Dnia…
Jajko na miękko od własnej zielononóżki oraz zimne nóżki przywiezione w miseczkach od Mam. Nikt takich pysznych nie robi, zresztą te ze świnek to jem tylko mamine- tak już mam. Sama nigdy nie robiłam i pewnie nie zrobię. Kawa dla mnie, dla OM herbata, tosty z bułki- nasze wspólne drugie śniadanie. Możliwe, bo jest niedziela…Pierwsze jem sama, w pośpiechu, żeby jeszcze dospać chwilę, OM w tym czasie jest u swojej Mamy, pilnuje, aby zjadła i wzięła lekarstwa. Jak każdej niedzieli już od jakiegoś czasu…
Krótkie odwiedziny Taty przed wyjazdem do domu, po których zamrażarka pęka w szwach, wzbogacona o kaczora i koguta w wersji już mrożonej.
Za oknem leje, potem wieje, i przez chwilę wygląda, że jest szansa na przejaśnienie, że słońce się w końcu przebije. Na chwilę. Za nim się ogarnęłam, pogoda zdążyła się popsuć, więc spacer odwołany.
Książka, skoki, film, i mija niedziela. Zwyczajnie. Bez fajerwerków, bez niespodzianek. Spokojnie.
Kiedyś nie do pomyślenia. Dziś ta zwykłość i spokojność każdego dnia jest bezcenna. Nanizuję jak drogocenne koraliki kolejny dzień na sznur zwany życiem z uśmiechem, że jest już tak długi, i z nadzieją, że jeszcze przez chwilę będę to robić, jednocześnie dziękując losowi, że to, co mogło być niemożliwe- stało się…
Nie denerwuje fakt, że znowu jest poniedziałek, może tylko trochę smuci, że czas tak szybko mija…
Sześć lat temu popełniłam taki oto POST 🙂 Dziś jestem szczęśliwa, że wciąż jestem obecna. I mam nadzieję, że jeszcze kiedyś popełnię podobny…
***
Dostaję od Miśka wiadomość treści: Tymczasem na dzisiejszym egzaminie z ogrzewnictwa…i dołączony filmik, a na nim mężczyzna w średnim wieku, mocno już łysawy, w okularach, „złapany” jak wyciąga ściągę z rękawa swetra i po chwili chowa z powrotem…podpisany: Chłopie, ile Ty masz lat?
Ściągaliście?
Sto lat dla Pańcia:)))
Sto lat Tobie jeszcze
A ściągało się, ściągało
Jedyny egzamin który oblalam to z ekonomii politycznej, wszyscy przymykali oko na ściąganie, można było wyjąć co się chciało i przepisać, ale nie miałam zielonego pojęcia o co cho i wszystko źle przepisałam:pp
PolubieniePolubienie
Podziękowała ślicznie i podwójnie :**
hi, hi no jak to nie wiedzieć o co cho w ekonomii politycznej, intuicja nie podpowiedziała, hę?
PolubieniePolubienie
Nic!!
Na egzaminie z fizyki coś bym wykombinowała, zreszta na fizyce tez pamiętam ściągi, ups:p
PolubieniePolubienie
Z fizyki też miałam,
z matmy, chemii nie potrzebne, ale fizyka, nie wiem dlaczego była moją zmorą!
PolubieniePolubienie
Ja chemii nie pojmowałam, na szczęście na studiach już nie miałam:)
PolubieniePolubienie
ja miałam, i chemia ze ścisłych najłatwiej mi wchodziła, ba, ja ją bardzo lubiłam. Dziecka jakoś nie poszły w tym kierunku, bo dla nich chemia była zmorą, choć zaliczali na przyzwoite 4 w liceum i na studiach,. Misiek teraz na magisterce też ma i jest nieszczęśliwy z tego powodu. Jakieś braki chyba jeszcze z gimnazjum mimo piątek, bo nie mogę pojąć czemu oboje tak cierpieli z powodu chemii.
PolubieniePolubienie
Ja pojmuję!!
PolubieniePolubienie
Moja Aliś dużo lepsza ode mnie z matematyki i fizyki, również tej chemii nie rozumiała, to ja już nie wiem, może trzeba mieć w sobie ten gen chemiczny, bo mnie ta i inna chemia widocznie polubiła ;p
PolubieniePolubienie
Dokładnie tak samo miałam! Matma cudowna, fizyka spokojnie do pojęcia i przyswojenia, chemia – NIE. Może gdyby te atomy i ich „kopulację” dało się chociaż pod mikroskopem…
PolubieniePolubienie
no to ja już nie wiem…
nikt się nie znajdzie kto lubił i rozumiał chemię??? ;p
PolubieniePolubienie
Tak, raz sciagalam ale tak było po mnie widać ze natychmiast zostalam zdemaskowana. To było na PO w liceum.
Ja bardzo lubie takie zwykle dni. Moze jestem w inna ale nie potrzebuje w zyciu fajerwerków, nigdy nie potrzebowałam.
PolubieniePolubienie
Swojego czasu namiętnie szykowałam ściągi- w ten sposób powtarzałam sobie co ważniejszy materiał, ale pisałam go na kartce formatu zeszytu, więc kompletnie nie miałam szans z nich skorzystać.
