Z niedowierzaniem…

Niedzielny poranek przywitał mnie ( najpierw ze snu wyrwał mnie budzik w telefonie) pięknym słońcem, które od razu wywołało mój uśmiech, mimo iż oczy się wciąż kleiły od obrazów sennych. Zeszłam na dół, podciągnęłam roletę okienną i ukazał mi się termometr, a tam tylko cztery stopnie. Na plusie. Jeszcze. I zaczęłam się zastanawiać czy to aby na pewno jest wrzesień.  W sumie mogłam się tak niskiej temperatury spodziewać z rana, bo kiedy wróciliśmy z DM o 23. to było tylko 9 stopni i czyste, gwiaździste niebo. A mimo to gapiłam się z niedowierzaniem w termometr. Zresztą dziś było podobnie, tyle że o dwa stopnie więcej.

Z niedowierzaniem też, przyjęłam fakt, że ostatni „nasz” chrześniak ( konkretnie OM, razem mamy ich siedmioro), kończy 18 lat :).  Udaliśmy się więc do Przyjaciół na uroczysty obiad i świętowanie pełnoletności. W przesympatycznym, rodzinnym gronie. Nie obyło się bez  wspomnień, bo z ojcem Jubilata znam się od dziecka i od tego czasu, nas i naszych rodziców połączyła przyjaźń. ( Niestety rodzice P. już oboje nie żyją).  Mało tego, jak OM przyjechał na studia do DM, okazało się, że jego dziadek i dziadek P.  byli ze sobą spokrewnieni i mieszkali  w sąsiednich wsiach na łemkowszczyźnie, przed wysiedleniem ich w 1947.  Gdy pierwszy raz pojechałam z OM do chyży  w Beskidzie ( dziadek OM odzyskał swój dom, wrócił w rodzinne strony, ale kiedy podupadł na zdrowiu, ponownie przesiedlił się na zachód do jednego z synów, a dom został jako baza wakacyjna, z której korzystała cała rodzina) tereny nie były już mi obce, bo nie raz będąc z rodzicami na wczasach w Bieszczadach, wracając, udawaliśmy się z wizytą do rodziny ojca P., wtedy, kiedy i on z rodzicami spędzał tam wakacje.

Ja jedynaczka, On jedynak, więc  jak zamieszkaliśmy w jednym bloku na jednym piętrze, to nie było innej możliwości jak przyjaźń :))) Która nie skończyła się w momencie wyprowadzki jego wraz z rodzicami do innej dzielnicy, już po kilku latach. Był moim świadkiem na ślubie cywilnym i jednym z drużbantów w cerkwi, i został chrzestnym ojcem Tuśki. Nasza przyjaźń ma bardzo silny fundament, możemy się tygodniami, miesiącami nie widzieć, ale wiemy, że zawsze możemy na siebie liczyć!

Takie  przyjaźnie od dziecka są chyba najcenniejsze. Szczególnie dla jedynaków. Bo tak się składa, że druga osoba, z którą się przyjaźnię od czasów dzieciństwa, jest również jedynaczką. To z nimi mam najwięcej  wspólnych wspomnień, również o naszych bliskich, których już z nami nie ma. To tak jakby się miało siostrę i brata, których się w rzeczywistości nie miało. To taka specyficzna więź. Ani czas, ani odległość, nic nie jest w stanie jej przerwać. Może dlatego też, nigdy tak naprawdę nie odczuwałam braku rodzeństwa.

***

Z niedowierzaniem przyjmuję fakt, że w Polsce coraz więcej rodziców nie szczepi swoich dzieci. Ruch antyszczepionkowy   w Polsce ma coraz więcej zwolenników, nie tylko wśród rodziców małych dzieci. Liczba dzieci niezaszczepionych rośnie z roku na rok, dziś to już kilka tysięcy rocznie. Jak zwykle brakuje rzetelnej, naukowej  dyskusji na ten temat, uświadamiającej nie tylko o korzyściach szczepień, ale również o ich możliwości powikłań. Być może potrzebna jest zmiana systemu szczepień, podejście indywidualne do każdego dziecka, a nie rutynowe. Nie wiem. W każdym razie, trzeba jakoś dotrzeć do tych rodziców, którzy stracili zaufanie do systemu szczepień, uważając go jedynie za zło, przyczynę wielu powikłań i chorób, chociażby autyzmu, oraz za kurę znoszącą złote jaja dla koncernów medycznych.  Głusi  na głosy lekarzy, którzy głośno mówią, że szczepionki to polisa na życie dziecka, której nie powinno się go pozbawiać.

