Nie tylko o kwiatkach…

Od kilku dni kładę się do łóżka z poczuciem dobrze wykorzystanego czasu. Dni już nie przeciekają mi przez palce, nie są jednym powtarzalnym ciągiem tych samych czynności. Owszem, pewne elementy są w nich stałe, nawet większość, ale…każdy dzień przynosi nie tylko oczekiwanie, ale i spełnienie. Codziennie kładę się zmęczona zmęczeniem przyjemnym, wynikającym z intensywnego przeżycia dnia. Smakowania go.

Obiecałam sobie nie zakwiecać w tym roku tarasu, obsadzić tylko dwie duże stojące donice i nic poza tym. Nie wieszać doniczek, bo potem jest problem z podlewaniem, choć widok cudowny, ale codzienne podlewanie na wysokościach ma swoje minusy. Zaś kwiaty na parapecie, jak zazielenią się wszystkie drzewa i bluszcz okalający barierki tarasu, mają zbyt mało słońca. Na razie są w nich prymulki wsadzone przez LP,  które potem przesadzę pod taras, jak już przekwitną. Jednak siedząc na kawie u LP, zobaczyłam na jej tarasie angielskie pelargonie (w tamtym roku je miałam), które zakupiła u naszych lokalnych sprzedawców, więc podjechałyśmy do sklepu. Niestety mieli tylko jedną, ale zamówiłam sobie jeszcze pięć, a żeby nie wychodzić tylko z jedną doniczką, to kupiłam wiszącą surfinię, czego właśnie miałam nie robić. I tyle z postanowienia. No dobra, jedną doniczkę, a nie cztery czy pięć jak w poprzednich latach. Plus ziemię. LP z właścicielem sklepu załadowali mi to wszystko do bagażnika Julka, który to zyskał w oczach sprzedawcy uznanie, że taki czysty jak nówka 😀 Hi, hi…no cóż, jestem z tych, co bagażnika w aucie nie używa, a jeśli już, to w wyjątkowo. Pakuję wszystko do tyłu lub na przednie siedzenie, bo moje autko jest moje osobiste i traktuje je jak wielką torebkę ;p Lubię mieć wszystko pod ręką i na widoku, a nie cierpię otwierania i zamykania bagażnika. Dlatego to on jest najczyściejszym miejscem w samochodzie 😉

W moim ogrodzie jest dość dziko, bez żadnego planu, coś sobie rośnie i kwitnie, a nawet owocuje. Porobiłam kilka zdjęć telefonem, są opublikowane na „ścieżkach”. Martwiłam się o magnolię, bo wcześniej wyglądała na  zmizerniałą, ale ma pąki, więc zaraz zakwitnie. Uwielbiam patrzeć, jak każdego dnia robi się soczyściej wokół domu. Zieleń listków i wypuszczających igieł modrzewi w kontraście do świerków i sosen…

*

Miałam zapamiętać tytuł, ale chyba tylko ja jestem taka zdolna, że z „Trzewiczków Matki Boskiej”, zrobiłam najpierw „koronki czarnej madonny”, a potem z koronek zrobiłam kordonek. Taa…

*

Z powodu zachorowań na odrę co najmniej dwóch osób z personelu szpitalnego, zamknięto oddział pediatryczny w jednym z miast w łódzkim. Wydawałoby się, że jest to niemożliwe w 21. wieku, gdy obowiązkowe szczepienia na tę chorobę wprowadzono w Polsce w 1975 roku. I nie chodzi mi o jednostkowe zachorowania występujące raz na kilka lat, ale, że choroba wyeliminowała lekarkę, pielęgniarkę, a oddział świadczący pomoc dzieciom, musi być przez jakiś czas zamknięty. To nie powinno się dziać, a jednak…Za naszymi granicami, na Ukrainie, na Węgrzech, w Rumuni, a nawet w Niemczech zachorowań jest na tyle dużo, że mówi się już o epidemii. Nie chcę nadużywać tego słowa, ale choroba, która już faktycznie była wyeliminowana, znowu powraca. Tylko czasu potrzeba, żeby powróciły inne, bo moda na nieszczepienie dzieci, w końcu zacznie zbierać swoje żniwo. I niestety, jak to w życiu najczęściej bywa, konsekwencje dotkną nie tylko tych niezaszczepionych.

