Medyczne dywagacje…

Jedna z moich Przyjaciółek od lat powtarza: po pierwsze, że nie zna biednego lekarza i,  po drugie, że studia medyczne powinny być płatne. Tym drugim akurat wpisuje się w mgliste propozycje ministra G., choć za ministrem oczywiście nie przepada. Trudno się oprzeć jej logice, że absolwenci tak kosztownych studiów, po wykształceniu się, nie powinni czmychać czym prędzej za granicę, tylko zostać w kraju i leczyć rodaków. Bo przecież wykształcili się na koszt państwa i coś temu państwu są winni. A konkretnie nam: pacjentom- podatnikom. Ja mam bardziej liberalne spojrzenie na tę kwestię, bo uważam, że to państwo powinno wszystko zrobić, żeby takiego lekarza zatrzymać. Za „Bóg zapłać” to nawet ksiądz mszy za zdrowie nie odprawi.

Pamiętam jak Starsza Rodzinnej ( obie córki są lekarzami) jeszcze w liceum wyjechała na jakąś wymianę, bodajże do Holandii albo Anglii- nie pamiętam. W każdym razie do zachodniej cywilizacji, w czasie, kiedy jeszcze nie była zdecydowana czy będzie studiować medycynę czy prawo. Trafiła do rodziny lekarskiej. Po przyjeździe opowiadała, ile tam zarabiają lekarze i na jakim poziomie żyją. Miała porównanie z domem rodzinnym. Fakt, zanim sama została lekarką, i od razu wyjechała do pracy do Anglii ( teraz jest w Australii a ma już kontrakt do Brazylii- ten sam pracodawca) status jej rodzinnego domu się zmienił, gdy Rodzinna wzięła sprawy w swoje ręce i wybudowała własną przychodnię. Jednak zanim to się stało, jako młoda lekarka pracowała w pogotowiu, w przychodni, w szpitalu, później jeszcze w prywatnym gabinecie, urodziła dwoje dzieci, zrobiła dwie specjalizację i doktorat. Starsza wybrała inną drogę. Nie chciała jako rezydentka korzystać z zasobów rodziców, a tak zapewne by było przez pierwsze lata. Dlatego od zawsze uważam, że tylko godziwe zarobki zatrzymają młodych- i nie tylko- lekarzy w kraju. Bo jeśli ktoś miałby płacić za studia, to dlaczego akurat polskiej uczelni? Jeśli nie nastąpią znaczne  zmiany w kwestii zarobków, a koszt nauki musiałby ponieść student, to czy nie lepiej studiować od razu tam, gdzie w przyszłości  jego praca byłaby za godziwe pieniądze wynagradzana, a warunki pracy często na wyższym poziomie? Na pewno część osób wzięłoby taką możliwość pod uwagę. Inna zaś, pewnie zrezygnowałaby ze studiów medycznych w ogóle, z powodów finansowych, bo zwyczajnie nie byłoby ich stać lub nie chcieliby być w jakikolwiek sposób przywiązani, choćby opcją odpracowania stypendiów.  Dlatego nie wydaje mi się, że to dobra droga…Bo dlaczego płatna ma być tylko medycyna?

Zmiany są potrzebne. Tylko nie zmiany dla samych zmian. Gdy słucham Ministra Zdrowia, to mach ochotę wrzasnąć…co czasem robię. Od początku nie miałam do niego zaufania, i dlatego sceptycznie się odnosiłam do jego wyboru na ten urząd. Niestety, kłamie jak z nut…Albo jest kiepskim lekarzem. Bo jak można powiedzieć nie raz, nie dwa, więc o pomyłce nie ma mowy, że pigułka ellaOne jest tabletką wczesnoporonną?- to jest niezgodne z wiedzą medyczną! Tak samo kłamie w sprawie marihuany leczniczej. I w sprawie kolejek do specjalistów.  Nie wiem w jakiej rzeczywistości minister żyje, ale jak usłyszałam z jego ust, że od razu na drugi dzień   kolejki znikną, gdy tylko nowa ustawa o sieci szpitali wejdzie w życie, to  parsknęłam śmiechem. Minister Radziwiłł Harrym Potterem ;D Szczególnie jak zaczął się wywodzić na temat pacjenta, któremu szpital po jego opuszczeniu, załatwi wizytę u specjalisty i   ewentualną rehabilitację, tak, by nie musiał ” błądzić” po mieście. No pięknie! Tylko czy nie zauważył, że w wielu szpitalach funkcjonują przychodnie specjalistyczne, w których owe kolejki już są? A na najlepszych oddziałach rehabilitacyjnych kolejka wynosi nawet dwa lata? Żeby kogoś tam wcisnąć to trzeba innego przesunąć. Proste.

