Słowa. Banalne. Powtarzane. Ale prawdziwość ich dotyka dopiero wtedy, gdy sami bądź najbliżsi doświadczamy… kruchości życia. Nagle. Niespodziewanie. Zdziwieni.
Bo tak naprawdę choć wiemy, że w każdej chwili może się coś wydarzyć, że nas może spotkać to czy tamto, to dłużej się nad tym nie zatrzymujemy, pędząc przez życie i udając, że jesteśmy niezniszczalni. Nie do zdarcia. Nie do pokonania. Bo albo jesteśmy za młodzi, albo już w tym wieku, że pewne dolegliwości przyjmujemy jako normę, coś oczywistego. Bagatelizujemy drobne znaki, jakie wysyła organizm, bo w ludzkiej naturze leży ignorowanie tego, co nie jest wygodne, czego się boimy. Czasem przychodzi refleksja, gdy ktoś bliski zachoruje- na chwilę wsłuchamy się w nasz organizm, może nawet się przebadamy, by znów tylko mówić o tym… czynny zostawiając na czas nieokreślony, aż może być za późno.
Wiadomość wgniotła mnie w kanapę, na której zresztą leżałam, odbierając telefon. Zresztą zostałam uprzedzona, żebym się położyła, a przynajmniej usiadła. Gdyby nie fakt, że dzwoniła osobiście, to pewnie zeszłabym na zawał, z niepokoju. A tak przynajmniej od razu moje szare komórki zanotowały, że nie może być źle. Aż tak źle, jak przy słowie „udar” się kojarzy.
Szpital, badania… Jeszcze nie wiadomo kiedy wyjdzie, ale już wiadomo, że będzie musiała się przestawić na inny tryb. Zawsze się tego bała. Wyautowania z życia przez chorobę. Z zawodowego. Ktoś, kto musi sam się utrzymać, dom, kredyt, nie może sobie pozwolić na chorowanie. Rok temu zdecydowała się pracować już tylko na swoim, do emerytury ma jeszcze rok…
Kruchość życia… W każdej chwili może nas dopaść. Nawet gdy wygodnie leżymy na kanapie, czytając książkę, ciesząc się spokojną chwilą- fakt, który wyrywa nas z oceanu świętego spokoju, w jakim właśnie się znajdujemy.
Dzwonię do Mam, informuję, wiem, że dla niej to też szok- jak dla nas wszystkich. Wykorzystuję i przestrzegam i kolejny raz pytam się o wizytę u kardiologa, i kolejny raz słyszę, że zadzwoni i się umówi. Wszystko mi opada… Szczególnie że ostatnio bardzo osłabła, ale kiedy słyszę, że umyła w kuchni okno, powiesiła firankę i przetarła szafki- b o z a w s z e t a k r o b i- tylko nie umyła podłogi, bo już sił nie miała, to zabrakło mi słów. Normalnie zatkało! I dobrze, bo nie wiem, czy powstrzymałabym się od niecenzuralnych słów. Wieczorem rozmawiałam z Miśkiem, który po powrocie z weekendu chciał się dowiedzieć m.in. co u PT, i mnie trochę uspokoił, mówiąc, że babcia zadzwoniła do niego i już jakieś ruchy poczyniła odnośnie wizyt lekarskich.
Uff…
A ze szpitala idą sprzeczne komunikaty…
Wpółczuje bardzo, może jednak nie okaże się tak źle z tym udarem, bywa wszak różnie…
A matki zawsze wiedzą lepiej!
PolubieniePolubienie
Źle nie jest, bo nie ma żadnego paraliżu, choć rehabilitację stosują już w szpitalu. Z drugiej strony- po kilku dniach- padło, że to nie udar. Krwiak jest. Można oszaleć z tymi doktorami. I musi być jakaś przyczyna, której jeszcze nie znaleźli, bo wszystkie wyniki są optymistyczne. Dziś badają serce. Tak czy inaczej zmiana trybu życia konieczna i poszukanie po wyjściu ze szpitala dobrego lekarza, żeby być pod kontrolą.
Taaa wiedzą i robią ;P
PolubieniePolubienie
Najgorszy to brak diagnozy
bo wtedy nie wiadomo, na co leczyć
Czasem się nie dojdzie do meritum, znam historię dziewczyny, co prawie umarła na niewiadomoco w szpitalu, lekarze byli przerażeni i bezradni, leczyli w ciemno, cudem wyszła z tego cało, do dziś nie wiadomo, co było przyczyną
PolubieniePolubienie
Mam już wiadomość o sercu: nie jest źle, choć przeciążone., czyli opieka kardiologiczna wskazana. I dziś twierdzą, że pierwsza diagnoza, że to udar, była zła.
Najważniejsze, że czuje się coraz lepiej. Leki pomagają,
PolubieniePolubienie
To faktycznie dobra wiadomość
No i się może pani zatrzyma w tym biegu, choć trochę zwolni
PolubieniePolubienie
Pani się wystraszyła, bardziej niż wcześniejszy strach przed pójściem na diagnostykę. Choć akurat u kardiologa była dwa lata temu. W każdym razie ma mocne postanowienia- te same od lat, ale teraz motywacja większa.
