Zmiana…

Mogłabym nawet napisać dobra, ale do tego doszło, że „dobra  zmiana” źle się kojarzy ;).

Zmiana nastroju i nie tylko. Z nastrojem nie jest najłatwiej, bo znowu wróciłam do piguł, po legalnych i nielegalnych wagarach. Legalne były do piątku, ale sobie przedłużyłam, nie pytając się o zgodę. Dopiero pierwszą porcję wzięłam w niedzielę wieczorem. I przesunęłam godziny budzenia i brania, innymi słowy przeszłam na czas zimowy 😀 Brakowało mi 1,5-2 godzin snu i po zmianie czasu i przesunięciu budzika o pół godziny, w końcu się wysypiam. W ten sposób zyskałam też czas pomiędzy śniadaniem a pigułami, w którym wcześniej najczęściej dosypiałam. Wcześniej, półprzytomna robiłam sobie na szybkiego coś do jedzenia i szybko wracałam na górę, a teraz mam czas na porządne śniadanie. Dziś zrobiłam rewelacyjną jajecznicę!-człowiek to jednak uczy się całe życie. Jajecznica w moim domu pojawia się rzadko, jakoś tak oboje z OM mamy, że lubimy, ale nie przepadamy ;). I dziś po raz pierwszy zrobiłam ją według przepisu Ramsaya, bo przypomniało mi się jak LP, która  w hotelowych restauracjach zawsze je na śniadanie jajecznicę- ja nie tknę nie swoich jaj- ostatnio się zastanawiała,  jak ci kucharze ją robią, że jest taka aksamitna.  No to już wiem! 😀

Po przyjeździe z DM w domu nie tylko czekała LP, ale złożone meble do sypialni, które kupiłam, żeby zrekompensować sobie kolor na ścianach 😉 No zaskoczona byłam, bo tylko tydzień stały w piwnicznym pomieszczeniu i nabierały ważności ;). Nie liczyłam, że ktoś się tym zajmie podczas mojej i OM nieobecności. A jednak! Także w niedzielę miałam frajdę  do czego to doszło, że człowiek się cieszy, że może  narobić się jak dziki osioł w dzień świąteczny w układaniu i segregowaniu. I tak  nazbierało się  dwa worki niepotrzebnych różności. Były też takie  co to dostałam, ale nie mam sumienia wyrzucić, choć już wcześniej ciepłam tak, aby mi w oczy nie wchodziły, a teraz  wyniosłam w kartonie do Miśkowego pokoju. Niech sobie tam będą i od czasu do czasu ( przy porządkach) przypominają, że nie zawsze mi szczęście sprzyjało.

Do ludzi.

Bo ja uważam, że mam ogromne do nich szczęście. Naprawdę. A przecież jestem niedoskonała. I zła bywam. A nawet okrutna, bo bijam. A wtedy bez kija nie podchodź 😉

No ale teraz to współczucie wzbudzam.  Serio 😀 Młody Pan Doktor, który przyjmował mnie na izbie, wiedząc, że na toczenie, dogonił mnie i wtargał mój bagaż po schodach na oddział. Bo ja goopia chciałam tę moją ciężką walizeczkę wtargać sama, zamiast wyciągnąć zaczytaną Panią portierkę z jej oszklonej kanciapy i zmusić ją do uruchomienia archaicznej windy. Tak że tak.

Siedzę teraz w necie i zamawiam różne drobiazgi. Znalazłam już fotel, bo ten co mam teraz nie bardzo pasuje, powinnam jeszcze zmienić żyrandol; lampę stojącą już nową mam 🙂  OM się śmieje, że niedobranie farby pod mój gust, drogo go kosztuje;pp No ale ZUS mu przyznał 3 miesiące rehabilitacji, to się odkujemy ;p  A mają jeszcze za pół roku wysłać wyrównanie- najpierw trzeba napisać podanie- bo płacili 80% chorobowego zamiast stu, jak się należy przy wypadku w pracy.

