Słowo, słowa…

Każdy ma prawo do obrony własnego dobrego imienia. Bezsprzecznie.

Czasem jednak w tej obronie im głąbiej w las tym gęściej zaplątanych słów. Niezrozumiałych.  Odebranych niezgodnie z intencją.

Mądry powinien wiedzieć, kiedy trzeba odpuścić i przestać na siłę udowadniać, że nie jest się wielbłądem. Bo czasami w tym udowadnianiu wyjdzie, że jest, i to z czterema garbami.

Chyba każdy z nas zetknął się z tym, że jego własne słowa były opacznie zrozumiane, źle zinterpretowane, wzięte bezpośrednio do siebie, i im dłużej się z nich człowiek tłumaczył, tym większy rósł mur, bo tak naprawdę to nie było  dobrej woli zrozumienia.

Nie wiem, czy jestem mądra, ale odpuszczam…nawet jak się we mnie wszystko gotuje. Jeśli widzę, że nie ma chęci zrozumienia, że napotykam na…beton. Beton bywa dwojaki: niemyślący, zwyczajnie głupi, i inteligentny, który manipuluje i kalkuluje pod siebie. Oba jednak mają wspólną cechę: poczucie bycia ofiarą w sporze.

 

W przestrzeni publicznej mamy nieustającą burzę, a im więcej wypowiadanych słów, tym więcej grzmotów i błyskawic. Wywołana przez ustawę o IPN, podtrzymywana wypowiadanymi słowami przez polityków z rządu. Mimo dobrych intencji, zamiast łagodzić kryzys, to wciąż go się roznieca, kolejnymi niefortunnymi słowami. Nie wiem, czy to brak wrażliwości, czy też nieznajomość historii, a raczej traktowania jej wybiórczo. Interpretacji  słowa holokaust.

Na czele rządu stoi człowiek wykształcony, historyk, który twierdzi, że w 1968 roku nie było Polski i całe zło Żydom wyrządzili komuniści nie Polska. Taki przekaz poszedł w świat. Trudno się dziwić, że kolejne jego słowa- odnośnie do holokaustu- wywołują napięcie w relacjach polsko-żydowskich.

Idąc tym torem, to Polska jest dopiero od 1989 roku, a niepodległość odzyskała w 2015. Absurd goni absurd. A wszystko to w obronie dobrego imienia naszego kraju.

 

***

Pierwsze zęby  za płoty- dorośleje nam chłopak 🙂 Wczoraj przysłał mi zdjęcia na WA ze szczerbatym uśmiechem 😀 Ma swój telefon, bo bywa tak, że na chwilę zostaje sam- często rano, jak jeszcze śpi, a Tuśka wyskakuje do pracy. Dzwoni wtedy, że już się obudził i wstał.  Wiem, że w dzisiejszych czasach to jest nie do pomyślenia, aby dziecko zostało samo bez opieki. Ale czy nie jest tak, że wychowujemy pokolenie niesamodzielnych, nieodpowiedzialnych dzieci?  Dzieci odprowadzane do szkoły, podwożone pod same drzwi, które potem nie potrafią zachować się na ulicy. Era dzieciaków z kluczem na szyi odeszła do lamusa. Mam tu na myśli tych w klasach 1-3.

 

 

32 myśli na temat “Słowo, słowa…

  1. Akurat wczoraj natknęłam się na fb na artykuł pt. „Dzieci pierdoły”. O tym, jak współcześni rodzice przez nadmiar opieki wychowują ludzi, którzy są wprawdzie bardzo biegli w obsłudze tabletów, ale absolutnie nie dają sobie rady ze stresem, z porażką. Nasze pokolenie jakoś dało sobie radę bez ciągłego nadzoru. Też budziliśmy się w pustym mieszkaniu, bo rodzice już dawno byli w pracy. Potrafiliśmy sami zrobić sobie śniadanie, zamknąć mieszkanie, a największym wstydem było by, gdyby ktoś odprowadzał nas do szkoły. Dziś dzieci nie tylko same do niej nie idą i same nie wracają. One nawet plecaków nie noszą, bo od tego jest mama albo babcia. Dzieci pierdoły…

    Polubienie

    1. Miałam napisać post o tym, ale…zapomniałam 😉 Temat u nas na tapecie, bo całkiem niedawno zapytałam się LP dlaczego nie puszcza swojego syna ( trzecia klasa)do szkoły, tylko go zawozi i odbiera. Wspomnę, że szkoła oddalona z 200-300 metrów, wprawdzie po drugiej stronie ulicy niż ich dom i chodnik, ale widoczna z domowych okien- można byłoby obserwować idące dziecko. Usłyszałam, że do 10. lat nie można zostawiać dziecko bez opieki.
      Najpierw bez entuzjazmu przyjęłam, że Pańcio ma telefon, ale faktycznie, są sytuacje, że zostaje sam, szczególnie w dni, kiedy nie idzie do przedszkola. Tuśka już od września podwożąc go do przedszkola, nie wysiada z auta, tylko obserwuje jak idzie do budynku, otwiera drzwi, macha i wchodzi. Szatnia jest na dole, nikogo tam z personelu nie ma, rozbiera się sam, i idzie na górę.