Kiedyś lubiłam pęd życia, dziś z musu jestem bardziej statyczna, i coraz bardziej to …lubię.
PolubieniePolubienie
Urodzonemu W Niedzielę życzę, żeby zawsze był wielką pociechą dla Rodziców, Dziadków i Pradziadków, a w przyszłości dla Rodziny, którą stworzy!💐🎂🎈
Przyznaję się, że raz ściągałam na egzaminie! Zawsze robiłam ściągi, bo to był świetny sposób na powtórkę materiału. Chyba byłam stukniętą nauczycielką, bo robienie ściąg zalecałam swoim uczniom.😉
Bardzo sobie cenię takie spokojne, leniwe niedzielę…
Dobrego tygodnia! Niech każdy dzień będzie perełką!😘
PolubieniePolubienie
Pięknie dziękuję w imieniu Pańcia i nas wszystkich!!!:***
O widzisz, no ja w ten sposób powtarzałam sobie materiał. Ściągać też się zdarzało.
Dobrego i dla Ciebie! Buziaki 🙂
PolubieniePolubienie
U nas podobnie. Dzisiaj też leje i wieje. Kichamy na prawo i lewo… Serdeczności.
PolubieniePolubienie
Nie wiem dlaczego znalazłaś się w spamie- nie pierwszy przypadek, a ja zapominam tam zaglądać :/- i dopiero dziś wyciągnęłam Twój komentarz…ech…
Luty zaczął się pogodnie, może nie słonecznie, ale na pewno niebo jest jaśniejsze 🙂
Serdeczności 🙂
PolubieniePolubienie
Najlepsze życzenia dla Pańcia! ❤
Ściągaliśmy! 😛 Troszeczkę!
Choć muszę przyznać, że na maturę przygotowałam cały zestaw ściąg, obkleiłam się nimi dookoła i….nie użyłam ani jednej! Na wszystkich egzaminach siedziałam w pierwszej ławce tuż przy egzaminatorze 😀
PolubieniePolubienie
Dziękujemy!!!:***
W pierwszej ławce w środkowym rzędzie siedziałam na polskim, za to na matmie w tym samym rzędzie, ale w ostatniej. Z prawej miałam Aliś, a z lewej przyszłego szwagra Aliś, a jego najstarszy brat rozwiązywał nasze zadania u mnie w domu, bo najbliżej. Ściągi weszły w kanapkach i…ja nie dostałam!!! 😀 a podobno były w każdej ;p
PolubieniePolubienie
Zasadniczo nie ściągałam, nie czułam potrzeby. Prędzej zajrzałam w ściągę pod koniec – dla sprawdzenia, czy nie napisałam jakiejś piramidalnej głupoty, typu pomylenie plusa z minusem we wzorze. Ale raz mi się zdarzyło… 😀
A było tak:
Na drugim roku miałam egzamin z łaciny, którą kochałam namiętnie, ale ciut wybiórczo, tzn. wolałam sobie coś godzinami tłumaczyć na prywatny użytek niż wkuwać koniugacje. 😀 A egzamin był ustny, zdawany w parach, pytania kierowane naprzemiennie, raz do jednej, raz do drugiej osoby, po kolei z całości materiału, czyli można było z góry przewidzieć, na jaki temat będzie się mówić za chwilę. Trzy godziny to trwało dla KAŻDEJ pary :O
Zdałam to-to TYLKO na 4,5 i byłam maksymalnie wściekła na siebie z tego powodu, ale… ukradli mi indeks w tramwaju, zanim go zdałam do dziekanatu. Odtwarzanie wpisów z całej sesji… koszmar. Ale przy okazji dogadałam się z łacinnikiem, że może ja bym tak jeszcze raz…? Ocena była niesatysfakcjonująca dla obu stron 🙂 , więc się zgodził, żebym razem z poprawkowiczami przyszła. Ale tym razem to już przyszłam ze swoimi notatkami (brulion 100 kartek), na zasadzie „Ooo nie, ja muszę mieć te 5,0!” No i czytałam sobie spokojnie te notatki pod ławką w oczekiwaniu na kolejne pytanie. Myślisz, że pomogło? A guzik, znowu 4,5!!! Poddaliśmy się oboje dopiero po trzecim podejściu (znowu notatki na kolanach), i to cholerne 4,5 mi zostało. 😦 Do tej pory mnie to uwiera w ego…
PolubieniePolubienie
P.S. A dla Pańcia oczywiście życzenia samego najsłoneczniejszego!!! 🙂 🙂 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękujemy!!!:***
PolubieniePolubienie
hmmm,
no to mnie uwierało 4,5 z chemii…sanitarnej, też ustny. Ale w życiu bym nie zaliczała kolejny raz:D Wystarczyło mi, że przed egzaminem siedziałam do 4 rano i tłukłam innym do 4 głów.
Jesteś szalona 😀
PolubieniePolubienie
ściągalam, ale nie nagminnie:)
PolubieniePolubienie
chyba mogę się pod tym podpisać.
mnie najczęściej strach oblatywał ;p
PolubieniePolubienie
Rośnij Kawalerze Rodzicom, Dziadkom i Pradziadkom na pociechę… a Ty Babcia zmartwienia pakuj do lamusa i sruu do najciemniejszego kąta. I niech będzie nie trzy a trzydzieści trzy tego „planu”. Co najmniej! Ściągałam od zawsze, ale z własnych ściąg, a że miałam na nosie przyciemnione minusy, to nigdy nikt nie wiedział w którą stronę filuję. Pozdrówka. No a bym zapomniała na śmierć- ile to ja już garnków wysłałam na tamten świat? Może uda mi się bezwypadkowo dożyć z tą felerną pamięcią?
PolubieniePolubienie
Dziękujemy Sofi :***
Ze zmartwieniami to już jest tak, że wyłażą nieproszone z kątów czy chce się czy nie.
Dopóki człek nie zapomina wstać rano, to nie jest źle, reszta to roztargnienie ;p
Co ma się nie udać! Musi i już!
Serdeczności 🙂
PolubieniePolubienie
Spełnienia marzeń dla dorosłego mężczyzny 🙂
Piękna taka niedziela. Ja właśnie taką lubię. Niektórych cieszy codzienność, doceniają każdą chwilę. Innym to nie wystarczy. Potrzebują emocji, adrenaliny. Wspinają się na szczyty i czasami nie wracają:( Nie mogę przestać o tym myśleć ostatnio…
Nie, nie ściągałam w szkole. Nie umiem tego robić. Wydaje mi się, że zaraz po mnie widać i że WSZYSCY WIEDZĄ 😛 😀
PolubieniePolubienie
ech,
jak patrzę jaki już duży :))) Dzięki!
też myślę, ale bardzo szanuje i fascynują mnie tacy ludzie, bo…” umiera się wyłącznie za to, dla czego warto żyć”. Niektórym trudno to zrozumieć, i lepiej niech nie próbują, tylko uszanują czyjeś wybory…
No mnie strach nie raz sparaliżował, ale sam fakt, że mam ściągę dodawał mi pewności.
PolubieniePolubienie
🙂 🙂 🙂 Wszystkiego najlepszego dla Pańcia. 🙂 🙂 🙂
Nigdy nie ściągałam ze ściąg, bo od razu by było po mnie widać. Moją piętą achillesową była fizyka, bo baba kazała nam się jej uczyć na pamięć, całych rozdziałów, a ja zapamiętywałam tylko wzory, więc miałam u niej nachlapane… 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję!!!:***
Miałam awersję do uczenia się regułek na pamięć, ale bez nich nie można było pewnych rzeczy zrozumieć, o czym boleśnie przekonałam się na geometrii wykreślnej…W końcu wykułam na pamięć pewne zależności i poszło…:)
PolubieniePolubienie
Pewnie kazdy kiedys sciagal….ja tez, a Ty?
PolubieniePolubienie
jasne, że tak…
PolubieniePolubienie
No, a nie? Ale tylko z matmy 😛
U nas też ostatnio dużo takiej zwyczajności i zazwyczaj to lubię. 🙂
PolubieniePolubienie
no z matmy to ja korzystałam z podpowiedzi mojej Aliś, ściąg nie robiłam mając ją w zanadrzu ;p
PolubieniePolubienie
Był taki jeden przedmiot na studiach… egzamin w postaci testu. wszyscy mówili: trzeba znać klucz, nauka nic tu nie da. Wydawało mi się to dziwne, ale posłuchałam. Wszyscy, którzy skorzystali, zdali na 5, ci, którzy się pilnie uczyli i chcieli być samodzielni oblali. Egzamin musiał być skonstruowany nie fair, skoro tak się stało. Nie wiem za bardzo, jaki był, bo skoro skorzystałam z „klucza”, nie zajęłam się już czytaniem pytań.
PolubieniePolubienie
Ha,
mnie się przypomniał profesor z geodezji, który na pierwszych wykładach uczył nas wyciągania pierwiastków na piechotę, korzystania z tablic trygonometrycznych i jak robił kolokwium, na którym zadania obliczeniowe były na poziomie szkoły podstawowej, to liczyliśmy na piechotę cztery miejsca po przecinku i każdy błąd, to była dwója. Nieważne, że znałaś wzory i ich zastosowanie. To była zmora i głupota jednocześnie, bo twierdził, że co z tego iż są kalkulatory, jak może bateria wysiąść…ech…Studenci często awansem przechodzili dalej i przedmiot ciągnął się za nimi przez kolejne semestry.
PolubieniePolubienie
Najlepsze zyczenia dla Pancia!
W liceum nie sciagalam, ale wielka przyjemnosc mialam w robieniu sciag dla innych w czasie matury.
Na studiach sciagalam, moze nie tak czesto, ale pamietam przedmiot budowa mostow, trudne bylo i mialam sciagi przylepione na udach, profesor chyba widzial ale chyba bylo mu nieporecznie zwrocic mi uwage.
PolubieniePolubienie
Dziękuję!!:))*
Oczami wyobraźni już widzę jak to mogło wyglądać.
PolubieniePolubienie