Zamurowało mnie…

Nie pierwszy raz w życiu i pewnie nie ostatni…

A dotyczy pewnego wpisu na pewnym blogu.

Znam autorkę, a na blog trafiłam, bo reklamuje go na FB.

Wpisów jest zaledwie dwa, bo to świeża sprawa- to jej pisanie- a temat bloga konkretny. Tyle że już w pierwszym wpisie pojechała prywatą, i nic by w tym dziwnego nie było, gdyby nie…manipulowała informacją.

W pierwszej chwili zaległam w stuporze. W drugiej chciałam zareagować, wpisując komentarz. W trzeciej napisać na priv. W czwartej sięgnęłam za telefon i zadzwoniłam do PT.  Akurat była w pociągu, wracając do DM ze stolycy. Przeczytałam stosowny fragment. I wytłumaczyłam, że autorka wpisu zdaje sobie sprawę, że to prędzej czy później przeczytam. O matko i córko! Nie tylko ja, ale i wymieniony w tym tekście. I kilka setek ich znajomych. Ale to mi przyszło dopiero po czasie do głowy. PT w pierwszej chwili powiedziała, żebym w komentarzu zostawiła tylko pozdrowienia, ale kiedy wróciłyśmy do tej rozmowy (musiałyśmy na moment przerwać połączenie), to  stwierdziłam, że nie popełnię (nie)publicznego komentarza,  na co PT odpowiedziała, że też doszła do wniosku, że tak będzie najlepiej.

Kolejne puzzle wskoczyły na swoje miejsce. Najpierw był niespodziewany telefon i rozmowa. Potem zaproszenie do znajomych na FB. Niedawno rozmowa na messengerze.  I nie byłoby w tym nic dziwnego, nic niepokojącego, gdyby nie czas. A właściwie po czasie, w którym podtrzymywanie kontaktów jakby mijało się z celem. No, chyba że cel był- na to wygląda.

Z tyłu głowy myśl: po co? Czy dobrze robię? Czy nie powinnam się odciąć, choć właściwie w jakiś sposób to robiłam, nie reagując na newralgiczny temat, wysłuchując tylko. Bez reakcji, na którą  chyba liczyła. Bez efektu, bo ja nie wtrącam się w życie dorosłego człowieka. Szczególnie jak nie prosi o pomoc, jak sobie poukładał to, co mu się rozsypało, jak nastąpił  nowy początek…I teraz wychodzi na to, że powinnam się odciąć od razu. Po telefonie zignorować zaproszenie…Z drugiej strony zwyczajnie głupio by mi było nie przyjąć. No to mam za swoje! Niepotrzebne emocje!

W sumie to nawet śmiać mi się chciało. Krótko. Nie lubię takich sytuacji. Moja natura domaga się sprostowania. Zdaję sobie sprawę, że pewne zdarzenia mogą być postrzegane różnie, nawet przez samych uczestników  tychże. Aczkolwiek, jeśli ktoś manipuluje czasem, który w jakimś sensie jest kluczowy, to zniekształca fakty. Szczególnie kiedy sugeruje, że powodem tego co nastąpiło, była inna przyczyna, niż w rzeczywistości. A nawet jeśli, to była jedną z wielu…albo przypieczętowaniem.

****

Cały dzień pachniał mi truskawkami. Pysznie soczyste, słodkie, nasze krajowe…:) Już nie pierwsze w tym roku. OM ma zapowiedziane, że ma codziennie przywozić,  dopóki nie pokażą się moje w ogródku. Jest szansa, że będą owoce. Ktoś pięknie mi je wypielił, bo ciut zarosły, gdyż Myśka wygryzła mi agrowłókninę a Teściowa dokończyła dzieła z niespotykaną siłą wyszarpując ją spod krzaczków jeszcze w tamtym roku. Dobra Dusza posiała mi też ogórki ( dla OM) i sałatę. Muszę podpowiedzieć o koprze i natce pietruszki. Więcej nie potrzebuję.

Rozmawiam z Mam przez telefon i w pewnym momencie, słyszę: co  tam piszczy tak pięknie? Jak to co? ptaszki świergolą, bo siedzę na tarasie 🙂

Dzwoni OM i się pyta czy pracownik może skosić trawę, bo nie wie, czy nie będzie przeszkadzał, widząc mnie na leżaku z książką w ręku 🙂 Nie będzie! Ale fajnie, że pyta 🙂

24 myśli na temat “Zamurowało mnie…

  1. Miałam napisać bystry komentarz, wnikliwy i w ogóle, ale przypomniałam sobie w trakcie, że nie pamiętam już jak to jest prowadzić blog publiczny. Taki, co to nie wiadomo kiedy jakieś oko go wypatrzy, a już nie mówię o sytuacji, w której ktoś reklamuje go gdzie się da, byleby uklepać jak najwięcej wyświetleń. Tak że nie wiem co takiej osobie może chodzić po głowie, kiedy pisze o czymś takim w miejscu ogólnie dostępnym. Zakrzywianie rzeczywistości? Słowo napisane staje się prawdą? A może chodzi o zwykłą, jak to gimby gadajo, g.wnoburzę? I też uważam, że to bardzo dobrze, że nie dałaś żadnego odzewu.

    Polubienie

    1. Ech…
      No właśnie. W takich momentach wolałabym mieć blog zamknięty, zważywszy, że to mój swoisty pamiętnik… na którym coraz więcej cenzury narzucanej przez się samą. Z ulgą odetchnęłam, kiedy Onet zmienił swoje zasady „promocji” ( które na początku nie powiem fajne były i sprawiały radość i satysfakcję) i człowiek nie ląduje już ze swoim postem na świeczniku, przy okazji obnażając się i narażając na różne ataki, ale i rozpoznanie. ( Miałam sytuację, że LP czytała jeden z takich postów wywleczony na główną i nie wiem czy pomroczność jasna mnie uchroniła, ale skwitowała to tylko, że chyba byłyśmy z roksaną na jednym weselu ;DD- ja uciekłam od tematu i się rozmyło) Dlatego w miarę możliwość chronię go przed wypatrzeniem…
      Ale jeśli ktoś zaczyna pisać blog i adres podaje na swoim FB, to musi sobie zdawać sprawę, że potencjalnie każdy znajomy go przeczyta. A jeszcze gdy ktoś tej osobie bliski też poddaje u siebie link do owego, no to już zakres czytających jest spory.
      No i klops. Jestem w ciut dziwnej sytuacji, ale tylko dlatego, ze mnie ona bezpośrednio nie dotyczy, to reakcji nie będzie.
      I powiem tak, gdyby nie telefon sprzed czterech miesięcy
      i rozmowa na temat, to też bym inaczej zareagowała- nie zamurowałoby mnie.
      Pewne posunięcia tej osoby już wcześniej wydawały mi się manipulacją aby mnie wciągnąć, jednak ja nie miałam ochoty się wtrącać…
      I tak na koniec..Jestem zaskoczona jak łatwo można przedstawić to, co się wydarzyło- bo się wydarzyło- zlepiając fakty tak, że ktoś kto ofiarą nie był, nagle nią się staje…Choć z drugiej strony stała się ofiarą własnego planu… tak to teraz wygląda. I na zazdrość. I zemstę. To chyba było powodem, że we wpisie jako wtręt pojawiło się to, co się pojawiło.
      A ja jestem w kropce…jak dalej tę osobę traktować, jeśli przyjdzie jej do głowy jakikolwiek ze mną bezpośredni kontakt. Ech…No i jest jeszcze druga strona medalu- osoba „obsmarowana”…Ale tu wiem co robić- to jego problem, z którym musi się sam zmierzyć.

      Polubienie

  2. oczywiście nic nie rozumiem, ale domyslam się ogólnie:)

    a za truskawkami moge tylko tęsknic
    mam nadzieję, że poczekaja do początku lipca na mnie

    Polubienie

    1. Bo ogólnie to wiadomo…

      Mnie sytuacja dotyczy pośrednio i nawet bym o niej nie wspomniała, gdyby nie wcześniejsze manipulacje wobec mnie…

      U mnie jeszcze na niektórych krzaczkach kwiatki, więc spokojnie w lipcu też będą :))

      Polubienie

  3. Staram się nadążyć. Myślę, że ogólny zamysł ogarnęłam! 🙂

    Ach te truskawki! Mam takiego smaka na nie, odkąd od nich napisałaś. A w domu pusto- nie ma kto pobiec do sklepu! 😉

    Polubienie

    1. :))
      autorka też czasem ma problem z ogarnięciem się! ;p

      Chciałam wrzucić fotkę, ale sobie pomyślałam, że nie będę się znęcać ;p

      Polubienie

  4. Z ludźmi, z którymi nam nie po drodze, trzeba się rozstać tak szybko, jak to tylko możliwe i w takim stopniu, w jakim jest to możliwe. Zanim jeszcze zdążą zrobić nam krzywdę.

