Niby się nie da ani na zapas najeść, ani wchłonąć cudownej atmosfery, to jednak energia zaczerpnięta z tych wspólnych chwil potrafi dawać siłę na długo. Moc. Wystarczy uruchomić wspomnienia.
To był najpiękniejszy świąteczny czas od czterech lat. Bez łez przy dzieleniu się opłatkiem, mimo iż Pańcio życząc swoim rodzicom zdrowia, powiedział: i żebyście szybko nieumarneli 😀
Taki wymarzony…Spokojny i radosny. Lubię mieć wszystkie dziecka i rodziców- razem! Obojętnie czy to od święta, czy nie- to akurat nie ma znaczenia, bo u nas spinki żadnej nie ma. Tyle że w czasie świąt nikt nigdzie się nie spieszy, choć Starsze Dziecka świętują na dwa domy. W pierwszy dzień po popołudniu przyjechała Miśkowa Ata- to pierwsze wspólne nasze święta- a dziś Dziecka Młodsze wyjechały po późnym śniadaniu, tak, aby jeszcze mogli poświętować z rodziną Aty. ( Koty same zostały! Ciekawe czy dadzą radę dużej choince w stojaku ważącym tonę;) ). Moi rodzice też już pojechali do DM. Cisza. Relaks z książką, niejednym filmem ( w końcu obejrzałam „Sztukę kochania. Historia Michaliny Wisłockiej-” polecam, jak ktoś jeszcze nie widział).
Dziś od rana cudownie świeciło słońce. Od razu zrobiło się sympatyczniej. Doceniam każdą chwilę, ciesząc się, że ten czas nie muszę spędzać z nikim na siłę, robiąc dobrą minę. No jasne, że się objadłam-a mak mi już uszami wychodzi-ale przecież o to chodzi, wszak uszka czy karp, nawet jeśli trafią się w innym czasie, to tak nie smakują, jak te świąteczne!- to jest udowodnione naukowo! 😉
pomocnik Mikołaja 😉
Tak samo jest z prezentami. Nawet najmniejszy drobiazg spod choinki wywołuje ogromną radość, bo otoczony jest specyficzną aurą. I choć nie prezenty są najważniejsze ( no może dla najmłodszych są, bo wywołują wręcz dziką radość, gdy Mikołaj spełnił ich marzenie), a bliskość i kontynuacja tradycji, bo to nam daje poczucie bezpieczeństwa. Przy blasku świec ( na kominek było za gorąco) siedzieliśmy przy stole, rozmawiając, wspominając, ciesząc się sobą, a potem każdy gdzie chciał, lokował się wygodnie w pobliżu choinki i dalej przebywaliśmy razem.
Tradycją jest też, że święta szybko mijają. ( Wam też?) Tradycją jest, że przede mną jeszcze jedna wigilia- szóstego stycznia- i święta. Bo kto bogatemu zabroni? ;p
Podobno w rodzinie jest siła. I w przyjaciołach!
Trochę Ci zazdroszczę tych podwójnych świąt… Cieszę się, że te były piękne i szczęśliwe. Takich samych życzę Ci w styczniu!
Pomocnik Mikołaja przeuroczy!😃
Serdeczności:)))
PolubieniePolubienie
My tak sobie świętujemy aż do 14 stycznia 🙂 Z naprzemienną intensywnością 😉
Kiedyś było prościej z drugimi świętami, bo dzieci na miejscu, świętowaliśmy u rodziców OM z rodziną Rodzinnej, nawet jak wypadały w tygodniu, a 6. nie był dniem wolnym. Odkąd teściowa już nie jest wstanie przygotować, to robię ja ( raz zrobiła Tuśka) albo spotykamy się u siostry OM. W tym roku jeszcze nie wiem jak spędzimy, choć do dziś myślałam, że u nas.
„Pomocnik” rośnie jak na drożdżach, ale wciąż jeszcze jest przeuroczym dzieckiem! 🙂
Dziękuję!
Buziaki :)***
PolubieniePolubienie
Wyczytałam w komentarzach, że Twój Tata pochodzi z Bojków i aż mi się łza w oku zakręciła, bo dotąd nie spotkałam nikogo, kto by mówił o tym, że wywodzi się z tej grupy. Niestety, akcja Wisła dość skutecznie zniszczyła kulturę Bojków w Bieszczadach.
W Sanoku, gdzie można obejrzeć bojkowską chyżę i cerkiew, jest też drewniany kościół, w którym brali ślub moi dziadkowie.
Świętujące radośnie! Uściski!😘
PolubieniePolubienie
Ja już chyba gdzieś przy jakieś okazji wspominałam na blogu. No popatrz, to Twoi Dziadkowie również z korzeniami z tamtych stron :).
Dziadkowie wraz z Tatą i młodszym bratem ( miał niecałe cztery lata jak zostali przesiedleni) mieszkali blisko Sanoka, w Siemuszowej. W tym roku jak byliśmy w Bieszczadach, to zajechaliśmy do wsi. Byliśmy też w cerkwi ( niestety od lat jako filialny kościół rzymskokatolicki) i cmentarzu greckokatolickim.
To prawda co napisałaś. Dużą część wywieziono na tereny ówczesnego ZSRR, resztę rozproszono po Polsce. Ale we wsi żyje jeszcze rodzina mojej Babci. I odnalazłam grób prababci Taty- żyła 101 lat!
