Ulotne chwile…

Wokół fruwające babie lato. Wciąż. Niesamowite jak na drugą połowę października. To już ostatnie takie piękne godziny, gdzie można ogrzać się w promieniach słonecznych, siedząc na tarasie, nieokutaną w cokolwiek, byle chroniło przed zimnem. Ciepło.  Wystawiam twarz do słońca, zamykam oczy, bo nie wzięłam okularów. Zapomniałam, spiesząc się rano do Zońci na konkretną godzinę, tak żeby Pańcio zdążył na zajęcia w przedszkolu, a ich tata do pracy. Przed nami długi dzień. Księżniczka zasnęła w wózku, a ja od czasu do czasu spoglądam na jej słodką twarzyczkę. Czy będzie w życiu szczęśliwa? Na starcie ma wszystko: kochających rodziców, brata, dziadków, pradziadków, rodzinę, piękny pokoik w dużym domu na wielkiej działce otoczonej sosnami i lipami, które wraz z nią będą rosnąć. Jest i pies i kot. Jak sobie poradzi z rodzinnym dziedzictwem? Ech… odganiam myśl jak natrętną muchę, ale nie sposób, żeby się nie pojawiła w czasie, kiedy prababcia czeka na wynik hist., babcia dwa razy dziennie połyka chemię, jakby co najmniej  były to piguły szczęścia, a mama właśnie robi kontrolne badania, żeby przechytrzyć gada. Strzepuję z twarzy babie lato, otwieram szeroko oczy i wtapiam wzrok w to, co mnie otacza. Zońcia się budzi z uśmiechem i ten widok powoduje, że wszystkie strachy momentalnie ulatują. Dzwoni OM, że odebrał wcześniej Pańcia z przedszkola i jadą do mnie z pizzą. Wspólnie pałaszujemy na tarasie, po czym chłopaki się zbierają- w planach mają wyjazd do ŚM. Przewijam, karmię Zońcię i ruszamy na spacer. Idziemy przez wieś, odwiedzić LP, tam chwile spędzamy w ogrodowej altanie, szkoda pogody na siedzenie w murach. Tuśka zastaje nas, jak obie leżymy na kanapie i gadamy do siebie. Dziesięć godzin minęło, zanim się obejrzałam, uleciały jak kolorowe motyle. Dopiero po powrocie do domu poczułam zmęczenie. I to, że wciąż bywam ogromnie szczęśliwa. Przez chwilę. I choć szybko ulatują, to są. Codziennie.

Coraz więcej liści opada na znak, że listopad już stoi za progiem. Oprócz liści, spadły też drzewa za naszym płotem. Żal i złość na sąsiada, bo oczywiście ma prawo do ścinania własnych drzew, ale zostawił te tuż przy naszej siatce naprzeciwko domu, a wyciął te dalsze, więc i tak jest prześwit i teraz widzę jego podwórko i ogród. Nie wiem, czym się sugerował, czy ostatnią wichurą i obawą, że jego drzewa w końcu spadną na naszą wiatę bądź dom, tak jak połamały płot drugiego sąsiada na końcu naszej działki. Tam jednak nie wyciął tych, co posadził na naszym terenie i tych przy samym ogrodzeniu, co wchodzą na nasze budynki gospodarcze i gałęziami wzdłuż całej naszej posesji i po każdej wichurze mamy cały teren w połamanych konarach i gałęziach. Nie pojmę logiki tego człowieka, tylko drzew żal. Tych drzew, choć z drugiej strony i tak kiedyś musiałby je przyciąć. A złość, bo dalej układa kompostownik przy siatce naprzeciwko naszych okien, wygląda to okropnie, kiedy drzewa już ogołocone z liści, a sosny i świerki wycięte. Ech…

Staram się nie myśleć, na co nie mam wpływu, ale patrzeć się nie da, kiedy mój piękny obraz za oknem zmienił tak drastycznie swoje oblicze.

Dużo drzew też uschło w okolicy. Również u mnie nasza karłowata sosna poległa przez suszę. A deszczu wciąż nie ma. I choć od jutra stopniowe ochłodzenie, to na horyzoncie wciąż słonecznie. Doniesienia o globalnym ociepleniu wcale nie cieszą, a wręcz przerażają. Nasz czas kiedyś mnie i co zostawimy kolejnym pokoleniom? Dziś człowiek zachowuje się w dziedzinie ochrony środowiska, w podchodzeniu do zmian klimatycznych beztrosko, tak jakby po nas tylko potop… I to się może ziścić…

 

34 myśli na temat “Ulotne chwile…

  1. mam ogromne obawuy co do przyszłości tej planety i ludzkości
    a w kotekście tych następnych pokoleń, rodzących się dzieci to bardzo boli, bo, my starzy już raczej nie doświadczymy końca świata w tym sensie, ale nasze dzieci i wnuki – coraz bardziej parwdopodobne:((

    ps. Jak zwykle się info o Twojej nowej notce pojawia z dużym opóźnieniem:/

    Polubienie

    1. To jest bardzo realne. Te wszystkie anomalia, katastrofy pogodowe, to się dzieje, a sprawcą jest człowiek i jego pazerność. Bo ten sam człowiek chce zdobyć kosmos za wszelką cenę, a nic lub prawie nic nie robi, żeby uchronić Ziemię przed zagładą.