 

Słonecznego weekendu! U nas już po pierwszych grzmotach, czyli burzy. Lajtowo przeszła. Powietrze cudnie się oczyściło…

 

57 myśli na temat “Nie tylko o kwiatkach…

  1. Nic juz nie sadze w ogrodzie przy domu, sa glownie krzewy, niektore kwitna i drzewo jakaranda, jak zakwitnie jest pieknie, mam jakas obsesje ze jak posadze cos ze bede musiala czekac na efekty, to nie dozyje. Moj ex ciagle cos sadzi na farmie drzewa, mnostwo kwiatow a jezdzi tam w kazdy weekend, jade czasami, wtedy cale dnie siedze wsrod kwiatow i jem co rosnie na drzewach. Do domu kupilam sobie kilka kaktusikow, to w sam raz dla mnie, jak zapomne podlac i tak bedzie dobrze.

    Polubienie

    1. Jakaranda- cudna!!! Uwielbiam. Pierwszy raz spotkałam się z nią na Wyspach Kanaryjskich 🙂 A kiedyś nawet mieszkałam w hotelu o tej nazwie 🙂
      Ja od lat prawie dwudziestu już wolę zimozielone krzewy i drzewa. Na początku miałam kwiaty: róże, piwonie, astry, georginie, i te wczesnowiosenne, jak tulipany, irysy, żonkile… Ale przy tym trzeba chodzić, a ja albo chorowałam, albo pracowałam, albo jedno i drugie.
      Kaktusy to kwiaty również dla mnie, bo z podlewaniem u mnie kłopot. Mam jednego fiołka, który przeżył już niejedną reanimację, Śmieję się, ze jest uparty tak jak ja w tym przeżyciu 😉

      Polubienie

  2. Tak samo mam, moje auto to przedłużenie torebki, mam tam wszystko, mogłabym tydzień na pustyni przeżyć
    niestety skutkuje to bałaganem:/

    co do szczepień – znam dzieci ciężko chore, które nie mogą mieć szczepień i takie debile wydają na te dzieci wyrok śmierci być może!!
    brrrr

    Polubienie

    1. 😀

      Słyszałam, że na Ukrainie bardzo zaniedbali system szczepień, a ludzie przecież podróżują. Mnie przeraża, że powracają choroby już dawno wyeliminowane, i chciałoby się powiedzieć tym wszystkim przeciwnikom szczepień (nie tym, co chcą zmodyfikowanego, nowoczesnego systemu i rzetelnej dyskusji i wiedzy) powiedzieć, żeby użyli swej wyobraźni, tyle że, żeby to zrobić, trzeba mieć jeszcze rozum.

      Polubienie

      1. Czytałam w najlepszej gazecie w Polsce, TP. artykuł o szczepieniach
        okazuje się, że to się powtarza, ta niewiara w szczepienia
        swego czasu ludzie zanegowali nawet szczepienia przeciw czarnej ospie, dopiero jak zaczęli ludzie znowu mrzeć jak muchy, się opamiętano

        Polubienie

              1. Sto procent racji
                ja sama w czasie choroby chyba we wszystko bym uwierzyła, jakby ktos mnie dobrze przekonał! Ale to było chwilowe. Teraz dzięki temu wiem, że „moda” na cudowne leczenia raka zmienia się co kilka lat
                za”moich” czasów była to amigdalina i Gerson głównie

                mnie uratował ogólny sceptycyzm…

                Polubienie

              2. u mnie vilcacora i coś tam z rekina
                potem też amigdalina,
                ja zawsze byłam sceptyczna do takich „nowinek”
                i chyba za leniwa ;p
                wierzę, że dieta, witaminy, minerały, pierwiastki są bardzo ważne w profilaktyce, ale nie leczą, niestety.

