Kiedy nadużywasz…

A potem się dziwisz.

Dziecko ma problemy w szkole, odstaje od rówieśników. Matka codziennie odrabia z nim lekcje, przepytuje, magluje, a i tak oceny są mierne, czasem wpadnie jakaś czwórka, piątka- okupione wielogodzinnym ślęczeniem.   Rodzi się frustracja, zniechęcenie, zmęczenie, a to dopiero pierwsze lata podstawówki.

Nie dopuszcza, że być może to przez alkohol- kiepski materiał genetyczny.  Podwojone ryzyko, jeśli nadużywali/nadużywają oboje- matka i ojciec.

Picie codziennie ( z małymi wyjątkami) nawet niedużej ilości alkoholu, picie w  każde weekendy, często do upicia się- przez wiele lat- może mieć takie skutki. Poczęcie dziecka w noc po suto zakrapianej imprezie, niewiedza przez kilka tygodni, że jest się w ciąży… Nie naprawi już tego abstynencja w czasie jej trwania i karmienia.

W domu gdzie w każdy weekend jest alkohol na stole, a i w tygodniu się zdarza, dziecko od małego uczy się, że to normalna sytuacja. W końcu to nie jakaś patologiczna rodzina, która zaniedbuje dzieci, dom, pracę i wyciąga rękę po pomoc socjalną. Czasem wręcz przeciwnie. Rodzina, której żyje się dostatnie.

A potem dzieci dorastają. W weekendy dyskoteka i alkohol,  a matka w domu zasnąć nie może, bo czeka w jakim stanie wróci syn czy córka, a raczej czy wróci szczęśliwie. Jak już w tygodniu wraca wypity czy wręcz pijany, to zaczyna się martwić, ale wciąż nie widzi w tym swojego–rodziców- udziału. Przykładu, który przez lata nieświadomie(?)  utrwalała.

Każde dziecko prędzej czy później spróbuje alkoholu. Niezależnie z jakiego domu się wywodzi- czy był w nim alkohol czy nie. I niezależnie od tego jaki my sami- dorośli -mamy do niego stosunek.  Bo pierwszy kieliszek, łyk, zazwyczaj następuje poza domem, wśród rówieśników. I najczęściej przed osiemnastym rokiem życia. Jedni skończą na pierwszej próbie, inni nie odmówią kolejnym namowom swych kolegów czy koleżanek, bo będą obawiali się braku akceptacji.  I nie ma co się dziwić, gdyż w dorosłym życiu w wielu sytuacjach abstynencja jest postrzegana co najmniej podejrzliwie ;).

Żadne gadki umoralniające typu „ja  w twoim wieku” nie poskutkują, jeśli dziecko od maleńkości widzi, że mimo alkoholu rodzina funkcjonuje;  oswojone  z widokiem pijanego rodzica, bo akurat przyszli goście i była impreza. A że raz a czasem dwa razy w tygodniu, to co się dziwić,  że przyjmuje tę sytuację za normalną.  To jego domowa rzeczywistość. Nie ma awantur ( czasem się  pokłócą, polecą talerze i łzy), bicia, leżenia pod stołem. Na drugi dzień jest kac, ale nie moralny. I tak się to  zakrapiane życie toczy, aż…

Konsekwencje mogą być różne. Dla całej rodziny.

Nie potrafię komuś tego uświadomić.

 

Pamiętacie swój pierwszy raz z alkoholem? Bo ja tak. To była ósma klasa, czas zimowy i mieszkanie koleżanki klasowej, a w nim pięć dziewczyn i jedna butelka czerwonego wina o imieniu Bachus. (Nie licząc wylizywania kieliszków po ajerkoniaku- jako dziecko w towarzystwie przyjaciela, młodszego o 4 lata- po jakimiś towarzyskim spotkaniu w naszym domu).  Czyli miałam  skończone 14 lat. Kontynuacji  tego typu spotkań już nie było, następne wino, to piłam, jak mnie własna babcia poczęstowała mówiąc: wypij zazulko, wypij, to na zdrowie.  No nie wiem, mnie wtedy na zdrowie ono nie poszło ;).

Mimo tak wczesnej inicjacji  alkoholowej oświadczam,  że alkoholiczką się nie stałam.  Mimo że ja zwyczajnie  lubię to co piję, a raczej piłam, bo w tej chwili jestem abstynentką i jeśli już, to piję tylko bezalkoholowe piwo. Właśnie dla smaku. Lubię wytrawne i półwytrawne wina, szampana, gin z tonikiem. I może to paradoks, ale nie o procenty chodzi a o smak.

