Uda się albo się nie uda…

Stworzenie bloga http://www.wposzukiwaniuzapachu.wordpress.com (możecie podejrzeć, choć specjalnie nie linkuję) nie było skomplikowane, choć za pierwszym razem chcąc ulepszyć, dodając szablon i takie tam-  pobawić się na próbę-  w ustawieniach zmieniłam cały układ, po czym stwierdziwszy, że mi się nie podoba, chciałam wrócić do stanu poprzedniego i już nie potrafiłam. Najprościej było wyrzucić blog w kosmos i przyjąć postawę, że to się nie uda! No, ale w sobotę- jak już chłopaki posnęli-  nie wiem dlaczego ja się zabieram za takie rzeczy  po nocy, prawie na śpiku weszłam z powrotem na tę platformę powtarzając sobie: czytaj, czytaj, czytaj, a potem klikaj, i znowu czytaj, czytaj, czytaj i ewentualnie kliknij.  Tyle razy powtarzałam to Tuśce, która za grosz cierpliwości nie ma  i zanim przeczyta to już kliknie, a sama podobnie postępuję- coś tam mi kiełkuje o jabłku i jabłoni.

No dobra. Blog na nowej platformie już jest. Z przenosinami postanowiłam poczekać na dzień i to na pewno grubo po minionym właśnie weekendzie, wiedząc, że zajmie mi to więcej czasu niż stworzenie miejsca, w które miałby zostać przeniesiony. Tyle że teraz nie jestem pewna czy przenosiny dojdą do skutku, bo z tyłu głowy tliło mi się pytanie, czy nowa platforma będzie w stanie  przyjąć plik o dużej pojemność. No i słuszne były moje podejrzenia, bo wchodząc w niedzielę na blog Klarki i widząc instrukcję stworzoną przez Marchewkę,  zapytałam się o możliwość importu dość pokaźnego bloga.  I dowiedziałam się, że WordPress importuje tylko pliki do 15MB, a mój blog onetowski ma pojemność 40MB.  No i doopa! Podobno można napisać do admina i prosić o pomoc. No i tu kolejny klops, bo jeśli zostanie ona udzielona  to w języku angielskim i rób sobie z tym, co chcesz. Kokpit w tym języku rozumiem, bo udało mi się stworzyć blog (dopiero jak stworzyłam, to dotarłam do opcji zmiany  kokpitu na j. polski  ;D), ale wątpię, żebym zrozumiała informatyczne polecenia, a najpierw skleciła sensownie swą prośbę.  A trzeba było szlifować angielski, a nie spocząć na laurach, po zaliczeniu na 4 egzaminu na pierwszym roku, lat temu eścia.

Jedno jest pewne, że blog zapiszę na kompie. Jeśli się nie uda go przenieść, to blog na WordPressie będzie pozbawiony sensu, bo bez  całego archiwum tych 13 lat, to już nie będzie kontynuacja, a całkiem nowe miejsce. Mając ” ścieżki”, czyli http://www.roksanna.blogspot.com. z pisaniem przeniosę się tam.

Tu pisać będę do połowy stycznia (chyba że jakimś cudem i przy pomocy życzliwych bloggerów, którzy będą mieli ten sam problem, co ja, ale większą wiedzę, uda mi się przenieść na  WordPress wcześniej)- potem będzie widniał jeden z tych dwóch adresów, pod którym będę wrzucać notki, do momentu zamknięcia onetowskiej platformy. Potem to miejsce- najprawdopodobniej- zniknie.

***

Niedzielne popołudnie i wieczór przepełniony śmiechem, takim do pęknięcia 🙂 Dobrze spędzić czas w babskim gronie przy dobrym cappuccino z ciastem i winem, a potem pośmiać się w większym, mieszanym gronie- choć panów było tylu,  jak  przysłowiowych rodzynków w cieście- i czerpać dobrą energię ze sceny. Takie prezenty to ja lubię:))

W drodze powrotnej, w samochodzie, gdy sypał śnieg nam w oczy, tfu reflektory auta, wywiązała się rozmowa na temat potraw wigilijnych, i o to usłyszałam, że żadna z dziewczyn ( z czterech w tym dwie starsze ode mnie) nie robi już kompotu z suszu. Bo młodzieży wolą inne napoje. Hmmm… ja bardzo lubię taki kompot. A Wy? Lubicie? Robicie?