Jako pogromca kolejek do lekarza, minister chce szpitale złapać w sieć. I nie wiem co o tym sądzić, jeśli słyszę, że kryteria są takie, iż na pewno będą niektóre szpitale zamykane, a w niektórych likwidowane oddziały. Jeśli tak się stanie, to jakim cudem kolejki się zmniejszą? Mniej szpitali, mniej oddziałów, mniej lekarzy, tylko pacjentów coraz więcej.

W tym roku miałam wątpliwą przyjemność przebywać w trzech różnych szpitalach na różnych oddziałach. Wątpliwą z powodu choroby, tego co fizycznie musiałam przejść. Ale jeśli chodzi o personel medyczny, praktycznie nie mam nic do zarzucenia.  Szczególnie  dwóm, gdzie i warunki pobytu były godne pacjenta, a nie tylko opieka. Aczkolwiek dla pacjenta  najważniejsza jest opieka medyczna: lekarska i pielęgniarska. To się w większości zmienia. Na plus. Oczywiście, że zdarzają się różne sytuacje, najczęściej brak logistyki mocno uderza w chorego, gdy musi pod gabinetem czekać na swoją kolej lub na izbie przyjęć odstać swoje, etc…

Dlaczego więc demolować coś, co już funkcjonuje, zamiast ulepszać? Jak zawsze chodzi o kasę. Jednak myślę, że jeśli się chce zlikwidować patologię w systemie, to niekoniecznie trzeba ten system rozmontowywać. I działać przede wszystkim systemowo. Bo za chwilę to nie tylko szpitale znikną, ale i lekarze, i pielęgniarki…

Ale! Jeśli faktycznie kolejki do specjalistów znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, to będę się bić we ( nie)własną  pierś i ogłoszę ministra narodowym cudotwórcą!  I, żeby pokazać swą dobrą wolę, poczekam miesiąc, nie jeden dzień ;p

Jednak śmiem sądzić, że korzyści z tej reformy będą dla pacjenta  mniej więcej takie, jakie mają seniorzy z darmowych leków. No, chyba że minister weźmie pod uwagę krytyczne głosy, również te w swojej partii i zmieni swoje założenia. Tylko mnie to wcale nie cieszy, bo jeśli nawet projekt  w obecnej formie nie wejdzie w życie, to widać, że minister nie ma żadnego dobrego planu uzdrowienia systemu, tak, żeby pacjent odczuł to na własnej skórze. Bo motywem tego planu jest zablokowanie przepływu pieniędzy w sektor prywatny.  A pacjentowi jest obojętnie w jakim się leczy, jeśli koszt jego leczenia jest refundowany. Po rządzie, który ma obsesje na punkcie słowa „narodowy”, można się spodziewać, że zrobi wszystko, aby prywatne szpitale znikły z mapy…I nieważne, że często takie szpitale leczą taniej i nowocześniej, czyli lepiej.

Czy ktoś lub coś tych szkodników powstrzyma, żeby przestali wdrażać na gwałt bezsensowne ustawy? Psujące to, co już zostało osiągnięte.  Reformowanie chyba nie na tym polega…

***

Wciąż wieje. Dziś dla odmiany zamiast deszcz,  to śnieżek sypie. Przebiśniegi się już poprzebijały, coraz częściej słychać ptaki…przedwiośnie całą gębą 😉 A ja od tygodnia nie byłam na spacerze 😦 Strach wyjść…

***

edit.

A druga Przyjaciółka z psychologicznym wykształceniem nie raz nie dwa powiedziała, że lekarze to najmniej empatyczni ludzie… Długo się z nią nie zgadzałam…aż w końcu, któregoś dnia poległam…

29 myśli na temat “Medyczne dywagacje…

  1. Z Twoją przyjaciołką to się akurat zgodzę, ma sporo racji, ale enerlanie reformy PiS to jedna wielka katastrofa, ta o tych szpitalach również, pozbawiona logiki.

