Ubić kaczkę…

Wcale nie jest łatwo. Zabić.

Mord zaplanowałam w szczegółach, prawie z zegarkiem w ręku. Wyznaczyłam kto, co i ile. Tyle że płatny morderca okazał się zbyt gamoniowaty i zapomniał, że to miał być poniedziałkowy poranek. W kotle już wrzała woda, a truchła ani widu, ani słychu… bo miał je dostarczyć pod wskazany adres, gdzie czekała osoba, żeby towarzystwo oskubać. I wypatroszyć. Misterny plan ległby w gruzach, gdyby nie ambicja wynajętego mordercy. Uparł się, że złapie ofiary na wybiegu. Dziwił się tylko, że zlecenie było na płeć piękną. A mnie chyba jakaś pomroczność jasna naszła, że darowałam życie kaczorowi.

Nic nie wiedziałam o tych płciowych dylematach, tym bardziej o łapance- byle się sztuki zgadzały- bo do akcji dołączyłam zgodnie z wcześniejszym planem, przyjeżdżając o umówionej godzinie na miejsce rozbierania ciał. Nieżywych. Młodych. No i westchnęłam sobie, że przecież mogłyby sobie jeszcze pożyć. Szczególnie że jedna za czorta nie chciała się dać oskubać i już traciłyśmy do niej cierpliwość, grożąc, że rzucimy ją na pożarcie psom 😉

Nie wiem, co bym zrobiła bez LP. Kochana Dziewczyna wszystko zorganizowała u siebie, do domu przywiozłam już gotowe, aby wrzucić do zamrażarki. Jej pozostało pozacierać ślady., naszej zbrodniczej działalności.

Po tym krwawym przedpołudniu pojechałam do Zońci trochę się po-chichrać. W głos. Księżniczka jest radosna i na każdego widok głośno się śmieje. I opowiada. I tak się śmiałyśmy i gadałyśmy ponad dwie godziny. Poprzedniego dnia nawet dłużej. Codzienny kontakt pozwala zerwać się z łańcucha problemów. Pobyć w kolorowej bańce, do której ponure barwy nie mają dostępu. Nawet jak za oknem deszcz, szaro, brzydko…

Tuśka podarowała mi lampę w kształcie gwiazdy- typowo świąteczna- przedwczoraj zakupioną dla mnie w Ikei. Na kominku już leżą złote, świecące kulki, które Misiek przywiózł w zeszłym roku. Schowałam zająca (już ;p)- pojemnik na słodycze- i wystawiłam ten bożonarodzeniowy. Kupiłam też kwitnący grudnik- Renia tak lubiła ten kwiat, co roku wystawiała zdjęcia na fejsie… No to teraz sobie patrzę i wspominam… I na razie tyle w temacie. Wciąż się gryzę z myślą o choinkę i powoli dojrzewam, że nie kupię żywego drzewka… Sztucznego tym bardziej. Ale jakiegoś „gotowca” imitującego drzewko, być może, jeśli uda mi się w międzyczasie udać się na jakieś poszukiwania.

Dla Zońci już wszystkie prezenty wybrane i zakupione. I pewnie to był błąd, że zbyt szybko, bo już zaczęłam dokupywać. Ale! No jak się oprzeć misiowi o znamiennym imieniu z fundacji TVN 😉 No nie mogłam, więc szybko kliknęłam- Zońcia będzie miała misia, a pieniądze pójdą dla potrzebujących dzieci. Pańcio zaś, choć napisał list do św. Mikołaja, to w niektórych punktach zmienia szczegóły, więc wciąż trwają konsultacje. Na razie dostał nowe łóżko, bo stwierdził, że na pojedynczym to on się nie wysypia 😀

*

Matko Bosko,

ja wiem, że Ty nie jesteś wybiórcza i nie tylko tych od jedynego słusznego radia masz w swej opiece, bo przecież nie jesteś Matką jednego wybranego narodu (choć niektórzy tak właśnie uważają), na dodatek tylko jego lepszego sortu, ale ja Cię proszę, miej ich w swojej szczególnej uwadze i ześlij na nich łaskę, żeby chociaż Ciebie nie ośmieszali i nie wplątywali w swoje machlojki, zrzucając na twoje barki odpowiedzialność za wszystko, co wydumają ich umysły.