                Polubienie

  3. W myśl twojej „julkowej logiki”, to u mnie, jako że nie lubię otwierać drzwi do pokoju dziewczyn – powinno być to najczyściejsze miejsce w domu. Tymczasem jest najbrudniejszym miejscem na świecie. Coś chyba robię nie tak… Może te drzwi źle otwieram?

    Wczorajsza burza była idealnym podsumowaniem pełnego dramatyzmu dnia, ze strzelaniną pod oknem włącznie… Nowy York. 😀

    Polubienie

              1. U nas często też strzały z poligonu słychać, ale w tym wypadku od razu wiedziałam, że to nie to. Ech, chyba czas się wynieść na wieś…

                Polubienie

  4. U mnie ogród bez ładu i składu bo w ogóle nie jest jeszcze „dotknięty” . Ciągle były ważniejsze sprawy przy budowie domu. Bardzo lubię dzikie ogrody, niewyrezyserowane . U mnie niewielki jest kawałek ziemi za domem ale za to mam fajne miejsce- taras. Bez tarasu nie wyobrażam już sobie życia :DDD
    A u Ciebie bardzo mi się podoba:)

    Polubienie

    1. Mela, ‚
      doskonale to znam, bo ja 28 lat temu, jak się wprowadzałam, to domu jeszcze niewykończonego ani we wewnątrz, ani na zewnątrz.
      a za oknem salonu jeździł kombajn po polu, dziś rosną drzewa 🙂 przez t wszystkie lata dużo się zmieniło, również sporo ubyło krzewów, kwiatów ubyło.

      Polubienie

  5. Cudne masz te rośliny w ogrodzie! Taka rozkwitająca na wiosnę przyroda zapiera dech w piersiach, zachwyca i wzrusza.
    Kiedy miałam ogród, to żal mi było kosić trawę, w której kwitły mlecze, stokrotki i niezapominajki…

    Bezmyślność antyszczepionkowców przeraża. Brak mi słów.
    Serdeczności wiosenne!😘🌼🌷💮

    Polubienie

    1. U mnie trwa też z kwitnącymi mleczami, niestety kosiarka robi swoje. Na szczęście u nas nikt nie ma hopla na tym punkcie (trawy) i bywa, że taki mlecz sobie dłużej po kwitnie 🙂

      Oni akurat uważają się za myślących, i to bardzo. Przynajmniej niektórzy, Za to innych, że nie posiadają mózgów, tylko dają się ogrywać lekarzom i farmaceutom.
      Buziaki :***

      Polubienie

  6. U nas też już po burzy! I od razu roślinność ruszyła i wszystko jest jakby zieleńsze 🙂

    Pięknie ten Twój taras musi wyglądać z tyloma kwiatami 🙂 Ja nie mam ręki do roślin. Wszystko mi schnie i więdnie 😉 Nacieszam się widokami u Teściowej w ich wiejskim domu. 🙂

    Polubienie

    1. Najpiękniejsze jest to, ze mogę siedząc, leżąc, chodząc, gotując podziwiać to co mam za oknem i za tarasem, przez duże okno niczym nie zasłonięte. A te kwiaty, zieleń, drzewa jest jak cudny obraz, jak przedłużenie domu.
      U mnie właśnie lunęło! ale to nie burza, choć było dusznawo…

      Polubienie

  7. Ja niemal cały ten tydzień poświęciłem na sianie i sadzenie, ale to lubię, no i nie ukrywam, że praca mnie uspokaja i pozwala nie myśleć o posranym życiu…A i gdy to zakwitnie miło będzie przysiąść i popatrzeć… 🙂

    Polubienie

    1. Lubiłam,
      siać, pielić, choć nauczyłam się dopiero na swoim,
      i chętnie robiłabym, to nadal, szczególnie że teraz mam na to czas. Tylko sił brak.

      jak już Ci zakwitnie, to wstaw zdjęcia, pocieszymy oko 😉

      Polubione przez 1 osoba

      1. Ja sam od kilku lat bawię się w ogrodnika i muszę przyznać że wkręciłem się w to 🙂 Poza tym samotny facet musi potrafić wszystko, albo marny jego los…

