Umknął mi wczorajszy dzień o konsystencji galarety nie dając się zamknąć w żadne ramy, wyślizgując się, prześlizgując przez kolejne sekundy, minuty, godziny…
Czułam się jak wypluta przez morze meduza, nie na swoim miejscu, mimo przyjaznego środowiska. Czasem tak jest, że nie można sobie miejsca znaleźć, zajęcia i człowiek snuje się albo poleguje. Z tego polegiwania wyszły mi dwie długaśne drzemki, co od dawana mi się nie zdarza, żebym w dzień zasnęła. No chyba że jestem chora z temperaturą. Nie jestem. I co dziwne, nie miałam żadnego kłopotu z zaśnięciem nocnym. Coś było w powietrzu, z ciśnieniem, również moim, bo sobie podskakiwało.
A jutro ma lać i wiać- ostrzegają! No cóż mamy już październik, studenci wrócili na uczelnie, i rozpoczął się Miesiąc Świadomości Raka Piersi! Pamiętajcie o profilaktyce!
i wspomnienie z ostatniego dnia września 🙂
na długo zostanie pod moimi powiekami 🙂