Ale wkoło kolorowo :)

Korzystając, że dorwałam się do kompa, to przede wszystkim chcę PODZIĘKOWAĆ za moce i ciepłe myśli: serdecznie dziękuję!!!

To bardzo miłe, gdy się wie, że KTOŚ myśli i wspiera, kibicuje, życząc jak najlepiej. Takie uczucie dodaje skrzydeł :).

Wyniki nie są najgorsze, a właściwie ciut gorsze niż ostatnie: HGB  nie drgnęło- dobrze, że nie poleciało w dół- reszta ciut opadła, ale kreatynina, choć powyżej normy, to jednak najniższa odkąd biorę piguły :). Wyników markerów nie znam, bo na wypisie ich nie mam, a że wypis dostałam, jak już jedną nogą byłam za oddziałem, to tylko podpisałam  w locie odbiór i już mnie nie było, dlatego okiem rzuciłam dopiero w mieszkaniu. Grunt, że piguły dostałyśmy, obie z Lidką. Doktor, który sprawdzał wyniki podjął jedyną słuszną decyzję :)) Naszych skrupulatnych Doktorowych nie było, i w tym upatrywałam szanse. Już na izbie przyjęć, jak mi strzelono w sam środek czoła i na ekranie ukazało się 37,2, jęknęłam, a na to p. Pielęgniarka ze zrozumieniem: napiszę 36,9 – co zostało okraszone moim szerokim uśmiechem 😀 No co?- przezorny zawsze ubezpieczony ;p Ciśnienia już nie kazałam podrysowywać i zostało 84/60, bo wiedziałam, że to jak zwykle syndrom „białego” a w tym przypadku różowego fartucha, że jak tylko wypiję dużą kawę, to wróci do normalniejszych wartości. Śmieszne tylko, że w karcie mam wpisane, iż mam  nadciśnienie 😀  Przez cały pobyt na izbie powstrzymywałam się od kaszlu, który  chciał mnie udusić, aż w końcu nie wytrzymałam i…wybuchnęłam śmiechem. A śmiałam się z sytuacji, bo jedna z pacjentek, najpierw dając  popis swej przebojowości w poczekalni, następnie wdarła się  za mną do gabinetu, wymachując skierowaniem i receptą, z tekstem, że chce się tylko zapytać. Doktor-rezydent ( ten sam, co to nieraz sobie ucięliśmy pogawędkę) rezolutnie zapytał, czy moja obecność jej nie przeszkadza. Ależ skąd! Ona ( nieustająco machając ) chce wiedzieć, czy będzie zakwalifikowana na chemię, bo… i tu nastąpił niezrozumiały wywód. Doktor- rezydent słusznie zauważył, że przecież ma skierowanie od Doktor kwalifikującej, a on tylko przyjmuje na oddział, a nie kwalifikuje. Na co pacjentka, ( wciąż machając) ale…i ponownie potok słów. Doktor, jeszcze spokojnie, tłumaczy, że jeśli ma jakieś wątpliwości, że nie powinna  dostać chemii, to niech z powrotem idzie do poradni do p.Doktor. Pacjentka ( machając) na to: ale jak to…I tu nie wytrzymałam, bo bym się udusiła i parsknęłam śmiechem, za co od razu przeprosiłam, i słyszę jak Doktor podniósł głos i mówi: A tak to! Wyjdzie pani z gabinetu i uda się do poradni, bo przecież ja pani za rękę tam nie zaprowadzę. Pacjentka wyszła, a Doktor przeprosił, że stracił cierpliwość. A ja  rechotałam jak głupia, i nawet trochę głupio mi było, ale chyba wyczułam instynktownie, że to bardzo osobliwa pacjentka. Co od razu potwierdziła p. Pielęgniarka, dziwiąc się, że do tej pory  nie miałam styczności z Panią Jadzią. Personel ma z nią utrapienie i na izbie i na oddziale, a pacjentki uważają, że chemia plus Pani Jadzia, to o jedno za dużo ;).  Szkoda, że nie potrafię realistycznie opisać całej sytuacji, ale albo byście się śmiały, albo…były oburzone zachowaniem p. Jadzi, która z reguły pcha się wszędzie bez kolejki, gada jak najęta i ogólnie stwarza wrażenie, że brakuje jej jakieś klepki…

Na oddziale spotkałam się z „Julią moją Julią”, tak ją zawsze witałam, ile razy się widziałyśmy po moim zakończonym leczeniu dożylnym. Radość ze spotkania, ale i smutna refleksja, bo jak tu jest, to znaczy, że jest też wznowa. Po siedmiu miesiącach…Uwielbiam tę Kobietę, siedemdziesięciodwulatkę o energii zdrowej czterdziestolatki, wiecznie uśmiechniętej i żartującej. Wiesz, kupiłam sobie laskę, i coraz częściej muszę się podpierać na mężowskim ramieniu, ale śmigam, gorzej pod górkę, ale z górki to nikt mnie nie zatrzyma ;)) Do mieszkania wróciłam umęczona, bo choć czas zleciał w miarę szybko, bo w towarzystwie Lidki, to jednak siedzenie przez pięć godzin na twardym krześle w akompaniamencie krzyków jednej z pacjentek, do przyjemnych nie należał.