 

I taka ciekawostka, po której brońwaspanieboże nie biegnijcie do monopolowego ;). Naukowcy twierdzą, że wypicie dwóch półlitrowych pekali (kufli) piwa zwalcza krótkotrwały ból głowy lepiej niż paracetamol. No, ale jeżeli ból jest krótkotrwały, to może jednak nie sięgać ani po tabletkę, ani po piwo. Szczególnie że jak ktoś ma słabą głowę, to będzie miał kłopot z utrzymaniem pionu, nie mówiąc już o…moczu ;p

 

 

***

Kicham, smarkam, pokaszluję. I nie wyściubiam nosa za drzwi zewnętrzne. Do poniedziałku. O ile i Pańcio się wykuruje i pójdzie do przedszkola odegrać rolę jednego z króli. Wtedy to już mus! I może poczuję atmosferę świąt, bo jak na razie…to nic nie czuję. Nawet pogoda taka nie bardzo zimowa, o białych świętach pewnie nie ma co marzyć w moim regionie. Będę się cieszyć, jak nie będzie lało!

No i chciałabym się zmobilizować,  zrobić paczkę i  wysłać ją jeszcze przed świętami. Aż się boję pójść na pocztę. Ktoś wie dlaczego? ;p

Ostatnie prezenty zamówione (nie obyło się bez perypetii i codziennego nękania ;)) , czekam na dostawę, a potem tylko już pakowanie. O ile zabiegana Tuśka dostarczy papier i torebki 🙂 Choinka, a nawet dwie jeszcze w mglistej tam przyszłości, ale  mam nadzieję, że znajdzie się taki co je przytarga do domów 🙂 I ubierze, przynajmniej tę u rodziców.

Miłego! 🙂

 

 

 

46 myśli na temat “Kiedy nadużywasz…

  1. Jestem DDA. Mój ojciec przestał pić dopiero teraz- kiedy już sam nie może się poruszać po trzech udarach. Matka sfrustrowana życiem czasem coś wypije, a że ma słabą głowę i silne antydepresanty zazwyczaj źle się to kończy. Bardzo wcześnie spróbowałam alkoholu, długo towarzyszył mi w czasie studiów ( studia artystyczne to była jedna wielka impreza). I pewnego dnia zupełnie mi się go odechciało. Od czasu do czasu wypiję lampkę czerwonego wina do obiadu- właśnie ze względu na smak, wczoraj wypiliśmy z M. do wieczornego filmu jedno piwo- ja może z jedną trzecią. Nie pamiętam kiedy ostatnio wypiłam piwo przed tym. Nie potrzebuję procentów, żeby się dobrze bawić. Chronię córkę przed tym czego sama doświadczyłam.

    ***********
    I u mnie prezenty już kupione! Nie mam gdzie ich chować przed wścibskim okiem córy! 😀 I też na jasełka lecimy w przyszłym tygodniu. Iga ma aż cztery występy 🙂
    A Tobie zdrówka życzę! :*

    Polubienie

    1. Ech, młodość ma swoje prawa, któż nie imprezował? W swoim towarzystwie nie znam takich 😉 Ważne, żeby nie popłynąć…w złym kierunku bez koło ratunkowego. Dobrze mieć w sobie to czerwone światło i reagować jak się zapali- nie przekraczać pewnych granic.
      Dzieci DDA oprócz różnych problemów z przystosowaniem się do życia, często mają problem również z alkoholem- albo go całkowicie nie tolerują, albo sami popadają w uzależnienie.
      W tym tkwi sedno, czy potrafimy się dobrze bawić bez alkoholu. Ja od lat wiem, że tak! Nawet, wtedy kiedy całe towarzystwo coś tam sobie sączy- bo to zależy też od towarzystwa w jakim się obracamy 🙂

      Ha! Przypomniało mi się jak dawno, dawno temu na mikołajki schowałam paczki ze słodyczami do takiego pawlacza zabudowanego ze skosu, głęboko tak aby dzieciaki nie odkryły. No cóż, one nie, ale mysz tak- jeden mikołaj był nadgryziony.

      Dzięki:* Mam nadzieję, że choróbsko się zwinie a nie rozwinie.

      Polubienie

      1. Sprytna ta mysz! To jej święta urządziłaś! 😀

        Dzieci DDA mają ogólnie sporo problemów. Co chwilę na czymś się łapię. Ale najważniejsza jest świadomość.

        Polubienie

      2. A ja jestem tą która całkowicie nie toleruje alkoholu.
        Ale żeby nie było zem taka święta to raz w życiu się upilam! Co za koszmar! I jak można robić to czesciej?! :pp

        Polubienie

  2. Czemu ach czemu obawiasz się słania paczek pocztą? ;D Kurczę, wszędzie o tych prezentach, a sama jeszcze nic nie kupiłam. Przemek na razie nie ma co wziąć ze sobą do domu. No ale nic to, rok temu kupowaliśmy na szybko w Tesco w noc przed Wigilią, tak że tego… Razem z tłumem innych.