        Polubienie

  8. Mój bez pod blokiem jest zaledwie o 2-3 dni bardziej zaawansowany niż Twój… 🙂
    A poza tym na każdym skrawku jest żółto – bo albo mlecze, albo takie malutkie żółte kwiatki, których nie umiem zidentyfikować, albo zdziczały rzepak (tak, na trawnikach!)… o forsycjach nie wspominając.
    A moja młoda pokazała nam fotkę łanu stokrotek u siebie, więc nieodwołalnie jutro jedziemy do ulubionego parku, gdzie stokrotek zawsze było mnóstwo – ja też chcę stokrotki! 🙂

    Jak słyszę o odrze, to robi mi się słabo, a tych mówiących, że to banalna choroba, to mam ochotę zdrowo palnąć. Przechorowałam ją względnie późno, bo mając 13 lat (jeszcze nie było szczepień) i kurde… zabrało mi to prawie miesiąc z życiorysu! Do tej pory pamiętam strach w oczach mojej mamy i rozmowy z pediatrą o nerwach wzrokowych… A im później, tym gorzej, więc martwię się o te dwie kobiety ze szpitala.
    A tak naprawdę późno to przechorowałam ospę wietrzną (zaraziłam się od własnych dzieci) i też nikomu nie życzę… Więc anty-szczepionkowców to chętnie bym udusiła. Albo zaraziła czymś „interesującym” – ich, nie ich dzieci, bo co one winne?

    Polubienie

    1. Zdjęcia bzu robiłam dwa dni temu, muszę popatrzeć teraz po deszczu.
      Żółte na razie to tylko forsycje, ale magnolie już w pełnej krasie w DM (widziałam zdjęcia). Stokrotki ostatnio widziałam w maju (rok temu) na trawniku dziedzińca szpitalnego- pewnie jak pojadę to już przekwitną.

      Też chorowałam, ale jak dwulatka i Mam mówiła, że długo to trwało. A ospę też jako dorosła- upalne lato, a ja z 40 stopniową temperaturą i dwójką małych dzieci, które się nie zaraziły, za to OM już tak.

      Ha! może to byłoby bardziej skuteczniejsze, niż wszelkie tłumaczenia.

      Polubienie

  9. Po twoich zdjęciach i opisie jak ukwiecasz taras budzą się moje tęsknoty za własnym domkiem i ogrodem. Ech, utopia. U mnie na balkonie będą jak co roku dwie skrzyneczki z pelargoniami. Gdzieś trzeba przecież wysuszyć pranie i wywietrzyć pościel. Na odrę zachorowałam jak miałam dziewięć lat będąc na wakacjach u cioci. Pamiętam, że leżałam pod czerwoną nieobleczoną pierzyną, podobno ten kolor miał „wyciągać” chorobę. Na ospę nie chorowałam, ale mam na lewej ręce dwie blizny wielkości dwóch złotych po szczepionce, bo akurat jak mnie zaszczepili, to złamałam obojczyk i ręka poszła w gips. Paskudziło się to pod tym gipsem i musiało mocno boleć choć nie pamiętam, bo byłam malutka. Wyobrażam sobie co mama ze mną miała, bo ja się chyba musiałam cały czas drzeć z bólu. Głupota ludzi, którzy unikają zaszczepienia dzieci poraża.

    Polubienie

    1. Margo,
      nie wszystkie marzenia są do spełnienia. Sama bym chciała mieć mniejszy dom, choć ten wcale nie jest taki duży, bez schodów i bliżej mojego DM. I zawsze mówiłam, że na emeryturze wrócę do miasta…
      Jeśli można uniknąć zakaźnej choroby poprzez szczepienie, to nie rozumiem tych, co go unikają, I nie mówię tu o grypie…ech…

      Polubione przez 1 osoba

  10. Czytanie o nieszczepieniu budzi we mnie duży dyskomfort. Nawet nie tyle czytanie o nieszczepieniu, co sama świadomość, że mogę mieć kontakt (choćby na ulicy) z takim nieszczepionym dzieckiem, kiedy sama w dzieciństwie nie przeszłam większości tych chorób i wiem, że gdyby dopadły mnie teraz, przechodziłabym je dużo gorzej. Minimalizację chemii w życiu, powrót do natury rozumiem i sama propaguję (dziś myłam okna wodą z octem. Są tak czyste, że ich nie widać), ale jednak nie takie skrajności.