Jak Łemków wysiedlali to po kilka rodzin w jedno miejsce albo okolicę, łatwiej im było tu na zachodzie podtrzymywać swoją kulturę, tradycję. I duża ich część wróciła na swoje ziemie.
PolubieniePolubienie
I oczywiście buziaki wciąż jeszcze świąteczne! :***
PolubieniePolubienie
Moi pochodzą ze wsi Bączal Górny. To powiat jasielski. Rodzina ma ciekawą historię, a właściwie legendę dotycząca pochodzenia. Nazwisko mojego dziadka nosi dziś ok. 300 osób w Polsce i ponoć wszyscy wywodzą się z tej samej rodziny. Kiedyś muszę do zebrać, żeby o tym napisać.
Miłego wieczoru 😃
PolubieniePolubienie
Moim dziadkom, tacie zmieniono ( spolszczono nazwisko z końcówki „łyk” zrobiono „lik”) a tylko wujkowi- młodszemu bratu- zachowano oryginalne. Podobna sytuacja miała miejsce w rodzinie OM- brat bliźniak teścia pozostał z oryginalną pisownią. Ale takie działanie urzędników było nagminne.
I widzisz? masz konkretny powód, żeby nie przestać prowadzić bloga :)))
Miłego!
PolubieniePolubienie
Smutne że nie wszyscy mają talk w rodzinie że święta to dobry czas…
Niech świąt że łzami będzie jak najmniej!!
To za 10 dni znowu wesołych świąt: )
PolubieniePolubienie
To prawda. Często jest to czas bardzo stresujący, i nie chodzi o przygotowania, ale właśnie o relacje przy wspólnym stole. Bo trzeba, bo ktoś MUSI zamiast chce. Jestem przeciwniczką „pojednania” od święta, bo to taki czas, bo wypada, bo tradycja. Jak ludzie się nie lubią- nawet w rodzinie- to po co na siłę?
Jeśli łzy, to tylko ze wzruszenia! 🙂
Dziękuję ślicznie 🙂
PolubieniePolubienie
Najpiękniejsze Święta są wtedy, gdy pod choinką spotyka się kilka pokoleń. A to najmłodsze – takie jak na Twoim zdjęciu roznosi prezenty od Świętego Mikołaja.
Wszystkiego Najwspanialszego Ci życzę.
🙂
PolubieniePolubienie
To prawda! Byli pradziadkowie, dziadkowie, rodzice i wujcio a potem jeszcze „ciocia wujciowa” 🙂 Od pięciu lat święta nabrały większej magii 🙂
Dziękuję i wzajemnie!
PolubieniePolubienie
Ja kocham swieta, sa dla mnie oaza. Mam wtedy najblizszych Kolo siebie i mam wrazenie, ze tak juz bedzie wiecznie 🙂 sciskam swiatecznie. A dlaczego masz dwa swieta ?
PolubieniePolubienie
Kasiu, obchodzimy podwójnie, żeby zachować tradycje i pamiętać o swoich korzeniach. Moi Teściowie to Łemkowie a ja pochodzę z mieszanej rodziny ( Tata z Bojków)- przesiedleni w 1947 roku na zachód. Święta greckokatolickie i prawosławne odbywają się według kalendarza juliańskiego.
PolubieniePolubienie
Dla mnie to też dobry czas.Lubimy ze sobą być,żartować,rozmawiać,śpiewać wspólnie kolędy.
Przeuroczy ten Twój „pomocnik Mikołaja”,my mamy równie śliczną,acz trochę mnłodszą „pomocnicę”,świetnie się wywiązała ze swojej roli;))
Pozdrawiam serdecznie,Roksano
PolubieniePolubienie
Święta z dziećmi to jak powrót do dzieciństwa.
Cieszę się, że to dobry, piękny czas dla wielu,
Pozdrawiam ciepło i słonecznie 🙂
PolubieniePolubienie
Zdecydowanie święta mijają za szybko! Aż Ci zazdroszczę tego podwójnego świętowania 🙂
U nas też było miło, rodzinnie, z dużą dawką śmiechu 🙂 Dzieci szalały na widok prezentów i jak rasowi pomocnicy Mikołaja rozdawali paczki wszystkim przybyłym 🙂
PolubieniePolubienie
Jak fajnie jak jest radośnie, bo to taki właśnie czas!
Mnie najbardziej radowała radość u najmłodszego 🙂
PolubieniePolubienie
jestem na kompie :))
szczęściara
nie wszyscy cieszą się na myśl o świętach w toksycznych rodzinach
ja miewałam różnie…
PolubieniePolubienie
:))
mieliśmy też święta w trójkę, choć pamiętam tylko jedne takie, i rodzice zaprosili bliską znajomą z synem, właściwie już zaprzyjaźnioną- uczyła mojego Tatę na studiach ( wieczorowych ) matmę. Moja Mam nigdy nie wspominała, nie czuło się jakieś napiętej atmosfery, że z kimś tam musi spędzać ten czas. A dziadkowie nigdy się w nic nie wtrącali, nie oceniali. Za to jak spędzaliśmy liczniej, to było wesoło :)))
faktycznie to szczęście jak człowiek nie musi się zmuszać do czyjegoś towarzystwa.
PolubieniePolubienie