I tak przy okazji,

każdy ma własne autorytety i również poglądy, choć z tymi drugimi bywa różnie. Doceniam, jeśli ktoś w dyskusji słownej czy pisemnej powołuje się na źródła, które ceni, uznaje za wiarygodne. Szczególnie kiedy sam nie ma na tyle wiedzy w danym temacie. (Swoje poglądy opiera na wierze). Naukowej. Takie źródło, jeśli nie spowoduje zmiany zdania adwersarza, to może choć pobudzi do refleksji. Da argumenty do dyskusji. Przynajmniej taki jest zamiar tego, co broni swoich racji. Z tym że każde źródło można sprawdzić. I „czar” pryska. Pozostaje zdziwienie (delikatnie ujmując), że można uważać za autorytet osobę, wprawdzie z odpowiednim wykształceniem, ale na swoim profilu cytującą i popierającą przynajmniej niektóre metody doktora (nie lekarza) Zięby i która ewidentnie umniejsza (delikatnie ujmując) naukowe i społeczne osiągnięcia medycyny konwencjonalnej. Z drugiej strony, co się dziwić takim osobom, jeśli ich celem jest tylko jedno, udowodnienie tego w co wierzą, więc w sieci zawsze znajdą kogoś, kto mniej lub bardziej potwierdzi, że za wszystkim stoi spisek koncernów farmaceutycznych. (Przecież to chęć pozbycia się przeterminowanych szczepionek, nakręciła spiralę większej zachorowalności na odrę- znowu spisek, jak nic!) A ty, nic nie kumasz, broniąc zbrodniczego układu.

 

30 myśli na temat “Ubić kaczkę…

  1. Od czasu do czasu słyszę o tym Ziębie, ale skoro on jest rozumiem taki eco, to nie da się jego pomysłów połączyć z tymi naukowymi? Przecież one się zwykle nie gryzą?

    Polubienie

    1. Problem w tym, że on je proponuje zamiast. Jego słynne „czego ci lekarz nie powie” zbiera żniwa w postaci wiary czasem w tak absurdalne metody (gadanie do wody), że dziw iż ludzie wydają kasę, narażając własne życie.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Ja słyszałam o nim ostatnio w kontekście szczepienia się przeciw grypie (chyba), on proponował duże dawki witaminy C, w zastrzykach. Ale nie jestem pewna czy rzeczywiście o to chodziło. A będąc już pry temacie szczepień, akurat ja jestem ZA szczepieniem dzieci, ale tylko szczepionkami, które nie są stworzone na wzór kombajnu, czyli typu 5 w 1. Jedna szczepionka na jedną chorobą. Za to nie szczepię się przeciwko grypie, bo dwa razy to zrobiłam i wylądowałam w szpitalu:)

        Polubienie

        1. Proponuje tez tak leczyć raka zamiast chemioterapii…
          Przeciw grypie się nigdy nie szczepilam i nie zaszczepię, ale OM już tak- i dobrze, bo przy mojej niskiej odporności lepiej, żeby nie chorował i mnie nie zaraził. Przy tych zawirowaniach to nawet nie wiem,,czy w tym roku nie zapomniał. Akurat do tej szczepionki mam podejście takie, że nie każdy powinien (oprócz medycznych przeciwwskazań) ją przyjmować.
          Najmłodsi u nas są szczepieni właśnie skojarzonym, może to trochę przerażajace, ale przebadane i bezpieczne. W końcu medycyna idzie do przodu i poznajemy odpowiedzi, których jeszcze kilkanaście lat temu nie znaliśmy.