    Co do tematu głównego, chyba jeszcze dłuuuga droga przed nami (społeczeństwem). Alkohol jest powszechny, a przy tym bagatelizowany przez wielu. No bo pijak to taki brudny żul pod sklepem czy gdzieś na ławce, nie elegancki pan czy pani. No i nieśmiertelne „piwo to nie alkohol”. Ostatnio widziałam kilka wątków na forum dla nastolatek, gdzie autorka, oczywiście anonimowo, pytała użytkowniczki jak widzą alkoholika. XXI wiek, era szerokiego dostępu do informacji, a mimo to padała masa stereotypowych odpowiedzi. Pojawiło się też: „Hehe, to każdy student jest alkoholikiem w takim razie, hehe”. I co ma myśleć taka dziewczyna, w której domu alkohol nie jest częstym gościem, ale robi wiele szkód? Czy to ona przesadza, czy jednak coś w jej rodzinie nie gra? A współuzależnienie to jest dopiero temat-rzeka. Jak otworzyć oczy komuś, kto podporządkował swoje życie chronieniu alkoholika, sprzątaniu po nim i ukrywaniu przed światem problemu? Ten alkohol siedzi w wielu domach, wychyla głowę mniej lub bardziej dyskretnie. Jak to wszystko uświadomić ludziom? To chyba robota na całe lata:/

    Zdrowia życzę! Nie daj się żadnemu paskudnemu kaszlowi ani katarowi. Niech spada – i to przed poniedziałkiem.

    Polubienie

    1. Domyśl się ;P
      Nocą??? Tłumy??? No chyba że 50% społeczeństwa stwierdziło nagle, że czegoś im jeszcze brakuje ;D

      Właśnie brak świadomości, że to używka, która w nadmiarze prowadzi do uzależnienia, a ono do różnych niepożądanych zachowań, powoduje lekkie podejście do picia. No bo jak nie lump, to i nie pijak. Co jest złego, że w weekend usiądę z partnerem/mężem i wypijemy sobie po lampce alkoholu? Nic. Po jakimś czasie to jest w każdy weekend, i nie lampka a cała butelka lub więcej… Jedni w rodzinie ukrywają i chronią alkoholików, a inni do nich dołączają- z różnych powodów. Trudno wytłumaczyć. Szczególnie, kiedy pewne złe rzeczy jakie się dzieją, kompletnie nie wiążą z alkoholem- bo on jest dla ludzi, a dom przecież funkcjonuje. Jakoś. Jeszcze.

      Nie poddaję się! 😉

      Polubienie

  3. Dotknęłaś bardzo ważnego tematu. W wielu tzw. porządnych domach alkohol jest codziennością. Ba! Uważany jest za oznakę statusu społecznego i finansowego. Wino do obiadu, drink wieczorem to taki rodzaj eleganckiego stylu życia. A dzieci uczą się przez przykład, więc niech rodziców nie dziwi, że dość szybko zaczynają pić.
    Dzieci pijących rodziców zawsze mają większe trudności w nauce niż pozostałe, ale jak wiedziałam, że mam do czynienia z dzieckiem z patologicznej rodziny, to mogłam coś z tym próbować zrobić od początku. No i tacy rodzice nie wymagali od dziecka piątek. Uczyło się tak czy inaczej – im to nie robiło różnicy. Gorzej, kiedy było to dziecko np. znanych lekarzy, nauczycieli czy innych „spinkowych” , bo poprzeczkę stawiali dziecku wysoko, a ono popadało w coraz większe frustrację. Koszmar!

    Próby uświadomienia tzw. porządnym ludziom, że alkohol jest dla nich problemem spełzną na niczym. Prawie pewne, że się obrażą. Prędzej można przemówić do rozumu pijanemu lumpowi. Niestety.

    W moim domu rodzinnym alkohol bywał sporadycznie. Ja nie mam nawet kieliszków. Lubimy piwo, znamy się na nim, ale pijemy też tylko od czasu do czasu. Zwykle latem. Często bezalkoholowe.

    Swojego pierwszego alkoholu nie pamiętam. Za to utkwił mi w pamięci pierwszy raz z szampanem. Miałam 19 lat, byłam na szkolnej wymianie we Francji i przyjmował nas mer miasta. Poczęstunkiem był szampan i… biszkopty. My, smarkateria, postanowiliśmy napić się tego szampana, żeby się popisać przed nielubianą nauczycielką, która była z nami. Bo co ona nam zrobi, kiedy mer częstuje, a my mamy po 19 lat? No i nieźle mi się w głowie zakręciło. Do dziś nie pijam niczego z bąbelkami. Nawet w sylwestra.

    Spokojnego weekendu! Buziaczki:)))

    Polubienie

    1. Czytam Twój komentarz i smutno mi się robi. Bo dorośli często nie chcą sobie zdać sprawy, jak potrafią na całe życie skrzywdzić dziecko.
      Tuśka była dzieckiem planowanym, więc grubo przed, nie tknęłam alkoholu w żadnej postaci, ale Misiek o rok się pospieszył. Na dodatek zanim się zorientowałam, to mieliśmy domową imprezę- gościliśmy Przyjaciół cały weekend- notabene, podczas niej dowiedzieliśmy się, że PT jest w drugiej ciąży. No to toasty były- a kiedy ja się zorientowałam, że też, to strasznie się bałam, że mogłam zaszkodzić dziecku. Ta myśl mnie prześladowała, mimo że nie byłam pewna czy zaszłam przed imprezą czy po. Dlatego nie rozumiem, jak ktoś bagatelizuje problem.