A śnieg zniknął i mogę sobie śpiewać: pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz…;p

35 myśli na temat “Uda się albo się nie uda…

  1. Może nie uwierzysz, ale ja nawet nie wiem jak ten kompot smakuje! U mnie w rodzinie nigdy mama nie robiła, u Krzycha też nie, wiec i my nie robimy.

    Polubienie

  2. Kompot z suszu w rodzinie lubię już tylko ja (moi rodzice i teściowie bardzo lubili, no ale już Ich nie ma…), więc nie robię, bo nie ma dla kogo. 😦
    Ale ja już bardzo wielu rzeczy nie robię na Święta z tegoż powodu. Trochę mi z tym wygodnie, trochę smutno… Life goes on…
    A propos angielskiego, to pomogę przecież, może być i na bieżąco. 🙂

    Polubienie

    1. Ha,
      i tak zanika tradycja, ale za to tworzy się nowa 🙂

      Iza,
      ja jeszcze nie brałam się za przenosiny ( blogi o mniejszej pojemności podobno ładują się ze dwie godziny), mimo iż nową stronę stworzyłam.
      Albo jutro albo w środę wrzucę na kompa i jak się zapisze, to spróbuje wrzucić na WordPress i zobaczę jaki komunikat się ukaże. Na razie to ja teoretyzuję. Ale bardzo dziękuję za chęci 🙂 jakby co to będę głośno krzyczeć help! 🙂
      boję się tylko że to trzeba w jakimś html lub czymś podobnym grzebać, a wtedy to ja się poddaję ;(

      Polubienie

  3. Uwielbiam ten kompot! W zamierzchłej przeszłości babcia suszyła owoce w bradurze (kto wie, co to jest?), a potem przechowywała w papierowym worku. Tego zapachu i smaku nigdy nie zapomnę:)
    Teraz susz kupuję, ale to już nie to samo!

    Nie wiem, co zrobię ze swoim blogiem. To już kolejne miejsce, które tracę. Może to taka sugestia Losu, że nie powinnam pisać?
    Za to czytać będę na pewno! Nie wyobrażam sobie, że mogłabym stracić kontakt z ta naszą babską blogową gromadką!!!

    U mnie śnieg był mniej więcej od północy do szóstej rano. Na szczęście!

    Serdeczności codzienne:)))

    Polubienie

    1. U nas chyba się na to mówiło dochówka 🙂 Ja jabłka suszone dostaję od Aliś, ale resztę kupujemy.

      Masko,
      ale blog przenieść nie jest tak trudno, i jak los sprzyja to można zachować tę samą nazwę, tylko platforma się zmieni. U Klarki na blogu ( link na „moich ścieżkach”) masz przystępną instrukcję- dzięki Marchewce. Może spróbujesz, bo szkoda byłoby stracić wszystko. Nawet ( oby nie!) gdybyś przestała pisać, to warto zachować blog, bo to kawał historii.

      Buziaki 🙂

      Polubienie

      1. Dochówka (to moi teściowie, czyli Polska wschodnia) albo bratrura, czyli moja mama i cała jej rodzina, czyli dawny zabór pruski. 🙂
        A najbardziej kochałam drożdżowe jagodzianki, wyrastające w bratrurze, o. 🙂

        Polubienie

            1. To z Galicji – Dziadkowie pochodzili z Podkarpacia. „Śtraf” to po prostu mandat, kara pieniężna. Po wojnie przenieśli się na Dolny Śląsk i do dziś rodzina tam mieszka. W Poznaniu też jest sporo naleciałości niemieckich, stąd Twoje skojarzenie.

              Polubienie

    1. Oooo, aż mnie zatkało 😀
      owocowa z jaśkiem??? a jasiek to nie fasola? zresztą jeden grzyb, i to strączkowe i to ;D
      ale że co? tak wrzucacie czy jednak popijacie?

      Polubienie

      1. Myślałam, że u mnie jest dziwnie:) Tradycją przekazywaną w rodzinie mojej mamy jest kompot z suszu z ryżem- jako zupa. Żadna grzybowa czy barszcz z uszkami:) Moje pokolenie niekoniecznie przepada, ale tradycje podtrzymuje, szczegolnie kobiety bo mezczyźni raczej przejmują od żon.

        Polubienie

      2. Owocówka spokojnie z białą fasolą, albo z szarymi kluskami. Jedno i drugie wolę w kwaśniejszej zupie typu wiśniowa, ale z suszem też chodzi nieźle, o ile lekko dokwasisz cytryną. Ale moja babcia z Kujaw była, to wiesz… 🙂

        Polubienie

        1. Normalnie mnie zaskakujecie ( choć po słodzeniu mizerii i jedzeniu pomidora z cukrem to już mnie nie powinno nic zaskakiwać ;))

          Owocowa to mi się kojarzy ze świeżych owoców ( wiśni, truskawek) i z makaronem albo ryżem.