46 myśli na temat “Z niedowierzaniem…

    1. nie chcę tu nikogo obrażać, ale kary pieniężne, ani straszenie nieprzyjmowania dzieci do żłobka i przedszkoli odbija się od takich ludzi jak piłka od ściany betonowej, bo ktoś im wlał do głowy, że szczepionki powodują autyzm i wiele innych powikłań, dlatego ktoś inny musi tych rodziców wyedukować, ale również zmienić podejście do szczepień. W końcu rodzice ( fakt nie wszyscy) chcą jak najlepiej dla swoich dzieci…

      Polubienie

      1. rozmawiałam latem z taką antyszczepionkowa mama
        wykształcona, te rzeczy
        próbowałam racjonalnie przedstawić absurd oskarżania o wszystko co złe firm farmaceutycznych, ale … groch o ścianę…

        Polubienie

        1. ja się wcale nie dziwię, bo takie rzeczy padają na podatny grunt,
          powikłania się zdarzają, firmy farmaceutyczne zamiast płacić odszkodowanie, to się procesują, robiąc zły pijar wokół…
          a rzetelne dane, prawdziwe informacje nie są tak często publikowane, jak te od oszołomów typu „Zięba” czy inny inż. mechanik… A jak do tego dojdzie jakiś głos lekarza, który wprawdzie ma inną specjalizację, ale zna się na wszystkim, to mamy to co mamy…
          Jedni z przekonania, drudzy przekonani a jeszcze inni podążają za modą, bo to takie cool nie szczepić dziecka…

          Polubienie

  1. Ja też nie pamiętam tak zimnego września. Zawiódł mnie na całej linii, tak liczyłam na spacery w krótkim rękawku, co najmniej do października. Nie udało mi się nawiązać aż tak bliskich przyjaźni i pewnie dlatego, jako jedynaczka, czułam się samotna.
    Co do szczepień – poruszałam ten temat wielokrotnie, to znaczy twarzą w twarz, nie na blogu. Problem w tym, że owi rodzice nie znają genezy tej nagonki, nie mają pojęcia od czego to się zaczęło. Gdyby głębiej zainteresowali się tematem i doczytali, że wszystko nakręcił amerykański lekarz, który chciał wyłudzić ogromne odszkodowanie dla kumpla biznesmena. (Który to lekarz zresztą trafił za kratki i przyznał się, że badania zostały sfałszowane i nie ma żadnego dowodu na związek szczepień z opisanymi chorobami) to może przejrzeliby na oczy. Chociaż… już tak daleko to zaszło, że chyba nic by to nie dało.
    Pozdrawiam i życzę jeszcze dni słonecznych. Tobie i sobie. We własne urodzinki hehe 🙂

    Polubienie

    1. Na tarasie w słoneczku dość jeszcze przyjemnie, ale posiedzieć już się nie da…

      Zawsze znajdzie się ktoś, kto rozkręci spiralę absurdu, którą inni łykają jak świeże bułeczki, powielając po stokroć. Najgorsze jest to, że Polacy uwielbiają się „leczyć” za pomocą Wujka Google i czerpać z niego swą wiedzę, szczególnie tę medyczną. I potem takie kwiatki, że szczepionki to zło, chemioterapia też zło i w ogóle należy się leczyć witaminkami, których przecież nie można przedawkować. Jak to słyszę lub czytam, to chętnie wysłałabym taką osobę do „oślej ławki: i odcięła od netu!

      Kurczę, mamy naprawdę niewyedukowane społeczeństwo, a będzie jeszcze gorzej. W szkołach jest potrzebna reforma, szczególnie taka, która nauczy MYŚLENIA. Przecież zanim ktoś zostaje matką czy ojcem chodzi do szkoły a tam na biologii powinno się uczyć również o szczepionkach! Iść z postępem czasu, wyprzedzać zagrożenia etc… Edukować świadomie społeczeństwo, które będzie potrafiło się poruszać w zalewie nieprawdziwych informacji. A u nas jak zwykle mnóstwo wiedzy encyklopedycznej: zakuć i zapomnieć. A tę spokojnie można sobie wygooglać.

      Polubienie

      1. „A u nas jak zwykle mnóstwo wiedzy encyklopedycznej: zakuć i zapomnieć.”
        Ano dokładnie… Mamy myślenie o nauczaniu rodem jeszcze ze szkół przyklasztornych. Wiadomo było, że uczniowie nie zanotują, bo pergamin drogi i nie dla nich, dostępu do bibliotek też nie będą później mieli, więc trzeba im wbić do głowy na pamięć…
        A że dane o wydobyciu węgla w Ameryce Pd. (aktualne dla roku uczęszczania do danej klasy) są w późniejszym życiu przydatne jak psu zegarek, to niechęć do edukacji jako takiej pokutuje w kolejnych pokoleniach. Co jest bardzo na rękę każdej władzy z zapędami choćby lekko autokratycznymi, bo tumanami łatwiej rządzić, więc o zmianie tego stanu rzeczy możemy zapomnieć.

        Polubienie

        1. Marzy się szkoła nowoczesna i przyjazna…
          dziś to jakiś obłęd,
          ja nie wiem skąd w narodzie ten pęd do tego co już było? Chyba z wygody, by myśleć nie musieli…
          wytłukli nam inteligencję, najpierw faszyści, potem komuniści, no to teraz zbieramy żniwa…
          i będą karmić faktami ( nie tylko historycznymi)alternatywnymi, czyli g.ówno prawdą.

          Polubienie

        1. Bo zdobycie wykształcenia to nie wszystko.
          I z profesorskimi tytułami są idioci, czy totalne betony na zmiany, niekoniecznie tylko światopoglądowe.
          Będę powtarzać do znudzenia:))) – szkoła powinna poszerzać horyzonty, nauczyć myślenia, poruszania się w tym naszym świecie.