      Bo na innej platformie, grunt, że się pojawiają 😉

      Polubienie

        1. Emisje dwutlenku węgla ( i nie tylko jego, ale innych szkodliwych gazów) do atmosfery robią swoje, ostatnimi latami ten proces mocno przyspieszył. Rabująca gospodarka, choćby wycinanie lasów, szczególnie deszczowych…

          Polubienie

          1. U nas dzisiaj w Lu powietrze rano było masakryczne. Normy przekroczone o kilkaset procent… :/ Szaro.
            Z kolei w lesie ludzie sobie zrobili wysypisko śmieci, jakby tego co ze sobą przynieśli nie mogli zabrać z powrotem. Smutne to.

            Polubienie

            1. Smutne. Włodarze miast powinni walczyć ze smogiem wszystkimi dostępnymi środkami. Powinien być rządowy projekt i środki na to, no ale jak Kraków miał dostać subwencje, to poszła kasa dla Rydzyka. Teraz się tylko modlić o zdrowie. Miasta polskie są w czołówce Europy jako te najbardziej zanieczyszczone. No, ale będziemy ratować kolejną kopalnię, nasze dobro narodowe…
              Wyrzucanie śmieci do kosza a nie byle gdzie, wpaja się dzieciom od małego, a przynajmniej powinno! Również w szkole, po lekcji nauczyciel powinien sprawdzić, czy dzieci posprzątały po sobie i nie zostawiają śmietnika. Nauczone, w dorosłym życiu nie śmiecą.

              Polubienie

  2. Ja oosbiscie tak pieknego i cieplego pazdziernika nie pamietam 🙂

    Co do wnuczki, bardzo podziwiam Tusie, że mimo tych wszystkich nazijmy to problemow genetycznych, zdecydowała się na dzieci, ja bym się chyba bała.

    Polubienie

    1. Ja też nie, pojedyncze dni owszem, ale nie takim ciągiem…
      Ech, strach jest złym doradcą, a przeważa nadzieja na oswojenie i ogarnięcie tematu nie tylko przez się, ale przede wszystkim przez ludzi nauki, czyli medycynę. To prawda, że z genem prawdopodobieństwo zachorowania jest dużo większe i jak widać na moim i mojej mamie przykładzie dość wczesne, to nie można z góry wyrokować, szczególnie że zachorowalność i tak wzrasta i będzie wzrastać, więc nigdy nie wiemy co nas czeka, nawet bez genu.

      Polubienie

  3. I dlatego właśnie marzę o pokoju/mieszkaniu na południe. Nikt mnie nie przekona, że jak grzeje, to robi się patelnia, że oddychać się nie da etc. Co z tego? Ile takich dni jest na przestrzeni całego roku? Siedzę w naszym mieszkaniu z ekspozycją na północ, wiecznie ciemno, a kiedy za oknem szaro, buro i ponuro (a nieraz wystarczy, że po prostu nie ma słońca) i trzeba świecić światło w dzień. Mało mi światła, tak mi wiecznie mało światła… I tak sobie powzdychałam, czytając o Twoim leżakowaniu na tarasie 🙂

    Po nas choćby potop, dokładnie. Ocieplenie klimatu wciąż budzi u wielu heheszki, a poza tym planeta jest duża, więc co z tego, że zasyfimy tę połowę, której nie widzimy? Nie widać jej = nie nasz problem, że tonie w (naszych) śmieciach. Ech…

    Polubienie

    1. Zasyfimy tę połowę, której z naszego okna nie widać, to mieszkańcy tamtej połowy gdzie zaczną szukać schronienia? U nas… Po czym się okaże, że odwracamy się od nich plecami, bo bezdomni (przez nas), bo inna kultura, bo nie umieją żyć w naszej połowie świata…

      Polubienie

    2. No ja mam trzy do dyspozycji, własny, Tuśkowy i LP :)) I rozumiem to zapotrzebowanie na słońce, w takiej sytuacji też bym miała, w końcu jakby co, to od czego są rolety.

      I tu jest brak wyobraźni jak również elementarnej wiedzy.