    Polubienie

    1. Bo trudno się nie zgodzić. Jednak jak się weźmie pod lupę jakim to kosztem, również naszym- pacjentów, to widać, iż zarobkami wciąż jest nie halo. Szczególnie dla rezydentów i niższego personelu.
      Ja uważam, że największym problemem jest za mało lekarzy w niektórych specjalizacjach i brak pielęgniarek. W Polska jest na szarym końcu w EU, jeśli chodzi o ilość lekarzy na 1000 pacjentów,

      Polubienie

  2. Nie wiem, dlaczego nie wierzysz ministrowi naszemu kochanemu… Ja tam jestem na 100% przekonana, że kolejek nie będzie!!!
    No bo teraz jest tak, że jak ktoś chce się poddać zabiegowi usunięcia zaćmy, endoprotezoplastyce stawu, rehabilitacji czy jakiejkolwiek innej procedurze medycznej, to wchodzi na stronę NFZ i widzi KOLEJKĘ. Czasem roczną, czasem 3-letnią, a czasem dużo dłuższą. No i taki potencjalny pacjent się biedny stresuje tą kolejką. Więc pan minister, jako ludzki pan, te kolejki zlikwiduje. Nie zobaczysz – nie będziesz się stresować. Ty wiesz, jaka poprawa zdrowia psychicznego narodu nastąpi przy okazji??? Kolejek nie będzie, stresu nie będzie, niczego… A nie, to Kononowicz tak mówił, przepraszam.
    😛

    Polubienie

    1. Popłakałam się ze śmiechu :DDD

      Ja nawet w pierwszej chwili przyklasnęłam, gdy usłyszałam, że przy SOR-ach powstaną przychodnie świątecznej pomocy- jak to ładnie brzmi- otwarte 24h. Pytanie tylko na jakiej zasadzie będą funkcjonować. Czy nie będzie to przesunięcie kolejki w inne miejsce. Skąd wezmą personel? W tej chwili na izby przejęć lekarze dyżurujący schodzą z oddziałów i pacjent przeważnie czeka…A papierologii całe tony. Na SOR-ze wiadomo, że powinni znajdować się tylko pacjenci z zagrożeniem życia, wypadkowi, zatruci, etc… A wiadomo do czego jest wykorzystywany, więc taki odsiew byłby wskazany.

      Polubienie

      1. Ty teraz może nie płacz, nawet ze śmiechu, bo co będziesz robić, jak te kolejki zostaną zlikwidowane? Chyba, że już masz silne łokcie, albo jesteś na miejscu medalowym w KOLEJCE do ich wzmacniania drogą rehabilitacji neurologicznej czy innej. Bo jeśli jesteś tylko w Top50 tej kolejki, a pan minister się pospieszy, to sorry, ale tych łokci sobie nie wzmocnisz… i dupa blada.
        A co do pomocy świątecznej przy SOR, to nie wiedziałam, że moje „miasto na rubieży” jest prekursorem… Bo my mamy, i to od dawna! Znaczy, mamy szpital, mamy przy nim z jednej strony SOR, a z drugiej NPL, co to w święta też funkcjonuje, jak najbardziej. Ta lokalizacja też dobrze robi na poziom zdrowotności narodu, który wieczorami i w weekendy obiega budynek szpitala, żeby zobaczyć, gdzie aktualnie jest mniejszy tłum. Porada lekarska + rehabilitacja ruchowa na miejscu, 2w1.
        Przy czym jest to jedyna NPL na te nasze 60+ K mieszkańców (oficjalnie 80+), a że miasto ma 30+ km wzdłuż rzeki, to pierwszy triage odchodzi wtedy, kiedy ludki dumają, czy im się chce po nocy te 25 km do najbliższego lekarza odwalać. Bo normalne przychodnie to pracują do 18:00, a sporo ludzi takoż (pomijając tych, co do 22), więc ta 23:00 to jest godzina twardych, męskich decyzji… oraz sprawdzania, czy pług już przejechał, bo nasza zima to trwa pół roku i pług jest istotną częścią bytowania. Właściwie na tej podstawie to wszystkich powinni wywalać z SOR do NPL jak leci, bo jeśli delikwent dał radę dojechać, to nie jest z nim tak źle, nieprawdaż? 😛
        P.S. A propos pługa, to u mnie jeszcze nie przejechał, od wczesnego popołudnia jest interesująco biało… Czyli jutro się na bank zabiję na tym podłożu i uwolnisz się od mojego p***. 🙂

