Wina Ajdy a nie Wajdy* ;)

Jakbyco!

Aczkolwiek muszę przyznać, że bycie częścią blogowiska pomaga zabić czas. Spacyfikować myśli. Te niechciane.  A czasu mam  dużo, bo zostałam…porzucona! OM wziął spakował torbę i się ulotnił. Zostałam sama. Nie licząc dwóch suk i stada pierzastych. I Tuśki wpadającej i wypadającej, wiecznie się spieszącej, ale przynajmniej mam z kim zamienić kilka słów werbalnie twarzą w twarz ;).  Dobrze, że taka zaganiana, więc pewnie też nie rozmyśla non stop. Trochę w niej widzę siebie, z tamtych lat.

Tata przywiózł Mam, więc tak zupełnie opuszczona się nie czuję. Ruszę dupsko, odpalę Julka i udam się do nich i poczuję się jak w domu 🙂 I może coś zjem dobrego. Schudłam, bo mój apetyt się ulotnił, odszedł wraz z latem. I byłoby to plusem, gdyby nie okoliczności.

Jesień na całego. Na razie w pięknym wydaniu, choć już jutro ma się to zmienić. Tak mówią. I co gorsza, na długo. Nie wiem czy aby nie do wiosny. Ręce opadają.  Liście opadają. Widzę z okna jak pani M. najpierw zmiotła  chodnik przed ogrodzeniem, a potem zajęła się grabieniem na posesji, a teraz sprząta na tarasie. Coraz częściej rozmyślam nad pomocą w domu, nie tylko w zagrodzie. Nie na stałe, ale tak, kiedy coś się nawarstwi, jak choćby rosnący z dnia na dzień stos do prasowania.

moja okolica

jesień

 

* posłuchałam się, ale nie martwcie się- nie będzie post na każdą porę dnia!;p

Miłego weekendu! 🙂

18 myśli na temat “Wina Ajdy a nie Wajdy* ;)

  1. Ale masz tam piękną okolicę! 🙂

    Mnie w tym tygodniu dopadł chochlik na słodycze. Staram się nie jeść, ale tym razem myślałam, że zejdę bez cukru! 😀 Więc, robiłam bounty z kaszy jaglanej, a dzisiaj nutelle z daktyli! 😀 może mi się nie odłoży na boczkach, bo zapas mi się już zrobił 😉 Więc gdybyś potrzebowała to chętnie moje nadmiary oddam 🙂

    Polubienie

    1. nie narzekam 😉

      Ależ Ty zdrowe te słodycze produkujesz! Podziwiam :)))Ja sięgam po czekoladki czy inne ciasteczka jakie mam pod ręką!

      Nie jestem chuda jeszcze, więc na razie się wstrzymam z przyjęciem ;P

      Polubienie

  2. Jakie to szczescie, ze ja nie czuje potrzeby prasowania, nawet nie widze ze cos musi byc uprasowane, zupelnie zapomnialam ze mozna prasowac.
    Posciel mam bawelniana, ale dobrze roztrzepana schnie na sloncu i wietrze, wcale bym nie chciala spac w takiej przejechanej zelazkiem, a tak to wiem ze slonce ja dotykalo. Reczniki to samo, ubrania tez wygladaja dobrze bez prasowanie, przeciez nie bielizna. O dziwo zelazko ciagle mam.

    Polubienie

    1. Pościeli, ręczników nie prasuję od lat, nawet nie wiem, czy nie od samego początku mieszkania na swoim.
      Staram się wieszać od razu- ale nie zawsze mi to wychodzi- tak aby po zdjęciu nie trzeba prasować. Nie prasuję np jeansów ani swoich ani OM, ale koszulki i koszule…no nazbiera się tego bo ciuchów dużo, pralka ma wsad 7 kg, gdybym tak na bieżąco, ale się nie chce…Po drugie przy żelazku góra 20 minut wystoję…

      U mnie z tym prasowaniem to chyba geny, w sensie że mam zakodowane, że wygniecione to niechlujne, więc nie założę niewyprasowanego, choć jak trakcie użytkowania się wygniecie to trudno 😉 Mój syn, jak w wieku 16 lat pojechał do DM do liceum, to do mieszkania pierwsze co wziął to żelazko i poprosił o deskę do prasowania :DDD

      Polubienie

  3. Kochana!
    To jeszcze nie koniec pięknej jesieni. Podobno mają wrócić jeszcze letnie temperatury, tego się trzymajmy:)
    A swoje obowiązki domowe niestety ” oddaję” rodzince, tzn. te cięższe, bo moje stawy w coraz gorszym stanie.
    No i rehabilitacja się oddaliła z powodu niepodpisania kontraktu przez pobliski szpital. A czekałam kilka miesięcy na tę państwową. Bo prywatnie płacę cały czas, co mocno uszczupla moje konto:(
    Zdrówka życzę i pogody ducha, buziaczki:)

    Polubienie

    1. Jak patrzę teraz na to co za oknem, to nie bardzo ma to coś wspólnego z pięknem;) Wieje i pada.

      Morgano, a sanatorium Ci się nie należy? Kiepsko z tą rehabilitacją. Poprawy życzę.
      Buziaki:)

      Polubienie

Dodaj komentarz