      Moje próby uświadamiania też spełzły na niczym, bo od razu był tekst, typu ” a co, nie można jednego piwa wypić jak lubię”. Mnie gryzie to, że nie potrafię pomóc. I mam jakieś tam wyrzuty. I złość do innych, że nie widzą problemu, a niektórzy go jeszcze utrwalają.

      No to miałaś raz w życiu szampański wyjazd ;)))
      Buziaki :)))

      Polubienie

  4. Witaj w nowym miejscu 🙂 bede zagladac tu na pewno 🙂 ja recznie pzrenosze notki, bo nie chce przenosic wszystkich 🙂 poza tym nie dało się w inny sposb przeniesc bloga ;(
    niezaleznie z jakiego domu sie wywodzimy alkogholu i tak kazdy sprobuje….predzej czy pozniej…

    Polubienie

    1. Podobno i na blogspot można przenieść automatycznie, ale chyba bez komentarzy. Nie jestem pewna. Przynajmniej sobie powspominasz weryfikując notki 🙂
      Cieszę się, że tu trafiłaś :* I jeszcze bardziej, że sama nie znikasz z sieci.

      Polubienie

  5. szczerze mówiąc nie pamiętam swojego pierwszego łyku alkoholu
    wręcz powiem, że do 32 roku zycia w ogóle nie piłam nic
    ale wtedy wyjechaliśmy tutaj i odkryłam magię dobrego wina
    i niestety w weekendy to cudne czerwone wino u nas jest
    a może stety?
    przestraszyłam się czytając Twój wpis…
    ale tak to tutaj w tej „francuskiej ” kulturze jest spożywa się ino do obiadu i celebruje ten smak, od tego poniekąd jestem uzależniona, ale absolutnie – nie codziennie!

    oraz mam koncerty i ledwo mówię…..

    Polubienie

    1. O ranciu! No rybki głosu nie majom- ino pięknie śpiewajom ;p tak że tego no! dbaj o Się!

      Toś mnie zaskoczyła 🙂 I gdyby nie wcześniejszy komentarz, to zastanawiałabym się jak się uchowałaś…
      Straszyć nikogo nie zamierzam, ale pobudzić do refleksji już tak. I z piciem alkoholu jest jak ze wszystkim, kiedy zachowany jest umiar, to można pić go przez całe życie i się nie uzależnić. Świadomość, obserwacja własnego organizmu jak reaguje, też jest bardzo ważna.

      Polubienie

    2. U mnie w Hiszpanii też wino jest zawsze – używane czy nie, to inna sprawa, zależnie od nastroju i zawartości talerza. Wino i oliwa – podstawa kultury śródziemnomorskiej. 🙂 Ale przez dwa lata mieszkania tu i 20 lat regularnych odwiedzin jeszcze nie widziałam pijanego Hiszpana – nawet teoretyczne obszczymurki, zbierające się w cieniu wielkiego drzewa przed moim oknem, używają alkoholu bardziej towarzysko niż dla procentów, i są praktycznie trzeźwi nawet w kolejnej godzinie „zebrania towarzyskiego”. Pijani to bywają turyści różnych nacji, chociaż też rzadko – w tym klimacie organizm jakoś inaczej funkcjonuje, co innego smakuje i naprawdę trudno się upić, chyba że ktoś celowo nad tym pracuje, no ale to nie Hiszpan…
      Zresztą latem, przy 40 C, szprycer (pijany masowo, litrami) gasi pragnienie lepiej niż woda, no i dobrze uzupełnia mikroelementy tracone razem z potem. Ale lokalny szprycer to w 1/3 czerwone wino, w 1/3 soki owocowe, a w 1/3 woda sodowa, plus tony kostek lodu, czyli sumarycznie jakieś 2-3% alkoholu.
      A na piwo (podawane w dużym kieliszku albo małej szklance, rzędu 150 ml) idzie się też (nawet głównie) dlatego, żeby załapać się na darmowe „tapas” – tą metodą za 1,50-2 euro można z grubsza zaspokoić głód, nie płacąc za pełny posiłek. Kto daje dobre tapas, ten ma pełen lokal klientów. 🙂
      Osobiście też piję wyłącznie dla smaku, czyli nie piję mocnego alkoholu, bo mi nie smakuje, po prostu. Najmocniejszy w moim repertuarze jest tonik z ginem i rum w herbacie. Dzieciom nigdy nie zabranialiśmy próbować, więc nie nabyły syndromu „zakazanego owocu” i nie piją prawie wcale (lub wcale). Ale fakt, jak najmłodsza idzie z nami na tapas, to jej abstynencja absolutna stanowi lekki problem organizacyjny, bo napoje bezalkoholowe są najczęściej obrzydliwie słodkie (vide Fanta i podobne) i do jedzenia nie pasują, a ileż można pić sok pomarańczowy, nawet świeżo wyciskany? Zostaje woda z lodem i cytryną…

