Nikt tak jak…

Dziesięcioletnia obserwacja wynikająca z częstej obecności pod gabinetem ginekologii onkologicznej- z założenia typowo babskiego bastionu-  nasuwa mi smutną refleksję, że nikt tak jak druga baba wrogiem ci nie będzie. Krzykliwa. Kłótliwa. A kiedy taką spotkasz w poczekalni do lekarza, to zdrowo cię sponiewiera.

Dzień zaczął się miło, mimo iż za oknem typowa jesienna plucha, lecz kubek gorącej herbaty z miodem i cytryną (kicham, więc miód i cytryna profilaktycznie) w towarzystwie Waszych komentarzy nastroił mnie optymistycznie. Potem miły p.Taksówkarz, przesympatyczna p. Doktor na izbie, z którą sobie pogadałyśmy nie tylko o chorobach, radosny chóralny okrzyk na przywitanie p. Pielęgniarek na oddziale, Pani Profesor z pytaniem czy wszystko okej i czy czegoś nie potrzebuję, więc twarde krzesełko na korytarzu nie uwierało bardziej niż zawsze. Siedzialam ciut przymulona, bo ciśnienie 100/60 przy takiej pogodzie energii nie dodaje, wręcz przeciwnie; żadnej znajomej pacjentki tym razem nie było. Widząc p. Seketarkę niosącą papierzyska, udałam się do sekretariatu zapytać się o wynik hist. I cud się stał, bo był- wydano mi go bez problemu, a doktor wypisał pilną konsultację w poradni onkologicznej. Wynik bez żadnej patologii, a markery wysokie, więc poszukiwania ciąg dalszy. Zameldowałam się w dyżurce, że idę do mojej Doktotowej ustalić termin dla Mam, i wyszłam na pluchę i zawieruchę. W rejestracji tego zrobić nie mogłam, tylko w gabinecie, więc grzecznie przeprosiłam i zapytałam się siedzących pań, czy mogę z następną pacjentką wejść na sekundę. I się zaczęło. Jazgot, krzyk, przypisywanie win… Kolejka zobowiązuje!!! My już takie znamy, co to na chwilę i godzinę siedzą!!! Co za beszczelniść tak się wpychać!!!  Jeszcze próbowałam spokojnie wytłumaczyć, że ja nie do lekarza tylko do pielęgniarki ustalić termin dla mamy, ale jeszcze z większym krzykiem zaczęły mnie uświadamiać, że zajmę czas lekarce, a przecież one czekają już tyle godzin, więc nie pozwolą na taką bezczelność. Taaa…  Dałam sobie spokój, choć poinformowałam o swojej dziesięcioletniej tu bytności i, że wiem dobrze, jakie tu panują kolejkowe zwyczaje, ale jeszcze tak wściekle „życzliwych” pacjentek nie spotkałam, więc pasuję, bo szkoda zdrowia. Zaraz po mnie przyszła pani, informując, że ona tylko  po odbiór zaświadczenia,  więc wejdzie na chwilkę, czym na nowo uruchomiła panie z kolejki, które  w swoim stylu głośno się sprzeciwiły. Pani się tylko uśmiechnęła i dobitnie powiedziała, że czekać nie będzie, ale zdziwienie malowało jej się na twarzy, w reakcji na ten werbalny atak. Powiedziałam, że mnie panie pokonały sprowadzając swym krzykiem do parteru i czekam w kolejce, aby ustalić termin wizyty i wtedy najaktywniejsza i najgłośniejsza z nich zaczęła pyszczyć z jeszcze większą mocą, więc tylko jej zwróciłam uwagę, żeby przestała krzyczeć i wtrącać się w rozmowę innych, bo ja już jakiś czas temu skończyłam z nią wymianę zdań i siedzę i czekam. Spokojnie. W gabinecie nie było mojej doktorowej (podejrzałam jak wychodziła z niego pacjentka) tylko zastępstwo, więc nie zależało mi na wejściu do niego, dlatego jak tylko wyszła p. Irenka (prawa ręka doktorowej) to się przywitałam i powiedziałam z czym przychodzę. Wróciła się do gabinetu po zeszyt, wzięła mnie na bok, zapisała termin i po problemie. Tak samo by wyglądało, jakbym zajrzała do ganinetu, kiedy kolejna pacjentka by wchodziła – Irenka by do mnie wyszła, w gabinecie zostałaby doktor i druga pielęgniarka  z pacjentką. Ale baby przed gabinetem chyba by mnie zabiły słowem, choć kto wie, czy do rękoczynów  by się nie posunęły, gdybym się im fizycznie sprzeciwiła i stanęła na progu otwartych drzwi.  Za to widząc, jak zostałam załatwiona, a jeszcze przede mną pani, która otrzymała zaświadczenie, również nie wchodząc do gabinetu i nie przeszkadzając przyjmującej lekarce kolejnej pacjentki-  spuściły łby. Miałam ochotę być wredną i wysyczeć, że dużo zdrowia paniom życzę (przyda się na kolejne kolejkowe batalie), bo prawie mnie doprowadziły do łez* swoją agresją, ale wyszłam bez słowa z uśmiechem na ustach. Kulturalne „Do widzenia” by mi przez nie nie przeszło, bo nigdy więcej babsztyli widzieć nie mam ochoty.