Chciałabym jeszcze o czymś wspomnieć. Piszecie w komentarzach i nie tylko, że jestem bohaterką, że podziwiacie- to bardzo miłe i wzruszające. Zresztą nie tylko do mnie, ale do wszystkich zmagających się dzielnie z chorobą. Mogę chyba napisać w imieniu wszystkich, że my się nie czujemy bohaterkami. Absolutnie! To nasza codzienność, nasza rzeczywistość. Do ogarnięcia. Czasem lepiej, czasem gorzej nam to wychodzi, ale ogarniamy jak wielu innych, którym los rzuca  takie czy inne „kłody”.  Ale rozumiem Was. Bo ja sama tak uważam w stosunku do mojej Mam. Ona była i jest moją Bohaterką! I nie dlatego, że zmagała się z rakiem i go pokonała. Ale dlatego, że choroba, potem jej cień nigdy nie zaważył na naszej rodzinie. Dała mi świetny przykład. Dziś jest mi troszkę ciężej, bo to już taki, a nie inny etap choroby, stąd czasem irytacja, żal na tę niemoc. I nastrój smętny. Ale nie jest to nerw na życie, o nie! 🙂

Miłego!

 

 

28 myśli na temat “Zmiana…

  1. Nawet mi się chce napisac, że jesteś dzielna;)
    choć jak ktos mi to mówił w czasie chorowania to miałam ochote przegryzać aortę

    Ale inna sprawa, że Twoje podejście do chorowania nie jest takie jak średnia krajowa chyba, i to bardzo mi się podoba i czerpię z tego:)

    Fajne jest takie urządzanie, choć ja nie mam tzw smykałi do tego:)

    Polubienie

    1. Rybka,
      zdradzę Ci, że ja czasem nawet przytakuję jak to słyszę 😉 Już się nie zżymam. Przy pierwszym skorupiaku chciałam gryźć jak mi mówili, że… jetem chora.. A ja odpowiadałam, że zdrowa: wycieli, poleczyli i koniec, kropka! A słowa „jak się czujesz” od dalszych znajomych już po skończonej terapii, to mnie doprowadzały do…absurdalnych odpowiedzi ;p No nie jedna osoba wzięła mnie za niepoczytalną ciut ;p

      Fajnie jak mogę coś pozytywnego przekazać, bo przecież wiemy, że to nie jest „bułka z masłem” i każdy ma inną wrażliwość i odporność.

      Mama się dziś mnie zapytała gdzie kupiłam meble, a ja że w necie, to od razu zaczęła się śmiać czy nie trzeba było ciąć parapetu ;P Bo ja im kiedyś urządzałam salon i sypialnie w domu na wsi z łóżka z mieszkania w DM. Na oko. Po chemii. No i żeby jedna szafka weszła to trzeba było uciąć kawałek parapetu ;p

      Polubienie

      1. cha cha cha, dobre z tym parapetem:DD

        „jak się czujesz” wywraca mi flaki
        moja kochana bratowa i tato pyta, nienawidze tego, ale nigdy im nie zwróće na to uwagi…

        bo my nie tyle jesteśmy dzielne co wiemy, że jojczenie nic nie zmieni…

        Polubienie

        1. O oo! tak właśnie.

          Moi rodzice w zdrowych latach pomiędzy na szczęście nie pytali, dziś każda rozmowa telefoniczna się tym pytaniem rozpoczyna albo kończy. I też im nie zwrócę uwagi, bo przecież mają podstawę do tego pytania…ech

          Polubienie

  2. A podasz mi ten przepis na jajecznicę? U nas jajka na śniadanie muszą być! Więc kombinuję, żeby nie jeść w kółka w takiej samej odsłonie. Dzisiaj np zrobiłam sobie muffinki jajeczne 🙂

    No i podpisuję się pod tym (nie)bohaterstwem a codziennością! :*

    Polubienie

    1. To jest przepis jak się robi, bo do jajecznicy możesz sobie dorzucić składniki jakie chcesz, żeby ją wzbogacić.
      Na nierozgrzaną patelnie ( ja zawsze rozgrzewałam i najpierw dawałam masło) wrzucasz jaja i mieszasz, dodajesz masło, mieszasz przez cały czas a ja się ścina to ściągasz z gazu i mieszasz dalej, i znowu na gaz i tak kilka razy mieszając i ściągając, i jak się mocniej zetnie dodajesz trochę śmietanki i dalej mieszasz do takiej konsystencji jaką chcesz uzyskać 🙂 Solisz i pieprzysz na końcu.