          Polubienie

  2. a u mnie slonce swieci, wczoraj troche padalo, ale zaraz tecza wskrzesila usmiech na twarzy . I tak ma zostac ;))) nie mam ochoty na sloty, zimne poranki itd… ale na herbatke lawendowa z miodkiem chetnie ;))

    Polubienie

  3. Piękna ta Wasza przyjaźń. Tak szukam w głowie kogoś takiego z moich lat młodości i mam wątpliwości czy ta więź jest aż tak silna.

    U nas dzisiaj wiało niemiłosiernie. Momentami nie mogłam się utrzymać na nogach 😀 Za to piękne słońce nieco osłodziło mi aurę.

    Polubienie

    1. U nas już trzeci dzień z rzędu słoneczko od rana do wieczora. Podobno tylko do weekendu ma się utrzymać, bo w weekend ma lać, co mi kompletnie nie pasuje.

      Ranki i wieczory zimne, ale tak po popołudniu już jest ok.18 st.

      Polubienie

  4. Te szczepienia temat rzeka- jednejs trony chronia przed chorobami, które moga byc potencjalnie smiertelne, ale z drugiej no zdarzaja sie przypadki, kiedy to podanie szczepionki ma tragiczne konsekwencje. Sama mialam taki moment, ze balam sie szczepic Patryka , ostatecznie jednak ma wykonane wszystkie obowiazkowe szczepienia. Poniekąd rozumiem wiec strach rodziców przed szczepieniem, szczegolnie keidy slyszy sie sprzeczne doniesienia odnosnie szczepionek.

    Temat teraz na czasie ze względu na te rodzinę z Białogardu. Mam sprzeczne uczucia co do nich. Bo z jednejs trony rozumiem keidy sad wydaje takie wyroki odnosnie np swiadkow Jehowy, którzy nie zgadzaja sie na transfuzje krwi u dziecka, co jak najbardziej moze przyczynic sie do jego smierci. Tutaj jednak bezposredniego zagrozenia zycia dziecka nie było. Zreszta dziecko z teog co wiem, ma sie dobrze. Uwazam wiec, ze nieslusznie zostaly im ogranicozne prawa rodzicielksie, mimo, że ich postawy tak czy siak nie popieram- bo skoro ta medycyna taka zła, szkodliwa i niepotrzebna, to… po co rodzic w szpiatlu? I jeszcze podczas porodu brac srodki przeciwbolowe? no jak to tak? natura przeciez przewidziala porod bez zniecuzlenia:P Niby tu się śmieję ale wlasnie tym widze brak logiki i niajsnosc ich dzialania- matka korzystala odczas porodu z dobrodziejstw tej paskudnej medycyny, ale dzieku juz tego wszystkiego odmowila. Naprawde nie rozumiem.

    Polubienie

    1. Te „tragiczne konsekwencje” występują bardzo rzadko.
      Strach też rozumiem, szczególnie o dziecko.
      Potrzebna rzetelna wiedza, czyli edukacja.Uświadamianie rodzica, a nie straszenie go karami. Może też weryfikacja szczepień- nie wiem.
      Na razie ruch antyszczepieniowy tworzy alternatywną rzeczywistość, która może okazać się bardzo niebezpieczna.

      A temat aktualny jest już od kilku lat, co chwilę czytam jakie zło te szczepienia.

      A co do tego konkretnego przypadku, to jest dobry przykład jak ludzie postępują wybiórczo, godząc się i robiąc tylko to, co im pasuje, tak jakby nie musieli się stosować do zasad, prawa jakie obowiązuje wszystkich jednakowo.

      Polubienie

    2. „Tutaj jednak bezposredniego zagrozenia zycia dziecka nie było. Zreszta dziecko z teog co wiem, ma sie dobrze.”
      Ma się dobrze – póki co. Bo fuksem trafiła mu się ta słoneczna strona 50/50. A jeśli trafi do szpitala za tydzień czy dwa, to i tak o tym nie usłyszymy, bo tajemnica lekarska.
      Wg mnie to jest tak, jak z ubezpieczeniami majątkowymi. Nie będziemy się ubezpieczać, bo przecież nikt nas na lodzie nie zostawi w razie czego, bo to „niehumanitarne”. Nie będziemy dzieci szczepić, bo w razie czego i tak medycyna nas na lodzie nie zostawi, bo to „niehumanitarne”… A kurde POWINNI zostać na lodzie. Jak wybrałeś, tak masz, więc nie jęcz.
      Ludzie już trochę wiedzą, jak to jest nie mieć np. ubezpieczenia medycznego (na śmieciówce), ale w tym wypadku to niekoniecznie oni sami wybierali po pierwsze, a po drugie i tak nie odczuli tego w pełni, bo dzieci tak czy owak leczone i stany zagrożenia życia też.
      Odpowiedzialność za własne wybory w zaniku od lat, to i społeczeństwo nieodpowiedzialne… Nie mówię o sytuacjach NIE pochodzących z własnego wyboru, bo to zupełnie inna historia.