      Przypomina mi się, jak moja Mam „oberwała” od koleżanki za to, że wystawiła mi na balkon krzesło, ( miałam 7 lat), bo przecież mogę wejść na nie i wypaść z drugiego piętra. Na co moja mama odpowiedziała, że ja dobrze wiem, iż nie mogę na nie wchodzić.

      Polubienie

  2. T troche prawda z tym wychowywaniem dzieci na pierdoły
    Z drugiej strony ja dość mocno dzieci rozpieszczałam chyba, jako niepracująca mama byłam zawsze i wyręczałam często
    A mam bardzo samodzielne dzieci
    Fakt że wyjeżdżały z domu mając 18 lat i musiały sobie same radzić

    Polubienie

    1. Moje wyjechały mając 16 lat.
      Do szkoły miały 3 kilometry, więc wożone albo przeze mnie albo przez dziadków. Ale jak zdały na kartę rowerową, to w pogodne dni jeździły już same rowerem, a w gimnazjum to już szkolnym autobusem, do którego same szły 500m 🙂 Oczywiście zdarzały się i podwózki i przywózki, kiedy autobus godzinowo nie pasował, ale potrafili też przyjść pieszo. Za to na zajęcia dodatkowe ( języki, taniec, basen) trzeba było wozić do innych miejscowości, dlatego mając tego po kokardki, bo przecież nie byłam matką niepracującą ( tyle że mogłam czasowo sobie poukładać) to stwierdziłam, że do liceum niech idą do DM, skończą się dojazdy.
      Często też zostawały same w domu, ale fakt, dziadkowie obok, więc strach jakby mniejszy 😉

      Polubienie

      1. mój ma 800 metrów od autobusu, najczęściej po niego chodzę, bo wtedy spędzamy razem czas, rozmawiamy, w piatki tradycyjnie idziemy do Maca na lody
        ale spoko sam umie wrócic i nie raz wraca

        Polubienie

        1. powiem tak…tradycja fajna rzecz:)) I jak oboje to lubicie, to tym bardziej, i nie ma nic w tym nadopiekuńczego, (chyba ;p)- podejrzewam, że gdyby synowi to przeszkadzało, to dawno już by to zakomunikował 🙂

          Polubienie

          1. Nie wiem czy to dobrze, ale to jemu bardziej zalezy na tym przyprowadzaniu
            gdyby nie starsze dzieci to bym się martwiła
            ale wierzę, że jak one stanie się samodzielny

            Polubienie

            1. Podejrzewam, ze wbrew, to byś taka wyrywna nie była do tego przyprowadzania , no i masz zapewniony regularny spacer 😉
              Jeśli starsi sobie poradzili, to znaczy, że wbrew temu, jak to wygląda ( z boku), to wychowałaś dzieci na samodzielnych ludzi.

              Polubienie

  3. Z tym wielbłądem się dobrze wstrzeliłaś w pewne moje przejścia ostatnio.
    niestety nie tak łatwo odpuszczam
    Jak ktoś mnie oskarża o coś, czego naprawdę nie zrobiłam nie umiem ot tak iść dalej.
    Fakt, że nie przekonam osoby, któa ZAWSZE wszystko wie najlepiej, ale muszę dać wyraz temu co myślę, żeby móc sobie odpuścic i iść dalej

    A posiadanie premiera dyplomatołka – wstyd
    Może się zna na ekonmii, ale jest dyploamtycznym bęcwałem

    Polubienie

    1. Kiedyś też tak szybko nie odpuszczałam. A i dziś swoje zdanie wyrażę, tylko jakby mniej już mnie dotyka, jeśli nie zostanie ono zrozumiane. Macham na to ręką, nie ponawiam prób i przychodzi obojętność. Oczywiście dotyczy to tylko tych, na których aż tak mi nie zależy. Zresztą wszystko zależy od kalibru insynuacji.

      Premier skończył historię a tak często się z nią mija, mówiąc nieprawdę. I grzęzie w nieodpowiednie słowa, w półprawdy, więcej szkodząc niż tłumacząc cokolwiek.