      Polubienie

      1. O, zapomniałam o rumie w herbacie 🙂 Ale to już naprawdę bardzo rzadko bywało jak i czasem whisky w kawie.
        Mnie się to śródziemnomorskie picie i jedzenie bardzo podoba 🙂 Ale jak byłam pierwszy raz to nie doceniłam tego ;p Pamiętam jak byłam w Rzymie, w wakacje po maturze, mieszkaliśmy u księży, i tam do każdego obiadu i kolacji było podawane wino. Handlowaliśmy nim za puszki coli i fanty z kierowcami naszych autokarów, nie zdając sobie sprawy, że mogą potem nas wozić ciut pod wpływem. Po powrocie, zanim dotarłam do domu ( nocowałam u rodziny przyjaciół) zadzwoniłam do rodziców, że jestem ( z 5 autokarów pielgrzymki, wróciło dwa i to niepełne – pozostali wybrali wolność), i na pytanie mamy co ma mi przygotować do jedzenia to ja pierwsze co, to: KOMPOT! 😀

        Polubienie

        1. Ja rum do kawy / herbaty często w zimie, bo mam problem z krążeniem obwodowym i moje stopy żyją własnym życiem, głównie z epoki lodowcowej. 😀 Jedna-dwie herbatki „z prądem” w ciągu wieczoru wychodzą zwyczajnie sporo taniej niż włączenie ogrzewania na cały wieczór codziennie zamiast tylko na chwilę – taki układ. Ale tu mają wynalazek pt. rum z miodem… Do kawy – mrrrauuu. 🙂
          A tego destylatu z rudych myszy to od zawsze nienawidzę…

          Polubienie

          1. Od roku mam ze stopami podobnie, i nie mogę się przyzwyczaić- wciąż boso i wystawiam spod kołdry, a są lodowate!
            Kochana, ja sobie- potem porozdawałam- naprzywoziłam z wysp tego rumu i z miodem również. Ha! było to 3 lata temu i jeszcze mam jedną buteleczkę 🙂
            Muszę powiedzieć OM, co według Ciebie lubi ;D

            Polubienie

  6. Pamietam bardzo dobrze moj pierwszy trunek alkoholowy, nie liczac grzechu dziecinstwa z wylizywanym kieliszkem, bylam juz na studiach i byla to impreza w domu mojej przyjaciolki w malym gronie osob z roku. Wino domowej roboty przyniosla nam mama mojej przyjaciolki, bylo w pieknych kieliszkach, pamietam ze najpierw zachwycil mnie sam wyglad, kolor bursztynowy, przejrzysty i smakowalo mi bardzo. Byl to jeden kieliszek, wystarczyl mi zeby czuc sie wspaniale. I na wiekszosci imprez konczylo sie na jednym kieliszku, moze dlatego ze zawsze gdzies tam z tylu glowy mialam mysli, ze bylo by strasznie upic sie i nie wiedziec co sie dzieje ze mna i wokol.
    Potem byly lata zupelnie bez alkoholu, nie chcialam pic nawet jak bylam na jakies imprezie, tylko toast na nowy rok
    Od wielu lat nie ma alkoholu w moim zyciu, nie tylko ze jestem chora i ciagle na lekach, ale tez alkohol mi nie smakuje.

    Polubienie

    1. Hmmm… no mnie smakuje. Wino, piwo, gin…szampan, choć ten już coraz rzadziej. Aczkolwiek nigdy nie miałam problemu, żeby nie pić kiedy całe towarzystwo akurat imprezowało. Dlatego całkowite odstawienie nie było dla mnie problemem. A prawdę mówiąc, mogłabym się skusić na lampkę wina, ale nie robię tego z powodu właśnie procentów- ja nie bardzo przepadam za tym „szumem w głowie”, czyli momentu kiedy uderza już do głowy. A że mam ją słabą, to w tej chwili jedna lampka jest niebezpieczna 😉 Piwo bezalkoholowe piję dla smaku i…żeby zgasić pragnienie, zmienić smak, ale też sporadycznie.

      Polubienie

      1. Wiesz ja nawet zalowalam ze mi nie smakuje wino wytrawne, bo podobno ma swoje dobroci madrze wypite, nawet byl czas ze probowalam tak do obiadu wypic lampke wina, ale nawet minimalna ilosc zle na mnie dzialala, robilam sie skolowana, wysuszona i jakas nieswoja.

        Polubienie

  7. Wiem, o czym piszesz. Ojciec naduzywal i odbilo sie to na calej naszej rodzinie:( Do dzis na wspomnienie tamtych czasów zaczynam sie bać…
    Jednak jakos zadna z nas, sióstr nie ma problemu alkoh. Lubie wypic kieliszek wina, naleweczki lub piwo z sokiem.
    A pierwszy raz wypilam kieliszek szampana na swojej 18-tce. Natomiast porządnie sie napilam (nigdy wiecej, bo do dzis pamiętam stan „po”) na studiach w akademiku, po obronie pracy magisterskiej. Rano obrona, stres, potem organizowanie imprezy, bo poszlo b. dobrze. Jakos na jedzenie nie mialam ochoty przez caly dzien, taka bylam przejeta, wiec potem duzo nie bylo trzeba, jeszcze mieszanie wina, szampana, wódki, piwa… A glowa moja slaba, nieprzyzwyczajona, wiec pamiętam tylko, ze bylo fajnie, ale kiedy poczulam sie zle, wyszlam z pokoju koleżanki. Korytarz byl dluuuugi i wydawalo mi sie, ze falowal jak wąz:) Doszlam do lozka i …obudzilam sie rano z potwornym kacem, którego juz nigdy więcej nie chciałabym przeżyć!!!