      Polubienie

      1. To wszystko prawda…
        Za sprawą ministra w tej chwili już każdy ma dostęp do świadczeń medycznych, w szczególność tych ratujących życie…W szpitalach nie sprawdzają czy jesteś ubezpieczony czy nie…

        Ja się tak zastanawiam nad problemem ludzi, którzy tak agresywnie atakują lekarzy, i wszystkich tych, którzy swe zdrowie i życie im zawierzyli. Porównuję ich zachowanie do tych z PIS, którzy twierdząc, że jak sędzia ukradł kiełbasę, to wszyscy sędziowie są złodziejami i trzeba wymienić wszystkich, a na dodatek upolitycznić.
        Zaufanie do lekarzy, to przede wszystkim zaufanie do medycyny, do NAUKI. Nie do człowieka.Tak, lekarz to człowiek i może popełniać błędy, dlatego ja zawsze powtarzam, skonsultuj jeszcze raz, i jeszcze raz. Organizm człowieka to żywy stwór i tu nie ma miejsce na rutynę. Możesz nie mieć zaufania do systemu, ale kurczę, jak można negować wiedzę medyczną???

        Piszesz o wyborach i odpowiedzialność za nie. NO WŁAŚNIE! i tu się kłania świadomość. Żyjemy w takiej rzeczywistości a nie innej.
        Misiek od maja ma powiększone węzły, i lekarze nie mogą znaleźć przyczyny, robi badania, konsultuje, będzie usuwał migdały, bo one są w kiepskim stanie i być może to jest przyczyną. On te migdały i tak chciał usunąć już wcześniej z powodu ciągłych zapaleń gardła. Co robi najpierw Misiek: szuka dobrego laryngologa. On wie, że nie idzie się do pierwszego lepszego lekarza, i nie do jedynego. I drąży się temat aż do skutku.

        Ja mogłabym wieszać psy na lekarzy, że wykryto u mnie raka dopiero gdy guz miał 7 cm. Ale nie wieszam, bo mam WIEDZĘ, dlaczego tak się stało, i dlaczego wciąż ten czy inny nowotwór , mimo badań profilaktycznych jest zbyt późno wykrywany.
        TK również nie jest wstanie wychwycić niewielkich zmian nowotworowych, które są, i które mogą w szybkim tempie się rozwinąć, zaraz po badaniu… Zawsze powtarzam, że przy gadzie trzeba mieć trochę szczęścia…

        ech…się powtarzam 🙂

        Polubienie

  5. „Im bardziej społeczeństwo dryfuje od prawdy, tym bardziej nienawidzi tych co ją głoszą”. George Orwell
    Panie jak widzę bardzo w medycynie obyte, bo przecież chorują od lat…
    Nikt nikomu nie zabrania karmić się chemią i wierzyć w jej cudowną moc, ale dajcie na Boga prawo rodzicom do ustrzeżenia swoich dzieci przed wstrzykiwaniem w nie tablicy Mendelejewa! Pani o nicku Ahaja wie że gdzieś dzwoni, ale nie wie dokładnie w którym kościele. A warto się dowiedzieć dokładnie przed rozpowszechnianiem nieprawdziwych informacji, chociażby po to, aby uniknąć sytuacji „coś ukradł, czy jemu ukradli…”

    Polubienie

    1. „Panie jak widzę bardzo w medycynie obyte, bo przecież chorują od lat…”
      i po co ten sarkazm? I skąd ta liczba mnoga?

      Swą wiedzę i poglądy medyczne czerpię…u źródła…jakim są lekarze. Tak się składa, że czy chorowałabym czy nie, to nasiąkłabym tą skorupką, bo kilku przyjaciół rodziny to lekarze z tytułami profesorskimi, siostra męża ma doktorat ( pediatra i alergolog), jej obie córki są lekarkami, kilku moich bliskich znajomych również…

      Wybacz, ale myślę, że wybrałam dobrą drogę, przekonsultowaną z profesjonalistami, dlatego wciąż żyję i walczę. Gdybym słuchała takich „oszołomów od witaminek”, już dawno bym się przeniosła na tamten świat.

      A Ty się chemią nie karmisz??? Nie łykasz żadnych tabletek? Nie byłaś szczepiona? Twoje dzieci też nie?
      Leczysz się tylko witaminkami? Nie musisz odpowiadać.

      Nie twierdzę, ze nasz system szczepień jest idealny, ale mam zaufanie do lekarzy a właściwie do medycyny, nauki.

      Jeśli chodzi o szczepienia, to lata doświadczeń i nauki. Kiedyś bez szczepień czy podawaniu witamin dzieci umierały, były epidemie…ale co ja się będę produkować 😉

      Ciekawe, że matkom czy bakom nie przyjdzie do głowy, że przebieg ciąży, jakoś materiału genetycznego, i szereg innych czynników ma wpływ na to czy będą jakieś powikłania poszczepienne czy nie, lub ujawnią się choroby, które ze szczepionkami nie mają nic wspólnego.