PolubieniePolubienie
„Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz…” Babcie i matki od zawsze przestrzegają i powtarzają (trują): noś czapkę, ubierz się ciepło, nie siedź na betonie, nie pij nieprzegotowanej wody etc., a młodzi ciągle mądrzejsi, ciągle wiedzą lepiej. Aż do momentu, w którym doznają oświecenia, że oni też mogą być chorzy – a na pewno nie są nieśmiertelni.
Czytam z komentarzy, że jest lepiej, więc tylko się cieszyć. I trzymać kciuki, żeby było jeszcze lepiej.
PolubieniePolubienie
I tak co pokolenie- każdy-albo i nie- uczy się na własnych błędach.
Będzie lepiej, bo jest zaopiekowana, a i postanowienia zmian ma mocne!
PolubieniePolubienie
Dobrze ze jest diagnoza i opieka medyczna z leczeniem.
Przychodzi czas ze trzeba zwolnic, zyc bardziej na zwolnionych obrotach, autentycznie ‚leniuchowac’ tak dla wlasnego dobra, ale i tak moze cos wyskoczyc, niby sie oszczedzam a glupi ziemniak slodki mnie zalatwil, moja prawa reke, ze twardy wiedzialam, ale ze skrojenie w kostke da mi taki bol prawego ramienia…juz tydzien a lekarka obiecuje ze moze jeszcze bolec dwa tygodnie dluzej.
PolubieniePolubienie
Dobrze, że nie zbagatelizowała objawów, że samo przejdzie, choć trochę potrwało zanim zdecydowała się wezwać karetkę,
Oooo jak to można zwykłą czynnością sobie coś uszkodzić. Taki ból to nic przyjemnego. Oby nie trwał aż tak długo!
PolubieniePolubienie
Ważne, że lekarze coś robią – tak jest chociaż trochę bezpieczniej.
Nic nie poradzimy na to, że nasi bliscy nie chcą korzystać z możliwości pójścia do lekarza, zanim coś się wydarzy. Można opieprzyć … ale to nie zawsze działa. Moją mamę głowa bolała latami, ale tabletki na nadciśnienie bierze dopiero od momentu, gdy jej koleżanka z podstawówki w Sylwestra upadła i już nie wstała na drodze pomiędzy kuchnią i łazienką. Nagle do mamy dotarła rzeczywistość … czasem bywa, że dzieje się to w taki właśnie sposób.
PolubieniePolubienie
To prawda. Było TK, rezonans, usg. serca, więc przebadana, tylko diagnoza konkretna nie padła.
Paradoks polega na tym, że moja Mam nie chce się na wieś przeprowadzić, bo w DM ma wszystko na wyciągnięcie ręki, również lekarzy- to jej argument. Po czym jak ma się udać do lekarza to… zwleka, odkłada- normalnie ręce opadają! Tak, niektórzy muszą mieć impuls, taki straszak, żeby w końcu oddali swoje zdrowie w ręce lekarzy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szybka diagnoza i wcześnie rozpoczęte leczenie to 90% sukcesu. Reszta to szczęście i nastawienie pacjenta, bo – jak prześmiewczo mówią lekarze – kiedy pacjent uprze się żyć, to medycyna jest bezradna. Dużo zdrowia życzę! Wszystkim!!! 😘😘😘
PolubieniePolubienie
Dziękuję :***
Jak pacjent chce żyć, to mu nic i nikt w tym nie przeszkodzi 😉
PolubieniePolubienie
Kochana!
Wszak zdrowie najważniejsze! ale my kobiety często nie mamy czasu na profilaktykę, a może czasem chęci brak…
Pozdrawiam milutko i życzę: zdrówka, tylko dobrych wiadomości, pogody ducha:)
Buziaczki:)
PolubieniePolubienie
A bywa, że strach przed wiedzą… Ale mężczyzn chyba jeszcze trudniej zagonić by się przebadali.
Serdeczności;*
PolubieniePolubienie
Zycie jest takie kruche…ostatnio zmarl mój wujek….to był wypadek, nie choroba…od 13 sierpnia nie został jeszcze pochowany, bo do sprawy weszła Prokuratura…hce zeby to sie juz skonczylo….
PolubieniePolubienie
Lenuś…
tak mi przykro.
tulam :***
PolubieniePolubienie
Kruchość życia …. pięknie to nazwałaś.
PolubieniePolubienie
tak mi się skojarzyło.
🙂
PolubieniePolubienie
Tak, życie jest kruche…ale nie widzi się tego, dopóki wszystko jakoś funkcjonuje. Taki już mamy zabiegany klimat…:/
Mam nadzieję, że lekarze staną na wysokości zadania.
PolubieniePolubienie
Często widzi się tylko przez chwilę… potem biegnie się dalej…
Hmm, nie wiem,
pewnie skończy się tym, że zalecą konsultacje u specjalisty w poradni. Na szczęście objawy się cofnęły, pacjentka czuje się dużo lepiej. No, ale wyjdzie z krwiakiem…
PolubieniePolubienie
Przykro mi 😦
A twoja mam jak i moja. Nie ma znaczenia, że słów brakuje, bo gdyby nie brakowało to i tak nic nie zmieni. Zrobi po swojemu i koniec.
PolubieniePolubienie
Dziękuję. Idzie ku lepszemu, choć przyczyny- oprócz diagnozy z blędnikiem- wciąż nie ma.
Ech… no u mnie teraz zmiany następują przez upór Mam i aż sama jestem ciekawa jak się wszystko poukłada.
PolubieniePolubienie