          A szare kluski ( o ile to samo mamy na myśl: wyciskane z surowych ziemniaków) to z mlekiem albo rosołem 🙂

          Polubienie

            1. Da sie:) są pierogi z grzybami i kapustą (z przewagą prawdziwków). Jedyne w swoim rodzaju i tylko w Wigilie. Rekompensują uszka w 100 %.A i roboty mniej – pierogi nie sa tak miroskopijne jak uszka. Takze same plusy. A i koniecznie robione w Wigilie, bez mrozenia. Jako dziecko najpierw myslalam że tak jest w każdym domu potem wstydzilam sie ze nie barszcz albo chociaz grzybowa. Dzis podtrzymuje tradycje i nie wazne ze nie wszystkim smakuje- dziubnąć kazdy musi:) A jak jestem u tesciow jem barszcz.

              Polubienie

              1. Ale pierogi z grzybami i kapustą też muszą być!!! To oczywiste :)))

                U nas są jeszcze ruskie bo Misiek innych nie jada, choć kilka uszek w barszczu zje- ostatnio zaczął 😉
                A u teściowej były jeszcze pierogi z farszem z suszonych owoców.

                A tradycja ważna rzecz!!!

                Polubienie

          1. Owszem, te z surowych ziemniaków.
            I spokojnie chodzą z zupami owocowymi. Z rosołem też czasem, ale że z mlekiem? :O Jak już, to prędzej zacierki…
            A biała fasola to z każdym owocem pójdzie, suszonym też, o ile doprawisz na lekko kwaskawo. 🙂
            Zaskakujemy Cię, powiadasz? To co powiesz na to, że w całym basenie M. Śródziemnego chleb (bagietka, w sumie) chodzi literalnie do wszystkiego, ze spaghetti, ziemniakami i ryżem włącznie? 😀 😀 No, z lodami i bitą śmietaną jeszcze nie widziałam, ale nie wykluczam… 😀 😀 Nawet się przyzwyczaiłam…

            Polubienie

            1. ja tam gołąbki z chebusiem jem, a i zupy w których są ziemniaczki, więc prawie, prawie 😉
              pieczywo kłóci mi się tylko z makaronem…

              Z mlekiem na słono nie na słodko z kluchami. A i takie samiuśkie polane masełkiem też pyszne :)))

              Polubienie

  4. Taki kompot robi moja Teściowa. Nie przepadam za nim, chyba , że zrobi jakąś „łagodniejszą ” wersję 😉
    Ja mam bloga na wordpressie, udało mi się go przenieść w całości, a chyba sporo waży, bo mam duże zdjęcia. Przy czym ja korzystam z zewnętrznego hostingu, może dlatego nie miałam jakichś ograniczeń.

    Polubienie

    1. Hę?
      a co to jest łagodniejsza wersja? bez spirytusu? ;ppp

      Zewnętrzny hosting, to znaczy że płaciłaś za niego? Bo ja mam za darmo. Ty masz blog taki bardziej profesjonalny, a ja potrzebuję prostą stronę do pisania i komunikowania oraz dostępu do archiwum. Reszty może nie być.
      Będę próbować przenieść, bo jeszcze tego nie robiłam. Jak nie wyjdzie, to będę szukać pomocy, przede wszystkim informacji czy w ogóle się da bez wykupowania hostingu.

      No i będę się dalej zastanawiać gdzie pisać…

      Polubienie

  5. Kompot z suszonych owoców musi być obowiązkowo, ale on jest dobry, tylko wtedy, gdy nie jest w nim za dużo śliwek i śliwki muszą być suszone, a nie wędzone, co się często zdarza, gdy kupuje się gotowe paczkowane porcje na kompot.

    Polubienie

  6. Robię! Zawsze robiłam, choć często lądował na komposcie, bo nie pili.Teraz znalazł wielbiciela w osobie mojego zięcia, który wypija jego każdą ilosc.Choc odrobine zmodyfikowałam przepis, ograniczając ilośc śliwek na rzecz gruszek, moreli i jabłek.Dodaję kilka plasterków cytryny i laseczkę cynamonu..Pycha!

    Polubienie

Dodaj komentarz