      Polubienie

      1. ciekawe, że brak zaufania do lekarzy jest taki wybiórczy
        ktoś złamie nogę – pędzi do doktora, prześwietla, daje sobie nogę złożyć, wsadzić w gips, czy co tam
        wypadek samochodowy – rodzic się nie zastanawia, jedie z dzieckiem do szpitaa, tam go prześwietlą, zoperują, uratuja życie, o zgrozo PODADZĄ LEKI CHEMICZNE a rodzic na koniec przyniesie kwiaty

        dziecko nie jest własnością rodziców poza tym

        Polubienie

        1. Ja akurat nie z choroby, ale ze studiów i wieloletniej pracy w firmie farmaceutycznej czerpię wiedzę. Rodzice boją się ” tablicy Mendelejewa w lekach, a nie boja się podawać przetwarzanej żywności, pompowanego antybiotykami mięsa itp. Porównajmy sobie historyczne dane o śmiertelności wśród dzieci z powodu polio czy ospy tzw. prawdziwej i o powikłaniach, jeżeli ktoś przeżył chorobę, i porównajmy z obecnymi działaniami niepożądanymi w wyniku podania szczepionki.

          Polubienie

          1. I wrzeszczą o oszustwie, jak ktoś im powie, że ta żywność teoretycznie „eko” to jednak zawiera jakąś chemię, np. H2O. A czasem nawet NaCl, o zgrozo. A w eko-owocach pełno C6H12O6 i C6H8O6, łomatkobosko… :))))

            Polubienie

          2. Jak można porównać powikłania po chorobie z czymś czego praktycznie nie ma? Nie ma, bo NOP -y nie są rejestrowane, a ich wystąpienie nigdy nie jest łączone ze szczepieniami?

            Polubienie

            1. Cytuję:
              Nadzór nad NOP prowadzą nie tylko instytucje krajowe, ale także instytucje państwowe na całym świecie, instytucje międzynarodowe oraz producenci szczepionek. Dzięki temu udało się zidentyfikować szczepionki wywołujące rzadkie, poważne NOP, określić grupy osób, które z tego powodu nie powinny być szczepione, a w uzasadnionych przypadkach całkowicie wycofać takie preparaty z użycia.

              taaa
              no ale Ty wiesz najlepiej!

              Polubienie

              1. Bajki. Tak być powinno, ale tak nie jest. W Polsce lekarze nie zgłaszają NOP, Zainteresuj się również wit. K serwowaną noworodkom.
                „Produkt leczniczy o nazwie Konakion nie posiada pozwolenia na dopuszczenie do obrotu wydanego przez Prezesa Urzędu i nie jest wpisany do Rejestru Produktów Leczniczych Dopuszczonych do Obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Produkt Konakion nie posiada także pozwolenia wydanego przez Komisję Europejską w drodze procedury zcentralizowanej i nie jest wpisany do Wspólnotowego Rejestru Produktów Leczniczych. W związku z tym Prezes Urzędu nie posiada informacji o tym produkcie, w szczególności o obowiązującym tekście jego ulotki”.

                Polubienie

      2. Skąd liczba mnoga? Z komentarzy. Ilość nie świadczy o jakości. W tym przypadku ilość lekarzy w rodzinie nie świadczy o jakości wiedzy. Ci tak zwani oszołomi od witaminek nie mówią o leczeniu raka wit.C ale o wspomaganiu leczenia i nie chodzi tu bynajmniej o te małe, żółte tabletki sprzedawane w aptece…Co do szczepień: zgadza się nie mam nawet polowy z tamtego kalendarza i jakoś jedyną zakaźną chorobą w moim przypadku była ospa. Ilość i jakość szczepionek z naszego dzieciństwa nijak się ma do dzisiejszego kalendarza szczepień, a zawarty w obecnych syf nie pozostaje obojętny dla młodych organizmów, zwłaszcza w pierwszej dobie życia. Owszem przyjmuję sporo leków – zwłaszcza od czasu drastycznego pogorszenia stanu zdrowia bezpośrednio po szczepieniach przeciwko grypie. Wielu jednak już nie przyjmuję, a zastąpiłam je właśnie witaminami, co znacznie podniosło moją odporność i znacząco poprawiło stan zdrowia. Cudów nie oczekuję, bo tego co zostało definitywnie zniszczone już nie sposób naprawić, ale jeśli to co mi pozostało mogę przeżyć w lepszej kondycji – to wykorzystuję tę możliwość. Do lekarzy zaś mam w tej chwili bardzo ograniczone zaufanie – na tyle zasługują. Choćby dlatego, że większość z nich nie jest ani specjalnie mądra, ani wszechwiedząca, a już na pewno brakuje im pokory niezbędnej aby to pojąć.

        Polubienie

        1. Ty tak serio?
          Naprawdę myślisz, że ja o „żółtych, małych tabletkach”?
          Dobrze, że na tym blogu literki są czarne na białym. I zawsze można wrócić do starych postów czy komentarzy…
          Ty naprawdę wiesz co mają na myśli ( albo kogo ja mam na myśli mówiąc) ” oszołomi od witaminek” – z Twoich komentarzy wynika, że niestety wciąż tkwisz w niewiedzy.
          No a z drugiej strony pamiętam Twoje słowa, zdanie na temat chemioterapii.
          Masz prawo nie mieć zaufania do lekarzy, a ja nie mam zamiaru Cię do nich przekonywać. Ale zawsze będę reagować, jak ktoś będzie negował obecnie dostępne na całym świecie leczenie nowotworów. W swoich wielu komentarzach wyraziłaś wyraźny sceptycyzm co do chemioterapii, jej skuteczności i zasadności.