          Polubione przez 1 osoba

          1. A ja właśnie do tych skojarzonych jestem trochę sceptycznie nastawiona. Znam po prostu przypadku autyzmu wśród dzieci znajomych, po takich szczepionkach. Dwójka maluchów. Kiedyś kojarzono maksymalnie dwie choroby w szczepionce, o ile dobrze pamiętam. I to wtedy nie szkodziło.

            Polubienie

            1. Czy ci Twoi znajomi mają zdiagnozowane, że to właśnie szczepionki spowodowały autyzm u ich dzieci? Przeprowadzono dziesiątki badań i na dziś jest jasne stwierdzenie, że same sczepionki nie powodują autyzmu. To mit. Żeby autyzm wystąpił musi być predyspozycja genetyczna plus inny czynnik (jest ich kilka). Owszem, tym czynnikiem może być rtęć występująca w szczepionkach, jeśli ją zawierają.

              Polubione przez 1 osoba

              1. To dwie różne rodziny i dwójka dzieci, które przed szczepionką rozwijaly się prawidlowo a po szczepieniu coś zaczęło się dziać . Wiem ze jedno z tych dzieci dopiero po 4 latach pracy rehabilitacyjnej wrocilo do formy. Tak, mają zdiagnozowane jako reakcja poszczepienna.

                Polubienie

              2. Tak jak napisałam, muszą wystąpić dwa czynniki, jeden to podłoże genetyczne, drugi zmienny. Problem pewnie polega na tym, że oprócz przeprowadzenia szerokiego wywiadu rodzinnego, lekarz nie jest w stanie stwierdzić, że dane dziecko je ma. NOP-y występują i występować będą, to nieuniknione, ale tych ciężkich proporcjonalnie do ilości szczepień (w Polsce) jest naprawdę znikoma ilość. Ogólnie częstość występowania zależy od szczepionki, więc powinna być rzetelna dyskusja na temat ich jakości, ale również terminów szczepień.
                Mam w rodzinie dziecko z autyzmem, Do roku rodzice niczego nie podejrzewali. Nie miało żadnych niepożądanych odczynów poszczepiennych.

                Polubienie

  2. Ojejej jak mi przykro z powodu kaczek :-Ooo Mimo , że obecnie wybitnie źle się kojarzą , byłoby mi strasznie żal .
    Chociaż żeby być uczciwą przyznaję ,że raz lub dwa w roku jadam gąskę , z ogromnymi wyrzutami sumienia (i równie wielkim smakiem :PP), a jednak. Ratuje mnie , że kupuję ją jako pierś w woreczku i za wszelką cenę wypieram , że to ten sam ptaszek , który mnie zachwyca (gęsi są taaakie mądre i śliczne)
    Z choinką też mam dylemat , ale w tym roku chyba jednak małą żywą kupimy .
    Z prezentami jeszcze nigdy tak źle nie miałam , brak pomysłów , całkowity ; pozostają tylko takie z serii wydawanie pieniędzy na siłę :-Oo
    Straszne były te pląsy i modły u pana Rydzyka. Tak , właściwie to obraża moje uczucia religijne ; a co na to Episkopat?
    Niestety już dość dawno powstał wizerunek dobrego Polaka-katolika -patrioty i tylko taki układ zdaje się być tym właściwym. Straszne jest może ,co napiszę ale dzisiejsza władza obrzydza mi bycie Polką -patriotką , bo w żaden
    sposób nie czuję się związana z tymi , którzy ten (pseudo)katolicko- męczenniczo- patriotyczny nurt reprezentują.
    Widziałam wczoraj w TVN24 (albo BIs) urywek programu o ochronie środowiska w Szwecji (kosmos!! loty na Marsa są mniej spektakularne; wykorzystywanie np ciepłej wody spod prysznica) i lektor powiedział , że Szwed może nie pomyśli o oddaniu życia za ojczyznę ale chętnie działa na jej korzyść , poświęcając swój czas a czasem pieniądze.
    Jest mi to bliskie, natomiast machanie sztandarami , flagami i czcze frazesy są nic nieznaczące.
    …..i znów popłynęłam; jak zacznę to skończyć nie mogę
    A PAD jest dla mnie żałosny i czuję zażenowanie , kiedy występuje .
    Serdeczności i radości z Brzdącami :***