        Polubienie

        1. A widzisz, to może ja powinnam zawczasu „ustawić” się w kolejkach na zaś…żeby choć w TOP 1000 się załapać ;DDD

          Miałam już w poprzednim komentarzu napisać, że to Poradnie Rodzinne powinny mieć takie dyżury i to wszystkie! No dobra, większość z nich w danej okolicy, czyli na ilość ludków zamieszkujących okoliczny teren.
          Jak widać MZ nie orientuje się kompletnie w terenie i nie wie co i jak i gdzie już działa.
          Ten Twój przykład pokazuje, że nie jest to optymalne rozwiązanie. Ja podejrzewam, że powstanie takich przychodni przy każdym SORze zmobilizuje społeczeństwo, żeby ganiali z każdą pierdołą w czasie dla siebie dogodnym, czyli w weekendy.

          Żyjesz?? Pług się pojawił czy białe szaleństwo postanowiło samo zniknąć pod naporem słoneczka?? 😉

          Polubienie

          1. Ja żyję, a taksówkarze się cieszą, że zarobili. :))) Wieczorem już dało się chodzić, choć lodowiec pod bramą domu (północna strona) zejdzie chyba dopiero w maju…
            A z tym chodzeniem do lekarza „w czasie dla siebie dogodnym”… W zeszłym tygodniu usiłowałam dostać się do mojej rodzinnej, ponoć świeżo po urlopie. Godz. 7:15 – „Twoje połączenie jest 25. w kolejce, proszę czekać”. I tak ze 3x. Godz. 7:45 – „do pani doktor nie ma już miejsc na dzisiaj, proszę zadzwonić jutro”. Tak, że tak…

            Polubienie

          2. Zapomniałam – a propos ustawiania sie w kolejce, to ja rozważam ustawienie się do geriatry – te 15 lat oczekiwania zleci piorunem, i będzie jak znalazł. 🙂
            Tylko że jeśli pan minister ukochany zlikwiduje kolejki, to w sumie – po co?

            Polubienie

            1. Prędzej zlikwiduje geriatrę, przynajmniej tę na NFZ, więc zamiast klepania kolejki rozsądniejsze będzie odkładać kasę 😉
              No właśnie, do rodzinnych też kolejki, bo pacjent po każde skierowanie, receptę musi swoje odstać,.

              Nieźle tam u Ciebie przymroziło, że aż lodowiec powstał 😉

              Polubienie

  3. Boję, że ciężką czkawką odbiją się nam te reformy szpitali, a raczej już się odbijają. Prywatne szpitale, wg pana ministra są niepotrzebne, bo wystarczająca opieka jest w innych – państwowych. Boję się bać, tego co będzie.

    Polubienie

  4. Też obawiam się skutków tej reformy. Widać, że przygotowywana na kolanie, aby szybciej coś wprowadzić, żeby naród widział , że spełniane są wyborcze obietnice.
    Ale wolałabym psioczyć na niespełnione punkty programu wyborczego niż obudzić się w nowej rzeczywistości systemu zdrowotnego.
    Jeśli zdarzy się cud- będę się biła w pierś razem z Tobą, ale jestem raczej spokojna o moją pierś.

    Polubienie

    1. Naród liczy na uzdrowienie a nie na zamykanie szpitali lub likwidowanie w nich oddziałów, sztuczne przeniesienie kolejek do lekarza czy specjalisty w inne miejsce…
      A na to się zanosi, więc ja również jak TY jestem spokojna o nasze piersi :)))

      Polubienie

  5. Czy w obecnym systemie uda się zlikwidować kolejki do lekarzy? Szczerze wątpię, aby to się udało. Likwidując, czy wręcz przeciwnie – tworząc nowe miejsca zarobkowania dla kończących medycynę nieuków – to się nie stanie. Stanie się tak jedynie wówczas, gdy lekarze skupią się na WYLECZENIU, a nie na leczeniu. Do tego jednak potrzeba wiedzy. Trochę więcej, niż tej zdobytej na studiach. Ilu jest takich lekarzy? 20%? Może mniej? Reszta do sprzątania. Byle nie w szpitalach, gdzie już teraz można jedynie nabawić się poważnych zakażeń.

    Polubienie

    1. Przerażające jest te Twoje 20%…Myślę a raczej jestem pewna, że jest ich więcej 😉
      Tak, sądzę, że uzdrawianie systemu powinno się zacząć już na etapie uczelni. Powinna też być większa odpowiedzialność lekarzy za pacjenta. Nie teoretyczna a praktyczna. Z konsekwencjami. A lekarzy powinno być więcej. Tak, żeby to oni czekali na pacjenta i mieli czas dla niego!
      się rozmarzyłam ;P

      Polubienie

  6. Kiedy widzę jakieś informacje o kolejnych genialnych pomysłach, staram się nie wchodzić w artykuł i zatrzymać na nagłówku, ewentualnie zajawce. Po co dodatkowy stres i qrw.

    Co do słów Twojej przyjaciółki, oj zgadzam się. Nie wiem czy to kwestia wypalenia, mechanizm obronny, żeby nie przeżywać dramatów pacjentów i ich rodzin, czy może określonych cech charakteru.

    Polubienie

    1. Czasem jedno i drugie. A i trzecie też. Lekarz potrafi być mało empatyczny również jako prywatny człek, a to cecha charakteru często nabyta. I nie ma nic wspólnego z jego fachowością czy nawet niesieniem pomocy ( prawie) w każdej sytuacji. Bo tę pomoc udzieli zawsze, kiedy to on widzi, że jest potrzebna. W innej sytuacji cię zruga. Zawodowo i prywatnie.

      Polubienie

  7. jestem trochę przerażona i liczę na wiosenną mobilizację organizmu. A co? Niech też się boi, to może jakoś jeszcze troszkę przetrwamy . Rehabilitacja w czerwcu, rezonans pod koniec września. Może jakoś dotrwam.

    Polubienie

    1. Innego wyjście nie mamy, tylko dotrwać! A gdy sytuacja zagrażająca życiu, to trzeba zapłacić, żeby szybciej. Ot, taka rzeczywistość pacjenta…

      Polubienie

  8. Najpierw wprowadziłabym egzaminy wstępne na medycynę. Takie, jak przed laty.
    Bez mrugnięcia okiem wyrzucałabym z tych studiów wszystkich, którzy po raz drugi repetują rok. Raz – każdemu może się zdarzyć, ale skoro ktoś się potknął drugi raz, to najwyraźniej nie bardzo się nadaje do tego zawodu.
    Tym, którzy by chcieli, płaciłabym stypendium, które po zakończeniu studiów musieliby odpracować w Polsce.
    Tym, którzy po studiach chcą leczyć Niemców czy Anglików, zobowiązałabym do oddania kasy za studia.
    Każdy, kto skończy medycynę, powinien na starcie dostać pensję w granicach 4-5tys. zł. Wysokość pierwszej pensji powinna być uzależniona od wyników Lekarskiego Egzaminu Krajowego. Mieliby wtedy większą motywację do nauki.
    Młodzi lekarze powinni też mieć prawdziwy dostęp do robienia specjalizacji. Dziś, w wielu przypadkach na intratne specjalizacje (czyli takie, gdzie się sporo zarabia w prywatnym gabinecie) dostają się dzieci lekarzy. Jakoś tak dziwnie się składa, że syn/córka okulisty, ginekologa czy ortopedy ma szczególne predyspozycje do robienia tej specjalizacji co tatuś czy mamusia.
    Skoro już tych specjalistów po kilku latach byłoby sporo, to zakazałabym lekarzom pracy w wielu miejscach. Szpital czy przychodnia – osiem godzin i koniec. Pamiętam jak kiedyś lekarz wsadził głowę do sali, w której leżałam i poprosił:”Teraz kobitki proszę o dwie godziny spokoju, bo ja lecę na rodzinę zarabiać.” Ciekawe, gdzie jeszcze w tym czasie „pracował”. O zmęczeniu lekarzy , o czasie na dokształcanie się nawet nie wspomnę. Wszak lekarska doba też ma 24 godziny, to jak oni mogą wszystkie ważne zawodowe i rodzinne sprawy załatwić w tym czasie?
    Wiem. Wszystko to fantasmagorie. Ale pomarzyć – dobra rzecz.

    Serdeczności na nowy tydzień:)

    Polubienie

    1. Za egzaminami wstępnymi to ja jestem na każdy kierunek. No może oprócz licencjatów. Na medycynę dodatkowe testy psychologiczne. Dlaczego? Bo za dużo znam takich co pokończyli i zrezygnowali z zawodu.

      Z oddawaniem kasy to mam mieszane uczucia, bo nie widzę w tym bata na to by takiego lekarza zatrzymać w kraju, choć społecznie byłoby to sprawiedliwe. Z drugiej strony, jak to się ma do innych kierunków. No i na jakiej zasadzie? Jak ktoś wyjedzie po 5, 10 latach po skończeniu też miałby oddawać? A najczęściej tacy wyjeżdżają, a nie tak jak zrobiła to Starsza, która zresztą korzystała też z Erasmusa, ucząc się na zagranicznych uczelniach.
      Wyższa pensja na starcie i łatwość w uzyskaniu specjalizacji jak najbardziej tak. ( Na sześcioro mnie bliskich dzieci lekarzy, dwoje ma taką samą specjalizację jak rodzic- coś w tym jest).
      Tak, teraz to się odbywa kosztem pacjenta, gdyż lekarz pracujący w szpitalu najczęściej znika z niego ( o ile nie ma dyżuru, przedłużającego się zabiegu, operacji często grubo przed 14-tą i biegnie do innej placówki lub gabinetu prywatnego. Tak to wszystko funkcjonuje. Coś z tym koniecznie trzeba zrobić, żeby lekarz nie tylko swój czas szanował ale i czas pacjenta.

      Buziaki 🙂

      Polubienie

  9. Prawda jest taka że nie ma mądrego na służbę zdrowia,wszyscy poprzedni ministrowie ze wszystkich poprzednio rządzących partii też nic nie zrobili,a każdy następny miał coraz gorsze pomysły.W innych krajach europejskich też nie jest idealnie,też czeka się do specjalistów,wszystko zależy jakie się ma ubezpieczenie.U nas jednak coś jeszcze można uzyskać bezpłatnie,w USA szpitale są płatne i rachunki za pobyt spłaca się tak jak kredyt.Moi zdaniem studia powinny być bezpłatne ale traktowane jako kredyt który trzeba spłacić pracą po studiach co najmniej pięć lat w Polsce ,problemem jest też dostanie się po studytach na płatne miejsce specjalizacyjne ,to też powinno być uporządkowane.

    Polubienie

    1. Po pierwsze, nie wiem, czemu chcecie utrudniać dostęp do zawodu lekarza, skoro lekarzy mamy chyba najmniej w UE na 1000 mieszkańców. Kto nas będzie leczyć, jak roczniki 1950-60 pójdą na emeryturę – znachorzy? A młodzi lekarze emigrują nie tyle za zarobkami, ile za możliwością zrobienia specjalizacji. No i pracy w ludzkich warunkach, na jednym etacie zamiast 3. Ja tam im się wcale nie dziwię…
      A po drugie, nie wiem czemu akurat lekarze mieliby być traktowani jakoś specjalnie i jako jedyni płacić za studia. Nie trzeba nam inżynierów czy nauczycieli? Wizją spłacania chcecie ich zatrzymać? Tym bardziej wyjadą, tak na rok przed dyplomem, żeby nie mieć dyplomu polskiej uczelni i związanych z tym zobowiązań finansowych. A na studia medyczne pójdą wyłącznie dzieci lekarzy i prawników, czyli tych, których w razie czego będzie stać na spłatę. Reszta nie zaryzykuje…
      Jak się coś wymyśla, to trzeba przewidzieć tego skutki, bo inaczej robi się kaszana… zupełnie, jak z naszym prawem ostatnio. 😛

      Polubienie

    2. Masz rację- nie ma i nie było mądrego! I nie ma idealnego systemu na świecie. I zawsze jest za mało pieniędzy w systemie.
      Do odpłatnych studiów odnoszę się sceptycznie, bo nie wiem jak by to miało wpłynąć na to by, lekarze zostawali w kraju,

      Jak słyszę z ust obecnego ministra, że lekarzy mamy dużo, to nie wiem czy on wie w jakim kraju żyje. Statystki mówią, że jesteśmy w ogonie Europy. Dlatego zgadzam się, że dostępność do specjalizacji, szczególnie do takich, gdzie jest deficyt specjalistów powinna być priorytetem.

      I u nas powinno być dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne. W pewnym sensie korporacje już swoim pracownikom zapewniają w prywatnych placówkach pakiet usług medycznych. I powinniśmy iści w tym kierunku. Ale taki szpital czy przychodnia powinna być stricte prywatna, czyli nie finansowana z NFZ czy z budżetu państwa. Na tym zyskały by te publiczne i ich pacjenci. Trzeba zapomnieć o tym, że wszyscy będziemy leczyć się w takich samych warunkach, bo nigdzie na świecie tak nie ma. Jeśli prywatna palcówka ma podpisane usługi z NFZ to leczy tylko na NFZ! Inaczej łatwo o nadużycie i wyciąganie z kasy publicznej pieniędzy za zabiegi.

      Polubienie

      1. Ja to w ogóle nie rozumiem, dlaczego lekarzy miałoby w Polsce zatrzymywać (lub skłaniać do wyjazdu) coś innego niż całą resztę ludzi – czyli normalność. Jakiś inny gatunek człowieka, czy co? 🙂
        A wiesz, że u nas (kurczę, gdzie teraz jest „u nas”?), nie ma w ogóle takich korpo-pakietów medycznych, jak w Polsce? Za to składki od każdego pracującego są dzielone na dwie części – standardowe ubezpieczenie medyczne i ubezpieczenie od wypadków przy pracy. Jak komuś się zdarzy wypadek w pracy, to jest obsługiwany przez zupełnie osobny system opieki medycznej – taki, że daj boże zdrowie… Małżonek musiał korzystać i był oszołomiony luksusową obsługą, chociaż parę lat wcześniej już leżał w hiszpańskim szpitalu i wiedział, czym to pachnie. Ale tu… no, zaszokowali mi chłopa. 🙂 Ale do tego systemu dokładają się najwięksi ubezpieczyciele, którzy umieją liczyć i wiedzą, jakie odszkodowanie będą musieli wypłacić, jeśli nie uda im się człowieka szybko doprowadzić do pełnej sprawności po urazie.

        Polubienie

        1. Lekarz to taki sam człowiek tylko oczekiwania wobec niego są inne 🙂 Poniekąd ten zawód tego wymaga. Jednak bez godnych warunków pracy i płacy i rozwoju trudno się dziwić, że chcąc w swym zawodzie pracować, wyjeżdżają tam, gdzie te warunki są spełnione,

          (U nas jest tam gdzie my jesteśmy ;p) Moje zdanie jest takie, że każde dodatkowe dowolne ubezpieczenie przez pracodawcę czy też przez samego obywatela na usługi medyczne jest potrzebne i nie przemawiają do mnie socjalistyczne gadki, że każdy jest równy i należy mu się taka sama opieka na koszt państwa ( tak powinno być, ale tak nie ma nigdzie na świecie) w sytuacji jak ta opieka wciąż nie jest dofinansowana i kuleje.

          Teraz pieniądze szły za pacjentem, a minister chce dawać z góry i stałe kwoty, czyli wracamy do tego czy się stoi czy się leży…

          Polubienie

  10. Ja mam mieszane uczucia co do płatnych studiów .Niektórych nie będzie stać albo będą zdawać wszyscy ,co zapłacą .Mój starszy syn chce zdawać na medycynę .Nie wiem czy spełni swoje marzenie aby zostać chirurgiem ( od ukończenia 7 roku chce nim być) czy wybierze inna specjalizacje na medycynie…Co do wycina drzew…To jakiś koszmar w ogóle nie chce się wypowiadać na temat rządu ale ..Same niecenzuralne wyrazy się Cisna…Cieszę się ,że coraz lepiej się czujesz.

    Polubienie

    1. O ranciu, to ja życzę, aby marzenie Syna się spełniło 🙂
      Miejmy nadzieję, że zwyciężą inne pomysły, zeby lekarze nie emigrowali, a nie odpłatność za studia. Bo jakoś nie mogę w to uwierzyć. że ta opcja będzie skuteczna.
      Buziaki 🙂

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~Sofi Anuluj pisanie odpowiedzi