    Obejrzałam sobie zdjęcia, bo zaintrygowała mnie „dzikość” Twojego ogrodu. Takie coś uwielbiam najbardziej. Nie te smutne połacie równiutko przystrzyżonego trawnika, tylko roślinność, kwiatki, różne różniaste. Nawet i oczko wodne bym chciała, a coby nie 🙂

    Polubienie

    1. O! i taką postawę rozumiem. Jak też dążenie, żeby system szczepień był bardziej przyjazny, zgodny z dzisiejszą wiedzą medyczną.
      Ostatnio kiedy myłam okna octem i polerowałam gazetą, to było za czasów studenckich w klubie- takie zbiorowe mycie ;p Czas chyba wrócić do tych metod, bo płyny zawsze zostawiają jakieś smugi. A jakim roztworem? 1:1, ?

      Coraz mniej roślinności u mnie, bo stare wykarczowane, a nowego jakoś…ech trzech winorośli już nie ma różnych miejscach, do niedawna kępy truskawek były w różnych miejscach, bez ładu i składu, ale to dodaje uroku. A na wsi coraz więcej wypielęgnowanych trawników i posadzonych pod linijkę krzewów i kwiatów- zaprojektowanych ogrodów.

      Polubienie

      1. Wszystko pod linijkę, więc i nie dziwne, że rasy psów takie jak moja ukochana nie są zbyt popularne. Moja to jeszcze z innych powodów niż rozkopywanie starannie zaprojektowanego ogródka czy podgryzanie kwiatków 😉 U mnie będzie dziko i obficie, zobaczymy czy pamiętam coś z lekcji architektury krajobrazu poza przycinaniem róż do samej ziemi 😉

        Wyczytałam, że roztwór powinien być 1:1, ale lałam ocet na oko. Było go dużo mniej niż wody, nie wiem, pół szklanki w pełnej misce? Wycierałam szyby papierem toaletowym, bo tylko przy nim nie mam zamazów 🙂

        Polubienie

      2. Biorąc pod uwagę, ile ostatnio ogrodów projektuje się w stylu „na dziko”, to stanowczo nie tylko te „pod linijkę” są projektowane. 🙂
        Myślę, że spodobałby Ci się ten nasz ukochany park – niewielka część „paradna” wokół podjazdu do pałacu jest „pod linijkę”, nawet z labiryntem – który nas interesuje wyłącznie latem i wyłącznie z tego powodu, że w zakamarkach są poukrywane przepiękne odmiany róż – a cała reszta jest „na dziko”, choć armia zatrudnionych ogrodników wskazuje, że z dzikością to wiele wspólnego nie ma. 🙂 A wśród tej „dziczy” tu pólko fiołków, tam poziomek, tam czego innego… a na wielkich trawnikach łany stokrotek ❤
        Resztę sobie obejrzysz w poczcie, bo dzisiaj byliśmy. 🙂 I okazuje się, że kaczuszki już matka puszcza samodzielnie po stawie, tak podrosły – a zasuwają jak małe torpedy. 😀

        Polubienie

        1. Lubię ogrody, parki za różnorodność roślin. No te „łąki kwieciste” powalają 🙂
          ależ on jest przecudowny!!! Bajkowy wręcz! s
          na dziko to jak się samo wysieje 😉 inaczej, to bez konkretnego zamysłu i pomysłu 😉

          Polubienie

          1. A propos „samo się wysieje”, to mnie się przez parę lat na balkonie cyklicznie same wysiewały surfinie. Wystarczyło poprzesadzać i rozgęścić, żeby szalały całe lato. 🙂

            Polubienie

Dodaj odpowiedź do roksanna Anuluj pisanie odpowiedzi