      O mateczko! To mi zaimponowałaś muffinami z jajcuf. Ja nie ogarniam takich zwykłych a tu jakieś niezwykłości. fiu, fiu 😀

      Polubienie

      1. Wypróbuję ten patent!
        A muffiny z jajców to nic prostszego! Rozbijam sobie jajka w misce z przyprawami, a do blaszki na muffinki wkładam boczek- robię jakby telerzyk z niego, do tego suszony pomidor, szczypiorek, chilli, kto co uważa za smaczne, zalewam jajkami, posypuję serkiem i do piekarnika na 20 minut 🙂 I gotowe 🙂

        Polubienie

  3. A mnie właśnie zaczęło odrzucać od jajc, a tak lubiłam :/
    Z bohaterkami tak już jest, ja też czasem słyszę, ze względu na M, ale absolutnie się nie czuję. Takie życie, po prostu 🙂

    Polubienie

    1. Ja jem rzadko, najbardziej lubię faszerowane 🙂

      Asiu, bo każdy z nas jest bohaterem/bohaterką swojego życia 🙂
      Fakt, niektórzy mają więcej powodów, żeby zgorzknieć, mieć postawę roszczeniową wobec innych albo żal do losu bo…a dają radę i ogarniają. Padają i powstają.

      Polubienie

  4. „Dobra zmiana źle się kojarzy” – hahaha, w punkt! I od razu weselej:)

    Czasami to nie zależy od rodzaju choroby, lecz od rodzaju… mamy. 🙂 Moja, na ten przykład, potrafi zadzwonić z tym pytaniem, i wygląda to tak:
    „Jak się czujesz? -i nie czekając na odpowiedź – bo ja ostatnio czytałam, że grypa u was szaleje.
    „Jak się czujesz? Bo ostatnio bolała cię głowa, a ja rozmawiałam z sąsiadką i to może być…..”
    Także, tego…

    Też bym pourządzała mieszkanko, ale prawda taka, ze ja już na to moje mieszkanko patrzeć nie mogę i urządzanie nic nie pomoże.

    U nas z jajecznicą tak samo – lubimy ale nie przepadamy. Następnym razem skorzystam z twojego przepisu, a raczej metody smażenia. Z dodatków uwielbiam salami i paprykę. Cebula w jajecznicy jest dla mnie nieporozumieniem, a Tomek tylko z cebulką…

    Polubienie

    1. No co zrobisz…taki mamy klimat 😉

      Oj, to faktycznie, no ale matki tak mają…z troski :)))

      Zmieniłabym jeszcze kuchnię, ale to duża inwestycja a ja nie wiem czy mam ochotę- raczej wiem że nie mam- na taki duży remont.

      Do smażonych jajcuf dodaję najczęściej szczypior, pieczarki, pomidory, i też salami, a jak nie, to salami mam na bułce do jajecznicy 🙂 Papryki jeszcze nie wrzucałam, muszę spróbować 🙂

      Polubienie

  5. a mnie właśnie wywróciło kichy do góry nogami (chociaż nie wiem gdzie mają nogi), po naparze z imbiru. Ale jest mi ogólnie lżej i to najważniejsze. Jajca lubię ale niestety lubi podniebienie a kichy wołają o pomstę do jajcowego nieba. Mebluj, przestawiaj, jak trza to bądź „krwiopijcą” i ciesz się życiem. Z mojej półki zdejmują równo a ja mam cykora jak diabli czy aby czasem nie jestem na liście „do odstrzału”? Planuję się nie dać i „eto wsio”. Pozdrówka.

    Polubienie

    1. O ranciu,
      no to kicha!
      na razie nie mam żywieniowych sensacji, mogę jeść wszystko, gorzej z apetytem.
      Sofi, tyś za młoda jeszcze, żeby Cię tak niespodziewanie „zdjęto”. Masz bardzo dobry plan!!!
      Serdeczności 🙂

      Polubienie

  6. „Dobra zmiana ” to brzmi wrecz groznie:DDD

    A teraz na poważnie, z iloma złymi rzeczami muszą sie zmagać osoby walczace z rkaiem- to tylko wy wiecie. A my podziwiamy, bo nawet będac z boku widać, że walka cieża i często nierówna. I możemu tylko modlic sie lub trzymac kciuki (niepotrzebne skreslic) 🙂

    Polubienie

  7. Pytanie „Jak się czujesz?” to pół biedy. Może wkurzać, ale jest jednak oznaką zainteresowania, sympatii. Najbardziej wredne jest „Weź się w garść” skierowane do człowieka chorego na depresję.

