Żandarm…

w spódnicy, chciałoby się napisać ( i się napisało), ale to nie do końca adekwatne, bo obie z Mam lubimy chodzić w spodniach- ja bardziej.  Najbardziej.  Najczęściej. Praktycznie non stop. I pewnie dlatego tak mnie zdumiała informacja o braku posiadania jakichkolwiek spodni przez Osobę, która oznajmiła, że nie zakłada  ich od ukończenia szkoły średniej. W ogóle! No jak dla mnie to rzecz niepojęta,  a przede wszystkim niewygodna ;). Mogę tylko podziwiać!

Ale ja oczywiście nie o tym chciałam… Ale tak na marginesie, pamiętacie filmy z Luisem de Fine i czy Was śmieszyły, bo mnie tak. 😀 Najbardziej zapadł mi w pamięci „Żandarm się żeni”, bo byłam na nim w kinie Kosmos z mamą, i to był pierwszy film z tym aktorem jaki widziałam. ( Kino Kosmos już nie istnieje, ale budynek wpisany został w rejestr zabytków i odrestaurowany, oddany pod działalność kulturalną, ale w części też skomercjalizowaną- takie czasy. Na dodatek przed frontem od głównej ulicy wyrósł nowoczesny budynek- biurowiec, który zasłania zabytek).

Kino_Kosmos_196779_Fotopolska-Eu

stare zdjęcie z sieci

Wracając do żandarma ( jeszcze nietytułowego) to  nie pamiętam tytułu filmu, ale  przed oczami mam Luisa jadącego na koniu w kapeluszu sombrero i pomponikami, które mu  majtają przed  oczami 😀 Smieszny gość.

Żandarm z zegarkiem w ręku razy dwa- tak powinien brzmieć tytuł postu;) O!

Odkąd  poziom cukru u Taty jest powyżej normy i musi brać tabletki i uważać co je ( na szczęście w moczu czysto, a inne parametry w normie, co raczył mi oznajmić w słowach: mam wyniki  noworodka 🙂 ), Mam stoi jak ten żandarm i pilnuje godzin brania leków, a właściwie tego, żeby w ogóle je wziął. Po pięćdziesięciu latach małżeństwa przyszło jej robić  drugie śniadanie mężowi do pracy,  bo do tej pory jadł coś na mieście, i stoi na straży, żeby je zabrał ze sobą. Ostatnio nawet zrobiła  kawę w kubku termicznym, bo chciał. Kubek i zapakowane śniadanie zostawiła na stole w kuchni, obok siebie. Tata wziął  śniadanie, o kubku zapomniał, ale Mam jako ten żandarm, jak tylko usłyszała, że  otwiera drzwi wyjściowe, ruszyła sprawdzić i zdążyła krzyknąć, żeby wrócił, bo zapomniał o kawie. Wrócił. Wziął kawę i…nie wziął śniadania, które zostawił na krześle kuchennym. Tym razem mama dorwała go, jak był już przy windach. Jak on to zrobił, nie wie…ale od lat wie, że trzeba patrzeć mu na ręce, jakkolwiek to brzmi ;). Tym razem dając  koszyk   z jedzeniem i lekami na wieś, odczekała z zegarkiem w ręku 5 minut od wyjścia, licząc ile  zejdzie zjechanie windą, otworzenie garażu, wyprowadzenie auta, zamknięcie garażu i ruszenie…Dzwoni…i słyszy: melduję, że koszyk w bagażniku.  Gorzej jak z dzieckiem.  Ale choć nie rozumie dlaczego nie jest zdrowy ( cukier, nadciśnienie) przy tak dobrych wynikach, to w końcu zrozumiał, że pewnych rzeczy mu nie wolno jeść, i się nie buntuje. W końcu zamienić  herbatę z cytryną z czubatą łyżką miodu na gorzką kawę, to nie lada wyczyn ;). Ale jeszcze większym jest porzucenie redbulli, które jak twierdził, dodawały mu skrzydeł do pracy i był głuchy na nasze prośby i groźby, aż w końcu zrobił wyniki…

Z kolei ja, jak ten żandarm, pilnuję …czasu. Wiem, że dyscyplina jest szansą, nadzieją na jego maksymalny wymiar. Jego długość nie jest rewelacyjna, ale może jak będę  zdyscyplinowaną pacjentką, to uda się pobić rekord? Zmiażdżyć wyniki, które mówią, że piguły blokują dzielenie się komórek nie dłużej niż przez trzy lata. Za mną już rok, przede mną…Nie wiem ile czasu, i nikt nie wie. Na razie kolejny raz wyszłam z pigułami i mam przed sobą 4 tygodnie względnego spokoju- do kolejnego badania TK. Wyniki krwi- oprócz HGB-6,6 z tendencją spadkową od ostatniego toczenia- przyzwoite, nawet płytki w normie, co mnie cieszy.

