jak długo trwałoby przyjmowanie. Problem jest w tym, że drukuje się całą książkę za każdym razem i lekarz i tak musi ręcznie niektóre papióry wypełniać, nie mówiąc już o ilości pieczątek i jego i moich podpisów. Teraz na izbie pacjentki na zabiegi lub operacje są badane, a wcześniej rzadko to robiono, nawet usg. i niektóre przyjęcia musi klepnąć Profesor Ja idę szybszą ścieżką – często do mnie wzywany jest drugi lekarz i przyjecie trwa rownolegle w innym gabinecie, ale jak zwykle wszystko zależy od czynnika ludzkiego. Na dodatek idę sobie z moimi papierami sama na górę, bo mnie już traktują jako stały element 😜

        Polubienie

    2. Ooo to niedobrze 🙁i jeszcze ta weekendowa praca… Oby do poniedziałku i upragnionego wypoczynku, i żeby przeziębienie przeszlo a nie zamieniło się w coś poważniejszego tfu, tfu…
      Zdrowiej 😘

      Polubienie

  4. Niezgoda to podłe emoje, ale nie mamy na nie wpływu. Przyjdą, trzeba je przepracować w sobie i dopiero wtedy można dalej żyć. Inaczej się nie da. Dobrze, że masz rodzinę, która Ciebie wspiera, którą Ty wspierasz. Pozdrawiam!

    Polubienie

  5. Roksanko ,Twoja cierpliwość na to stanie/ siedzenie i czekanie mnie powala. To jest niesprawiedliwe ,że w tym wszystkim jeszcze musisz takie upierdliwości znosić😔
    Buziaki dla Ciebie Kochana 😘😘
    I dla półrocznej Zońci i Pancia oczywiście 😁
    P.S. Dobrego masz syna😊

    Polubienie

    1. Meluś,
      nie chcę tracić energi na rozpierduchy, złe emocje, to siedzę jak to ciele. W końcu tam wszyscy wiedzą, że powinnam być przyjęta jak najszybciej. Idąc, zawsze nastawiam się na długi pobyt, a jak wyjdzie krócej, to nam powód do radości 😀 Ale ostatnio naprawdę to już przegięcie, mimo iż wszyscy dla mnie są mili i uśmiechnięci…
      Wyściskam i ucałuję- och jak ja już się stęskniłam. Tylko najpierw czeka mnie odśnieżanie Julka 🙈
      Buziaki 😘😘😘

      Polubienie

  6. Wspolczuje ze musialas tak dlugo czekac na przyjecie, przeciez od takiego czekania mozna sie jeszcze bardziej rozchorowac. Czasami jak mam wizyty do lekarza tez trafiaja sie opoznienia, z natury jestem cierpliwa, fotele wygodne, mozliwosc zrobienia herbatki czy kawy i zawsze przepraszaja mnie.

    Polubienie

    1. Za ciepło to tam nie było i skądś ciągnęło, kawę miałam seoją w kubku termicznym, i kanapki, banany i wafelka w czekoladzie 😀( ale są automaty z gorącymi i zimnymi napojami i słodyczami ) No i te twarde zydelki, czasem na gorze dostanę łóżko, ale to rzadko…
      Mari, żyjesz w innym świecie, bardziej cywilizowanym 😉Tu pacjentka co najwyżej dostanie opieprz, że się kolejny raz pyta jak długo ma czekać i dlaczego.

      Polubienie

  7. Mogę cierpliwie czekać pod gabinetem, pod warunkiem, że lekarz nie spóźnia się do roboty. Rozumiem, że oni też wściekają się na durne procedury, więc mimo niezgody, jestem spokojna.
    Za to jest we mnie niezgoda na pewne koleje losu, bo nie mogłam miec na nie żadnego wpływu. Albo przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

    Zońcia to piękne imię. Nosiła je moja Mama – kobieta niezwykle zdolna i pracowita, a przy tym bardzo skromna.
    Oby Twoja Księżniczka miała te i mnóstwo innych dobrych cech! Niech się oboje zdrowo chowają!😘

    Dobrego tygodnia, Kochana! 💜💜💜

    Polubienie

    1. Gdyby lekarze mieli asystentów, którzy zajęliby się logistyką i cala tą papierowa robotą … ech

      Mnie to imię się też bardzo podoba. Często imiona kojarzą nam się z osobami, niektóre tylko z dorosłymi, bo jako dzieci nikogo z rówieśników o takim imieniu nie znaliśmy.
      Ślicznie dziękuję w imieniu Zońci i Pańcia 😘
      I wzajemnie, niech kolejne dni będą łaskawe dla nas 💕

      Polubienie

  8. U nas śniegu pod dostatkiem a i tak nie mam ochoty na zabawy na dworze 🙂 tym bardziej że ryj mam potwornie napuchnięty 😦 Pół roczku to już spora dziewucha 🙂 niech się zdrowo chowa 🙂 a Ty miej zawsze uśmiech w sercu! Pozdrawiam was serdecznie.

    Polubienie

    1. Ktoś Ci go obił? Czy dentysta czeka? (Śnił mi się dziś 🙄)
      No ja pół godziny zamiatała ze śniegu Julka. I wystarczy! Więcej ze śniegiem nie chcę mieć do czynienia, chyba że byłby to kulig 😀
      Dziękuję🙂

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz