Obłędny zapach…

Kwitnących czereśni…

Wsuwam bose stopy w crossy i wychodzę do ogrodu. Słońce powoli zmierza ku zachodowi, ale drzewa już pyszniące się zielenią rzucają cień. Zadzieram głowę ku niebu, które akurat przecina widoczny samolot lecący w kierunku północnym. Ktoś w nim leci może na wakacje, może do pracy albo do rodziny. Wszędzie toczy się życie. Ze swoimi radościami, troskami, kłopotami, miłością, przyjaźnią, traumami, tragediami, smutkami, tęsknotami, nadziejami i wiarą. Pełen wachlarz emocji.

W ogrodzie pozorna cisza, powietrze zastygło w stuporze, słychać brzęczenie pszczół, bzykanie bąków i trzmieli. Dzień się chyli ku końcowi, a owady troją się i dwoją, by zapylić jak najwięcej kwiatów.

Otula mnie zapach czereśni. Zabójczo upajający. Robię wdech i chwilę go wstrzymuję, zanim zrobię wydech…przecież życie nie polega na oddychaniu. To chwile, które wstrzymują oddech, są warte przeżywania. One wcale nie muszą być spektakularne, pełne fajerwerków.

Czereśnie kwitną co roku, ale czy każdego roku upajałam się ich zapachem? Zapachem, który uwielbiam. Zapachem, który jest zapowiedzią lata, soczystych, smakowitych dni…Skupiam się na nim. Zapominam o złu tego świata, o tym, co dręczy i niepokoi. Odrzucam złe emocje. Niepewność. Troskę. Tęsknotę. Czuję wdzięczność, że mogę przeżywać tę chwilę, cieszyć się nią. Jutro przecież może spaść deszcz (w sumie to nawet oczekiwany przez warzywka posiane w ogrodzie), przyjść burza, gradobicie…

Uwielbiam tę porę roku, która pozwala mi wyjść do ogrodu, wsuwając tylko na nogi buty. Rano zjeść śniadanie przy akompaniamencie ptaków. To czas, kiedy nie tęsknie za podróżami, za intensywnym życiem…choć tęsknię za jazdą na rowerze. Zaraz minie czwarty rok jak stoi w garażu i obrasta kurzem. Brak mi tych wspólnych z LP czy OM wypraw po okolicy. Radości dziecka z przejechanych kilometrów z wiatrem we włosach. Endorfin płynących z fizycznego zmęczenia. Uznania dla własnej kondycji.

To już było.

Nie mam już długich włosów, na rower też już raczej nie wsiądę, ale może poczuję pęd wiatru w inny sposób. OM kupił jeepa, ze ściąganą budą, coby z Pańciem jeździć po lasach, polach i wertepach. To nie to samo, ale…

IMG_1991

IMG_1993

🙂

*

Moskitiera założona, góra domu już lśni i pachnie świeżością. Dół musi poczekać do piątku. Pani zadzwoniła do drzwi pięć minut przed umówioną godziną, z pełnym rynsztunkiem- po tym można poznać profesjonalną firmę, choćby jednoosobową. Pracowała jak mrówka i tu nie mam zastrzeżeń. W skali 1 do 5 postawiłabym 4 z wielgachnym plusem. I dodała mały plus, za umycie schodów nie używając mopa. Pani ma potencjał, niewątpliwie jest osobą, która ogarnęła temat najlepiej ze wszystkich do tej pory. Ale! Cioci nie dorówna ;( Chyba się muszę z tym pogodzić. W każdym razie liczę na to, że z czasem dopracujemy szczegóły. Ważne, że w sumie jestem zadowolona i w ogóle niezmęczona 😉

 

 

 

 

38 myśli na temat “Obłędny zapach…

  1. Jaki cudowny opis emocji z przyrodą w tle. Fajnie, że pani się sprawdza. Udanych wycieczek rodzinnych nowym nabytkiem. To wprawdzie nie rower, ale na wiatr we włosach możesz liczyć 😄

    Polubione przez 1 osoba

  2. od wieków uważam, że jeppy przede wszystkim, a za nimi cała reszta „lokomocji”. To taki mój osobisty fioł. A teraz, jeżeli chodzi o mnie, to graca w dłonie i równym krokiem, prosto w truskawki. Trzymaj się „roksanno” blisko pachnących czereśni. To fakt, że pachną teraz obłędnie. Z bólem serca, ale wstawiłam gałązkę do flakonika w pokoju. Pozdrówka.