          „Ilość nie świadczy o jakości. W tym przypadku ilość lekarzy w rodzinie nie świadczy o jakości wiedzy”.
          W tym czyli moim :DDD rozbawiłaś mnie.
          Ta wiedza, którą posiadam jest znikoma ( ja stale powtarzam, że gooopiam się urodziłam i gooopia umrę ;p), ale wystarczająca, żebym mogła podejmować we własnych sprawach zdrowotnych słuszne decyzje. I jak na razie to się sprawdza. A dziele się z nimi, tu na blogu, bo być może komuś to moje doświadczenie się przyda, na co mam realne dowody.

          Proponuję przeczytać kolejny post, i nie odnosić się do czegoś wybiórczo. Wiesz, zrozumiałaby osobę, która tu wpadła po raz pierwszy, przeczytała jeden post i sruuu… ni z gruszki i pietruszki uznała, ze o to autorka i jej czytaczki uznały, że o to dzięki skorupiakowi zjadły wszystkie rozumy…Taaa
          wiesz,
          no trochę mi co nie co opadło,
          zresztą nie pierwszy raz, i tu będę pamiętliwa, i uważam, że jesteś osobą, która w swym zacietrzewieniu nie dostrzega tego, co uczestnik w dyskusji albo autor ma do przekazania, ( Pamiętasz swój komentarz na temat pisarki Olgi T.?, wtedy po raz pierwszy mi opadło, i chyba nie tylko mi, bo został usunięty wraz całym wpisem) – tak potrafię być wredna, i nie mam zamiaru przepraszać, choć i to potrafię zrobić, nawet publicznie.

          Gdybyś przeczytała post uważnie, to w temacie szczepień doczytałabyś, że napisałam: „Być może potrzebna jest zmiana systemu szczepień, podejście indywidualne do każdego dziecka, a nie rutynowe.”
          i napiszę tylko jedno: jestem przeciwna zaniechaniu szczepień w ogóle, a z roku na rok liczba dzieci niezaszczepionych rośnie.
          Kilkuletnia przerwa w szczepieniach może wywołać epidemię jakieś choroby…

          taa powrót do naszego dzieciństwa…ach te sentymenty…;pp
          życzę dużo zdrowia! Szczerze.
          bo ja też bywam wybiórcza, nie magazynuję w sobie złych emocji, do nikogo, tylko te dobre 🙂 Było minęło.

          Polubienie

          1. w czasach przedszczepionkowych śmiertelność małych dzieci była rzędu 15%
            czyli na 1000 dzieci umierało 150!!
            a dawne szczepionki były o wiele gorszej jakości, miały więcej niepotrzebnych składników, każda następna ma mniej skutków ubocznych

            Polubienie

    2. wątpię żeby moje słowa dotarły do tak zacietrzewionych, osób jak kobieta-nie-typowa, ale naprawdę jednego nie mogę pojąć: jeśli ktoś zawiódł się na jednym czy drugim lekarzu to dlaczego od razu uważa, że szczepienia czy chemia to samo zło? Przekreśla całą wiedzę medyczną. Niech mi to ktoś wytłumaczy bom za głupia chyba.

      Ktoś złamie rękę i chirurg łamaga ją mu źle poskłada, to, gdy złamie rękę jego dziecko, to już nie da przeprowadzić operacji??? Czy poszuka dobrego chirurga?

      Polubienie

      1. ja jestem prosty inzynier
        dla mnie dwa plus dwa to cztery
        i jak jadę mostem, to ma to być most zbidowany nie pzrez lekarza ale przez inżyniera
        jak ktoś woli przez rzekę pzrerzucic właśna kładkę – to powodzenia:PP

        Polubienie

            1. Takie jak Futrzak ja podziwiam, bo pacjent onkologiczny nie jest łatwym pacjentem.
              I to niekoniecznie z własnej „winy”, a właśnie z powodu tego jak jest traktowany przez system czy konkretnego lekarza. Nie jako partner, więc nie udziela mu się szczegółowych informacji, nie uświadamia jak poważna jest choroba i leczenie, etc… Często się zapomina, że to pacjent jest najważniejszy. Pozostawiony sam, ze swoim strachem często gęsto ucieka w terapie alternatywne…To się zmienia, powoli, ale…
              nie jestem optymistką, jeśli wciąż brakuje nam kadry, personelu a lekarze, pielęgniarki są przepracowani…
              Dlatego zawsze powtarzam, że godziwe zarobki, również dla lekarzy rezydentów, pielęgniarek muszą stać się faktem, bo inaczej młodzi będą uciekać za granicę albo rezygnować z zawodu…