Jednodniowy wyjazd, nawet z osobistym kierowcą wyprał mnie całkowicie z sił, więc padłam na łóżko półżywa. Pogoda smętna, mżawka i mgły. I tak kolejny dzień. A gdyby chociaż przez dwie godzinny dziennie świeciło słońce, to od razu energia byłaby inna. Lepsza.

Miłego weekendu! 🙂

P.S. Mam chyba dobrego męża, bo jak spałam to rozebrał choinkę i wyniósł ją  z domu. Tylko się tak zastanawiam czy przymknąć oko na to, że wszystkie ozdoby pozostawił na sofie ( luzem), czy jednak  zasugerować, że jak się  już coś robi, to do końca…?

36 myśli na temat “Żandarm…

  1. może powiedz tak: Kochanie, nikt tak jak Ty nie układa ozdób w pudełkach:ppp

    Ja włąśnie jestem w sukience, takiej luźnej, domowej, uwielbiam:))

    no proszę cos krwiotwórczego zjeść na ten tychmiast!!

    Polubienie

    1. lepiej być za chudą niż za grubą, chyba ;ppp
      a ja nawet nie widzę co się dzieje , bo z kokpitu odpowiadam,
      wiem tylko, że jak się klinie w „odpowiedz” to się rozszerza, i można normalnie przeczytać. Ale fakt dziwna ta opcja komentarzy…

      Polubienie

  2. Nie wyobrażam sobie, że można nie mieć spodni! Żadnych? Dziwne!

    Życie z zegarkiem w ręku, jedzenie na gwizdek, spanie na gwizdek – czasem tak trzeba. I można do tego przywyknąć. Tak jak do czarnej kawy i niejedzenia chleba. Jak mus, to mus.

    Kino Kosmos… Na pierwsze randki tam chodziłam 😉 Ech! Gdzie te czasy, kiedy się człowiek umawiał pod „Grzybkiem”, książki kupował na Wielkiej „Pod Arkadami”, a na lody wpadał do „Morsa”. 😄

    Miłej soboty i niedzieli! Przesyłam bawarskie słoneczko!🌞🌞🌞

    Polubienie

    1. Mnie to tak zdumiało, że o tym napisałam 😉

      W telefonie ustawione mam na stałe trzy dzwonki, które mnie dyscypliną; nie jest tak źle- najgorzej jest kiedy dzwoni ten pierwszy 😉

      Na lody chodziliśmy do lodziarni na Alei Fontann, bo tam była domowa receptura, zresztą znaliśmy właściciela i osobę tam pracującą, A po drugiej stronie, pamiętam, była pijalnia soku marchwiowego :)) No i firmowy sklep Dany.

      Słoneczko jeszcze nie dotarło 😦
      Buziaki 🙂

      Polubienie

  3. Luis de Fine to moja miłość.Przefantastyczny.
    A pamiętasz film ‚Kapuśniaczek”?
    Jak rok okrągły chodzę w spodniach ,kiecki od wielkiego dzwonu.Nienawidzę rajstop i wycieram nimi kurze!

    Polubienie

  4. Kosmos! Oooo, ale mi się sentymentalnie zrobiło…

    Gdy pracowałam w reklamie to w zasłaniającym go biurowcu oklejałam okna 🙂

    Bardzo lubiłam Louisa. Już od samego patrzenia na niego chciało mi się śmiać.

    Ja też chodzę w spodniach, chociaż z podziwem patrzę na kobiety w spódnicach, które wyglądają tak zgrabnie…
    Może kiedyś. W innym życiu.

    Jak już wspomniałam, twój tata jest niemożliwy. Normalnie komedia 😀

    Przypuszczam, że Tomek z lenistwa też zostawiłby bombki, gdyby nie Tamaluga. U nas taki numer nie przejdzie 😀

    Polubienie

    1. Tak myśli mi popłynęły…ech… Kino nie miało żadnych szans, aby dalej funkcjonować, dobrze że wciąż jest kino „Pionier”….
      Dokładnie! Miał taką mimikę, plastyczną twarz na widok której człek się od razu śmiał 😀

      Od dziecka nie lubiłam sukienek, spódnic, bo bawiłam się jak chłopak i nie lubiłam się stroić. Wiadomo, że jakieś dyżurne miałam, szczególnie, że Babcia mi szyła, i tak zostało do dziś, choć latem kiedy nogi gołe, to nawet lubię.

      Tacie przydarzają się takie sytuacje, że czasem trudno uwierzyć.

      Bardziej mnie wkurza, jak wyjmie naczynia z maryśki i zamiast od razu je pochować, to mi dekoruje blaty. Wolałabym już, żeby nie wyciągał ;/

      Polubienie

  5. Uwielbiam spodnie! Wczoraj wyjątkowo wskoczyłam w kieckę – miejsce wymagało eleganckiego stroju, ale czułam się jak kosmitka ;P
    Louisa oglądałam, ale daaaaaawno temu i bardzo lubiłam!

    A HGB mogę się podzielić! Mam w granicach 8 😀

    Polubienie

    1. Och,
      czasem fajnie się wbić w sukienkę i zobaczyć w lustrze i w oczach męża, że pierwiastek kobiecy w nas nie zaniknął ;p

      Dzięki za dobre chęci, ale czym Ty chcesz się dzielić? 😉 Pilnuj, żeby nie spadło bardziej! U mnie w najlepszych czasach miałam 7, 3.

      Polubienie

  6. 🙂 Dzięki Twojej notatce zauważyłam, że nie mam żadnej spódnicy. Latem chodzę w sukienkach, bo do nich mogę założyć trepy lub klapki na drewnie, a jak się robi chłodniej, to w garniturach ze spodniami. 🙂 O przepraszam mam dwie spódnice dżinsowe, ale tylko do chodzenia, jak jestem na działce. Chyba jestem nienormalna… 🙂

    Polubienie

    1. Bogusiu,
      a wiesz, że ja nie potrafiłam chodzić w drewniakach? Owszem miałam raz i…nie dałam rady. A tak mi się zawsze podobały. Moja Aliś w nich śmigała i zazdrościłam jej tego.
      No ja moje spódnice dżinsowe- dwie sztuki- traktuje jako prawie wizytowe, bo innych, oprócz jednej czarnej ołówkowej nie mam 😉 Wolę jak już to sukienki, ale w wersji letniej.

      Polubienie

  7. Rozbawilas mnie opisem jak Twoja Mam w roli zandarma przygotowuje drugie sniadanie dla meza, widze prawdziwa milosc w tym malzenstwie, naprawde wzruszajace jest to ich wzajemne zachowanie.

    Nosze tylko spodnie, w lecie z cieniutkich powiewnych materialow, sa luzne, szerokie, mam ich bardzo duzo. Kiedys byly i sukienki i spodnice, teraz bym sie chyba w nich zaplatala, spodnie dla mnie sa bezpieczniejsze.

    Polubienie

    1. Jak to moja PT mówi: miłość kostropata. I taka jest, więcej warczą na siebie niż spijają sobie z dziubków, ale dbają o się. Ile ja razy słyszałam od Mam, że zamorduje Tatę za coś tam 🙂 I powiem tak, wcale nie musiałaby wstawać rano i robić śniadanie, bo tata spokojnie zrobiłby sobie sam, ale strach przed tym co zastanie w kuchni, stawia ją na nogi i teraz doszło jeszcze to pilnowanie 😉

      Też mam kilka taki letnich spodni. Uwielbiam je!

      Polubienie

  8. Masz naprawdę idealnego mężą. Mój to tylko wyniósł choinką, a całą resztę to ja zrobiłam, to znaczy pozamiatałam igły, odkurzyłam dywan z tych igieł i kurzu, pozbierałam wszystkie porozkładane po całym mieszkaniu ozdoby choinkowe i pochowałam je do pudełek ….. i jeszcze parę innych rzeczy.
    Nie ma się co czepiać facetów ….. :-)))