    Polubienie

    1. to mamy coś wspólnego 🙂 moje odwieczne marzenie, to takim przejechać Stany wzdłuż i wszerz 🙂 wcześniej był motor, ale tatuś mi wybił z głowy i nie pozwolił zrobić prawka, choć umiałam jeździć na piekielnie dużych maszynach tamtych czasów 😉
      Moje truskawki opielone cudzymi rękami. A czereśnie, te wczesne już przekwitły…zostały te późne, wiec łapię chwilę…zaraz zakwitnie bez, wiosna pachnie najpiękniej!
      Serdeczności 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  3. Oooo, ale poetycko od rana… Pięknie:)
    Umieć przeżywać chwile to już jest coś, ale jeszcze umieć to opisać…
    Oby dżip nie okazał się wiecznie nienażarty, jak ten kociak 😀
    Czy można jakoś przekierować deszcz, gdy już spadnie, żeby tylko na twoje grządki padał? 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. :*
      Dżip tylko po okolicy, co najwyżej się błotem i trawą dożre ;p Choć to już drugi czterokopytny auto w stajni, ale ten pierwszy zarabia nie tylko na się 😉

      Padał intensywnie, ale krótko. Pięknie podlał wszystko, a na umyte okna zdążyłam zasunąć rolety- taka sprytna byłam ;p

      Polubione przez 1 osoba

  4. Ja mam przy domu czereśnię, jak kwitnie to jest pięęęęęęęęęęęęknie 🙂 Przyznam bez bicia że to zima jest moją ulubioną porą roku,ale trudno wiosną się nie cieszyć 🙂

    Polubienie

      1. Eeeeeeeeeeeee,taka śnieżna i z lekkim mrozem… 🙂 Ja nienawidzę upałów, potwornie mnie męczą, ostatnie lata to było zdychanie gdy temperatura wywalała powyżej 30… Jestem stworzeniem zimnolubnym 🙂

        Polubienie

    1. auto wiekowe, na wertepy okoliczne 😉
      jestem pedantycznom bałaganiarom!!!
      i żeby nie zwariować i nie dręczyć się kropeczkami tu i tam, nie idę do okulisty, a sporadyczne spojrzenie znad okularów do czytania, ugruntowuje mnie w tym ;p
      Najlepsza była Tuśka w dniu, w którym miała przyjść Pani pierwszy raz, a nie przyszła, wypaliła: ale masz czysto :DDDDD Sugestia to ważna rzecz 😉 Dodam, że Tuśka powinna nosić okulary 😉

      Polubienie

  5. Pieknie opisalas radosc o poranku z pachnaca, ukwiecona czeresnia.
    Jak zamkne oczy i rozmarze sie nad wspomnieniami dziecinstwa i mlodosci, to moge przywolac zapachy kwitnacych drzew owocowych, lubilam rano jeszcze przed szkola biec do sadu.
    Tutaj w Australii upajam sie zapachem drzew eukaliptusowych, jest ich mnostwo wokol domu a na przeciwko mam park samych eukaliptusow. One szczegolnie po deszczu pachna tak, ze oszalec mozna, tzn ja tak reaguje, uwielbiam ten zapach, doslownie dziala na mnie jak narkotyk.

    Polubione przez 1 osoba

          1. O kurna, jeszcze raz sprawdziłam, fakt… 😀
            To już wiesz, na czym tracę punkty na testach czytania ze zrozumieniem 😛 , które ostatnio trenuję zawzięcie (oprócz 3 pozostałych skillów), bo za 2 tyg. kolejny egzamin semestralny z języka. Cholery idzie dostać na własną nieuważność, powiadam Ci…

            Polubienie

            1. Sama sprawdziłam, co napisałam, bo z moją niepamięcią lekko nie mam😜 i to w jednym języku, a nie w trzech, jak Ty, więc…
              a za egzaminy trzymam kciuki, choć wiem, że doskonale sobie poradzisz🙂

              Polubienie

              1. W czterech, jeśli doliczyć rosyjski, który łamię okrutnie przed i po zajęciach, w ramach „trzymającej się razem Europy Środkowej”. 😀 😀
                Poradzę sobie (jakoś 😛 ) chyba ze wszystkim oprócz ustnego, niestety, bo tematy są robione pod 20-latków na Erazmusie, czyli mnie kompletnie nie leżą… jak zresztą 3/4 mojej grupy. No nic, człowiek sobie przypomni najwyżej na stare lata, jak wygląda sesja poprawkowa. 🙂

                Polubienie

              2. ja z rosyjskim zawsze miałam problem, bo wplątywałam słowa ukraińskie, i żeby to jeszcze literackie, to pół biedy. Na maturze nauczycielka w ogóle mnie nie słuchała, a potem na zajęciach wykładowczyni przymykała oko i tylko się pod nosem uśmiechała. Jestem antytalentem językowym i zazdroszczę wszystkim, co mają łatwość nauki nowych języków. Tak że tak… że masz podziw wielki ode mnie! :* i w żadne poprawki nie wierzę ;p

                Polubienie

  6. 🙂 Czytając Twój opis, aż chciało mi się upajać zapachem drzew kwitnących. 🙂 Od dwóch tygodni już nie mam z kim spacerować po okolicy i oglądać co nowego zakwitło… 😦

    Polubienie

    1. Cieszę się, że moje literki mają taką moc😘
      Stojąc pod pachnącymi w drzewami, sama miałam wrażenie, że odrywam się od ziemii- przyziemnych spraw.
      Na „ścieżkach” kilka kwitnących zdjęć🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz