O jedzeniu…i kamuflażu.

Niewiedza bywa błogosławieństwem, a w tym konkretnym przypadku beztroska i smaczna. Co mnie podkusiło, by w sobotę po powrocie od LP , zajrzeć do torby, wyciągnąć z niej teczuszkę z ostatnimi wynikami i zagłębić się w ich treść? Trzeba było trzymać się słów Oskarowej jak „pijany płotu”, a nie analizować na własne oczy to, co wyszło w wyniku spuszczenia własnej krwi. I tak odkryłam, że hemoglobina zleciała, wprawdzie jeszcze nie na łeb, ale…przy normie od 7,7 wzwyż, w zeszły wtorek zatrzymała się na 6,9. To nie jest jeszcze 5,2, które miałam, jak mnie zaaresztowano w szpitalu, ale tendencja spadkowa nakazuje coś z tym zrobić. Na samo hasło „żelazo”, chce mi się wiać, gdzie pieprz rośnie. Z drugiej strony, nie uniknę wspomagania, jeśli codziennie łykam tabletki, które tę niedokrwistość powodują. Szach mat.

Mam świadomość, że jedzeniem niewiele pewnie zdziałam. Ale! Na samą myśl o kolejnych pigułach branych systematycznie robi mi się niedobrze. Dlatego daję sobie czas do następnych wyników i…co trudniejsze, modyfikuję pożywienie. Jest to dla mnie jakiś koszmar, bo od zawsze jem to co lubię, w ilościach, jakich potrzebuję, i o porach jak ich chcę. A teraz, nie dość, że muszę pilnować się, żeby pić znacznie więcej, godzin, w których mogę, to jeszcze dumać nad tym, co mam zjeść, tak, aby żelazo w danym produkcie było przyswajalne. Zwiększyć w jadłospisie czerwone mięso… Nie wiem czy to ogarnę i…naprawdę brakuje mi godzin…A co gorsza, muszę pożegnać się z kawą ( z czarną herbatą też, ale bez żalu). Oczywiście, że raz kiedyś tam wypiję, ale na codzienny rytuał już nie mam szans. Bo szkoda mi każdej porcji żelaza, którą w siebie ładuję 😉

Nie mogę jednak odpuścić sobie, bo powiększająca się anemia zabierze mi resztkę sił i radość z samodzielności. I tak już robię wszystko na spowolnionych obrotach…

***

A teraz kilka słów wyjaśnienia, bo uznałam, że tak trzeba, choć tylko winni się  tłumaczą ;p Zauważyłam na zaprzyjaźnionych blogach link „polub mnie”, jak i na FB publikacje postów blogowych, a nawet fanpage tychże. Ja WAS lubię a nawet lofciam!!! Nie czynię tego jednak na FB, z prostego powodu: ja się kamufluję ;p  Nie reaguję na posty dotyczące Waszych blogów ( na inne zaś bardzo chętnie), nie polubię fanpage, bo obawiam się, że jak po nitce do kłębka moi znajomi dojdą do mojego bloga. Wprawdzie 2/3 ich nie ma dostępu do tego, co publikuję na FB, i co komentuję i lubię u innych, ale pozostaje jeszcze ta 1/3- nawet niecała, bo w tej liczbie są osoby, które ze znajomości blogowych się wywodzą 🙂 Tak że tak!

Mój blog to swoisty (najdłuższy ;p ) testament dla moich Bliskich, i chciałabym żeby takim pozostał do samego końca…

***

Wczoraj przeżyłam minuty grozy…przeczytawszy komunikat na pasku programu informacyjnego. Trzęsącymi rękoma chwyciłam telefon i wybrałam numer- to były najdłuższe sekundy w moim życiu. Odebrał. Huk głazu-strachu, jaki ze mnie spadł, był chyba słyszalny w całej wsi. We francuskich Alpach  zeszła lawina i porwała narciarzy…

***

Genetyczni superwojownicy, czyli immunologiczne leczenie raka- coraz nowe metody, nowe terapie, na niektóre rodzaje skorupiaka. Dają nadzieję!!! To cieszy, ale wciąż nie satysfakcjonuje, bo typów nowotworów jest tak dużo, że nie dla każdego ta nadzieja jest. Na razie!  Najważniejsze, że coraz częściej leki wydłużają życie, a wtedy jest szansa na „załapanie” się na nową terapię. Wydarcie śmierci kolejnych lat, a być może nawet wyzdrowienie, bo dopóki człowiek żyje, to wciąż jest w grze pt. „pokonać raka”. Dlatego każde doniesienie o postępach naukowców ogromnie cieszy. Bo, jeśli nie dla siebie, to dla innych, dla dzieci, kolejnych pokoleń…

***

Róże stoją w wazonie już od wczoraj. A dziś najchętniej to poszłabym razem z wieloma innymi kobietami, pośród moich bliskich Czarownic na manifę. I z całych sił bym krzyczała, co mi się nie podoba. Niestety, rzeczywistość jest taka a nie inna, więc pogadałyśmy sobie z Aliś przez telefon- jak co roku w tym dniu 🙂 Bo to też jej osobiste święto. A przed chwilą dostałam SMS z PZU, że pieniądze będą na koncie za trzy dni 🙂 – dokumenty wczoraj złożone! Dzień się dobrze zaczął 😉

Wszystkim Kobietom-  młodym i tym młodym duchem, świętującym i nie- dużo radości i miłości!  Pięknego dnia! Kolejnych również! 🙂

13 myśli na temat “O jedzeniu…i kamuflażu.

  1. Zanim jeszcze się obudziłam, dostałam od przyjaciółki życzenia tej treści: „Radości z kobiecości!”
    Niniejszym przekazuję je Tobie:)

    Na żelazo dobre są też pestki z dyni i suszone morele.Jem,bo też jestem w dolnej normie.

    Uściski:)))

    Polubienie

  2. Hejka 😀
    Również wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet .
    Ja dzisiaj założyłam swojego bloga o którym bardzo marzyłam, jeśli miałabyś czasem ochotę i czas to zapraszam do mnie 🙂 :*

    Polubienie

  3. Hejka 😀
    Również wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet .
    Jeśli miałabyś kiedyś czas i ochotę to zapraszam na mojego bloga :*

    Polubienie

  4. Spróbuj, jeśli lubisz, lub polub duże ilości zielonej pietruszki, tej drobniutkiej, bo w niej jest sporo żelaza, które jest łatwo przyswajalne. Jest, to jeden z babcinych sposobów. 🙂

    Polubienie

    1. Serdeczności :))
      A przed wyjazdem mówiłam, żeby codziennie sprawdzali pogodę, bo lawiny i usłyszałam, że na wytyczonych trasach lawiny nie schodzą- mądrala jeden! W tym dniu mieli śnieżycę i wyciąg zamknięty- na szczęście! Wczoraj dostałam SMS, że ciepło i słonecznie- tak się tam w górach na wysokości ponad 3 tys. pogoda zmienia. Odetchnę z ulgą, jak zamelduje się już w DM, bo jazda autokarem-20h też bywa niebezpieczna…ech…
      Dzięki 🙂

      Polubienie

  5. I u mnie PZU ostatnio zadziałało z prędkością światła 🙂 A mają ze mną trochę roboty 😉

    Współczuję anemii i tego życia pod zegarek. Wszystko ma swoją cenę, nasze zdrowie też. Może jak pomyślisz o tym w ten sposób będzie łatwiej.

    Mój dopler nie wypadł najszczęśliwiej, więc też sobie właśnie wtłaczam w głowę, że mogło być dużo gorzej, a jest jak jest i choćby minimalnie, ale powinnam się z tego cieszyć 🙂

    Miłego dnia!

    Polubienie

    1. Wierzę 🙂 Dobrze, że jest konkurencja to się starają.

      Paradoksalnie zdrowiem płacę to, że jeszcze żyję. Dopóki jakość będzie akceptowalna mimo trudności, to ma to wszystko sens. Zawsze może być gorzej. My to wiemy, dlatego cieszymy się z tego co jest, i walczymy o lepiej!
      Buźka.

      Polubienie

Dodaj komentarz