    Polubienie

    1. No tak…a niektórzy kaca zabijają klinem 😉 Czego ja pojąć do tej pory nie mogę, bo jak zdarzyło mi się nadużyć ( szczególnie szampana) to przez długi czas nie miałam ochoty nawet na kieliszek.

      Polubienie

  8. Wybacz ze poruszonego tematu nie bede rozwijac, jako ze w mej rodzinie nie bylo I nie ma naduzywajacych wiec problem znam ze slyszenia. Co nie znaczy iz nie dostrzegam jego konsekwencji.
    Pisze by od Ciebie, osoby ktora przeszla przenosiny bloga, uzyskac szczegolowych instrukcji jak I co, takie krok po kroku. Bedac niezdara komputerowa jesli chodzi o „wyzsza szkole jazdy” boje sie majsterkowania mym blogiem I calkowitym wymazaniem go.
    Zdaje sobie sprawe ze dokladny opis wymaga poswiecenia czasu I energii czyli ma prosba jest duza ale zrobilabys mnie I pewnie niejednemu niezmierna przysluge.
    Mocno dziekuje, Roksanno – uratujesz moj blog od smierci.

    Polubienie

    1. Cześć,
      Czy Ty bywasz u Klarki? ( Twój nick jest mi znajomy) Bo Ona u siebie na blogu zamieściła wideo instrukcję stworzoną przez Marchewkę. Może to Ci pomoże. A jak nie, to oczywiście napiszę krok po kroku, a w razie pytań odpowiem.
      Daj znać, czy ta instrukcja Ci pomogła.

      Polubienie

      1. Tak, bywam u Klarki I Marchewkowa instrukcje widzialam ale nie moglam ani slowa zrozumiec czy dokladnie widziec wklejki. Jednym slowem nie pomoglo mi.
        Fajno ze pomozesz, tym bardziej ze prosze o niezmiernie dokladne instrukcje a to zajmie Ci czas.
        Bardzo dziekuje – bede tu zagladac czekajac na nie I nie tylko.

        Polubienie

        1. A może przejdziemy na @, wyślij namiar na roksanna@op.pl– będzie prościej się porozumieć.

          Samo zapisanie na dysk komputera zajmuje chwilę: wchodzisz w swój kokpit, klikasz na ikonkę klucza( do śrub ;)) i ukazuje Ci się na stronie możliwość eksportu, zaznaczasz „wszystkie treści”- one już powinny być automatycznie zaznaczone- i klikasz ” pobierz plik eksportu ( podkreślony na niebiesko). I tu się na chwilę zatrzymajmy… Robiąc to ( klikając”pobierz” , blog nie zniknie, ani żadne z niego treści- to działa na zasadzie archiwizacji. Dlatego nie bój się tego zrobić, nawet możesz zapisać wielokrotnie swój blog na różnych dyskach.
          U mnie zapisał się automatycznie z tytułem bloga, datą, i musiałam go znaleźć ( nie tak jak u Marchewki, że pokazało się okienko zapisz), ale jeżeli pokaże Ci się takie okienko, to zapisz go sobie na pulpicie. Jeśli nie, to po znalezieniu go na swoim komputerze, zwyczajnie skopiuj plik na pulpit ( prawy przycisk myszy na zasadzie kopiuj- wklej)- ja tak zrobiłam. Nie otwieraj go, bo i tak w takim zapisie się nie otworzy. I to w zasadzie wszystko, jeśli chodzi o uratowanie bloga 🙂 Zapisany na dysku może sobie spokojnie czekać na import w miejsce, które stworzysz
          .
          Druga część to zapisanie go w nowym blogu, który trzeba utworzyć. Ale to już bym Ci na @ napisała jak to zrobić, mając nadzieję, że potrafię wytłumaczyć.

          Daj znać jak poszło z zapisaniem bloga.

          Polubienie

          1. Dziekuje serdecznie Roksanno.
            Dosc prosto brzmi wiec moze poradze sobie stosujac Twe instrukcje.
            Mysle ze wezme sie za to po swietach a nawet N. Roku gdy to goscie odjada, dom doprowadze do porzadku, rozbiore choinke itd. Najlepiej zajmowac sie takimi rzeczami w ciszy I spokoju, bez odrywania sie.
            Jesli bede miec klopoty to skorzystam z Twej sugestii – poczty.
            Zasylam pozdrowienia I zyczenia najwspanialszych Swiat I duzo dobra w N. Roku.