    Podziwiam, że możesz kupować meble przez Internet. Ja muszę obejrzeć, dotknąć, pootwierać, poszurać szufladami. Koszmar! Chciałabym tak, jak Ty.

    Buziaki! :)))

    Polubienie

    1. Czasami niezdrowej ciekawości i wtedy najbardziej jest wkurzające. „Weź się w garść” to takie świadectwo kompletnej ignorancji…

      Z meblami dla rodziców miałam łatwiej bo wybierałam z papierowego katalogu z red black white. Do siebie kupiłam małą ławę przed kominek i teraz te trzy komody, które okazały się jeszcze ładniejsze niż się wydawało, bo ta biel nie jest czystą bielą tylko ma takie bezowe smugi- no fajnie to wygląda- pasujące do nóżek i blatów.
      Chciałaby nowe łóżko, ale nie zaryzykuję i nie kupię przez net.
      Wiesz, ja też wolałabym pójść i zobaczyć,dotknąć ale akurat wszystkie te meblowe zakupy robiłam w czasie, w którym nie bardzo miałam siły na bieganie po sklepach.No a ja niecierpliwa jestem 🙂

      Buziaki :))

      Polubienie

  8. Spedzilam prawie tydzien na prawdziwej wsi, gdzie mialam jajecznice z jajek od szczesliwych kurek. Dla mnie jajecznica tylko na masle, moge dodac szczypiorek, koperek, zawsze cos zielonego.

    Polubienie

    1. Też tylko na maśle, ale wcześniej to masło najpierw roztapiałam na patelni i dopiero wrzucałam jaja, teraz najpierw jaja, no i dodanie śmietanki robi swoje :))
      Pewnie fajnie Ci było 🙂 mam tu na myśli nie tylko jaja 😉

      Polubienie

  9. Jajecznica tylko na kiełbasce, najlepiej takiej swojskiej. 😉

    A co do bycia bohaterem… również podziwiam, zwłaszcza jak spotkam osoby, które pomimo cierpienia biją radością i entuzjazmem godnym pozazdroszczenia… ale po tym wpisie muszę przyznać, że jest w tym, też trochę racji, że jest to ich codzienność, z którą trzeba się zmierzyć. Całe życie miałam takie myśli ‚ojej to gimnazjum, tyle nauki, jak ja dam radę?!’, ,, o matko idę na studia, jak ja dam radę je ukończyć?!”, ,,wyjeżdżam za granicę, bez języka, będę zdana tylko na siebie i P. mama już nie upierze i nie ugotuje i zakupów nie zrobi!” Jak ja dam sama radę?!”… może to prozaiczne przykłady na przeciw poważnej choroby, ale zmierzam do tego, że co to nas tak przerażało, jakoś potem ,,samo idzie” i okazuje się dużo łatwiejsze niż się wydawało.. ,,nie taki diabeł straszny”.
    Teraz jestem na etapie, jak ja przeżyję ciążę i poród (a jeszcze nawet w tej ciąży nie jestem), ale przecież nie ja pierwsza i nie ostatnia i na pewno jakoś to będzie… jakoś się da radę! W dodatku nie omieszkam również wspomnieć, o znanym wszystkim cytacie, że Bóg nie zsyła na nas ciężarów, których nie będziemy wstanie unieść. 🙂 Mimo to należy się szacunek! I zdrowia życzę 😉

    Polubienie

    1. Swojska kiełbasa…mniam, mniam :)))
      Bo to tak już jest z nami, że wydaje nam się, iż czemuś nie podołamy, zanim nas los nie sprawdzi. A potem „spinamy pośladki”, „zakasujemy rękawy” i wykonujemy zadanie po zadaniu. Zawsze jest trudniej tym co to z góry się martwią i wymyślają „czarne scenariusze” oswoić się z sytuacją, ale kiedy już jest „po” z dystansu oceniają, że wcale tak źle nie było. Oczywiście, że bywają bardzo trudne momenty i takie, kiedy trzeba swe życie poukładać na nowo. Ale to też się da…póki to życie jest!
      Dziękuję! 🙂

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~DD Anuluj pisanie odpowiedzi