***

Jadąc do DM zauważyłam, że zrobiło się kolorowo. Coraz więcej  żółci, pomarańczy, czerwieni i brązu na drzewach, choć zieleń wciąż się  mocno  trzyma. Słoneczna pogoda i od dawna niespotykany wysyp grzybów zaowocowały wysypem… aut stojących przy drogach przecinających las, nawet w późno popołudniowych godzinach. Kto żyw ten po/na grzyby! 🙂

OM zadzwonił do mnie i zapytał się jaki kolor chcę mieć w sypialni…Gdybym nie leżała, to bym padła. Nie dość, że się w ogóle nie zastanawiałam, to jak mam wybrać kolor na odległość, bo oczywiście stwierdził, że jak mnie nie będzie przez kilka dni, to on pomaluje. Oczywiście nie swoimi rękoma. No to musiałam dorwać kompa, żeby choć w przybliżeniu coś wybrać…taaa. Powiedziałam tylko, że żadnych zieleni, fioletów i niebieskich…Choć w pierwszej chwili chciałam mu zabronić, ale ściany oprócz zacieku od komina od kominka, wyglądają, jakby ktoś tu popełnił jakiś mord. I to nie jeden. Co jest prawdą, bo mając już zaciek, tłukłam komary, czym popadło z taką zaciętością,  że aż bryzgało ;ppp Stwierdziwszy, że wsio rawno jaki kolor, aby czyste były, a OM przezornie zapewnił, że jak mi się nie spodoba, to znowu wyjadę na dłuższy weekend a on przemaluje ;DDD I weź, zostaw chłopa samego w domu, to od razu coś zmaluje ;ppp A jutro będę poszukiwać koloru niebieskiego na niebie i w morzu. Ma być słonecznie choć wietrznie. Miłego weekendu!!!

27 myśli na temat “Ale wkoło kolorowo :)

      1. Ja takie panie Jadzie oglądam jak nowo odkryty gatunek – zwykle bardziej „sapię” niż „sapiens”, choć niby anatomia zewnętrzna się zgadza, oprócz zwyczajowych 20 kg nadwagi. 🙂
        No i podatność na bodźce zewnętrzne znacznie niższa, za to emisja bodźców do otoczenia – ohoho… 😛
        Baw się dobrze i łap słoneczko :*

        Polubienie

        1. :DDD
          Ja to się śmieję sama z siebie, że się dziwię, ale szczerze podziwiam za energię- ten typ jest nie do pokonania ;p

          Aż nie wierzę, że drugi dzień słoneczko pięknie świeci 🙂
          Dzięki ❤️

          Polubienie

          1. Ten typ przeżyje nawet karaluchy – głównie dlatego, że się wepchnie przed nimi na tratwę i nie wiadomo, czy one się jeszcze zmieszczą. 😀
            Też mam słoneczko – i poszliśmy korzystać, bo robota w końcu nie zając…

            Polubienie

  1. To chyba najlepszy czas byc nad morzem w Polsce teraz po sezonie.
    Miec morze, plaze, piaseczek dla siebie. Cudne widoki, powietrze i szum morza. Zycze duzo odpoczynku w tym pieknym miejscu.

    Polubienie

    1. Dziękuję❤️
      Szczególnie dla takich osób jak ja co to na płazy w pełnym słońcu nie poleżą przy wysokich temp. A spokój i płaza i morze na wyłączność- bezcenna rzecz 😉 Za. 2-3 godziny już tam będę :)))))

      Polubienie

  2. Hej.jak tam? Morze jest? Niebieskie czy szaro-bure, nachmurzone ? Przywitane ? Palce chociaż zamoczone?
    Mam nadzieję, że korzystasz i pogoda łaskawa;)
    Ja muszę dzisiaj znów pakować walizy, jutro podróż do mojego DM na łonie.
    No i jak zwykle, kombinuję co by tu robić, żeby nie pakować. Ale noc jest przecież długa,prawda?
    Jak zawsze serdeczności Roksanno 😉

    Polubienie

    1. Jest!!! Niebieskie z falami – ale może dlatego, że bardziej europejskie bo niemieckie ;ppp Ale rączka, buźka jutro z naszym;)
      Trzy godziny na samej plaży, słoneczko, ciepło choć wietrznie, ale cudnie!!!!