Uśmiech dość szybko znikł, bo na oddziale p. Profesor poinformowała mnie, że piguł nie dostanę. Tego ciosu się nie spodziewałam! Mam się intesywnie nawadniać przez tydzień, bo kreatynina wysoka- najwyższa  jak do tej pory- więc nerki zagrożone. Nawet nie znam pozostałych wyników, ale chyba nie najgorsze. W mieszkaniu już czekała Mam z wynikiem usg. Wszystko wskazuje, że coś się z wątrobą dzieje, ale co konkretnie, to wciąż nie wiemy. Dzisiejsza wizyta u lekarza specjalisty i dalsza diagnostyka może w końcu wyjaśni, z jakiego powodu rosną markery.

Mam przymusowe wakacje od piguł, ale za to zupelnie nieplanowo w kolejny poniedziałek muszę być w DM, a w międzyczasie będę pić bez umiaru i latać do ubikacji. Normalnie żyć nie umierać! 😉

*moja psychika, która musi być i jest silna wobec skorupiaka, w obliczu agresji ostatnio wymięka.

 

 

 

28 myśli na temat “Nikt tak jak…

        1. Zgorzkniałość. Czasem jednak awanturniczy charakter. Mnie najbardziej uderza to, że pod tym gabinetem spotykają się kobiety-każda z jakąś własną historią onkologiczną- które powinny mieć trochę więcej empatii wobec siebie…

          Polubione przez 1 osoba

  1. Oczywiście, że nikt nikomu tak nie dokopie jak kobieta kobiecie. A najgorsze z najgorszych w tym wszystkim są matki, które urządzają plebiscyty i konkursy na każdą możliwa okoliczność, ciąży, porodow, karmienia itd itp. Nie dziwi mnie duża liczba depresji poporodowycg i uważam że winę za to nie tyle hormony maja co baby właśnie. Wredne, zawistne itd. Ale odbieglam od tematu… Tobie dużo wody, lepszych wyników i już słynnych tablet, co by na następnej wizycie zostały zapisane!

    Polubienie

    1. Dlatego ja nie wchodzę na żadne fora, nie czytam, wystarczą mi czasem wyskakujące komentarze na FB i jestem zdumiona czepliwym i agresywnym tonem. Bab.
      Dzięki, woda już mi powoli wychodzi uszami, a gdzie do poniedziałku 😜

      Polubienie

  2. Nie ma (kulturalnych) słów na to wszystko …
    nerkami się zmartwiłam , mam nadzieję , że solidne prysznice przywrócą im siły
    A Ciebie mocno przytulam :***
    P.S. u nas też buro szaro mokro i zimno ,brrrrrrr!

    Polubienie

    1. No mnie zwyczajnie było przykro, nawet się nie wkurzyłam…
      Ech, no ja tak myślę, że Profesor dmucha na zimne, bo normy do podania nie przekroczyłam- 1,6 mając 1,56, więc ja się nie martwię za bardzo. Jak zwykle szukam plusów, a jednym z nich jest taki, że badanie TK przesunie się w czasie, bo przecież kontrast też ma wpływ na nerki, nie mówiąc już o promieniach. Ech no trzyma mnie ten skorupiak w szachu, że muszę wybierać mniejsze zło…
      Buziaki Kochana😘😘😘
      Mnie najpierw zlał deszcz a teraz słoneczko świeci, za chwilę wyruszam do domu, ale po drodze mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.