              Polubienie

              1. kiedy się leczyłam, w Belgii, w ogóle nie spotkałam nikogo takie „alternatywnego”
                ale włąsnie jak móisz, miałam godziwą opiekę
                świetnych lekarzy, skupionych na pomocy mi, czasu z lekarzem ile chciałam…

                Polubienie

  6. Roksanno czytałam wczoraj w drodze Twojego posta. Widzę, że wywiązała się dyskusja. To może i ja swoje dwa grosze 😉
    Nie jestem w gronie potępiających białogardzkich rodziców. Przynajmniej z tego, co zrozumiałam chodziło o sprawy nie mające bezpośredniego wpływu na życie dziecka. Absolutnie nie był to powód do ograniczania praw rodzicielskich. Sama mam mieszane uczucia, jak słyszę, że każdy noworodek ma podawaną witaminę K……hmmm, widać natura jakoś źle się stara, skoro każde dziecko rodzi się z niedoborem. No i do niedawna dzieci nie umierały masowo a przecież nie podawano noworodkom zapobiegawczo vit K. Nie wiem, nie widziałam żadnych poważnych i solidnie przeprowadzonych badań, które potwierdziłyby sensowność podawania każdemu(!) nowonarodzonemu profilaktycznie vit K.
    Pamiętam jeszcze z wykładów, jak opowiadano nam o podawaniu (głównie w USA) dzieciom uderzeniowych dawek (rzadko ale w dużej dawce) vit D. Miało to rewelacyjnie zapobiegać krzywicy, nawet w przypadkach matek mniej zdyscyplinowanych, które nie pamiętały o codziennej suplementacji. Dopiero po latach, w czasie wojny w Wietnamie, kiedy przeprowadzano sekcje poległych żołnierzy, okazało się, że wielu z tych dwudziestoletnich chłopców miało tak potwornie zaawansowane zmiany miażdżycowe, że zszokowało to środowisko lekarskie . Poszukiwanie przyczyny doprowadziło do tych właśnie uderzeniowych dawek witaminy D stosowanych parę razy w okresie niemowlęcym. Oczywiście zaprzestano natychmiast tych procedur….ale nam mówiono o tym dlatego, że ten czy inny niedokształcający się pediatra (sorry, tak nam podawano : szczególnie na prowincji) jeszcze w latach 80 proponował rodzicom zamiast codziennego podawania- jedną, wygodną dawkę na pół roku :-Oo
    Co do szczepień….moim zdaniem, szczególnie dzieci urodzone wcześniej, ale i te o czasie równie dobrze mogłyby być szczepione nieco później. I tak jak jeszcze rozumiem sens wczesnego szczepienia p.WZW tak tej gruźlicy już niekoniecznie. I przyznaję, że choć było to lata temu, moje dziecko szczepiłam bardzo opóźnionym trybem, Dostała prawie wszystko (niemiecki pediatra odradził nam właśnie gruźlicę-akurat wrócił z jakiegoś kongresu na temat gruźlicy) ale rozłożone w czasie i później niż wskazywał to kalendarz (między innymi też z powodu wcześniactwa)
    Tak więc szczepienia dla mnie mimo paru „ale”, jednak tak ; niemniej zindywidualizowane i niekoniecznie wszystkie, które są obecnie na rynku. No i rodzice powinni mieć bezwzględnie możliwość wyboru szczepionki( w sensie firmy)
    W tym przypadku chyba zabrakło komunikacji na linii rodzice- personel ale zgłoszenie sprawy do sądu i natychmiastowa decyzja ograniczająca prawa rodziców, to dla mnie skandal. Dobrze,że sąd uchylił tę decyzję, sama jestem ciekawa co powiedzą teraz rodzice.
    Zgadzam się (jak prawie zawsze :PP) z Roksanną- trzeba konsultować z drugim a czasem i trzecim lekarzem oczywiście w sytuacjach,kiedy jest to możliwe i jest na to wystarczająco dużo czasu. Odradzam w ostrym zapaleniu wyrostka czy po wypadku (tfu,tfu przez lewe ramię i odpukać :pp)
    Taaaaa i znów wyszło za dużo,sorry :))

    Polubienie

    1. a w sumie chciałam bardziej o tym, że jako jedynaczka też wyjątkowo dbam o przyjaźnie i mam parę takich wieloletnich (prawie takie stare jak ja).
      No i teraz jest zwięźle 😉

      Polubienie

      1. tam w tym szpitalu chodziło o więcej rzeczy, o ogrzanie noworodka np, i tak sobie myślę, że szpital ma pewne reguły i procedury i po prostu musi ich pzrestrzegać, ile by było kłopotów, gdyby machnęli ręką a dziecko złapałoby np wirusa z przeziębienia

        Polubienie

      2. :DDD
        Jakie za dużo??? jak mądrze!!!
        Dziękuję 🙂

        ja również uważam, że nasz system szczepień powinien ulec modyfikacji, szczególnie jego kalendarz, a rodzice powinni być szczegółowo o wszystkim informowani. I potrzebna jest rzetelna dyskusja. I możliwość czerpania wiedzy z medycznych źródeł, a nie z różnych forów. Bo później wychodzą takie kwiatki w dyskusji, że chemioterapia to TYLKO nabijanie sobie kabzy przez firmy farmaceutyczne, bo wystarczy wyciąć guza ( ciekawe co zaproponuje wyciąć w przypadkach nowotworów hematologicznych) szkodząca pacjentom, więc należy leczyć się wit. C i B17, bo witamin nie można przedawkować…no dobra bo znowu popłynę ‚pp

        Jednak tu- przynajmniej z mojej strony- toczył się spór, o to czy szczepić czy nie szczepić. Ja jestem ZA! ale również za indywidualnym podejściem do małego pacjenta, a nie hurtowo wszystkich jak leci w jednakowych terminach.