            Polubienie

            1. No to czekam, aż się odezwiesz. W razie czego wiesz gdzie mnie szukać 🙂
              Tobie również życzę jak najpiękniejszych Świąt przepełnionych życzliwością, miłością, radością i zdrowia i pomyślności na Nowy Rok!
              Serdeczności! 🙂

              Polubienie

  9. Mam koleżankę, matkę trzech dorosłych dziewczyn. Ona pije i ukrywa się z tym ale i tak każdy wie. To takie picie ze nie zaniedbuje pracy, ładnie wygląda, nie wysiaduje z menelami. Ale pije. Ma straszny kontakt z najmłodszą 18 letnia córka. Żyją jak przyslowiowy pies z kotem. Oczywiście twierdzi ze taka „franca” jej się trafiła, ze beznadziejna jest córka, nie chce się uczyć, pyskuje, robi awantury, znika z domu. Czasem kiedy o niej mówi, mam wrażenie ze jej nie kocha. Oczywiscie w sobie nie widzi żadnej winy. Bardzo często rodzice nie widza w sobie winy.

    Polubienie

    1. Tak, najczęściej winę szuka się u kogoś. Co z tego, że praca czy dom nie jest zaniedbany, jak z czasem widać jak nerw bierze i rządzi emocjami: wszystko denerwuje, coś stale nie pasuje i czeka się aż w końcu można usiąść i wypić. Człowiek się zmienia, szczególnie do bliskich, bo to oni przeszkadzają, irytują, jeśli się ukrywa z piciem. Psują się relacje. Oczywiście u każdego to wygląda inaczej, ale stojąc zboku można wyczuć, że obowiązki rodzinne zaczynają drażnić, taka osoba coraz słabiej sobie z nimi radzi psychiczne.

      Polubienie

  10. W tym roku jestem bardzo mile zaskoczona i sprzedawcami na allegro i kurierami wszelkiej maści. Wszystko szybko i na czas, także ja już mam wszystko, zapakowane też ☺️

    Polubienie

    1. No mnie stale zaskakują ;p Choć osobiście nie mam co narzekać 🙂
      Widziałam, widziałam i…zagroziłam Tuśce, że prezenty będą zapakowane tak jak przyszły, czyli w czarnej folii, jak mi papieru nie dostarczy! ;p

      Polubienie

  11. Też miałam okres w liceum, gdzie piłam go dużo i często. For fun. I w sumie nie powiem, że żałuję, bo imprezy i zebrane wspomnienia z nich są bezcenne! (tyle, że ja wspomnienia mam, bo przysłowiowego zgona nie zaliczyłam nigdy), ale przyszedł czas, że się znudziło, przestało bawić, gdzie myśl o kacu następnego dnia skutecznie pomagała podjąć decyzję, żeby nie pić. 😛 Obecnie czasem wypiję piwo, słodkie winko, albo jakiegoś drinka z Malibu – właśnie dla smaku..

    U mnie w domu imprezy były zakrapiane czy to imieniny/urodziny/święta/ostatki/sylwestry/grille/ogniska/wycieczki zawsze i wszędzie pito alkohol… nie powiem, że byłam kiedykolwiek zaniedbana/głodna/a rodzice się zawsze zataczali czy w ogóle typowa patologia.. normalna rodzina.. Tylko Tata czesto wracał pijany z pracy albo od kolegi na weekendzie… Zawsze bałam się pijanego Taty, mimo, że on NIGDY nie był agresywny, NIGDY nie krzyczał ani nic z tych rzeczy! Wręcz przeciwnie, on jak wypije to jest potulny jak baranek i tryska miłością do wszystkich! A mimo to się go bałam… A Mama była wtedy taką ostoją… ale pamiętam tych dosłownie kilka razy kiedy i Mama wypiła ciut za dużo i za dużo powiedziała/zrobiła/ a ja byłam przerażona i wstydziłam się za nią…Dlatego ja wiem, że swoim dzieciom tego nigdy nie zrobię! Z reszta chyba większosc dzieci tak ma, że się boi pijanych ludzi…

    Polubienie

    1. Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz.
      My dorośli nie zdajemy sobie sprawy albo nie chcemy, bo zapominamy jak sami się czuliśmy jako dziecko patrząc na pijanego rodzica. Właśnie wstyd. I ten wstyd głęboko siedzi w naszych wspomnieniach, a jednak powielamy zachowania, spychając go gdzieś tam…
      Mój tata z tych raczej niepijących ( raz w roku albo i rzadziej i z okazji) – choć zdarzyło i jemu się nadużyć – więc bardziej alkohol kojarzy mi się z mamą. I tak jak piszesz, normalny dom, normalna rodzina a alkohol na stole tylko w towarzystwie. No, ale jak ktoś wiedzie bujne życie towarzyskie, to dzieci w jakiś sposób w tym uczestniczą…

      Polubienie

      1. Ale życie towarzyskie nie musi kończyć się każdorazowym spotkaniem z alkoholem. Gdyby to chociaż było piwko do zwilżenia ust przy rozmowach, a nie zawsze wódka… I nawet jak rodzice utrzymali fason to jakaś ciotka czy wujek.. no zawsze ktoś pijany się znalazł.. I ja bym zrozumiała na prawdę raz czy dwa w roku na prawdę od święta i powaznej okazji taka mocno alkoholowa impreza, ale czy na każdym spotkaniu ze znajomymi musi być wódka na stole? Kiedyś chyba porozmawiam o tym z Mamą, bo jeszcze nie miałam okazji..