      Polubienie

  3. Bo baby takie są. Kobiety są w porządku, ale baby, te babska wredne i paskudne to chyba jakiś osobny (pod)gatunek. Na pewno są też tacy wredni mężczyźni, ale… szczerze mówiąc… musiałam się skupić, a i tak żadnego konkretnego sobie nie przypomniałam. Baba babie babą.

    Dużo siły i energii przesyłam – na czas bez piguł i tak w ogóle 🙂

    Polubienie

  4. Bardzo przykre to co spotkalo Cie w poczekalni do lekarza, kobiety potrafia byc okrutne wlasnie dla siebie wzajemnie, gdyby pojawil sie tam nagle mezczyzna nie mialby problemu z wejsciem poza kolejka. Jak pomysle to wlasnie od kobiet spotkalo mnie w zyciu najwiecej przykrosci.

    Tez kicham, do tego mam kaszel i katar, i wierze w sile napoi, pije, ciagle pije, wode z miodem i cytryna i rozne herbaty ziolowe.

    Polubienie

    1. Rozumiem, że ktoś ma obawy, iż druga osoba się wpycha bez kolejki, ale nie rozumiem takiej agresji i nagonki w jednym. Mogłam spokojnie stanąć w drzwiach i nie uprzedzać, ale ja czegoś takiego nigdy nie robię, staram się być kulturalna i uprzejma… no to się doigrałam.
      No ja wyeliminuję od jutra ( dziś musiałam wypić kawę, bo jadę) herbatę i kawę, bo zalecane 2,5l wody, to dla mnie zbyt wiele płynów- nie wiem, kiedy mam to wypić?
      Kuruj się i zdrowiej!

      Polubienie

      1. Bo ludzie w Polsce (ogółem) mają o wiele za dużo stresu na co dzień, a baby mają go sporo więcej, bo jeszcze logistyka domowa dochodzi. Inna kwestia, że baby same sobie te stresy fundują w dużej części (widziałaś kiedyś faceta potężnie zestresowanego np. tym, że znowu nie zdążył okien umyć, a obiad spóźnił się AŻ o 40 minut? bo babę to widziałam, niejedną 🙂 ). Zaś stres najlepiej wyładować na drugiej babie, bo facet zwyczajnie spojrzy i popuka się w czoło, a druga baba się przejmie. 😛
        Ja się tutaj pracowicie uczę tumiwisizmu od lokalsów – stanowczo powoli to idzie i z oporami, ale trochę idzie. Tumiwisizm = brak stresu = brak agresji = przewidywana długość życia 85,6 roku. 😛 Ktoś nas (powiedzmy) zablokował na parkingu? OK, to idziemy spokojnie na kawę, nam będzie fajnie i miło poplotkować i dziób do słoneczka wystawić, a delikwent przecież kiedyś wróci… Że się spóźnię przez to do pracy? To wytłumaczę, jak było, i nikt mi łba nie urwie – przecież takie sytuacje zdarzają się każdemu. Żaden koniec świata, normalka.
        A wielu tutejszym Polakom przeżartym obsesją uczestnictwa w wyścigu szczurów (i wygrywania go codziennie) takie podejście okropnie przeszkadza…

        A, nie zapomnij, że te 2,5 litra to może być cokolwiek płynnego, niekoniecznie woda. Co lubisz? Rosołek? Barszczyk? Soki owocowe? 🙂
        Też nie umiem dużo pić, więc rozumiem ból… 😦

        Polubienie

        1. Akurat muszę wodę i to najlepiej letnią, może być z cytryną. Doktor radiolog mnie uświadomiła, że dla nerek tylko taka opcja, bo na wszelkie soki i zupy też muszą złużyć energię na przefiltrowanie. Te 2,5l zalecanego w różnej postaci, to wtedy, kiedy kreatynina jest w normie, a moja jest za wysoka. I tak chyba ogólnie dla zdrowia.