        Nie wiem czy sąd postąpił właściwie czy nie, ograniczając prawa rodzicielskie w sumie na chwilę – już zostały zniesione- to jest zupełnie historia na inny temat. Bo sama odmowa podania dziecku wit.K powinna być uszanowana przez szpital i odnotowana, gdyż odmówić jej można. Ale tak jak Rybka napisała, szpital twierdzi, że nie tylko chodziło o podanie tej nieszczęsnej witaminy…
        Mnie wprawdzie decyzja sądu zaskoczyła, jak również ucieczka rodziców- do tego nie powinno dojść. Z drugiej strony, matka, która idzie rodzić do szpitala, powinna wiedzieć jakie procedury ją, i jej dziecko czekają. I jakie ma prawa.
        W Polsce są takie a nie inne procedury, prawo odnośnie ochrony przed chorobami zakaźnymi. Obowiązujące wszystkich. Może czas to zmienić.

        Co do wit. K, z tego co wiem, ma za zadanie chronić noworodki przed chorobą krwotoczną, ma też właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne, i jest podawana profilaktycznie. Nie podanie jej nie zagraża bezpośrednio życiu dziecka, a czy faktycznie jest ona podawana słusznie – tu wciąż toczą się dyskusje wśród lekarzy.

        Tak jak napisałam mnie niepokoi totalne nieszczepienie dzieci i twierdzenie, że szczepionki powodują takie choroby jak choćby autyzm…

        Pięknie się tak wspólnie w przyjaźni ze starzeć, pamiętając jak to było, kiedy razem grało się w klasy, gumę, dwa ognie 😀

        Polubienie

    1. bardzo fajnie :)))

      Moja Tuśka ma bardzo bliską koleżankę od przedszkola, kiedyś się przyjaźniły, potem trochę ich drogi się rozeszły na czas liceum i studiów, a teraz znowu mają ze sobą bliski kontakt. Cieszę się, bo zawsze mi zazdrościła tej długoletniej przyjaźni 😉
      Ma szanse mnie pobić, bo moje mają początek gdy miałam 7 lat, a ona jak dwa 😉

      Polubienie

  7. Roksanna, przepraszam, że jeszcze coś tu dopiszę, ale po prostu muszę. Nie czytałam wcześniej reszty komentarzy, nie wiedziałam o co zamieszanie, więc sobie właśnie, do wpisu, wróciłam.
    Gdy rozmawiałam z kilkoma kobietami, przeciwniczkami szczepionek, nie przeraził mnie sam fakt podjęcia takiej decyzji, ale to, że tak naprawdę żadna z nich nie umiała podać racjonalnych argumentów. Jedna stwierdziła, że dziecka nie zaszczepi, bo Halina spod szóstki też nie szczepi, a ona się zna, bo była pielęgniarką. Druga stwierdziła, że to przez Czarnobyl, i że w ogóle koniec świata za chwilę, i przetrwają tylko najsilniejsze jednostki. (Rozumiem, że w tym wypadku niezaszczepienie jest selekcją naturalną). Powiedz sama, jak wobec tego mam takie argumenty traktować poważnie? Co do amerykańskiego „lekarza” o którym pisałam to jest to prawda. Nie twierdzę, że odnosi się do tego konkretnego przypadku. Pisałam o tym, skąd wzięła się ta psychoza. Oczywiście po drodze mogła obrosnąć w różne ideologie, ale fakt ma to do siebie, że pozostaje faktem – i tak to się zaczęło.
    Kończę i przepraszam jeszcze raz za ten dopisek. Zostawiam ten temat, bo – również w takiej formie – szkoda zdrowia.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    Polubienie

    1. Kochana,
      a za co Ty mnie przepraszasz? Każdy może wyrazić swoje zdanie w ilości komentarzy takiej, jakiej potrzebuje:) Czasem trzeba sobie odpuścić, bo faktycznie szkoda zdrowia, szczególnie kiedy dyskutant czytając post albo komentarz widzi tylko to co chce widzieć, innymi słowy interpretuje pod siebie.
      Takie osoby jak opisałaś ja przez swoje zycie( na szczęście nikt z bliskich znajomych) spotykam co jakiś czas, w momencie kiedy w końcu pójdą po rozum do głowy i podejmą leczenie- często zbyt późno.
      Znam historię, niedawno zresztą w tiwi jeden z naukowców i lekarz przypomnieli ludziom skąd i dlaczego wziął się ruch antyszczepionkowy.
      Buźka❤️

      Polubienie

Dodaj komentarz