      Polubienie

      1. mnie też mniej dotyka
        choć nieustannie zaskakuje, że z pozoru życzliwa ci osoba w gruncie rzeczy Cie nie znosi

        nie ma wytłumaczenia dla takich debilnych wypowiedzi, poza zadufaniem w sobie
        można skończyć 50 fakultetów i byc durniem

        Polubienie

        1. trudno, żeby nie zaskakiwało, kiedy okazuje się, ze relacje były zakłamane. Ale to znaczy, ze z tą osobą jest coś nie tak, bo można mieć różne zdanie, czasem się pomylić, powiedzieć coś bardziej dosadnie, mieć nawet gorszy dzień i nie uprawiać politycznej poprawności, ale wtedy naprawdę ktoś nam życzliwy stara się zrozumieć, a nie dowalać i wkładać w ustac, to czego się nie powiedziało, a potem jeszcze strzelić focha i rozpowiadać wszem wobec, że o to się padło ofiarą. Przerobiłam to w najgorszym dla mnie momencie. Na szczęście, nie był to nikt na tyle bliski, żebym to odchorowała 😉

          Polubienie

          1. no właśnie tak sie stało w moim przypadku
            i też raczej się zdziwiłam, a nawet ucieszyłam, że sytuacja się ta wyklarowała

            boję sie tylko, ze niekoniecznie się nie dam wpuścic w kolejną taką relację:/

            Polubienie

            1. lepsza jest klarowność niż czyjaś obłuda…
              męczące też jest czyjeś przeświadczenie, że cokolwiek się nie powie, nie napisze to dotyczy tej osoby.

              No cóż…jak to moja PT mówi: witaj w świecie naiwniaków 😉 człek wierzy w drugiego człowieka i nie doszukuje się drugiego dna.

              Polubienie

  4. 🙂 Ja czasami zastanawiam się, jak by byli potraktowani moi rodzice w tych czasach. Mając 7 lat, czasami musiałam przyprowadzić brata z przedszkola, bo Mam pracowała po południu, a Tata musiał zostać po godzinach w pracy. 🙂 Od drugiego dnia szkoły chodziłam do niej sama, klucze w kieszeni. Moje dzieci, same chodziły do szkoły od drugiej klasy podstawówki. 🙂 Teraz powstało tyle zakazów i nakazów. 🙂

    Polubienie

    1. Czasy się zmieniły. Dziś często dzieci chodzą do szkoły czy na dodatkowe zajęcia w znacznej odległości od domu. Mimo tego warto uczyć samodzielności, choć niekoniecznie musi to być od razu samodzielne dojeżdżanie na zajęcia w drugi koniec miasta, Aczkolwiek mnie na podwózkę 200-300m nie chciałoby się uruchamiać auta 😉

      Polubienie

  5. Tak to prawda… przepisy przepisami, nie wiem czy kiedy ja byłam mała też takie przepisy istniały, ale zostawałam w domu sama czesto, choć nie pamietam w jakim wieku pierwszy raz. A do szkoły prowadzano mnie chyba tylko do 1 klasy, może do 2, do 3eciej na pewno już nie! Sama koło bloku na podwórko też wcześnie wychodziam, miałam tylko być pod blokiem, a idąc na sąsiednie podwórko powiadomić mamę. Potem dostałam klucz tak ja jak i większość dzieci… Klucza na szyi nie miały te dzieci, których mama zawsze była w domu.. I nikt nie zginął, nikt domu nie spalił, nikomu nic się nie stało…. Jedyny argument, ktory jestem w stanie zrozumiec z tym odprowadzaniem dzieci do szkły to to, że teraz jest dużo większy ruch na drogach a kierowcy jeżdzą jak debile. Za moich czasów, pod lbokiem stały 3 auta (dwa maluchy i duży fiat), teraz, nie ma gdzie zaparkowac…

    Polubienie

    1. Ostatnio usłyszałam jak mama nie pozwoliła wyjść 8-latkowi na własne podwórko ( ogrodzone), bo nie ma czasu go pilnować, czyt. nie wyjdzie z nim.
      To prawda, ze jest większy ruch, i wszystko zależy jak wygląda trasa do szkoły. Aczkolwiek takie dziecko odwożone i przywożone nie nauczy jak ma się zachowywać na ulicy, żeby bezpiecznie dojść.