    Polubienie

    1. To moze dobrze , ze ja nie mam dostepu do polskiej TV? Chyba nic nie trace i tak tego dosyc w sieci..
      Roksaano:) Pieknie piszesz , bardzo lubie cie czytacSerdecznie pozdrawiam:)

      Polubienie

    2. Taty zabrakło. Byłby ubity kaczor! 😉
      Miałam gęsi- nigdy więcej, bo ze strachu przed nimi wiałam, co sił w nogach ;p A jak mi młoda gąska zdechła, to płakałam nad nią rzewnymi łzami- taka śliczna była.
      Dylemat odnośnie świąt mam ogromny, nie tylko choinki,. Nie mam sił wymyślać różnych scenariuszy, w zależności od…
      Mogę powiedzieć tylko jedno WSTYD. I tak jak Tobie, (i Szwedom) taki patriotyzm jest mi bliższy. A rząd się wycofuje z energii odnawialnej, choćby z wiatrowej. Smutne to.
      Ściskam:***

      Polubienie

  3. Do ubicia czegokolwiek poza muchą i jej pobratymcami nie jestem zdolna. Skubania drobiu unikałam zawsze, bo to paskudna robota. To już wolałam jeść same ziemniaki.😉

    Nie mam jeszcze żadnych prezentów. Nawet drobiazgów na mikołajki. Nie mam do tego ani głowy, ani siły, ani pomysłu. Może jutro się wybiorę do jakiegoś sklepu…

    Telewizji unikam, ale pewnych scen nie da się nie zobaczyć i nie da się odzobaczyć. Radosne śpiewy i pląsy, msza w pociągu… Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.

    Ściskam Cię mocno i życzę codziennego chichrania z Zońcią.😘😘😘

    Polubienie

    1. Jako właścicielka pierzastych, mogę policzyć na palcach jednej ręki, kiedy zmuszona okolicznościami musiałam skubać. Zabić nie jestem zdolna😉
      Ech, no jak głowa zajęta czymś innym- troską- to trudno nawet zauważyć, że kartki z kalendarza spadają i już jest czas na prezenty.
      Trzymaj się Kochana 😘😘😘

      Polubienie

  4. Dzisiejszym postem uświadomiłaś mi , jak daleko odeszliśmy od konieczności ubijania drobiu przed niedzielą – kura na rosół, kaczki na święta. Mimo, że jestem miejską babą, to musiałam najpierw kupić, a później oprawiać ten drób. Jak dobrze, że mogę iść do sklepu i kupić wszystko, ale to już nie jest to. Nie ten smak drobiu w rosole, nie ten smak kurczaka pieczonego…
    Co, do prezentów, to jeszcze nic nie mam. W tym roku jestem totalnie rozlazła. 😦

    Polubienie

    1. U mnie kury giną śmiercią naturalną, czyli dożywają starości,, co innego koguty😉 Zaś kaczki- francuskie- są na rosół.Jak jeszcze rodzice nie mieli swojego domu na wsi i Tato w każdy weekend był u nas, to gotowałam co tydzień. Potem już rzadziej, ale nie ma smaczniejszego – według mnie- rosołu niż właśnie z tego gatunku kaczki. Był taki czas- kartkowy- kiedy kurczaki z rożna czy pieczone przez Mam były często na obiad i mój Tata wtedy gadał, ze te hormonalne stwory odbiją nam się zdrowotną czkawką. Więc jak się przeprowadziłam na wieś, to nie wyobrażałam sobie nie mieć pierzastych, choćby na jajka. Wydawało mi się to naturalne, tylko że ja nie za wiele przy nich robiłam, prawie NIC – w tygodniu pracownik, a w weekend Tato. To on przynosił na stół już gotowego ptaka do gara. No a teraz rzeczywistość uległa zmianie, dobrze że mam LP, bo w życiu nie tylko nie zabiłam, ale i nie patroszyłem!!!