        Polubienie

        1. To prawda. Ale w wielu domach tak właśnie jest. Sama znam taki. Wystarczy, że w sobotę ktoś wpadnie i gospodarz wyciąga flaszkę,. A i niekoniecznie musi to być sobota…
          Nie jestem przeciwniczką alkoholu, gdybym napisała że tak jest, to byłabym hipokrytką. Jednak, kiedy zauważam, że dla kogoś on jest niezbędny, żeby spędzać wspólnie czas, i do upicia się, to u mnie włącza się alarm.
          Z badań wynika, ze Polacy piją najwięcej piwa, ale alkohole wysokoprocentowe wciąż utrzymują się na stałym wysokim poziomie. O ile się nie mylę, to jesteśmy drugim najbardziej rozpitym państwem w Europie.

          Polubienie

          1. Najlepsze jest to, że przecież wódka jet paskudna! 😛 Nawet jak już idę na alkoholową imprezę to wolę zrobić obie drinka czy przynieść jakieś wino, które przynajmniej na dobry smak. 😉 A tych co tacy koneserzy czystej to totalnie nie rozumiem. 😀

            Polubienie

            1. Są tacy co to głośno mówią, ze wódki nie lubią, ale jak nie ma nic innego do picia to piją!
              No ja wódki nie lubię, jak mi się zdarzyło pić, to mały kieliszek- 25-30ml- dzieliłam na trzy ( jedna porcja na jeden toast )- ekonomiczniej i trzeźwiej wychodziło ;P

              Polubienie

              1. no ja też całego nie przełknę.. Nie mówię, że nigdy nie piję wódki, bo na weselach np to ma swój ‚urok’ toasty itd, ale też piję na 2-3 razy 😀 Na zwykłym towarzyskim spotkaniu to przecież i z wódki można drinka zrobić. Chociaż wolę whiskey, a najlepiej to słodkie winko 😀

                Polubienie

  12. Pamiętam swój pierwszy raz. Miałyśmy z koleżanką po 14 lat i po raz pierwszy spędzałyśmy Sylwestra poza domem, u jej kuzyna. Siedziałyśmy na ławce bez oparcia i wychyliłyśmy 3 kieliszki wódki, zastanawiając się o co tyle halo, przecież nic się nie dzieje. Potem chciałyśmy pójść do toalety, ale już nie wstałyśmy. Gibnęłyśmy z tej ławki do tyłu, na plecy, także, no. Potem oczywiscie dłuuuugo nie piłam. Ale w latach licealnych sporo imprezowałam, jednak nigdy nie było sytuacji, żeby urwał mi się film.
    Chyba tylko jeden raz byłam naprawdę pijana, ale nawet wtedy wszystko pamiętałam i kojarzyłam co się dzieje. Tak, jak bym patrzyła na siebie z boku. To była impreza firmowa w pracy. Po drodze zgubiłam zegarek, a potem, wciąż pijana wyszłam w piżamie go szukać. Najlepsze jest to, że znalazłam 😀
    Teraz piję bardzo sporadycznie i kończy się na 1 – 2 drinkach whisky. Niczego innego nie lubię. Wódki nie piłam chyba z 10 lat, piwa ze 20 lat. Piwo kojarzy mi się z byłym mężem, więc piwa nie lubię.
    Mój Tomek też nie pijący. Śmiać nam się chce, że czasami robimy „wielkie plany”, postanawiając, że wieczorem napijemy się po drinku. I nic z tego nie wychodzi, bo nam się zwyczajnie nie chce 🙂
    Moje dziewczyny nigdy w życiu nie widziały mnie podpitej, czy pijącej. Bardzo o to dbałam. Też nie raz najadłam się wstydu przez własną mamę, chociaż ona faktycznie piła bardzo rzadko, przy okazji urodzin, czy świąt. Ale jednak nie zadbała o to, żeby to przede mną ukryć.
    Moja Oliwia nigdy nie piła alkoholu i wiem, że nigdy nie będzie. Wika spróbowała po swojej 18 ale odchorowała, i powiedziała, że nigdy więcej. Teraz na imprezach jest jedyną osobą nie pijącą. Poza tym stwierdziła, że alkohol popsułby jej cerę, włosy i dietę… No, cóż – lepsza taka motywacja niż żadna 😀
    Bardzo smutne jest to, co piszesz. Nie wyobrażam sobie nie stawiać ciąży/dziecka na pierwszym miejscu. Gdy czytam o takich przypadkach to szlag mnie trafia…

    Polubienie

    1. To Cię św. Antoni prowadził za rękę 😉
      Też imprezowałam, choć to nie było na zasadzie w każdą sobotę impreza, nawet za młodości i zwartej grupy bojowej do tego typu szaleństw. Związanym z tym wspomnień mam sporo i raczej śmiesznych niż tragicznych.
      Za dziecka własne ręczyć nie będę, bo wiem że kosztują. Oby tylko rozsądnie, i tak jak matce, czerwona lampka się świeciła.

      Polubienie

Dodaj komentarz