      Prawda!!! Ból pakowania nie jest mi obcy;)
      Szerokiej, bezpiecznej do celu!!!
      Sciskam❤️

      Polubienie

  3. Morze to może nawet nie ma narodowości-wszystko wymieszane 😉
    Tak po ponad dwudziestu latach mam straszny wstręt do pakowania i pamiętania, co dla kogo i gdzie to mam :Ooo Zeby chociaż po tych schodach nie trzeba było ganiać co chwilę w poszukiwaniu,przynoszeniu, odnoszeniu.
    Dziękuję :**
    A Ty tam korzystaj , póki zima nie przyszła :p
    Pozdrawiam;)

    Polubienie

    1. A czasem nawet wstrząśnięte 😉

      Śmieję się- wybacz- bo ja wczoraj na schody i architekta klęłam jak szewc , nie pojmując co mu przyświecało, ale rano o schodach zapomniałam , widok z każdej strony jest wart tego!!!!
      Miłego na łonie!
      Buźka:)

      Polubienie

  4. A jak wypiękniejesz! Co nie znaczy,ze nie jesteś piękna!
    Ale ta cera smagana wiatrem ,zaróżowione policzki ,gibka talia od schylania się po muszelki ,wymodelowane stópki.
    Cudownego pobytu .

    Polubienie

    1. Hi, hi, hi… no ba!:D
      Wczoraj twarz moja doznała wszystkiego- normalnie SPA 😉 ale muszę przyznać, że bez żadnych wyrzutów zaległam w koszu i pozwoliłam aby słoneczko mnie przypiekło 😉 dla wit. D ;p
      Od rana pięknie świeci, mamy miejscówkę z widokiem na morze, z pokoju a z sypialni na Park Woliński więc … ech życie jest piękne!!!
      Dziękuję❤️

      Polubienie

  5. Cieszę się z twojego dobrego samopoczucia. Zawsze jest to tak fajnie odczuwalne w tekście:)
    Dwie Panie J – jedna warta komentarza, druga wręcz przeciwnie. Jadzię więc odstawiam na bok (normalnie wystawiam z kolejki) i zajmę się Julią. Niesamowici są tacy ludzie – podziwiam bezustannie. Normalnie wyobraziłam ją sobie, jak z tej górki, z rozwianym włosem… 😀
    Cudownie, że znowu możesz być nad morzem. Ja dzisiaj W KOŃCU zaliczyłam las 🙂 🙂 – Tamaluga przeszczęśliwa – po powrocie padła i zasnęła na brzuchu w pełnym opakowaniu.

    No, i jaki kolor będzie na ścianie?

    Polubienie

    1. Julia jest jedyna w swoim rodzaju :))) Choć spotykałam różne sympatyczne starsze panie, nawet dużo starsze, które przed chorobą żyły intensywnie, ale kiedy skorupiak zaatakował, to tylko śmierć w oczach i nic poza tym…A Julia…tego się nie da opisać :))) w każdym jej ruchu jest tyle energii, od samego patrzenia człowiek się śmieje :))))

      A grzybki były???

      Zaczęłam pisać na temat koloru i…stwierdzeniem, że naprędce sklecę post, choć czas mnie goni ;pp

      Polubienie

    1. Było miło ale się skończyło :))
      Tak, nasze morze lubię o każdej porze roku…
      Choć moja PT mówi, że patrzenie się i wsłuchiwanie się w szum morza, może być depresyjne, jeśli się to robi non stop ;p

      Serdeczności 🙂

      Polubienie

  6. Fajnie, że wyniki dobre, że piguły są, że odpoczywasz nad morzem! Teraz jest tam najpiękniej. Kocham puste plaże i jesienne słońce nad morzem. I ciepłą kawiarnię, skąd z filiżanką czekolady można podziwiać morskie fale.
    Ładuj akumulatory na brzydki (a może niebrzydki,) listopad. Potem będzie już z górki ku wiośnie:)))
    Uściski!!!

    Polubienie

    1. Już jestem u się na wsi 🙂
      Dziś i tak pogoda się zepsuła, a że ewentualny powrót w poniedziałek był zaplanowany na ranek, tak aby w DM być 10-11, więc prognoza, ale też inne sprawy zadecydowały, że wracamy w niedzielę.
      Wbrew pozorom pusto nie było, bo pogoda taka, że amatorów kąpieli słonecznych a nawet morskich nie brakowało :))) Ale fakt, dużo, dużo luźniej…Dlatego ciepła kawiarnia to tak w okolicy 20. bo wcześniej to szkoda było siedzieć w murach.
      To chyba był ostatni taki piękny weekend :)))I powiem Ci, że podczas niego spełniły mi się trzy marzenia…
      Buziaki :))

      Polubienie

    1. Laila
      już jest,
      właśnie się z nim oswajam,
      a więcej na temat,
      w nowym poście ;pp
      pewnie u Ciebie relacja z Biesów,
      jak się ogarnę, to się rozsiądę i po rozkoszuję i po zazdraszczam ;))))

      Polubienie

Dodaj komentarz