Szare zimne dni mijają jeden za drugim. Każdy jak kalka, czasem tylko przesunięta, wiec zdarza się kleks- urozmaicenie. Każdego wieczoru przed zaśnięciem robię plan na następny dzień, nie przejmując się tym, że i tak niewiele z niego zrealizuję. W tych planach jest sporo do zrobienia, jak na obecną rzeczywistość, i prawie nic na tę, która minęła bezpowrotnie. I nawet to „nic” jest trudne do osiągnięcia; dzień ucieka, przemija, zanim zdołam się zmobilizować. I zamiast planu A jest plan B- samorealizujące się NIC.
Coraz większe poczucie marnowania czasu jest deprymujące. Gdzieś ulotnił się optymizm, a radość schowała się pod kołdrę, spod której trudno się wygrzebać, nie tylko jej. Coraz trudniej jest wstać rano i pewnie przeciągnęłabym to w czasie, gdyby nie potrzeba skorzystania z łazienki. Automatycznie wrzucam coś do żołądka, żeby piguły miały podkład i znowu chowam się pod kołdrą. Czytam albo oglądam. Staram się już nie dosypiać – paradoksalnie, żeby nie marnować dnia. Wybór pada na mroczne klimaty i dochodzę do wniosku, że chyba coś ze mną nie tak, iż zamiast radosnych komedii, kolorowych obrazów oraz lekkiej i przyjemnej literatury ja zagłębiam się kolejny raz w mroczne zakamarki duszy człowieka, zdolnego do okrucieństwa. Na ekranie szaro-czarno- biała zimna Norwegia, a na papierowych stronach Zapach (i Smak ) Suszy– samobójstwo, pedofilia, sutenerstwo, zamach…
Na szczęście jelitówka nie trwa wiecznie i Pańcio, który ma moc stawiania mnie do pionu jak nikt inny, znowu przychodzi codziennie w pełni mnie mobilizując do typowych zajęć przedszkolaka 🙂 Dziwię się, że mnie nic nie bierze, oprócz pokasływania i kichania trzymam się dzielnie. Inne dolegliwości jakby wpisane już na stałe, więc nie poświęcam im uwagi. Fakt, że z obawy przed załapaniem choróbska, nie bywam nigdzie, unikając skupisk ludzkich jak zarazy, poza wyjątkiem wspólnego wypadu z Pańciem i zaprzyjaźnionymi dziećmi wraz z ich opiekunkami do kina. W końcu ile można siedzieć w domu, grać w różne gry, pisać i rysować. Zimy białej jak nie było, tak nie ma i dzieci, zamiast w ferie szaleć na sankach, zbijają bąki w domu. Taki klimat. I taki czas, że nie możemy rzucić wszystko i wyruszyć tam, gdzie śniegu pod dostatkiem. No to wyruszyliśmy do ŚM, coby zażyć trochę rozrywki i nawet nam słońce przyświecało, termometr skoczył na plus osiem i zrobiło się jakoś tak…weselej 😀
Coś mnie tknęło i w walentynkowy wieczór wybrałam się na zakupy…on-line. Korzystając z rabatów kupiłam…spodnie i bluzę dla Pańcia, a sobie…pięć książek, załatwiając transakcję dziesięć minut przed północą, ciesząc się, że udało mi się skorzystać z walentynkowej promocji :)))
Dobrego weekendu! 🙂
Bardzo smutny tekst. Dopiero końcówka weselsza.
Ale czasami i taki trzeba napisać.
Może wtedy zrobi się lepiej?
Przytulam najserdeczniej.
PolubieniePolubienie
Mam wrażenie, że w ogóle robię się…smutniejsza. Dobrze, że wszystko mija, smutek również 🙂
Dziękuję i ściskam mocno.
PolubieniePolubienie
To ta ponurość za oknem tak nastraja. Brak słońca, brak kolorów, zimno, wiatr… Też najchętniej spędzam ten czas pod kołdrą niczym niedźwiedź w gawrze. Teraz czytam Miłoszewskiego „Jak zawsze”. Optymizmu tam niewiele, ale raczej zaciekawia niż dołuje. I napisana dobrym językiem, potoczyście. Warto sięgnąć.
Słonecznego weekendu!😘🌞🐞🌞🐝🌞💮🌞
PolubieniePolubienie
Aura sprzyjająca nie jest, Samo ubieranie się, żeby wyjść mnie przeraża, ale jak już to zrobię, to zastanawiam się dlaczego nie częściej- muszę dostać kopa…
Co do „Jak zawsze”, to mam i przeczytałam na przełomie roku 🙂 Miłoszewskiego mam wszystkie książki- wcześniej pisał kryminały, dwa z nich zostały sfilmowane- lubię jak pisze i zaciekawieniem czekam na następną pozycję, bo ogłosił, że kryminałów pisać już nie będzie. I zgadzam się, że warto sięgnąć.
Wprawdzie zamówiłam już książki, ale wpadła mi w oko polecana na FB Nemezis Petera Evansa- dokumentalna opowieść o upadku Kennedych ( tak w skrócie)- dopisałam do listy na następny raz.
:))) musiałam sobie powiększyć ekran, bo zamiast biedronki widziałam….bombę! :DDD
Buziaki, słońce było wczoraj- dziś strajkuje!
PolubieniePolubienie
Tak wiele rzeczy wplywa na nasz nastroj, nie tylko realne zycie, ale i ksiazkowe, czasami musze dawkowac sobie i tak np. nie czytac smutnosci przed spaniem. Na dodatek pogode macie depresyjna.