      Polubienie

      1. U mnie tych upalnych dni jest sporo, ja na szczęście ciepłolubna 🙂 , ale mieszkania zwrócone na północ są kompletnie niechodliwe, bo to się przelicza na bardzo konkretne kwoty od października do marca, a dodatkowo gdzieś bliżej morza (czyli w połowie kraju) na grzyb, którego nie idzie wyplenić z mieszkania… Domy rzadko kiedy mają piwnicę jakąkolwiek, solidną podmurówkę też nie zawsze…

        Polubienie

          1. Czy wszyscy, to ja bym głowy nie dała, bo na zasadzie przyzwyczajenia to ja powinnam kochać śnieg, nieprawdaż. 😀 A latem wachlarze w częstym użyciu u kobiet, nawet młodych – swoją drogą, nadgarstki mają nieźle wytrenowane, podziwiam. 🙂
            Tak, grzyb… Tu się znacznie rzadziej wyposaża mieszkanie w nawilżacz powietrza, a dużo częściej w osuszacz. Dlatego wolą meble z litego drewna, bajońsko drogie – szafki kuchenne z płyty znacznie łatwiej łapią wilgoć i zaczynają zwyczajnie śmierdzieć grzybem, a naczynia razem z nimi… Dlatego nad morzem łatwiej znajdziesz w kuchni wymurowane półki, przesłonięte jakąś zasłonką z tkaniny, niż meble kuchenne z MDF. Madrytu czy innej La Manchy mniej dotyczy, bo tu jest cudownie sucho – pranie w zimie schnie AŻ 6-7 h. Ale już w górach dookoła różnie bywa… Zwłaszcza że energia jest pierońsko droga, więc szukając czegoś do wynajęcia BARDZO zwracasz uwagę, czy mieszkanie ma sensowny system ogrzewania i na jakie paliwo. Bo inaczej możesz mieć wybór pomiędzy zimowymi rachunkami (prąd+gaz) rzędu €250+ miesięcznie albo braniem kąpieli i myciem włosów na miejskim basenie – karnet taniej wychodzi i na pewno nie zmarzniesz pod prysznicem… Nigdzie się tak nie marznie w domu zimą jak w ciepłych krajach. 🙂

            Polubienie

            1. Oj tam, góry w słońcu, latem są piękniejsze!!! Ale jak ma się ekstremalne temperatury bliższe 40 stopni, to nic dziwnego, że nadgarstki pracują.
              O rachunkach za prąd coś nieco wiem, niektórzy nawet na klimie przy oszczędzają.
              A tak by się wydawało, że ciepłe kraje to taki raj 😉

              Polubienie

    1. Bardzo miło. Czasem nawet w tym swetrze za gorąco było 🙂
      Mogło, by tak jeszcze przez kilka dni się wstrzymać, bo akurat największe załamie pogody, jak jadę do DM, a OM już się zastanawia nad zimowymi oponami dla Julka i mnie ciut tym zasępił 😉

      Polubione przez 1 osoba

      1. Ja już zimowe opony założyłam, bo ciut obawiam się przyszłego tygodnia, a już raz musiałam wracać po śniegu na letnich oponach i miałam żołądek w gardle, a kierowcą byłam od trzech miesięcy. teraz dmucham na zimne…

        Polubienie

        1. Wcale się nie dziwię, choć znam taką, co to całą zimę na letnich przejeździła. U mnie tym zajmuje się OM, więc mi nie grozi. A i śniegu na horyzoncie nie widzę, za to dodatnie temp. w nocy, co mnie cieszy, bo odzwyczajona jestem od skrobania szyb, a tylko w DM może mnie to spotkać 😉

          Polubienie

          1. Eeee, bo płaskoziemcy to nie umiejo w zakręty i pod górkę na letnich oponach w zimie. Niektórzy to nawet na zimowych niekoniecznie, co w naszym regionie w PL bardzo wyraźnie widać. 😛
            Ja to nie, bo w ogóle nie, ale małż całe życie na wielosezonowych pomyka i w rowie był raz, skutkiem świadomego wyboru, w czym / w kim lepiej wylądować. Znaczy, płaskoziemiec przed nim odwalił podwójnego Axla na ślizgawicy i stanął w poprzek drogi.
            Ale jak to kiedyś celnie podsumował burmistrz Szklarskiej Poręby przy okazji afery wśród turystów, że pół metra śniegu spadło przez noc i nie dało się zlikwidować skutków z samego rana – „tubylcy sobie raaadzą…” 😀

            Polubienie

            1. :)))
              mnie te górskie drogi wystarczą, żeby poczuć adrenalinę bez tego białego na nich. Raz wpadłam w poślizg na prostej drodze u nas i wiem, jak to wygląda, choć razem z autkiem wyszliśmy cało, mimo że potańcowaliśmy, ale bez obrotów, po całej szerokości. Dziękuję, więcej nie chcę!

              Polubienie

  4. Mnie też towarzyszą podobne myśli, kiedy patrzę na wnuki. Chciałabym doczekać dorosłości Średniej i Najmłodszego, zobaczyć jak radzi sobie Najstarsza, już pełnoletnia, ale kto to wie, co nas czeka…

    Gdzieś kiedyś przeczytałam, że Ziemię pożyczyliśmy od naszych wnuków i powinniśmy ją oddać w nienaruszonym stanie…

    Słonecznego weekendu!😘😘😘

    Polubienie

    1. Tego nie wie nikt. życie jest kruche…
      To mądre zdanie, ale w człowieku jest coś takiego, że to co w „dalekiej” perspektywie, to go nie obchodzi, ważne tu i teraz, a teraz jest panem życia, więc czerpie często bezmyślne, bez refleksji…
      Wzajemnie :***

      Polubienie

Dodaj komentarz