          No i pięknie to wytłumaczyłaś, trudno się nie zgodzić 🙂Ostatnio Tuśce zwracałam uwagę, gdy jechałyśmy do miasta i się denerwowała na traktor zawalidrogę. Mnie już to nie rusza. Ale! Mnie jest łatwiej, bo nikt nie ma do mnie żadnej pretensji, że czegoś nie zrobiłam, z czymś nie zdążyłam 😉

          Polubione przez 1 osoba

          1. A Tuśkę to zwolnią z roboty, czy pojadą jej po premii? 😀 😀 😀
            Moi koledzy po fachu też się ścigają namiętnie, choć sami freelancerzy. Bo tak bardzo się boją, że kolejnego klienta może już nie być…. Poniektórzy od 30 lat żyją w tym strachu.
            Po mojemu, szkoda życia na martwienie się tym, co dopiero może być. Mnie już istniejące atrakcje całkiem wystarczają, więc wymyślanie ponurych scenariuszy na przyszłość… 😛

            Polubienie

            1. Ona jest chroniona macierzyńskim ;p
              No znam osobiści takiego, co nawet na wyjeździe w pięknych okolicznościach się stresuje, ilu klientów straci nie będąc na miejscu. Koszmar. Zatruwa sobie i innym atmosferę.

              Polubienie

  5. Znam to ujadanie pod gabinetami. Kiedyś omal się nie pobiło ( dwóch facetów). Interweniował lekarz, który chcąc nie chcąc wpuścił agresora przed wszystkimi i poza kolejką .
    W każdym razie szkoda zdrowia, jak napisałaś, na użeranie się z takimi ludźmi.

    Nawadniaj się porządnie i skutecznie – może jakiś specjalny trunek trzeba Ci podesłać?

    W Lu wieje tak, że mało łba nie urwie!

    Polubienie

    1. Raz byłam świadkiem awantury właśnie zapoczątkowanej przez faceta przed drzwiami do laboratorium, bo wydawało mu się, że jak zapłacił, to czekać nie musi, ale spacyfikowała go pielęgniarka.
      Ha, chętnie bym wodę zamieniła… w wino, ale nie mam takich zdolności ;p
      No u nas na wsi też, na szczęście za chwilę jadę blisko, bo tylko do Zońci 🙂

      Polubienie

  6. Trzymam kciuki za Twoją dietę wodną. Ja dużo piję w ciągu dnia, ale inaczej jest, gdy pić się musi. Też spotkałam się z histerią kolejkową … trochę baby rozumiem, ale wydaje mi się, że gdyby wzięły ze sobą jakąś ciekawą książkę zamiast wyłupiastymi oczyskami śledzić każdy ruch w korytarzu byłoby im zdrowiej.

    Polubienie

    1. Trzymaj, trzymaj… ułatwiłam sobie i w dzbanki leję, żeby wiedzieć ile już i mam do wypicia. Mnie się wydawało, że też dużo piję i to własnie wody, ale piguły są tak toksyczne, że od czasu do czasu kreatynina mocno szaleje,
      Wiesz, ja też w pewnym sensie rozumiem, bo przecież niejeden raz byłam świadkiem, jak ktoś perfidnie wykorzystał uprzejmość albo wszedł na bezczelnego, ale to nie usprawiedliwia takiego jazgotu. Bo ja nie miałam żalu, że mi nie pozwoliły, tylko w jaki sposób to zrobiły.
      I masz rację- rzadko widzę kogoś z książką. Czasem jakaś kolorowa gazeta…

      Polubione przez 1 osoba

        1. wiesz, to tak asekuracyjnie, bo ich było więcej i fizycznie, by mnie wbiły w podłogę ;P
          a tak serio, to nie lubię pyskówek, a i poczekać mogłam, bo i tak czekałam na decyzję o pigułach, więc mi było wsio rawno, gdzie siedzę 😉

          Polubienie

  7. Kochana!
    Znam takie wredne „baby”, które siedzą w poczekalni, bo nie mają co w domu robić. Przychodzą, plotkują i pyskują!
    Tobie i Mamie dużo zdrowia, uśmiechu i tylko pozytywnych, dobrych wiadomości życzę z serca:)
    Przytulam, ślę pozdrowienia i buziaczki:)

    Polubienie

  8. Chora się robię na wszystko, kiedy dochodzi do takich kolejkowych konfliktów. Mam wtedy ochotę uciec, choć to nie na mnie napadają.
    Skąd w ludziach, którzy przecież jadą na tym samym wózku, tyle agresji? Przecież powinni się rozumieć i wspierać…
    Pij, płucz nerki i używaj wolności od piguł.
    Ściskam Cię mocno!!!😘😘😘

    Polubienie

Dodaj komentarz