PolubieniePolubienie
Pogoda jest fatalna, choć wczoraj była taka przedwiosenna 🙂 Ale to jeden dzień w masie szarości i zimna.
Wydaje mi się, że ta moja permanentna anemia jest jedną z głównych przyczyn obniżonego nastroju, W sumie mam huśtawkę, bo radość szybko zastępuje smutek i…odwrotnie. Aczkolwiek, sama po sobie widzę, że posmutniałam…ech…
PolubieniePolubienie
Nadmiar szarości rekompensuję sobie wieczorami, zapalając wszystkie światła w mieszkaniu. 😉
Unikam też dołujących książek. Zimą więcej czytam o podróżach, więcej oglądam filmów na YT o życiu w ciepłych krajach. 😀
PolubieniePolubienie
Lubię przygaszone światło, lubię też mroczne opowieści, które mnie nie dołują, a może tylko mi się tak wydaje? Bo kiedy powieść, jest mocno osadzona w realiach, bądź w historii, to jednak trudno się pogodzić, iż „takie rzeczy” się działy czy dzieją,
Chętnie bym przeczytała coś bardziej radosnego, ale jak patrzę na moją listę to nic takiego na niej nie widzę.
Ale dzięki za przypomnienie,
bo był czas, że oglądałam jakiś program o poszukiwaniu domów w pięknych okolicznościach przyrody- widoki czasem aż dech zapierały w piersiach :))) I tyle tam słońca :)))
PolubieniePolubienie
Może musisz sobie dać prawo do smutku?
Wszyscy pewnie oczekują od Ciebie że będziesz jak zwykle radosną. A czasem się nie da
PolubieniePolubienie
Zastanawiam się tylko czy bardziej się nie da, bo się nie chce, czy nie może.
Dopadło mnie poczucie marnowania czasu…
PolubieniePolubienie
Roksanna- z góry przepraszam, ale gdy próbuję się zalogować na drugie konto (Laila) to mnie wywala. Więc napiszę z tego 🙂
Mam ostatnio podobny łóżkowy klimat. I poczucie marnotrastwa czasu. Kilka rzeczy się na to nałożyło i wygrzebać się spod nich nie mogę.
Za to u nas wreszcie trochę śniegu! 😀 I chętnie byśmy z niego skorzystali gdyby nie to, że każde z nas jest zainfekowane. I tak tkwimy pod kołdrami i kocami.
Z promocji nie skorzystałam, ale też obkupiłam się w nowe książki 🙂
PolubieniePolubienie
Ty to TY, nieważne z jakiego konta :***
I jak nikt obecnie, wiesz o czym piszę, rozumiesz, nawet to niewypowiedziane. Ograniczenia są paskudne, nawet jak działamy na przekór, to wciąż pozostają i utrudniają.
Zdrowiejcie, bo podobno nadciągają mrozy,
Na promocję trafiłam całkiem przypadkiem i grzechem było nie skorzystać :)))
PolubieniePolubienie
Od wczoraj myślę o tym ,co napisałaś…. i stwierdzam,że też ciągle ( gdzieś tam z tyłu głowy, delikatnie ale nieustannie) mam takie poczucie uciekającego w tempie pendolino czasu :Ooo
Może to kwestia tych szarości, niedoboru światła….chociaż jeszcze parę lat temu, tak tego nie odbierałam; nie mówiąc o tym, że do czterdziestki chyba w ogóle nie dostrzegałam pór roku, a już na pewno nie miały wpływu na mój nastrój.
Może to normalna kolej rzeczy, że im więcej lat, tym więcej chwil zamyślenia i dostrzegania, jak bardzo wszystko co
„tutaj” kruche i trwa tylko chwilę. I może nawet nie ma w tym nic złego i ten czas zauważenia, jest nam po coś dany i działa na naszą korzyść. Przecież dopóki jesteśmy tutaj, możemy coś zmienić, naprawić albo nawet dopiero rozpocząć. Może to taki kryzys wieku dojrzałego (::pp) z którego można wyjść wzmocnionym (?)
Sama się zastanawiam….
Oby tylko ten nastrój mijał, nie zatrzymywał się na dłużej i nie dominował. Mam nadzieję, że dłuższe dni, słońce i budząca się przyroda, obudzą i w nas więcej optymizmu i nadziei, czego Tobie i sobie i wszystkim potrzebującem z całego serca….
Czytam biografię, (?) wywiad-rzekę Anny Dymnej, akurat odpowiednie na zamglony, szary nastój. Mimo trudnych czasem tematów, zdecydowanie optymistyczne.
Na drzwiach tarasowych na termometrze w słońcu mam właśnie 27 st C ( nieważne że w cieniu 8)-niech nas ogrzewa- mogę wysłać expresem;))
PolubieniePolubienie
Intensywność w odbieraniu poczułam zupełnie niedawno, choć nasilała się już od ponad trzech lat- z wiadomych przyczyn. Frustrującym jest fakt, że człowiek mający więcej czasu ( tak jak ja), zwolniony z wielu obowiązków, nie może w pełni tego czasu wypełnić tym, czym by chciał. Dać z siebie więcej.
Pewne rzeczy są nieuniknione, i ta odczuwalność przemijania jest bardziej namacalna, częstsza po prostu- to naturalna kolej. I tak jak piszesz, oby ten nastrój mijał, nie dominował, to nie będzie źle. U mnie jest tak, że wciąż mija, choć przychodzi coraz częściej.
Dzięki za polecenie, lubię p. Annę za tę jej optymistyczny spokój w wypowiedziach, i za to co robi.
Od piątku nie widziałam jeszcze słońca, więc chętnie odbiorę ;)))
PolubieniePolubienie