      Polubienie

          1. Córka i Synowa już z głowy, a prezent będzie wspólny ode mnie i od mojej Mam. 🙂 Dla Syna i Zięcia też mam pomysł, ale jeszcze tego nie dostałam, tylko zamówiłam. Niestety nie pochwalę się, bo wiem, że czasami Córcia zagląda na Twój blog…

            Polubienie

            1. O, to serdeczne pozdrowienia dla Córci Twej🙂
              Też łączymy zasoby (my + moi rodzice), żeby dorosłym Dzieciom kupić coś konkretnego. Tyle że ja idę na łatwiznę i każę im pisać list do Mikołaja w postaci linków 😂 Przynajmniej przez cały rok wysłuchuję, jaki to dostali rewelacyjny prezent 😆

              Polubienie

  5. Nie spodziewałam się po Tobie takich zbrodniczych zapędów! 😂😂😂

    U nas list do Mikołaja codziennie przybiera nowy kształt! 😜😜Nie nadążam za własnym dzieckiem 😄😉

    Polubienie

    1. Ja albo lis, więc ten tego😉A tak serio, muszę zmniejszyć stan posiadania i to drastycznie. Z drugiej strony, nie zliczę ile razy miałam ochotę kogoś ukatrupić 😜

      No u nas podobnie, choć już został tylko jeden do weryfikacji- reszta już zamówiona. Ale tak naprawdę to jeszcze zostały dorosłe Dziecka, OM i Tata- i tu już wymiękam😁

      Polubienie

  6. My martwe kaczki mamy z Lidla … same nogi … i łudzimy się, że to taka hodowla nóg bez reszty kaczki, żeby było szkoda mniej.

    A jeśli chodzi o Dżordża – moje zdanie znasz. Wyżej jest dyskusja o poszczepiennym autyzmie … ludziom tak trudno jest przyznać, że ich dzieci mają ich geny i że czasem te geny mówią wszystkim na głos, że rodzice nie powinni się rozmnażać i że fakt włąsnego życia i posiadania dzieci zawdzięczają tym strasznym koncernom, które wolą się opierać na badaniach naukowych, żeby jednak była jako taka skuteczność ich produktów.

    Polubienie

    1. 😂
      Grunt to mieć odpowiednie podejście.
      Ach te geny, wiele od nich zależy, coraz więcej nauka ma do powiedzenia na ich temat. Wiedza o uszkodzonych, zmutowanych genach bywa okrutna, ale daje oręże do naprawiania, walki ze skutkami.

      Polubione przez 1 osoba

  7. Kaczka miala dobre, szczesliwe zycie, nie jak te kaczki przemyslowe, nie widze problemu ze w ktoryms momencie bedzie zabita i smacznie zjedzona. Takie miesko z kaczki podworkowej to jest miesko.
    Najwazniejsze nie meczyc stworzen, kaczek, kur, prosiakow,..za zycia trzymajac je w ciasnych pomieszczeniach.

    Polubienie

    1. Och, już lubię Twoje podejście do tematu drobiu 😀 I tak sobie myślę, że bardziej jestem eko nie kupując tych z fermy (bardzo rzadko zdarza mi się kupić jakąś część), niż bym się swoją nadmierną konsumpcją przyczyniała do egzystencji ferm klatkowych.

      Polubienie

Dodaj komentarz