      Polubienie

      1. o tao fakt, wię wypadałoby najpierw zaprowadzić je samemu, ale ZAPROWADZIC i pokazać jak przejśc przez ulicę itd.. no i potem właśnie puścić, żeby uczyć samodzielności. Tak samo w szatni, samo się powinno ubrać, zawiązać buty…. No ale cóż. Ludzie nie mają czasu i cierpliwości… Buty na rzepy i po problemie ;D

        Polubienie

  6. Wstyd mi za premiera, żenada totalna! Świetnie,dowcipnie w typowym dla siebie stylu, komentuje na facebooku Roman Giertych.Oraz Maciej Wojtyszko – Godność kasjera ,Teatralny pl.
    Zerknij,jeśli nie czytałaś:)
    Moja rozpieszczona,wychuchana jedynaczka wyrosła „na ludzi”, jest pracowita, zorganizowana lepiej niż ja,
    w sumie nie wiem , od czego to zależy,może dzieci trochę jednak podpatrują nas -starych?:)
    Ech,jakiego Ty masz już dużego wnuczka,Roksano.zazdroszczę,:)
    serdeczności

    Polubienie

  7. nasze łobuziaki są odwożone pod drzwi szkoły i przedszkola. To przez ten duży ruch i inne zagrożenia. Mają ostry zakaz zbliżania się do „przelotówki”, która oddziela tych kilka domów po naszej stronie od reszty wsi. Po powrocie zdani są na własne towarzystwo, bo po tej stronie nie ma więcej dzieci. Usamodzielnią się gdy przyjdzie na to czas. A do polityki to nie mam „nerw”. W tej domowej odpuszczam nie dając się wciągnąć w niepotrzebną dyskusję. U nas już po feriach zostały tylko wspomnienia. Pozdrówka.

    Polubienie

    1. Szkoła 1-3 u nas jet w budynku przychodni w środku wsi nie przy głównej drodze, przy której jest główna szkoła i przedszkole, mimo to tiry jeżdżą, bo do baz lokalnych przedsiębiorców. Jest też przejazd kolejowy bez rogatek ze sygnalizacją świetlną. Przez ten czas co mieszkam na wsi, ruch zwiększył się bardzo, ale są chodniki, a przy głównej trasie nawet światła na przejściu do szkoły. Wieś się ciągnie, więc trudno nie podwozić dzieci, te młodsze, jeśli nie korzystają z autobusu szkolnego, bo do niego tez daleko niektórym. Ale mieć szkołę prawie pod nosem, i wyciągać auto, żeby zawieźć i przywieźć, to dla mnie ciut niezrozumiałe.
      Serdeczności 🙂

      Polubienie

  8. Wszedzie na calym swiecie tak to wyglada ze dzieci, mlodsze i starsze sa wozone przez rodzicow do szkol, a potem na rozne zajecia po lekcjach. Cos w tym jest.

    Polubienie

    1. Nic nie mam przeciw wożeniu, bo sama to robiłam. Czasem odległości są takie, a komunikacji nie ma, że mus to mus. Kwestia jest tylko jak długo i w jakich okolicznościach, bo jeśli trasa jest przyjazna, to dlaczego nie uczyć samodzielności, a podwozić tylko okazjonalnie. Zresztą to nie chodzi tylko o odprowadzanie, ale w ogóle wyręczanie we wszystkim, w domu również.

      Polubienie

  9. Czasami takie udowadnianie, że się nie jest wielbłądem potrafi być bardzo męczące i wyniszczające. Mam kogoś takiego w rodzinie i długie lata upłynęły zanim zdałam sobie sprawę, że niektórzy ludzie po prostu żyją intrygami i konfliktami, a tłumaczenia to tylko woda na ich młyn. I odpuściłam.

    Też uważam, że dzieci powinny być bardziej samodzielne, ale z drugiej strony, zobacz co się dzieje: dziecko samo na podwórku, coś się stanie i wszyscy psy wieszają na rodzicach, już same komentarze w internecie takie, że tylko się powiesić. Albo ten chłopiec, który zginął wpadając do dziury w ziemi , a sąd… oskarżył rodziców!!! Przecież to się w głowie nie mieści! Ojciec odwrócił się na sekundę, ale równie dobrze mogło się to wydarzyć na jego oczach. Dlatego właśnie lepiej dmuchać na zimne i dzieci, nawet duże, pilnować. Tak nam ten świat urządzono.

    Polubienie

    1. Jeśli z drugiej strony nie ma odrobinę dobrej woli tylko własna nieomylność osądu, to trudno coś udowodnić.

      Masz racje. Choć statystycznie rzecz biorąc najwięcej wypadków dzieci jest w domu. To tak jak z pieszymi co giną najczęściej na pasach i zielonym świetle. Dzieci trzeba uczyć. Mam takie wrażenie, że rodzice wolą zakazać, nakazać niż wytłumaczyć i nauczyć, bo w to trzeba włożyć więcej wysiłku.

      Polubienie

Dodaj komentarz