    Polubienie

  9. U mnie latem w spodniach się nie da, wg mnie – chociaż niektóre Hiszpanki chodzą, ale to głównie w jedwabnych lub jedwabio-podobnych. Pięknie wyglądają w tych swoich kwiecistych spodniumach i na 12/15-cm szpilach… Trening chodzenia w szpilkach przechodzą zresztą od małego, niejedna babcia na ulicy szkoli małą wnuczkę, a chyba każda 15-latka ma już ten charakterystyczny ruch bioder… No, ale te niebotyczne szpilki to nie dla mnie, mogę je tylko podziwiać w sklepach. 😦 Latem dałoby się też w szortach, ale to… poproszę 20-30 lat mniej w pakiecie. 😀
    Zostają mi sukienki i spódnice – latem uwielbiam, poniżej 20 C bym zamarzła, więc wyłącznie spodnie.
    Aha, rajstopy… Rajstopy…? Kiedyś znałam takie słowo… 😀

    Polubienie

    1. Jesteś okrutna ;p ale i ja już nie pamiętam kiedy ostatnio miałam na nogach- unikam jak ognia, a nasza zima temu sprzyja.

      Szpilki? Dla mnie 7 cm to już Himalaje 😉 Ale posiadałam obłędne sandałki 12cm i nawet kilka pierwszych tańców przetańczyłam na weselu, zanim zmieniłam je na płaskie, ale było to z 15 lat temu. Za to moja Mam nawet kapcie musi mieć na podwyższeniu ( koturna) bo by się przewróciła- całe życie na obcasach. Ja tylko patrzeć mogę z zazdrością, jak kobiety na tych szpilkach śmigają.
      Szorty ubieram latem w domu i obejściu, a publicznie ostatni raz miałam 3 lata temu na wakacjach.

      Polubienie

      1. Jak młoda tu była ostatnim razem, szukałyśmy dla niej czegoś adidaso-podobnego. Tego się szuka w sklepach z obuwiem, nie? A akurat była końcówka jesiennych wyprzedaży… No i popełniłyśmy szaleństwo – 12 cm zamszowej szpilki w czerni za jedyne 10 euro. Nie wiem, czy ona kiedykolwiek w tym wyjdzie z domu, ale… one tak WYGLĄDAŁY… tak wyglądały i tak patrzyły na nas… że musiałyśmy je wchłonąć. 😀

        Polubienie

        1. ja takiego odruchu względem szpilek nie mam, chyba zbyt praktyczna jestem. Te moje przysłała mi albo przyleciały z nią ( nie pamiętam) moja koleżanka zza oceanu, która uznała, że muszę je mieć- fakt cudne były. Były, bo niedawno się ich pozbyłam, wiedząc, że teraz to nawet kilku minut nie mogłabym mieć ich na nogach.
          Ale całkowicie rozumiem takie okazje, które wręcz krzyczą „musisz mnie mieć” ;))) i najlepsze rzeczy jakie mi się trafiły, to wtedy jak szukałam całkiem czegoś innego 🙂

          Polubienie

          1. Ja w sumie też nie mam tego odruchu, przynajmniej dla siebie. Bo ja mam zakaz medyczny, i cześć pieśni, nie ma dyskusji. Ale młoda na 8 cm umie… przynajmniej przez jakiś czas 😛 (wywołując tym moją nieopanowaną zawiść) a poza tym ma nietypowo krótką a szeroką i wysoką stopę, więc jeśli coś na nią w ogóle pasuje, to jest to silny argument za nabyciem tego czegoś. Reszty odzieży też dotyczy, z podobnych względów. Ergo, wszelkie szaleństwa zakupowe popełniam głównie w jej towarzystwie. Z czego skwapliwie korzysta. 😀

            Polubienie

            1. W tym względzie też mogę pozazdrościć Tuśce, że potrafi, a że ma 36 i wąską stopę, to noga wygląda obłędnie. Ja też mam wąską, ale 2 numery większą. I , jak fajnie mieć wąską do szpilek, to już w niektórych butach noga mi lata nawet jak na długość jest okej, np. takich mokasynach.
              Lubię z Tuśką chodzić na zakupy, bo ona ma lekką rękę do wydawania, co mnie się udziela przy niej, i po takich zakupach, dluuuugo nie muszę nic kupować 😉

              Polubienie

  10. Kurczę, nie mam żadnej sukienki ani spódnicy. Na palcach jednej ręki mogę policzyć momenty, kiedy jakąś założyłam i wcale nie czułam się kobieco, tylko jak w przebraniu. Nic tylko gacie i gacie. Z obcasami też ciężko 😉

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Stokrotka Anuluj pisanie odpowiedzi