    Uwielbiam truskawki! Ten zapach, smak… Słonko zamknięte w owocu:) Smacznego:)))

    Polubienie

    1. To prawda. Czasem bywa to trochę skomplikowane, ale zawsze jest jakieś wyjście…

      Oooo jak trafnie to ujęłaś- im więcej słonka tym są one słodsze i bardziej pachnące!!!

      Buziaki 🙂

      Polubienie

  5. Znam kogoś, kto ma zawsze swoją wersję zdarzeń i… w nią wierzy. Nie znam sytuacji, ale może to właśnie takie kreowanie rzeczywistości, która pasuje osobie piszącej?

    Polubienie

    1. Może tak być…Choć nie podejrzewałam tej osoby o taką „kreatywność”…Szczególnie, że są osoby, które znają fakty.
      A może z perspektywy czasu faktycznie dla niej wygląda to tak jak przedstawiła?

      Polubienie

        1. No cóż…trudno taką osobę, która lubi konfabulować traktować poważnie.

          Znam osobę, która w towarzystwie uważana jest za taką. Co śmieszniejsze, zmyśla-ubarwia swoje opowiadania a potem się w nich sama gubi. Widocznie to taka przypadłość- dopóki nikogo tym nie krzywdzi, jest co najwyżej śmiesznie i…nie wiadomo po co?

          Polubienie

  6. Chwilowo nie umiałam załapać ‚tematu’.
    I powiem szczerze nie warto. A po drugie – dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi.
    A po trzecie, głupi głupi i tyle. Jedynie co wywalić ze wszystkiego co się da. Potem człowiek na nowo się męczy a po co? No czasem dobrze mówić, gorzej zrobić.

    pozdrawiam i przytulam

    Polubienie

  7. Nie ogarniam tego co napisałaś, ale pewnie o to chodziło.Sa ludzie ,którzy potrafią zrozumieć inaczej ba podac dalej jeszcze inaczej.,
    Pisze..
    Łzy mi lecą cały czas …przegraliśmy walkę .

    Polubienie

  8. Witaj kochana !
    Nie wiem, co to za sprawa, ale nic to…
    Truskawki krajowe jadłam i smaczne były.
    Mam w swoim ogródeczku podblokowym: truskaweczki, poziomki, melisę, ogórki (pierwszy raz), miętę, pietruszkę, bazylię, szczypior i jeszcze coś tam dosadzę miedzy kwiatkami.
    Milutko pozdrawiam i życzę zdrówka 🙂

    Polubienie

    1. Super!
      Na tarasie mam tymianek, oregano, majeranek, lubczyk a chcę jeszcze mięte ( bo mi w tamtym roku całą plantację wykarczowali) i bazylię a jeszcze rozmaryn.
      Krzaczki poziomek też mam 🙂

      Dziękuję! Tobie też dużo, dużo zdrówka.
      Buziaki.

      Polubienie

  9. nie wiem o co chodzi więc nie zabieram głosu…ale truskawki i ja bardzo lubię. Nie kupuję krajowych, czekam na te z własnego ogródka i jak zwykle będę je jadła, mroziła, gotowała i co się da. Uwielbiam wypasiony omlet z truskawkami i… gęstym jogurtem. Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Ja mam za mało w ogródku. No i chyba te wczesne kwiatki wymroziło. też czekam ale jedząc kupne. Sezon jest za krótki, więc żeby go wydłużyć posiłkuję się 🙂
      Ale co? omlet z jajek i truskawek? taki owocowy? w życiu nie jadłam.
      Serdeczności 🙂

      Polubienie

  10. W pewnych sytuacjach trzeba sie odciac od razu….ale nie zawsze sie da….sama powinanm od kogos odciac sie juz jakis czas temu….ale czlowiek uczy sie na bledach….

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do roksanna Anuluj pisanie odpowiedzi